Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Wybory w Niemczech wygrywa chadecja, a na drugą siłę w Bundestagu wyrosła Alternatywa dla Niemiec (AfD). Najgorszy wynik w historii zanotowali rządzący socjaldemokraci z SPD z kanclerzem Olafem Scholzem na czele
W nocy z niedzieli na poniedziałek agencja DPA podała wstępne oficjalne wyniki niemieckich wyborów:
Pod progiem znalazły się:
Lider współtworzącej obecny rząd FDP Christian Lindner już ogłosił zakończenie kariery politycznej.
Zgodnie z tym, co pisaliśmy sondaże exit poll nie doszacowały poparcia AfD o 1,3 pkt proc. Znacząco przeszacowały za to poparcie dla Zielonych (o 1,9 pkt proc.).
Wyniki sondażowe z godz. 18.00 w niedzielę dawały koalicji CDU/CSU 29 proc., AfD – 19,5 proc. SPD – 16,5 proc., Zielonym – 13,5 proc. a Die Linke 8,5 proc.
Wyniki wyborów przesądzają, że CDU/CSU nie będzie rządzić samodzielnie, a rząd w Niemczech po raz kolejny obejmie koalicja. Najbardziej prawdopodobny jest sojusz CDU/CSU i SPD, a kanclerski fotel może przypaść liderowi CDU Friedrichowi Merzowi. Chadekom i socjaldemokratom, którzy uzyskali razem 45 proc. głosów, wystarczy miejsc w Bundestagu, by stworzyć większość. Sprawa skomplikowałby się, gdyby BSW ostatecznie przekroczyła jednak próg 5 proc.
Uderzająco rekordowo wysoka frekwencja. Na godz. 18:00 w niedzielę szacowano ją na 88 proc.
„Osiągnęliśmy historyczny wynik, staliśmy się drugą najsilniejszą siłą jako Alternatywa dla Niemiec i teraz mocno ugruntowaliśmy swoją pozycję jako partia ludowa” – mówiła liderka AfD Alice Weidel.
„Ludzie chcą zmiany w polityce – i to się stanie. Friedrich Merz zostanie nowym kanclerzem” – mówił z kolei w telewizji ARD Sekretarz Generalny CDU/CSU Carsten Linnemann.
Jak pisaliśmy, analizując dane z badania exit poll należy pamiętać, że to tylko wyniki sondażu, które mogą być obarczone błędem. Zwłaszcza na wynik AfD należy patrzeć ostrożnie, bo w kilku europejskich wyborach (Słowacja, a także Polska) partie nieliberalne były w sondażach exit poll niedoszacowane (co wynika m.in. z tego, że wyborcy takich sil politycznych częściej odmawiają odpowiedzi ankieterom).
Już wyniki sondażu late poll z godziny 20:30, pokazaly na wzrost notowań AfD (do 20,4 proc.), przy minimalnym spadku CDU/CSU (28,6 proc.) i nieco większym Zielonych (12,3 proc.). Poparcie dla die Linke bez zmian – 8,5 proc. Liberałowie z FDP jeszcze bardziej oddalili się od progu 5 proc. (4,7 proc.).
Do wyborów w Niemczech doszło po upadku koalicji SPD, Zielonych i FDP, gdy stanowisko stracił minister finansów z ostatniej z partii. Wśród najważniejszych tematów wyborów pojawiały się między innymi bezpieczeństwo i migracje.
W ostatnich miesiącach kilkukrotnie doszło do ataków przeprowadzonych przez obcokrajowców, co mocno wpływa na nastroje wyborców.
W grudniu w tłum na jarmarku bożonarodzeniowym w Magdeburgu wjechał obywatel Arabii Saudyjskiej, zginęło sześć osób, ponad 200 zostało rannych. W styczniu w grupę przedszkolaków w Bawarii wjechał Afgańczyk, zabijając dwuletniego chłopca i 41-letniego mężczyznę. W przeddzień międzynarodowego szczytu w Monachium w samochód prowadzony przez kolejnego Afgańczyka wjechał w demonstrantów. Rannych zostało 30 osób, dwuletnia dziewczynka i jej 37-letnia matka zmarły.
Spekulowano, że może to sprzyjać antyimigranckiej AfD, zwłaszcza, że partię otwarcie poparł także Elon Musk oraz wiceprezydent USA J.D.Vance. Okazało się jednak, że wynik wyborczy AfD jest zgodny z ostatnimi sondażami przedwyborczymi. Średni sondażowy wynik AfD w lutym wynosił bowiem 20,5 proc.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski stwierdził, że może ustąpić, jeśli będzie to absolutnie konieczne.
„Jeśli naprawdę potrzebujecie, abym opuścił swoje stanowisko, żeby uzyskać pokój dla Ukrainy, to jestem gotowy. Mogę wymienić je na NATO. Jeśli są takie warunki. Od razu, bez przedłużających się dyskusji to zrobię„ – powiedział prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podczas niedzielnej konferencji prasowej. Jak zaznaczył, koncentruje się na bezpieczeństwie Ukrainy ”dzisiaj, nie za 20 lat„. Dodał, że nie zamierza ”być u władzy przez dekady".
"W każdym razie, czy ktoś tego chce, czy nie, czy popiera tę ideę, czy nie – ten temat jest na stole. Prawdopodobnie omówimy to z naszymi partnerami. (...) Zapraszamy naszych europejskich liderów, przede wszystkim dlatego, że na Ukrainie toczy się wojna, a my jesteśmy integralną częścią tego kontynentu – Europy, przyszłości Unii Europejskiej” – stwierdził ukraiński prezydent.
Na wymianę Zełenskiego na prezydenckim fotelu naciskają Amerykanie pod rządami administracji Donalda Trumpa. Sam prezydent USA sugerował (błędnie), że ukraiński przywódca ma 4-procentowe poparcie w społeczeństwie. We wpisie na własnej platformie społecznościowej Truth Social stwierdził, że Zełenski jest „dyktatorem” i nie chce przeprowadzić wyborów. Takiej ewentualności nie dopuszcza jednak prawo, według którego wybory są niemożliwe do zorganizowania w czasie stanu wojennego.
„Mamy przywódcę w Ukrainie, który – nie chcę tego mówić, ale ma 4 proc. poparcia. I ma kraj, który został rozwalony na kawałki” – argumentował Trump. W rzeczywistości jednak sondaże opinii publicznej wykazują, że Wołodymyr Zełenski jako prezydent Ukrainy może cieszyć się poparciem 52 proc. wyborców. To więcej, niż w przypadku Trumpa, którego rządy według sondaży popiera ok. 47 proc. wyborców.
Według politycznego kalendarza zarówno wybory prezydenckie, parlamentarne, jak i samorządowe powinny odbyć się w Ukrainie w 2024 roku, a kadencja prezydenta Zełenskiego powinna była zakończyć się w maju 2024. Prawo zabrania jednak przeprowadzania wyborów w czasie trwającego w Ukrainie stanu wojennego.
Mimo to, według ukraińskich dziennikarzy, przy nacisku amerykańskiej dyplomacji Kijów przygotowuje się do ich organizacji. Pisał o tym między innymi The Kyiv Independent. O potrzebie przeprowadzenia wyborów mówił nie tylko prezydent Trump, ale i Keith Kellog, specjalny wysłannik Waszyngtonu do spraw ukraińskiej wojny.
Papież jest spokojny i świadomy, ale jego stan jest trudny – nie kryją służby informacyjne Watykanu.
Papież Franciszek jest w stanie krytycznym, ale miał „spokojną noc” – informuje w swoim komunikacie Watykan. Głowa kościoła znajduje się w szpitalu Gemelli w Rzymie od 14 lutego. Papież został tam przyjęty przez problemy z oddychaniem. Lekarze wykryli u niego obustronne zapalenie płuc. Przez ostatnią dwobę stan papieża miał się ustabilizować i poprawić, jednak 88-latek potrzebował transfuzji krwi i podania tlenu w czasie zapaści w sobotę.
Według komunikatu Franciszek jest przytomny. Infekcja ma być „złożona”, spowodowana przez dwa lub więcej patogenów. Wierni czuwają przed szpitalem Gemelli, przed wejściem do budynku zostawiają listy z modlitwami o zdrowie papieża.
Agencja Reutera podaje za anonimowym źródłem w Watykanie, że papież mimo wspomagania oddycha samodzielnie. Więcej informacji na temat jego stanu powinno pojawić się po dzisiejszych badaniach.
Franciszek drugi raz z rzędu nie pojawił się na coniedzielną modlitwę Anioł Pański na Placu Świętego Piotra. Zamiast niego przed wiernymi wystąpił arcybiskup Rino Fisichella. Zaapelował do wiernych o „mocniejszą i intensywniejszą” modlitwę, by papież miał „siłę niezbędną do przejścia przez ten moment próby”. Franciszek nie pojawił się również w Bazylice Świętego Piotra podczas mszy święceń diakonów. Również w tym przypadku zastąpił go arcybiskup Fisichella. Duchowny odczytał homilię napisaną przez papieża. „Aby wzrastać razem, dzieląc się wzajemnie blaskami i cieniami, sukcesami i porażkami, trzeba umieć przebaczać i prosić o przebaczenie, odbudowując relacje i nie wykluczając z naszej miłości nawet tych, którzy nas atakują i zdradzają” – brzmiały słowa kazania papieża.
Zajmujący się papieżem doktor Sergio Alfieri nie krył, że infekcja w obu płucach może w końcu doprowadzić do sepsy, co mocno pogorszyłoby już bardzo trudny stan Franciszka.
W corocznym przemówieniu premier Węgier skupił się przede wszystkim na kwestiach zagranicznych, zagroził też dalszym łamaniem praw człowieka, do których zaliczane są prawa mniejszości LBGT+.
Coroczne przemówienie Orbana ma dotyczyć najważniejszych spraw dla państwa. Tym razem premier Węgier skupił się na wątkach praw mniejszości i polityki międzynarodowej, przede wszystkim w kontekście wojny w Ukrainie.
Zdaniem Orbana Ukraina nie osiągnie celu dołączenia do NATO i powinna usunąć się na pozycję państwa neutralnego.
„Ukraina, lub to, co z niej pozostanie, ponownie stanie się strefą buforową. Nie zostanie członkiem NATO” – mówił premier Węgier. Co więcej, Orban jest sceptyczny wobec członkostwa naszego wschodniego sąsiada w Unii Europejskiej. Obiecał, że to Węgry zdecydują o możliwości przystąpienia Kijowa do Wspólnoty.
„Przystąpienie Ukrainy zniszczyłoby węgierskich rolników, i nie tylko ich, ale całą węgierską gospodarkę narodową” – stwierdził polityk. W dalszej części przemówienia stwierdził, że budapesztańska Parada Równości może się nie odbyć. „Sugeruję, aby tegoroczni organizatorzy Parady Równości nie zawracali sobie głowy przygotowaniami do tegorocznej parady. To strata czasu i pieniędzy” – mówił Orban. Parada Równości w Budapeszcie w 2025 roku ma odbyć się po raz 30. Orban zapowiedział jednak, że rząd będzie próbował zmienić prawo tak, by nie dopuścić do jej organizacji. Stwierdził też, że w konstytucji państwa powinien znaleźć się zapis, który ustanowi istnienie nie więcej niż dwóch płci.
Premier Węgier wyraził również zadowolenie z zablokowania finansowania organizacji pozarządowych przez amerykańską agencję USAID. Zapowiedział, że w końcu zostaną one rozliczone i „wyeliminowane” z Węgier. Orban ciepło wypowiedział się na temat nowej administracji w Waszyngtonie. „Prezydent Trump nie jest naszym wybawcą, lecz naszym towarzyszem broni” – stwierdził premier rządu w Budapeszcie. Jak dodał, USA zaczynają ”rebelię", która wynosi Węgry do politycznego głównego nurtu.
W ostatniej części przemówienia premier Węgier przedstawił listę obietnic związanych z podatkami i finansami państwa. Zapowiedział między innymi budowę i otwarcie stu nowych fabryk, obniżkę podatków, zwrot podatku VAT na warzywa, owoce i nabiał dla seniorów, jak również uznanie posiadania gotówki za prawo konstytucyjne.
Chadecy z CDU/CSU są faworytami do wygranej w wyborach do parlamentu federalnego, jednak nie mają szans na stworzenie samodzielnego rządu. Drugą siłą w Bundestagu może zostać skrajna prawica.
Trwają przedterminowe wybory do Bundestagu. Uprawnionych jest 59,2 mln wyborców, którzy zagłosują w 299 okręgach. W niemieckim systemie każdy wyborca może oddać dwa głosy: jeden bezpośrednio na kandydata z okręgu wyborczego, drugi na partyjną listę kandydatów startującą w jego kraju związkowym. W wyborach zarejestrowanych jest 29 partii, choć realną szansę na wejście do federalnego parlamentu ma tylko kilka z nich. To prowadząca w sondażach chadecja CDU/CSU, skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD), dotychczas największa w Bundestagu socjaldemokracja z SPD, liberałowie z FDP, lewicowe Die Linke oraz populistyczny Sojusz Sahry Wagenknecht – dla Rozsądku i Sprawiedliwości (BSW).
Sondaże wskazują na pewne zwycięstwo CDU/CSU. Chadecja będzie jednak musiała stworzyć rząd koalicyjny. Tak kształtowały się sondaże przed ciszą wyborcza:
Przedterminowe wybory do Bundestagu odbywają się po upadku rządów koalicji SPD, Zielonych i FDP. Na nowego kanclerza typowany jest lider CDU/CSU Friedrich Merz, konserwatywny polityk zapowiadający między innymi zmianę polityki imigracyjnej. W swoich wypowiedziach wypowiadał się też za trwałym przywróceniem kontroli granicznych na przejściach z krajami sąsiadującymi. Merz najprawdopodobniej będzie musiał zawrzeć sojusz tak zwanej „wielkiej koalicji”, którą stworzy z socjaldemokracją z SPD. Druga w sondażach AfD do tej pory była izolowana na scenie politycznej i najprawdopodobniej nie ma szans na rozmowy z Merzem.
Alternatywa dla Niemiec rośnie jednak w sondażach na fali sceptycyzmu wobec uchodźców i migrantów, co wybrzmiewa również w wypowiedziach Friedricha Merza. AfD cieszy się poparciem miliardera i członka administracji Donalda Trumpa Elona Muska.
W ciągu ostatnich miesięcy kilkukrotnie doszło do ataków przeprowadzonych przez obcokrajowców, co mocno wpływa na nastroje wyborców. W grudniu w tłum na jarmarku bożonarodzeniowym w Magdeburgu wjechał obywatel Arabii Saudyjskiej, zginęło sześć osób, ponad 200 zostało rannych. W styczniu w grupę przedszkolaków w Bawarii wjechał Afgańczyk, zabijając dwuletniego chłopca i 41-letniego mężczyznę. W przeddzień międzynarodowego szczytu w Monachium w samochód prowadzony przez kolejnego Afgańczyka wjechał w demonstrantów. Rannych zostało 30 osób, dwuletnia dziewczynka i jej 37-letnia matka zmarły.
Lokale wyborcze są czynne do godziny 18:00. Tuż po ich zamknięciu znane będą nieoficjalne wyniki sondażu exit poll.