Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Bliski współpracownik Andrzeja Dudy złożył dziś rezygnację. Media informują, że szykowany jest do zupełnie nowej roli
O decyzji Jacka Siewiery poinformowała dziś szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Paprocka. Stwierdziła, że powodem złożenia rezygnacji przez szefa BBN są jego osobiste plany. „Pan minister zadecydował o wzięciu udziału w stypendium na Uniwersytecie Oksfordzkim. Uzgodnił swoją decyzję z panem prezydentem” – podkreśliła.
Tym samym potwierdziły się wczorajsze doniesienia portalu tvn24.pl.
Dziennikarze napisali, że Siewiera może opuścić stanowisko przed majowymi wyborami, które zakończą kadencję prezydenta Andrzeja Dudy. Biuro Bezpieczeństwa Narodowego to ciało funkcjonujące przy prezydencie, pomaga mu realizować jego zadania związane z obronnością i bezpieczeństwem kraju. Jako szef BBN Jacek Siewiera miał rangę Sekretarza Stanu.
RMF FM poinformowało dziś z kolei, że Siewiera szykowany jest przez rząd Donalda Tuska do prac nad powstaniem nowej międzynarodowej instytucji – rady państw basenu Morza Bałtyckiego. Siewiera miałby pomóc w jej utworzeniu, a następnie nią pokierować. Rada zajmowałaby się zapobieganiem aktom dywersji na wodach Bałtyku, miałaby też pomóc wypracować regulacje wspólne dla wszystkich krajów nadbałtyckich, np. dotyczące przesyłu surowców. Polska ma tym samym przejąć inicjatywę w regionie i zapunktować podczas trwającej prezydencji w Radzie UE.
W ubiegłym roku Jacek Siewiera – wojskowy, lekarz i prawnik – wymieniany był wśród potencjalnych kandydatów PiS na prezydenta. Ostatecznie jednak z rozmów nic nie wynikło, a PiS poparł w wyborach Karola Nawrockiego.
W zamian rząd Izraela zgodził się wypuścić z więzienia 200 Palestyńczyków. Trwa wdrażanie pierwszego etapu porozumienia o zawieszeniu broni
Trwa wymiana więźniów po tym, jak 15 stycznia 2025 roku obie strony dogadały się co do warunków zawieszenia broni kończącego trwający 15 miesięcy konflikt w Strefie Gazy.
W sobotni poranek Hamas uwolnił cztery kolejne izraelskie zakładniczki. To żołnierki Karina Ariew, Daniella Gilboa, Naama Lewi i Liri Albag, które trafiły do niewoli podczas ataku Hamasu na Izrael 7 października 2023 roku. Wszystkie cztery stacjonowały wówczas na stanowisku obserwacyjnym na granicy ze Strefą Gazy.
Żołnierki zostały dziś wyprowadzone na podium na placu w mieście Gaza, towarzyszyli im uzbrojeni i zamaskowani bojownicy Hamasu. Kobiety uśmiechały się i machały do zgromadzonego na placu tłumu Palestyńczyków. Następnie wsiadły do furgonetek Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, które przetransportowały je na terytorium Izraela.
W Tel Awiwie setki osób zebrały się na placu nazywanym „placem zakładników”, by na telebimach obserwować moment uwolnienia zakładniczek. Izraelskie Ministerstwo zdrowia poinformowało, że żołnierki na początek spotkają się z rodzinami, a następnie trafią na badania do szpitala w środkowej części Izraela.
W zamian za nie Izrael zgodził się uwolnić 200 Palestyńczyków przetrzymywanych w wojskowym więzieniu Ofer, na terenie Zachodniego Brzegu. Są transportowani autobusami. Wśród uwolnionych znajdują się bojownicy odsiadujący wyroki dożywocia za ataki terrorystyczne. Władze palestyńskie poinformowały, że 70 z nich trafi do Egiptu, 16 do Strefy Gazy, a pozostali pozostaną na Zachodnim Brzegu.
To druga wymiana zakładników od kiedy porozumienie o zawieszeniu broni weszło w życie 19 stycznia. Wówczas Hamas oddał Izraelowi trzy zakładniczki (cywilki) w zamian za 90 palestyńskich więźniów.
Relacje między wrogimi obozami pozostają napięte. Dziś nie doszło do zapowiadanego uwolnienia 29-letniej Arbel Yehud, również cywilki. Hamas przekazał, że stało się to z „powodów technicznych” i Yehud zostanie uwolniona za tydzień.
Ale Izrael uznał to za złamanie zapisów porozumienia. Wymiana wydawała się zagrożona. Binjamin Netanjahu zdecydował się jej nie wstrzymywać, ale zapowiedział, że dopóki problem nie zostanie rozwiązany, wstrzyma powroty przesiedlonych Palestyńczyków na północ Strefy Gazy, które miały rozpocząć się jutro.
Porozumienie, przy którym mediowały Egipt, Katar i Stany Zjednoczone, zakłada, że Hamas w ciągu pierwszych sześciu tygodni uwolni 33 pozostające w niewoli osoby w zamian za wypuszczenie z więzień 19000 Palestyńczyków. Wojska Izraela mają w tym czasie częściowo wycofać się ze Strefy Gazy. A osoby, które zostały zmuszone do opuszczenia swoich domów na północy Strefy, dostać zielone światło do powrotu.
W sumie Hamas przetrzymuje w niewoli 91 izraelskich zakładników. Większość z nich – w tym zwłaszcza mężczyźni w wieku poborowym – ma powrócić do domów w ramach drugiej fazy porozumienia.
Cztery samoloty z imigrantami na pokładzie miały lądować wczoraj w Meksyku, trzy w Gwatemali. Administracja Trumpa rozpoczęła wydalanie nieudokumentowanych migrantów z USA
Rzeczniczka prasowa Departamentu Stanu Tammy Bruce poinformowała na platformie X, że w piątek 24 stycznia w Meksyku wylądowały cztery samoloty z nieudokumentowanymi migrantami. To tylko część z ok. 2 tys. obywateli Meksyku, których USA odesłały tego dnia (większość drogą lądową).
Wpis Tammy Bruce to odpowiedź na doniesienia telewizji NBC News, która wczoraj wieczorem podała, że Meksyk odmówił zgody na lądowanie w kraju samolotu z osobami deportowanymi z USA. W odpowiedzi na pytania NBC News urzędnik z Białego Domu przekazał dziennikarzom, że powód był „administracyjny” i został szybko wyjaśniony.
W piątkowym wieczornym komunikacie meksykańskiego ministerstwa spraw zagranicznych nie wspomniano o braku zgody na lądowanie. Wręcz przeciwnie: napisano, że Meksyk ma „wspaniałe relacje” z USA i że kraje współpracują m.in. w sprawie migracji. „Jeśli chodzi repatriacje, zawsze będziemy z otwartymi ramionami witać Meksykanów powracających do kraju” – napisało meksykańskie MSZ.
Jedną z kluczowych obietnic Donalda Trumpa są masowe deportacje migrantów, którzy mieszkają w USA bez prawa do pobytu. W ciągu kilku ostatnich liczba takich osób zaczęła rosnąć i prawie dobija do poziomu z lat 2005-2007. Badacze szacują, że obecnie jest to ponad 11 mln osób. Prawie 40 proc. z nich to Meksykanie. W dalszej kolejności najliczniejszymi grupami są obywatele Salwadoru, Indii, Gwatemali i Hondurasu.
W poniedziałek Trump ogłosił stan wyjątkowy na granicy z Meksykiem. Oddelegował tam już także 1500 dodatkowych żołnierzy, a niewykluczone, że wkrótce trafią tam kolejne tysiące. Wprowadzenie stanu wyjątkowego pozwoliło USA wykorzystać do deportacji migrantów wojskowe samoloty. Pentagon zapowiedział, że w ten sposób odesłanych może zostać ok. 5 tys. osób.
W piątek dwoma lotami wojskowymi i jednym czarterem komercyjnym przetransportowano do kraju pochodzenia także ok. 240 Gwatemalczyków, którzy przebywali w USA bez wymaganych zezwoleń.
Wczorajsze deportacje to zaledwie jedna setna procenta mieszkających w USA nieudokumentowanych. Ale administracja Trumpa już teraz chwali się, że dotrzymuje danych w kampanii obietnic. Skądinąd deportacjami mogą być także mieszkający nielegalnie w USA obywatele polscy. MSZ szacuje, że do kraju może zostać odesłanych nawet 30 tys. osób.
Władze Meksyku stawiają na razie na nieantagonizowanie Trumpa, choć prezydentka Claudia Sheinbaum zaznaczyła, że nie zgadza się na „masowe deportacje”. I podkreśliła, jak ważni dla amerykańskiej gospodarki są meksykańscy migranci.
Pomysły Trumpa na ograniczenie imigracji sięgają jednak dalej. Prezydent zapowiedział przywrócenie polityki „Pozostań w Meksyku” [ang. remain in Mexico]. Zgodnie z nią osoby ubiegające się o azyl w USA – przedstawiciele różnych narodowości – miałyby czekać na rozpatrzenie wniosku na meksykańskim terytorium. Claudia Sheinbaum stwierdziła, że Stany Zjednoczone nie mogą jednostronnie narzucać innym krajom takiego rozwiązania.
Według źródeł „Financial Times” ubiegłotygodniowa rozmowa między Mette Frederiksen a Donaldem Trumpem pozbawiła premierkę Danii złudzeń, że roszczenia USA do Grenlandii to polityczny blef
Renomowany brytyjski dziennik „Financial Times”, powołując się na swoje źródła, relacjonuje przebieg rozmowy telefonicznej między premierką Danii Mette Frederiksen a Donaldem Trumpem. Politycy rozmawiali ze sobą w ubiegłym tygodniu, jeszcze zanim Trump został zaprzysiężony na prezydenta USA.
Tematem była przede wszystkim Grenlandia – Trump w kampanii zapowiadał, że Stany Zjednoczone kupią tę wyspę, która ma status autonomicznego terytorium Danii.
Według „FT” rozmowa była burzliwa i poszła „bardzo źle”. Mette Frederiksen miała powiedzieć Trumpowi, że Grenlandia nie jest na sprzedaż (mówiła o tym zresztą publicznie także wcześniej, w grudniu 2024). Równocześnie zaoferowała USA zacieśnienie współpracy wojskowej i gospodarczej na wyspie. Słowa premierki miały rozsierdzić Trumpa. Zdaniem źródeł „FT” był „bardzo stanowczy” i bardzo jasno określił swoje intencje.
„To był zimny prysznic. Przedtem, ciężko było brać to na poważnie. Ale myślę, że to jest poważne i potencjalnie bardzo niebezpieczne” – powiedział jeden z rozmówców dziennika. Dodał, że Duńczycy są „w trybie kryzysowym”, bo Trump groził nałożeniem ceł na ich kraj. „FT” podaje, że Frederiksen z tego powodu zwołała spotkanie z szefami duńskich koncernów, m.in. Carlsberg i Novo Nordisk, wytwórcą popularnego w USA leku na otyłość, Ozempicu.
Administracja Trumpa tłumaczy, że chodzi o bezpieczeństwo regionu w kontekście aktywności Rosji i Chin w Arktyce. A także o surowce, których ogromne pokłady ma kryć lodowa pokrywa wyspy.
Ale Grenlandia, gdzie mieszka 57 tys. ludzi, nie chce być częścią USA. Wolałaby także uzyskać pełną niepodległość od Danii, co regularnie powtarza tamtejszy premier Mute Egede. Tego głosu mało kto dziś jednak słucha.
Europejscy dyplomaci w Waszyngtonie, z którymi rozmawiali dziennikarze Polskiej Agencji Prasowej, nie mają wątpliwości, że Dania bierze na poważnie groźby Trumpa. Cała sytuacja wydaje się absurdalna z punktu widzenia dyplomacji, bo żołnierze USA już stacjonują na Grenlandii, a Frederiksen zaproponowała Trumpowi rozwinięcie wojskowej współpracy. Co do aspektu gospodarczego, rozmówcy PAP wskazują, że na razie działa tam jedna amerykańska firma i „dotąd nie było większego zainteresowania”.
USA nie mogą nałożyć ceł tylko na Danię – to kraj Unii Europejskiej, należący do jednolitego rynku. Amerykanie mogą natomiast objąć cłami konkretne duńskie towary.
Zakusy Trumpa to poważny cios dla NATO, którego członkami są zarówno USA jak i Dania. Stwierdzenie, że Stany Zjednoczone muszą przejąć Grenlandię, by zapewnić bezpieczeństwo w regionie Arktyki, podważa sens istnienia Sojuszu. To zresztą nie pierwszy raz, gdy Trump stawia na konfrontację z kluczowymi sojusznikami USA w Europie.
Napięcia między USA a Danią mogła nieco złagodzić 20-minutowa rozmowa telefoniczna między szefami amerykańskiej i duńskiej dyplomacji. Minister Lars Lokke Rasmussen w opublikowanym w piątek 24 stycznia komunikacie podał, że dyskusja z Sekretarzem Stanu Marco Rubio toczyła się w „dobrym i konstruktywnym tonie”. Rubio miał w niej potwierdzić „silne wzajemne relacje” obu państw.
Warszawski ratusz rozstrzygnął konkurs na stanowisko dyrektora jednego z bardziej liczących się w stolicy teatrów
Maja Kleczewska-Kondrat, wybitna reżyserka teatralna, od września obejmie funkcję dyrektorki Teatru Powszechnego im. Zygmunta Hübnera – poinformował warszawski ratusz. Kleczewska wygrała konkurs rozpisany na to stanowisko i ma je pełnić przez pięć kolejnych lat.
Spektakle Kleczewskiej-Kondrat wystawiano na festiwalach m.in. w Wenecji („Wściekłość” Jelinek), Paryżu („Sen nocy letniej” Szekspira), Londynie („Makbet” Szekspira), Berlinie („Sen nocy letniej” Szekspira), Tibilisi („Zmierzch bogów” wg scenariusza L. Viscontiego), Seulu („Makbet” Szekspira), Madrycie („Pod presją” wg scenariusza J. Cassavetesa).
Teatr Powszechny im. Zygmunta Hübnera to jeden z bardziej liczących się teatrów w stolicy. W 2017 dużą polityczną awanturę wywołał wystawiony tam spektakl „Klątwa” w reżyserii Olivera Frljića. Spektakl na motywach dramatu Wyspiańskiego dotyczył relacji między Kościołem i katolickimi wzorcami kulturowymi a współczesnym świeckim społeczeństwem. Jego wystawienie w Powszechnym spotkało się z żywiołowymi protestami prawicy.