Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Nie tylko dyscyplinarka. Prokuratura Krajowa zarzuca Michałowi Ostrowskiemu rażące przekroczenie uprawnień. Zaufanemu człowiekowi Zbigniewa Ziobry, który na własną rękę badał „zamach stanu” Tuska, grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności
We wtorek 11 lutego prokurator Michał Ostrowski, pełniący funkcję zastępcy prokuratora generalnego, został zawieszony w pełnieniu obowiązków na sześć miesięcy. To odpowiedź ministra Adama Bodnara na prywatne śledztwo ws. rzekomego zamachu stanu dokonanego przez premiera Donalda Tuska, marszałków: Sejmu i Senatu, niektórych sędziów i prokuratorów, które od kilku dni prowadził zaufany człowiek Zbigniewa Ziobry. Ostrowski wszczął postępowanie po zawiadomieniu byłego Prokuratora Krajowego, obecnie prezesa TK Bogdana Święczkowskiego. I zrobił to poza oficjalnymi procedurami. Ale Ostrowskiemu nie grozi tylko odpowiedzialność dyscyplinarna.
Po południu Prokuratura Krajowa poinformowała, że wszczęła śledztwo w tej sprawie. Zarzuca mu „oczywistą i rażącą obrazę przepisów prawa”, która polegać miała m.in. na wszczęciu i prowadzeniu śledztwa bez rejestracji w systemie ewidencyjnym prokuratury. Śledztwo prowadzone jest na podstawie art. 231 kodeksu karnego, czyli urzędniczego przekroczenia uprawnień, niedopełnienia obowiązków i działania na szkodę interesu publicznego. Rzecznik Prokuratury Krajowej prok. Przemysław Nowak podczas konferencji prasowej przekazał, że zarzuty dotycząc przede wszystkim „podejmowania czynności służbowych wbrew obowiązującej pragmatyce służbowej oraz wbrew obowiązującym przepisom”. Ostrowskiemu grozi karya do 3 lat pozbawienia wolności.
Sam Ostrowski, na antenie Polsat News, zapowiedział odwołanie. „Pracuję trzydzieści lat, naprawdę chciałem mieć tylko spokój i obiektywnie prowadzić to śledztwo. Kolejne czynności utwierdzały mnie w przekonaniu, że to wszczęcie było zasadne” – mówił. I dodał, że w jego sprawie mamy do czynienia z „ustrojowym zamachem stanu” związanym z „przewagą władzy wykonawczej i ustawodawczej nad sądowniczą, czego Konstytucja nie przewiduje”.
Prezes TK Bogdan Świączkowski o wszczęciu śledztwa ws. rzekomego zamachu stanu poinformował 5 lutego 2025. Według Świączkowskiego premier, marszałkowie Sejmu i Senatu, szef Rządowego Centrum Legislacji oraz część prokuratorów i sędziów działają w zorganizowanej grupie przestępczej. Jej celem ma być „zmiana konstytucyjnego ustroju RP” oraz „zaprzestanie działalności TK oraz innych organów konstytucyjnych, w tym KRS i SN”.
Jak pisał w OKO.press Mariusz Jałoszewski, zawiadomienie Świączkowskiego osobiście dostarczył do sekretariatu Ostrowskiego posłaniec z TK. Był to specjalny ruch, by pominąć biuro podawcze prokuratury i oficjalny przydział sprawy. A to oznacza, że śledztwo nie zostało oficjalnie zarejestrowane w prokuraturze. Do tej pory Ostrowski przesłuchał już kilka osób, ważnych za władzy PiS oraz jej nominatów. To m.in. były premier Mateusz Morawiecki, były szef MON Mariusz Błaszczak, pełniąca funkcję prezeski SN Małgorzata Manowska, główny rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab, czy były szef MSWiA Mariusz Kamiński.
Z informacji OKO.press wynika, że choć zawiadomienie Święczkowskiego dotyczyły kilku wątków, to Ostrowski w swoich działaniach skupiał się głównie na niepublikowaniu przez rząd Tuska wyroków TK Julii Przyłębskiej.
W operacji „Żelazny Mur”, którą Izrael prowadzi w Dżeninie na Zachodnim Brzegu, zginęło co najmniej 25 Palestyńczyków. Ponad 40 zostało rannych, w tym lekarze okolicznego szpitala
Palestyńska agencja prasowa Wafa poinformowała, że izraelska armia kontynuuje operację o kryptonimie „Żelazny Mur” w Dżeninie. W nalotach na północną część Zachodniego Brzegu, które trwają nieprzerwanie od wejścia w życie porozumienia o zawieszeniu broni z Hamasem w Strefie Gazy, miało zginąć już co najmniej 25 osób. Wysadzonych lub zrównanych z ziemią zostało kilkadziesiąt budynków, w tym wiele mieszkalnych. Zniszczenia miały zmusić do przesiedleń już ponad 22 tys. osób. Lokalny szpital, oblegany przez izraelską armię, ma problemy z dostawami wody, rynek miasta jest całkowicie zamknięty, a transport i handel zamrożone.
We wtorek 11 lutego rano izraelska armia wjechała buldożerami do wschodniej dzielnicy miasta, gdzie kontynuuje wyburzanie budynków. W akcji uczestniczą snajperzy ochraniający działania IDF. Izraelskie wojsko poinformowało, że „23 struktury zostały zdemontowane” na północy Zachodniego Brzegu w związku z odkryciem laboratorów materiałów wybuchowych, broni i punktów obserwacyjnych. IDF twierdzi też, że w trakcie trwania operacji zabiło co najmniej 35 bojowników i zatrzymało ponad 100 poszukiwanych osób.
Działania izraelskiej armii skupione są w obozie dla uchodźców w Dżeninie, gdzie mieszka kilkanaście tysięcy osób. Chodzi o uchodźców po wojnie arabsko-izraelskiej z 1948 roku i ich potomków. W samym mieście Dżenin, jednym z większych na Zachodnim Brzegu, mieszka ponad 100 tys. osób.
Według izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu operacja ma na celu eliminację terrorystów działających w Dżeninie. Głównym przeciwnikiem na tym terenie jest powstała w 2021 roku stowarzyszona między innymi z Brygadami al-Kassam (zbrojnym ramieniem Hamasu) organizacja Brygady Dżeninu.
Thameen al-Kheetan z biura ONZ ds. praw człowieka działania Izraela w Dżeninie określił mianem „niepotrzebnego lub nieproporcjonalnego użycia siły”. Według ONZ w operacji, którą prowadzi Izrael w Zachodnim Brzegu, dochodzi do naruszeń praw człowieka. „Obejmuje to wielokrotne naloty na infrastrukturę cywilną oraz przypadkowe strzelanie do nieuzbrojonych mieszkańców, którzy próbują uciec lub znaleźć schronienie” – mówił al-Kheetan.
Pracownikom biura ONZ ds. praw człowieka udało się potwierdzić, że od początku operacji w Dżeninie zginęło co najmniej 12 osób, a ponad 40 zostało rannych. Większość ofiar była nieuzbrojona. Wśród rannych, po ostrzale z ostrej amunicji, znaleźli się m.in. lekarze okolicznego szpitala.
Problemem na Zachodnim Brzegu wciąż pozostaje stale rozwijające się izraelskie osadnictwo. ONZ wyraziło zaniepokojenie planami dalszej rozbudowy osiedli, co również stanowi naruszenie prawa międzynarodowego. „Ponownie przypominamy, że przemieszczanie przez Izrael własnej ludności cywilnej na okupowane przez siebie terytoria również stanowi zbrodnię wojenną” – mówił al-Kheetani.
W ciągu 15 miesięcy wojny w strefie Gazy, na Zachodnim Brzegu doszło do 1800 ataków osadników na palestyńskich cywilów. Jak podaje Al Dżazira, najwięcej z nich w okolicach Nablusu (411), Ramallah (410) i Hebronu (363).
25-procentowe cła na import stali i aluminium mają uzdrowić amerykańską gospodarkę – ogłosił prezydent Donald Trump. Zmiany uderzą najmocniej w Kanadę i Unię Europejską. Szefowa KE zapowiada zdecydowaną odpowiedź. A Trump pytany o wizję wojny handlowej mówi: „Nie mam nic przeciwko”
W poniedziałek 10 lutego wieczorem Donald Trump podpisał memorandum o nałożeniu 25-procentowych ceł na zagraniczną stal i aluminium. Prezydent USA oświadczył, że ograniczenia będą egzekwowane „bez wyjątków i zwolnień”. Zmiany mają wejść w życie od 4 marca 2025, co wciąż daje nadzieje największym graczom na wynegocjowanie ulg i bilateralnych umów.
Kanadyjski minister przemysłu Francois-Philippe Champagne decyzje administracji Trumpa uznał za nieuzasadnione. W specjalnym oświadczeniu przekazał, że kanadyjska stal i aluminium wspierają kluczowe amerykańskie branże, w tym obronność, przemysł stoczniowy, energetykę i motoryzację. „Dzięki temu Ameryka Północna staje się bardziej konkurencyjna i bezpieczna. Konsultujemy się z naszymi międzynarodowymi partnerami, badamy szczegóły. Nasza odpowiedź będzie jasna".
Na nałożenie ceł zareagowała też szefowa Komisji Europejskiej Urusula Von Der Leyen. Stwierdziła, że to decyzja zła dla biznesu i jeszcze gorsza dla konsumentów. „Nieuzasadnione cła na UE nie pozostaną bez odpowiedzi – wywołają zdecydowane i proporcjonalne środki zaradcze. UE będzie działać w celu ochrony swoich interesów gospodarczych. Będziemy chronić naszych pracowników, przedsiębiorstwa i konsumentów” – poinformowała przewodnicząca KE.
We wtorek, 11 lutego, Ursula von der Leyen spotka się z wiceprezydentem USA JD Vance'em w Paryżu podczas szczytu AI. Tematem rozmów ma być umowa handlowa między USA i Unią Europejską.
Do ceł odniósł się też kanclerz Niemiec Olaf Scholz. „Jeśli USA nie dadzą nam innego wyboru, UE zareaguje jako jedność. Jako największy rynek na świecie, z 450 milionami obywateli, mamy siłę, by to zrobić. Mam jednak nadzieję, że unikniemy błędnej ścieżki ceł i kontrceł. W końcu wojny handlowe zawsze kosztują obie strony dobrobyt” – stwierdził.
Według danych American Iron and Steel Institute w 2024 r. największymi eksporterami stali do USA była Kanada (6,5 mln ton), Brazylia (4,5 mln) oraz Unia Europejska (4,3 mln, z czego za połowę odpowiadają Niemcy, Holandia i Rumunia). Amerykańskie cła na aluminium najmocniej uderzą w Kanadę (ponad połowa importu do USA), Zjednoczone Emiraty Arabskie i Unię Europejską. Wysoko na liście jest też Australia, lider światowego eksportu aluminium.
Peter Navarro, doradca Trumpa ds. handlu, stwierdził, że nowe zasady mają „położyć kres zagranicznemu dumpingowi, zwiększyć krajową produkcję, zapewnić bezpieczeństwo filarom amerykańskiej gospodarki i bezpieczeństwa narodowego”. „Tu nie chodzi tylko o handel. Chodzi o zapewnienie, że Ameryka nigdy nie będzie musiała polegać na obcych krajach w kluczowych branżach, takich jak stal i aluminium” – mówił Navarro.
Trump przedstawia cła jako pomysł na uczynienie „Ameryki znów bogatą”. Podpisując memorandum, wspominał również o planach nałożenia dodatkowych podatków na import w przemyśle motoryzacyjnym i farmaceutycznym. Zapytany o możliwość odwetu, rozkręcenia wojny handlowej, odpowiedział: „Nie mam nic przeciwko”.
USA, jako gospodarka o wysokiej konsumpcji i uzależniona od importu, może ponieść poważne konsekwencje w postaci wzrostu cen i spowolnienia gospodarczego. W dzisiejszym świecie zglobalizowanych łańcuchów dostaw wiele komponentów jest importowanych, a dobra często wielokrotnie przekraczają granicę, zanim trafią w finalnej formie do konsumentów. Wzrost cen części składowych i reorganizacja procesu produkcji może prowadzić do wyższych kosztów, co jedne firmi zmusi do zwolnień, inne do zrzucenia odpowiedzialności na konsumentów, a jeszcze inne wpędzi w poważne tarapaty. A rykoszetem dostanie cała globalna gospodarka.
Ostatniej nocy ukraińskie drony zaatakowały rafinerię w Saratowie. Na miejscu wybuchł pożar. Z relacji mieszkańców wynika, że kilkanaście eksplozji słyszano również w okolicach bazy rosyjskiego lotnictwa strategicznego w mieście Engels
Ukraińskie drony zaatakowały rafinerię ropy w Saratowie, mieście położonym w południowo-wschodniej części Rosji, w obwodzie graniczącym z Kazachstanem. Informacje lokalnych mediów o pożarze i poważnych zniszczeniach potwierdził szef ukraińskiego Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji Andrij Kowałenko. „Saratowska rafineria ropy naftowej to jeden z kluczowych obiektów rosyjskiej infrastruktury paliwowej. Jej zdolność przerobowa sięga 7 milionów ton ropy rocznie. Zakład odgrywa istotną rolę w zaopatrywaniu armii Rosji w paliwo” – napisał Kowałenko w serwisie Telegram.
Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy podał, że „rafineria produkuje głównie benzynę, olej opałowy i olej napędowy. W sumie ponad 20 rodzajów produktów naftowych”. Trwa wyjaśnianie skutków nocnego ataku, wiadomo, że na miejscu wybuchł pożar, ale skala zniszczeń jest nieznana.
Rosyjskie kanały na Telegramie, powołując się na relacje mieszkańców, informowały również o 11 eksplozjach w okolicy miasta Engels, w obwodzie saratowskim, gdzie znajduje się rosyjska baza lotnictwa strategicznego, a także zaopatrujący ją w paliwo magazyn produktów naftowych „Kombinat Kristal”.
Rosyjskie ministerstwo obrony twierdzi, że środki obrony powietrznej przechwyciły i zniszczyły 40 ukraińskich bezzałogowych statków powietrznych: 18 nad obwodem saratowskim, 13 nad obwodem rostowskim, sześć nad obwodem briańskim, dwa nad obwodem wołgogradzkim i jeden nad obwodem biełgorodzkim.
W nocy z 10 na 11 lutego Rosja zaatakowała Ukrainę przy użyciu 124 dronów-kamikadze oraz 19 rakiet balistycznych i manewrujących. Alarmy powietrzne ogłoszono między innymi w Kijowie, a w wielu częściach kraju występowały przerwy w dostawie prądu. W związku z rosyjskimi nalotami na cele w zachodniej Ukrainie, polskie Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało o poderwaniu myśliwców. „W związku z atakiem Federacji Rosyjskiej wykonującej uderzenia na obiekty znajdujące się na terytorium Ukrainy, rozpoczęło się operowanie polskiego i sojuszniczego lotnictwa w naszej przestrzeni powietrznej” – czytamy na platformie X.
Słowa amerykańskiego prezydenta praktycznie zamykają drogę do realizacji porozumienia, które Trump z dumą ogłaszał niecały miesiąc temu
Wczoraj wieczorem prezydent USA Donald Trump podczas konferencji prasowej w Gabinecie Owalnym w Białym Domu w Waszyngtonie powiedział:
„Powiem tak, i to decyzja Izraela. Z tego co wiem, jeśli wszyscy zakładnicy nie zostaną uwolnieni do soboty do godziny 12, uważam, że to wystarczający czas, wówczas porozumienie jest anulowane i wszystko się może zdarzyć. Niech rozpęta się piekło. Powiem tak: mają być uwolnieni do soboty. Wszyscy, nie po troszku, nie jedna czy dwie osoby, czy cztery osoby. Sobota o 12. A potem rozpęta się piekło. I nie sądzę, żeby to zrobili. Myślę, że wiele zakładników nie żyje. Myślę, że to wielka tragedia. Jak to możliwe, że ludzie są tak podli?”
Na pytanie o to, co dokładnie ma na myśli, mówiąc o rozpętaniu piekła, Trump odpowiedział, że dowiedzą się w sobotę, tak samo jak Hamas. I nazwał Hamas „chorymi ludźmi”.
Trump dodał też, że jeżeli Jordania i Egipt odmówią przyjęcia palestyńskich uchodźców z Gazy na zasadach, jakie podyktować chce Trump, to rozważy on wstrzymanie pomocy ekonomicznej i wojskowej dla obu krajów. Dziś w Waszyngtonie wizytę składa król Jordanii Abdullah II.
Dzień wcześniej w wywiadzie dla Fox News amerykański prezydent kolejny raz zapewnił, że Amerykanie zamierzają kupić Gazę i pokierować jej odbudową. Jego zdaniem przesiedleni stamtąd Palestyńczycy nie będą mieli prawa powrotu do Strefy Gazy.
Wczoraj Hamas oświadczył, że zawiesza uwalnianie zakładników uzgodnione w porozumieniu z Izraelem, które weszło w życie 19 stycznia. Na jego mocy Hamas miał na przestrzeni sześciu tygodni uwolnić 33 przetrzymywane w Strefie Gazy osoby, Izrael uwolnić natomiast około dwóch tys. palestyńskich więźniów przetrzymywanych w izraelskichw więzieniach – wielu z nich bez postawienia zarzutów.
Dotychczas Hamas uwolnił 16 osób, Izrael kilkaset, w ostatni weekend – 183.
Jako powód zawieszenia Hamas podał naruszenia porozumienia przez Izrael – ograniczenia w dostawie pomocy humanitarnej i ataki na Palestyńczyków w Gazie. Izrael twierdzi, że za problemy z pomocą odpowiada Egipt, a ataki wynikały z naruszenia porozumienia przez Hamas.
Słowa Trumpa to praktyczny koniec i tak kruchego porozumienia między Hamasem a Izraelem. Zakładnicy mieli być zwolnieni w dwóch fazach, a negocjacje co do szczegółów drugiej fazy porozumienia powinny już trwać, ale Izrael wciąż nie wysłał do Kataru delegacji uprawnionej do prowadzenia negocjacji. Jeśli słowa Trumpa się spełnią, to albo wszyscy zakładnicy wrócą do domów w sobotę – co znacząco zmienia postanowienia porozumienia – albo Hamas nie zastosuje się do ultimatum, co oznacza powrót izraelskiej inwazji po niemal czterech tygodniach.
Trump nie mówił nic o palestyńskich więźniach w Izraelu, a ich uwilnienie było jednym z głównych celów Hamasu i zachętą do porozumienia z Izraelem. Słowa Trumpa o rekonstrukcji Gazy przez USA praktycznie unieważniają ustalenia dotyczące trzeciej fazy porozumienia, w której mowa o rekonstrukcji Strefy Gazy. Trump chce wziąć sprawy w swoje ręce i odbudowywać palestyńską enklawę po swojemu, bez konsultacji z Palestyńczykami.
Hamas stoi więc dziś w obliczu słów Trumpa przed następującym dylematem – kontynuować wojnę, która może być jeszcze krwawsza niż dotychczas, albo zwrócić zakładników i zdać się na amerykański plan, według którego i tak zostaną oni ze Strefy Gazy wyrzuceni. A to może oznaczać, że Trump ma rację, gdy mówi, że nie sądzi, by Hamas się ugiął wobec jego ultimatum.
Słowa Trumpa cieszą natomiast byłych i obecnych członków rządu Netanjahu, skrajnie prawicowych i antyarabskich polityków Becalela Smotricza i Itamara Ben-Gwira. Pierwszy z nich napisał „wszyscy, teraz!” – mając na myśli zakładników. Drugi, już poza rządem (wyszedł z niego protestując przeciwko porozumieniu) przekonuje, że czas wrócić do Gazy i kontynuować zniszczenie.