Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Gabinet centrysty Bayrou nie przetrwał głosowania nad wotum zaufania. Prezydent Emmanuel Macron zapowiada nowego premiera – trzeciego w ciągu roku –„na dniach"
Głosowanie nad wotum zaufania dla Bayrou miało miejsce w poniedziałek 8 września. Przeciwko rządowi głosowała nawet część koalicjantów – w 577-osobowej Izbie Deputowanych aż 364 z nich. Za rządem było zaledwie 194 parlamentarzystów.
Przemawiając przed Izbą, premier uderzał w dramatyczne tony: „Wszystkie wyzwania, przed którymi stajemy, można zredukować do zasadniczej, pilnej kwestii, od której zależy nasza przyszłość, nasze państwo, nasza niepodległość, nasze usługi publiczne i model socjalny – kwestii kontroli nad naszymi wydatkami i nad naszym nadmiernym długiem. Dominacja militarna czy dominacja naszych kredytodawców w rezultacie długu, który nas zatopi, doprowadzi do tego samego rezultatu – utraty naszej wolności". Nie przekonał jednak Izby Deputowanych.
Prezydent zapowiada, że w najbliższych dniach przedstawi kandydaturę nowego szefa rządu, który będzie miał trudne zadanie przygotowania budżetu na 2026 rok.
Bayrou wytrwał na stanowisku zaledwie dziewięć miesięcy. Jego poprzednik Michel Barnier – trzy miesiące.
Upadek Bayrou ma związek przede wszystkim z zaproponowanym przez niego budżetem, przewidującym cięcia, by ograniczyć sięgający 1145 PKB dług publiczny – m.in. poprzez ograniczenie wydatków socjalnych i likwidację dwóch świąt narodowych. Nowy premier będzie miał karkołomne zadanie, by zadowolić partie wchodzące w skład koalicji rządzącej, podzielone, jeśli chodzi o stosunek do długu, cięć wydatków, podwyższenia podatków. Wszystko zależy teraz od tego, jakiego kandydata na premiera wybierze Macron, ale czy będzie to przedstawiciel socjalistów, czy polityk (lub polityczka) bardziej na prawo, stanie przed tym samym problemem: po przyśpieszonych wyborach, które prezydent zarządził w czerwcu 2024 roku trudno jest we Francji wyłonić stabilną większościową koalicję.
Przeczytaj także:
Hiszpania ogłosiła dziś nowe środki, za pomocą których chce zmusić premiera Netanjahu do powstrzymania rzezi Gazy
„Obrona swojego kraju i społeczeństwa to jedno, ale bombardowanie szpitali i zabijanie niewinnych chłopców i dziewczynek głodem to zupełnie co innego” – powiedział dziś na konferencji prasowej hiszpański premier Pedro Sanchez – „To, co premier Netanjahu przedstawił w październiku 2023 roku jako operację wojskową w odpowiedzi na przerażające ataki terrorystyczne, przekształciło się w nową falę nielegalnych okupacji i nieuzasadniony atak na palestyńską ludność cywilną – atak, który specjalny sprawozdawca ONZ i większość ekspertów już określa jako ludobójstwo”.
Hiszpański premier wspomniał o liczbie ofiar i zwrócił uwagę, że to nie jest samoobrona, a eksterminacja bezbronnych. Dodał też, że społeczność międzynarodowa robi zbyt mało, by zatrzymać izraelską armię przed popełnianiem kolejnych zbrodni. I ogłosił kilka nowych rozwiązań, jakie mają być formą nacisku na Izrael. To między innymi formalizacja dotychczasowego de facto i tak istniejącego embarga na sprzedaż uzbrojenia Izraelowi. A także zakaz wykorzystywania hiszpańskich portów do transportu uzbrojenia czy paliwa do Izraela, czy zakaz wjazdu do Hiszpanii dla osób bezpośrednio zaangażowanych w ludobójstwo.
Hiszpania od dłuższego czasu wspólnie z Irlandią jest liderem sprzeciwu wobec działań Izraela w Strefie Gazy. UE nigdy nie zaproponowała jednak podobnych działań, które wprowadziła dziś Hiszpania. Wspólnota europejska jest podzielona. W środę szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen wygłosi coroczne przemówienie o stanie Unii, a Gaza ma być w nim jedynie pobocznym wątkiem.
Przeczytaj także:
Minister bezpieczeństwa wewnętrznego Itamar Ben Gwir nawołuje Izraelczyków, by się zbroili
Sześć osób zginęło w ataku terrorystycznym w Jerozolimie na przystanku autobusowym w okolicy Uniwersytetu Hebrajskiego. Dwaj napastnicy zostali zabici przez żołnierza i cywila z bronią. Świadkowie przekazali, że napastnicy otworzyli ogień do autobusu, który zatrzymał się z powodu awarii.
Izraelczycy podejrzewają, że sprawcy pochodzili z okolic Ramallah. Premier Izraela Benjamin Netanjahu powiedział po ataku, że „wojna trwa, także w Jerozolimie”. I wykorzystał atak, by odwołać swoje dzisiejsze przesłuchanie w sprawie, w której jest oskarżony o korupcję.
Minister bezpieczeństwa wewnętrznego Itamar Ben-Gwir pochwalił po ataku heroizm mężczyzn, którzy zabili napastników. „Broń ratuje życie. Musimy o tym pamiętać. Apeluje do obywateli Izraela — zbrojcie się” – powiedział.
Jednocześnie w Strefie Gazy trwa izraelska ofensywa w mieście Gaza, największym mieście Strefy. Al Dżazira podaje, że około południa wiedzieliśmy już o 40 ofiarach ataków izraelskiej armii.
„Masowe zabijanie przez Izrael palestyńskich cywilów w Gazie, zadawanie niewyobrażalnych cierpień i całkowitego zniszczenia, utrudnianie dostarczania wystarczającej pomocy humanitarnej oraz wynikające z tego głodzenie cywilów, zabijanie dziennikarzy i popełnianie zbrodni wojennych jedna po drugiej wstrząsają sumieniem świata” – powiedział dziś Volker Turk na sesji Rady Praw Człowieka ONZ w Genewie.
Francja, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Unia Europejska potępiły atak w Jerozolimie. Może on mieć związek z trwającą rzezią Gazy i rosnącymi represjami na Zachodnim Brzegu, skąd mieli pochodzić napastnicy.
„Gospodarka się rozpada. Ludzie nie mogą znaleźć pracy. Wszędzie napotykają wojskowe punkty kontrolne. Bardzo trudno jest ludziom prowadzić to, co można by opisać jako normalne życie tutaj na Zachodnim Brzegu” – powiedziała Al Dżazirze Lejla Walah z obozu dla uchodźców w Betlejem.
Izrael nieustannie eskaluje działania w mieście Gaza. W sobotę zniszczony został 15-piętrowy wieżowiec mieszkalny Sussi Tower. Armia uzasadniała atak tym, że jej zdaniem budynek był wykorzystywany przez Hamas.
Operacja w Gazie przypomina więc to, co wcześniej widzieliśmy na południu, m.in. w Rafah – czyli sukcesywne niszczenie wszelkiej infrastruktury i sprawianie, że miasto przestaje być przestrzenią, w której można prowadzić normalne życie
Przeczytaj także:
Partia Liberalno-Demokratyczna musi teraz zmierzyć się z kryzysem politycznym. Japonia mierzy się z politycznymi skutkami inflacji i napływu migrantów
Dotychczasowy premier Japonii Shigeru Ishiba ogłosił w niedzielę 7 września, że rezygnuje ze stanowiska po niecałym roku. Będzie więc najkrócej pełniącym tę funkcję politykiem od Yukio Hatoyamy w latach 2009-2010.
„Skoro Japonia podpisała umowę handlową, a prezydent USA podpisał rozporządzenie wykonawcze, pokonaliśmy kluczową przeszkodę” – powiedział Ishiba w niedzielę, ogłaszając swoją decyzję – „Chciałbym przekazać pałeczkę następnemu pokoleniu”.
Partia Liberalno Demokratyczna musi teraz zdecydować, kto zastąpi Ishibę na stanowisku. Wśród potencjalnych kandydatów wymienia się:
Decyzja Ishiby nie jest jednak podyktowana tylko chęcią przekazania przywództwa młodszym. Przywództwo Ishiby było zagrożone od samego początku jego rządów, a dodatkowo podważyły je dwa słabe wyniki wyborcze.
Partia Liberalno-Demokratyczna jest hegemonem nowoczesnej japońskiej sceny politycznej. Przez ostatnie 70 lat nie rządziła jedynie przez pięć. Zeszłoroczny wynik w wyborach do Izby Reprezentantów był drugim najgorszym w historii partii.
20 lipca Japończycy głosowali w odbywających się co trzy lata wyborach do Izby Radców, wyższej izby japońskiego parlamentu (odpowiednik naszego Senatu). Co trzy lata wybiera się połowę składu Izby na sześcioletnie kadencje.
Wybory można uznać za porażkę urzędującego od 10 miesięcy premiera Shigeru Ishiby. Jego rządząca Partia Liberalno-Demokratyczna razem ze swoim partnerem koalicyjnym Komeito utraciła 19 z 66 miejsc, których broniła. Koalicja kierowana przez Ishibę utraciła przez to większość w 248-osobowej izbie. I zaliczyła spadek wobec ostatnich wyborów o niemal 13 punktów procentowych, do 21,6 proc.
PLD ma wprawdzie doświadczenie w podnoszeniu się po porażkach, ale dwa słabe wyniki w ciągu dziewięciu miesięcy to kiepski prognostyk na najbliższe miesiące i lata.
Premier Ishiba tuż po lipcowych wyborach zapewniał, że ma przed sobą wiele wyzwań i nie zamierza ustępować. Ostatecznie jednak kiepskie wyniki wyborcze nie pozwoliły mu na dalsze rządy. Japonia zmaga się w ostatnich latach z nieznanym sobie przez długie dekady problemem inflacji. Z polskiej perspektywy obecne 3,3 proc., czy szczyt w wysokości 4 proc. z 2023 roku może wydawać się błahy, ale Japonia przez długi czas trzymała inflację między 1 a -1 proc. Do tego znacznie wzrosły postawy antyimigranckie przez napływ zagranicznych pracowników. A umowa handlowa z USA uważana jest za porażkę — Japończycy czują się zdradzeni przez swojego wieloletniego sojusznika.
To oznacza, że popularność w ostatnich miesiącach zdobyły partie skrajne. A dla kolejnego premiera z PLD utrzymanie rządów będzie dużym wyzwaniem.
Służba imigracyjna USA pokazała na nagraniu, jak skuwa kajdankami i aresztuje ponad 300 koreańskich pracowników fabryki Hyundaia zlokalizowanej w mieście Savannah w stanie Georgia. Władze Korei Płd. zapowiadają zdecydowaną odpowiedź
Prezydent Korei Południowej Lee Jae Myung zapowiada podjęcie zdecydowanych działań w odpowiedzi na nalot służb imigracyjnych USA na fabrykę akumulatorów samochodowych Hyundai Motor. 4 września ponad 300 Koreańczyków pracujących w zakładzie zlokalizowanym w stanie Georgia, zostało aresztowanych.
Na nagraniu opublikowanym przez amerykańską Służbę Imigracyjną i Celną widać setki azjatyckich pracowników stojących przed budynkiem. Niektórzy mają na sobie żółte kamizelki z nazwami takimi jak „Hyundai” i „LG CNS”, czyli logo firmy LG Energy Solution, z którymi współpracuje Hyundai.
W trakcie nagrania widać, jak pracownicy, stojąc w rozkroku z rękami opartymi o ścianę, są skuwani kajdankami, a następnie prowadzeni do autobusu. W nalocie na fabrykę Hyundaia brał udział helikopter oraz pojazdy opancerzone. Dwóch pracowników z obawy przed aresztowaniem ukryło się w przyzakładowym stawie.
„Z zadowoleniem przyjmujemy wszystkie firmy, które chcą inwestować w USA. Jeśli muszą zatrudniać pracowników do budowy lub innych projektów, to w porządku – ale muszą to robić zgodnie z prawem” – powiedział w specjalnym oświadczeniu Steven N. Schrank, agent specjalny ds. dochodzeń w sprawach bezpieczeństwa wewnętrznego w Georgii i Alabamie.
„Ta operacja wysyła jasny sygnał, że ci, którzy wykorzystują system i podważają pozycję naszej siły roboczej, zostaną pociągnięci do odpowiedzialności”
- dodał.
Aresztowanie ok. 475 pracowników, w tym ponad 300 Koreańczyków, w fabryce Hyundaia w stanie Georgia, było największą operacją w historii przeprowadzoną w jednym miejscu przez Departament Bezpieczeństwa Krajowego Stanów Zjednoczonych.
Hyundai zapowiedział, że zbada swoich dostawców i podwykonawców, aby upewnić się, że przestrzegają oni przepisów przy zatrudnianiu pracowników. Współpracująca z Hyundaiem firma LG Energy Solution, poinformowała, że poprosiła pracowników o powrót z podróży służbowych do USA, zawieszając jednocześnie podróże do Stanów Zjednoczonych z wyjątkiem spotkań z klientami.
Incydent może doprowadzić do wzrostu napięcia w relacjach między administracją Donalda Trumpa a Koreą Południową, będącej dla Stanów Zjednoczonych najważniejszym azjatyckim sojusznikiem i inwestorem. Koreańczycy wciąż negocjują z USA szczegóły umowy handlowej, która obejmuje południowokoreańskie inwestycje w Stanach Zjednoczonych o wartości 350 miliardów dolarów.
Przeczytaj także: