Poza Benjaminem Netanjahu MTK chce aresztować byłego ministra obrony Izraela Jo'awa Galanta oraz lidera Hamasu Mohammeda Deifa. Chodzi o zbrodnie wojenne podczas wojny w Strefie Gazy
Unijni przywódcy podjęli decyzje w sprawie nominacji kandydatów do najwyższych stanowisk UE. Zgodnie z propozycją grup, które tworzą nieformalną koalicję w PE, nominacje otrzymali: obecna szefowa KE Ursula von der Leyen, premierka Estonii Kaja Kallas i były premier Portugalii Antonio Costa
Wbrew temu, na czym zależało negocjatorom z Europejskiej Partii Ludowej, w tym Donaldowi Tuskowi, który pełnił tą funkcję, nie udało się jednak osiągnąć konsensusu w sprawie obsady najwyższych stanowisk w UE.
Kandydatury Ursuli von der Leyen na kolejną kadencję na czele Komisji Europejskiej nie poparła premierka Włoch Giorgia Meloni.
Premier Włoch wstrzymała się od głosu.
Ostrzej Meloni potraktowała dwie pozostałe kandydatury. Nie poparła ani kandydatury premierki Estonii Kai Kallas na stanowisko szefowej unijnej dyplomacji, ani kandydatury byłego premiera Portugalii Antonio Costy na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej.
Giorgia Meloni wyraziła w ten sposób niezadowolenie z powodu bycia całkowicie wyłączoną z negocjacji. Jej zdaniem, jako szefowa trzeciej największej grupy w PE — Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, którzy mają obecnie 83 mandaty w PE, powinna była nie tylko zostać zaproszona do rozmów, ale zostać wzięta pod uwagę przy rozdziale posad.
Tuż po zakończeniu szczytu Giorgia Meloni napisała na platformie X: „Propozycja ludowców, socjalistów oraz liberałów jest niewłaściwa zarówno pod względem metodologii, jak i substancji. Postanowiłam jej nie poprzeć z szacunku dla wyborców (...)”.
Także premier Węgier okazał sprzeciw wobec propozycji Europejskiej Partii Ludowej, Socjalistów i Demokratów oraz liberałów.
Viktor Orbán zagłosował przeciwko reelekcji Ursuli von der Leyen, wstrzymał się od głosu ws. głosowania nad kandydaturą Kallas, a poparł kandydaturę Costy.
Sprzeciw lub wstrzymanie się od głosu dwójki przywódców nie miał jednak wpływu na finał całego głosowania. Do zdobycia nominacji na najwyższe stanowiska UE wystarczyła zgoda kwalifikowanej większości, czyli co najmniej 15 z 27 liderów, reprezentujących co najmniej 65 proc. ludności UE.
Osoby przewodniczące najważniejszym instytucjom UE nowej kadencji zyskały znacznie większe poparcie.
Decyzja Rady Europejskiej w sprawie kandydata na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej jest już ostateczna – nie ma żadnych kolejnych kroków.
Były premier Portugalii Antonio Costa został nowym przewodniczącym Rady Europejskiej. Urząd obejmie w grudniu, kiedy skończy się kadencja obecnego przewodniczącego Charlesa Michela.
Nominacja przez Radę Europejską osób na stanowisko szefowej Komisji Europejskiej oraz wysokiej przedstawicielki ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa to dopiero początek drogi do objęcia tych stanowisk. Zarówno kandydaturę Ursuli von der Leyen na stanowisko szefowej KE, jak i kandydaturę Kai Kallas na stanowisko szefowej unijnej dyplomacji, będzie musiał zaakceptować Parlament Europejski.
W czwartek obserwowaliśmy obrady Sejmu, gdzie wypowiadał się między innymi Maciej Woś. Lewica w chaosie po decyzji Pauliny Matysiak.
Być może nawet ważniejsze była jednak wizyta premiera Donalda Tuska w Brukseli, gdzie bierze udział w unijnym szczycie. Rada Europejska dyskutuje o obsadzie najważniejszych stanowisk w Komisji Europejskiej. Donald Tusk zapowiedział wcześniej, że szanse na stanowisko odpowiedzialne za bezpieczeństwo ma minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Wstępne decyzje zapadają za zamkniętymi drzwiami, w gronie polityków frakcji tworzących większość w Parlamencie Europejskim. To Europejska Partia Ludowa (EPL, do której należy Platforma Obywatelska i PSL), na czele z Donaldem Tuskiem (na zdjęciu powyżej obok kanclerza Niemiec Olafa Scholza) i premierem Grecji Kiriakosem Mitsotakisem, grupa Socjalistów i Demokratów (tu zrzeszona jest polska Lewica), na czele z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem oraz grupa liberałów Odnowić Europę, na czele z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem i odchodzącym premierem Holandii Markiem Rutte.
Trwa też dyskusja o priorytetach na najbliższych pięć lat. Na ostatnią chwilę, wiele zastrzeżeń zgłosili Niemcy i Francuzi:
Marcin Horała to poseł PiS od 2015 roku. W ostatniej kadencji rządu Mateusza Morawieckiego był sekretarzem stanu w Ministerstwie Infrastruktury i w Ministerstwie Rozwoju oraz pełnomocnikiem rządu ds. Centralnego Portu Komunikacyjnego. Paulina Matysiak to członkini Partii Razem, posłanka klubu Lewicy od 2019 roku, specjalizuje się w temacie transportu publicznego, jest wiceprzewodniczącą sejmowej Komisji Infrastruktury. Wspierała realizację CPK i komponentu kolejowego również w poprzedniej kadencji Sejmu, gdy ówczesna opozycja, w tym klub Lewicy, poddawały projekt ostrej krytyce.
Oboje w czwartek 27 czerwca opublikowali rano krótki film. Na początku nagrania Horała i Matysiak zaczepiają widzów, mówiąc, że ci pewnie zastanawiają się, co ta para robi razem, skoro jedno z nich jest feministką z lewicy, a drugie konserwatystą z prawicy. „Są takie sprawy, które potrafią nas połączyć i tymi sprawami są projekty, które będą służyły rozwojowi Polski” – mówi Paulina Matysiak. „Bo rozwój Polski nie ma barw politycznych i służy wszystkim różnych ideologii, różnych przekonań i wszyscy razem powinniśmy pracować dla rozwoju naszego kraju” – dodaje Horała.
Chodzi między innymi o budowę CPK i elektrowni atomowej, o co ma walczyć założony przez tę dwójkę Ruch „Tak dla Rozwoju”. Politycy Lewicy, w tym macierzystego dla Matysiak Razem, stanowczo odcięli się od tej decyzji, a polityczka zostałą zawieszona w prawach członka klubu Lewicy.
O tym, dlaczego współpraca z Horałą nie musi być najlepszym pomysłem, pisała na naszych łamach Dominika Sitnicka.
W Sejmie Michał Woś bronił swojego immunitetu.
„Każde moje działanie było zgodne z prawem, zgodne z ustawami” – powiedział w Sejmie Michał Woś, były wiceminister sprawiedliwości, jeden z głównych aktorów afery Pegasusa. Mimo to Woś nie boi się zeznawać przed sądem, co – jak przewiduje – zapewne nastąpi po przegłosowaniu wniosku o pozbawienie go immunitetu.
„Ten przypadek dowodzi, że w demokratycznym państwie prawa, władza wykonawcza mająca w swojej dyspozycji prokuraturę działającą na zlecenie polityczne, każdemu może postawić zarzut, a potem kierować akty oskarżenia, w sprawach stricte politycznych na podstawie wymyślonych zarzutów” – mówił Woś. – „Korzystacie z tej władzy w sposób skandaliczny, antydemokratyczny, niezwiązany z przepisami konstytucyjnymi.”
Według Wosia zgodnie z prawem podjął decyzję o dofinansowaniu instytucji państwowej z funduszu celowego, by miała możliwość zgodnego z prawem działania na rzecz bezpieczeństwa państwa. Zdaniem Wosia rządzący przypuszczają na niego atak, który ma w końcu osłabić państwo i doprowadzić do stanu, w którym chroni ono kryminalistów.
„Wy cały czas wstawaliście z kolan. My stoimy twardo po ziemi i jesteśmy gwarantem, że jesteśmy w stanie zrealizować ten projekt” – mówił w Sejmie Maciej Lasek zwracając się do posłów PiS w sprawie CPK.
„CPK przestaje być zbiorem atrakcyjnych, ale nierealistycznych wizji. Przestaje być owocem mani wielkości, lekiem na kompleksy PiS-u wobec naszych zachodnich sąsiadów. Przestaje być także papierowym działania bez zapewnienia finansowania. CPK staje się wreszcie profesjonalnym, realistycznym programem inwestycyjnym dopasowanym do potrzeb transportowych kraju i uwzględniającym realia budżetowe państwa” – mówił Maciej Lasek, pełnomocnik rządu ds. CPK.
Gorąca dyskusja w Sejmie wybuchła dzień po tym, jak premier Donald Tusk ogłosił plany dotyczące kontynuacji tworzenia Centralnego Portu Komunikacyjnego. Opisywaliśmy to tutaj:
Unijni liderzy usiłują dojść do porozumienia w sprawie priorytetów na najbliższe pięć lat. Dopiero po uzgodnieniu strategicznej agendy mają rozmawiać o tym, kto ten plan będzie wcielał w życie.
To na tym miało zależeć m.in. premierce Włoch Giorgii Meloni.
Skoro wstępne decyzje o obsadzie najwyższych stanowisk w UE zapadły za zamkniętymi drzwiami w wąskim gronie po dwóch negocjatorów z trzech grup politycznych tworzących koalicję, to niech przynajmniej dyskusja nad politycznymi priorytetami odbędzie się zgodnie ze sztuką. Najpierw ustalamy, jakie mamy priorytety, a potem dogadujmy, kto te priorytety najlepiej zrealizuje — tak oczekiwanie premierki Włoch Giorgii Meloni tłumaczył jeden z unijnych dyplomatów.
Meloni, która stoi na czele trzeciego najliczniejszego kraju UE, jest niezadowolona, że pomimo iż jej grupa w Parlamencie Europejskim jest trzecią co do wielkości, ta nie została zaproszona do negocjacji w sprawie podziału najwyższych stanowisk w UE, o czym pisaliśmy tutaj.
Tą wstępną decyzję o podziale stanowisk podjęli negocjatorzy grup, które dogadały się do tworzenia nieformalnej koalicji w PE: Europejska Partia Ludowa (EPL, do której należy Platforma Obywatelska i PSL), na czele z Donaldem Tuskiem (na zdjęciu powyżej obok kanclerza Niemiec Olafa Scholza) i premierem Grecji Kiriakosem Mitsotakisem, grupa Socjalistów i Demokratów (tu zrzeszona jest polska Lewica), na czele z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem oraz grupa liberałów Odnowić Europę, na czele z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem i odchodzącym premierem Holandii Markiem Rutte.
Teraz ostateczną decyzję o tym, kto stanie na czele Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej oraz unijnej dyplomacji, mają podjąć unijni liderzy.
Tylko dyskusja nad agendą strategiczną UE na najbliższe pięć lat, to jedna z trudniejszych dyskusji zaplanowanych na trwający właśnie dwudniowy szczyt UE (27 i 28 czerwca). Prace nad nią trwały wiele miesięcy, a teraz, na ostatnią chwilę, wiele zastrzeżeń zgłosili Niemcy i Francuzi:
Ponadto Paryż i Berlin chcą usunąć ze strategicznej agendy zapis o wspólnym finansowaniu „flagowych projektów i inicjatyw obronnych będących przedmiotem wspólnego zainteresowania w całej UE”.
Mimo to liderzy są optymistyczni, że dwudniowy szczyt uda się zamknąć po kilku godzinach obrad.
Unijni liderzy porozumieli się już w kilku sprawach z agendy szczytu:
Poza tym wbrew ambitnym planom premiera Donalda Tuska, który wraz z przywódcami państw bałtyckich, apelował o jasne deklaracje na temat wspólnego unijnego finansowania budowy zapory na wschodniej granicy UE, takich deklaracji nie udało się zawrzeć w konkluzjach.
Polska chciała, aby w konkluzjach znalazło się jasne wezwanie Komisji Europejskiej i unijnej dyplomacji do zaproponowania konkretnych opcji finansowania obronności w celu „wypełnienia krytycznych luk w zdolnościach obronnych”. Taki zapis się jednak w konkluzjach nie znajdzie. Konkluzje stwierdzą jedynie konieczność „zajęcia się” tym tematem.
Pomimo oczekiwań nie została też podjęta żadna decyzja na temat euroobligacji, czyli wspólnego unijnego zadłużania się celem finansowania obrony. Przeciwne temu są Niemcy i Holandia, które uważają, że wystarczy, żeby każdy kraj NATO osiągnął pułap wydatków na obronę sięgający 2 proc. PKB. Innego zdania są Polska i Francja, które chcą mobilizacji większych środków unijnych na obronę.
To właśnie z tego powodu podczas szczytu unieść miał się premier Donald Tusk, o czym doniosło RMF FM. Tusk miał się w ostrych słowach zetrzeć z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem i premierem Holandii Markiem Ruttem. Tuska wsparła w tej kwestii premierka Włoch Giorgia Meloni.
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, także Komisja Europejska nie przedstawiła konkretne propozycji finansowania wydatków obronnych. Szefowa KE przedstawiła jedynie sprawozdanie, w którym stwierdza, że UE potrzebuje 500 miliardów euro na inwestycje w obronność w ciągu następnej dekady.
Państwa Unii Europejskiej zobowiązują się do wsparcia Ukrainy, celem zapewnienia jej bezpieczeństwa.
Prezydent Wołodymyr Zełenski podpisał umowę z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, liderem Rady Europejskiej Charlesem Michelem. Dotyczy ona wspólnej dbałości o bezpieczeństwo. UE zobowiązuje się do wsparcia Ukrainy, w tym politycznego, finansowego, gospodarczego, humanitarnego, wojskowego i dyplomatycznego tak długo i tak intensywnie, jak to konieczne.
Dwustronne umowy z prezydentem Zełenskim podpisali również prezydent Litwy Gitanas Nauseda oraz premierka Estonii Kaja Kallas. Estonia zadeklarowała przekazanie Ukrainie pomocy o wartości 100 mln euro na cele obronne, a także przeznaczenie 0,25 proc swojego PKB na ukraińską obronność. Pozytywne sygnały płyną też ze Słowacji – poparcie dla „pokoju” w Ukrainie wyraził w rozmowie z Zełenskim prezydent naszego sąsiada Peter Pellegrini.
Według wypowiedzi polityków koalicji rządzącej wciąż trwają pracę nad dwustronną umową pomiędzy Polską a Ukrainą, jednak wciąż nie jest znana pełna jej treść.
„Po raz pierwszy w porozumieniu tym zawarto zobowiązanie wszystkich 27 państw członkowskich do zapewnienia Ukrainie szerokiego wsparcia, niezależnie od jakichkolwiek wewnętrznych zmian instytucjonalnych – ogłosił prezydent Wołodymyr Zełenski. Każdy nasz krok przybliża nas do naszego historycznego celu, jakim jest pokój i dobrobyt w naszym wspólnym europejskim domu” – mówił szef Rady Europejskiej Charles Michel.
„Putin prowadzi wojnę na pełną skalę z naszym sektorem energetycznym. Naszym obowiązkiem jest niedopuszczenie do tego, aby Rosja stworzyła precedens dla zniszczenia sektora energetycznego całego narodu. Jeśli Rosji się to uda, stanie się to częścią doktryn wojskowych wokół świata" – podkreślił z kolei do europejskich przywódców prezydent Zełenski.
W Brukseli na szczycie unijnym jest również premier Donald Tusk, który zapowiedział przyjazd prezydenta Zełenskiego do Polski.
Michał Woś nie chce zrzec się immunitetu, a wniosek o odebranie mu immunitetu nazywa atakiem politycznym.
„Każde moje działanie było zgodne z prawem, zgodne z ustawami” – powiedział w Sejmie Michał Woś, były wiceminister sprawiedliwości, jeden z głównych aktorów afery Pegasusa. Mimo to Woś nie boi się zeznawać przed sądem, co – jak przewiduje – zapewne nastąpi po przegłosowaniu wniosku o pozbawienie go immunitetu.
„Ten przypadek dowodzi, że w demokratycznym państwie prawa, władza wykonawcza mająca w swojej dyspozycji prokuraturę działającą na zlecenie polityczne, każdemu może postawić zarzut, a potem kierować akty oskarżenia, w sprawach stricte politycznych na podstawie wymyślonych zarzutów” – mówił Woś. – „Korzystacie z tej władzy w sposób skandaliczny, antydemokratyczny, niezwiązany z przepisami konstytucyjnymi.”
Według Wosia zgodnie z prawem podjął decyzję o dofinansowaniu instytucji państwowej z funduszu celowego, by miała możliwość zgodnego z prawem działania na rzecz bezpieczeństwa państwa. Zdaniem Wosia rządzący przypuszczają na niego atak, który ma w końcu osłabić państwo i doprowadzić do stanu, w którym chroni ono kryminalistów. Polityk Suwerennej Polski zarzucił też Donaldowi Tuskowi, że sam korzystał z dostępu do smartfonów czy tabletów przestępców. „Współcześnie przestępcy przestali do siebie dzwonić i wysyłać listy. Zaczęli korzystać ze znanych nam aplikacji – messengera, whatsappa, signala. Śledczy stosując legalną kontrolę polegającą na rejestracji rozmów, dochodzili do ściany” – wyjaśniał Woś.
Jak stwierdził Woś, program Pegasus był używany jedynie do ścigania przestępców zagrażającym obywatelom. Przeczą temu dowody, wskazujące na zakładanie podsłuchów przeciwnikom politycznym Zjednoczonej Prawicy i niewygodnych sędziów – w tym Ewę Wrzosek.
Według Wosia nie można go oskarżyć o spowodowanie straty przez skarb państwa, dlatego wniosek o zdjęcie z niego immunitetu jest bublem. „Z radością jeszcze raz podjąłbym decyzję o dofinansowaniu walki z dilerami, pedofilami, zabójczymi przywódcami grup przestępczych”.
Woś zamieszany jest również w Aferę Funduszu Sprawiedliwości. Jak już pisaliśmy, pieniądze z Funduszu były przyznawane niezgodnie z przeznaczeniem podmiotom bliskim prawicy – zamiast na cele pomocy ofiarom przestępstw.
Głosowanie nad immunitetem Wosia zaplanowane jest w bloku głosowań, dojdzie do niego najpewniej już w piątek.