Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Gazeta Wyborcza opublikowała kolejne taśmy nagrane przez Tomasza Mraza. Podczas rozmowy osoby odpowiedzialne za Fundusz Sprawiedliwości ustalają strategię obrony przed ewentualnymi oskarżeniami. Pojawia się też wątek zdemaskowanego przez OKO.press “dziennikarza” Wirtualnej Polski Krzysztofa Suwarta
Gazeta Wyborcza opublikowała 31 maja zapis rozmowy, która odbyła się 21 lutego 2024 roku. Uczestniczyli w niej byli urzędnicy odpowiedzialni za Fundusz Sprawiedliwości Urszula D. (aresztowana w marcu) i Tomasz Mraz oraz Marcin Romanowski — obecnie poseł Suwerennej Polski, wcześniej wiceminister sprawiedliwości. Uczestnicy rozmowy omawiają strategię na wypadek ewentualnych oskarżeń. Zastanawiają się, którzy pracownicy Funduszu i ministerstwa mogą zacząć “się pruć”, jakimi dowodami może dysponować prokuratura i komisja śledcza, przyznają się także do kasowania maili ze swoich skrzynek:
“Urszula D: No…No w ogóle z większością tych osób muszę skasować. Marcin ty nie masz Mateckiego na mailu czy pousuwałeś?
Marcin Romanowski: Pousuwałem.
Urszula D.: Mam pytanie: pousuwać korespondencję z połową Solidarnej Polski? (wszyscy się śmieją) Ze wszystkimi…
(...)
Tomasz Mraz: Ja już połowy maili nie mam, ale ja miksując się z Funduszu kasowałem, zrobiłem pierwszą taką solidną selekcję.
Urszula D: Ale wiesz, Gmail jest odtworzeniem mojego życia.”
W rozmowie pojawia się także wątek Krzysztofa Suwarta. W styczniu 2020 roku OKO.press ujawniło, że w portalu Wirtualna Polska pod zmyślonym pseudonimem Krzysztof Suwart publikowano korzystne dla środowiska ludzi Ziobry i jego resortu artykuły.
Nowe światło na postać Suwarta rzuca ujawniona dziś przez Gazetę Wyborczą rozmowa:
“Tomasz Mraz: Krzysztof Suwart.
Marcin Romanowski: Eeee...
Urszula D.: Czy to jest jakaś afera?
Tomasz Mraz: Był zatrudniony u nas jako doradca do spraw medialnych.
Urszula D.: Cały czas był zatrudniony, chyba do końca.
Marcin Romanowski: To ten...
Tomasz Mraz: Mąż tej… Mirończuk.
Urszula D.: Mirończuk… Ale oni wiedzą, że Mirończuk to był Suwart?
Tomasz Mraz: Na pewno nie wiedzą.
Marcin Romanowski: Powiem, że o tym zapomniałem. Byłbym bardzo wiarygodny mówiąc, że nie pamiętam (śmiech).”
Pod pseudonimem Krzysztofem Suwart ukrywał się zatem Krzysztof Mirończuk, czyli pracownik ministerstwa sprawiedliwości za czasów Zbigniewa Ziobry. Jak ustaliła Gazeta Wyborcza, Mirończuk najpierw do ok. 2018 r. pracował w Wirtualnej Polsce, skąd przeszedł do resortu sprawiedliwości, gdzie jego żona kierowała Departamentem Funduszy Europejskich. Dziś pracuje jako freelancer i autor artykułów sponsorowanych, które ukazują się na portalach takich jak Wirtualna Polska, Puls Biznesu oraz w serwisie money.pl.
Z ustaleń OKO.press wynika jednak, że część tekstów podpisywanych pseudonimem Krzysztof Suwart tworzyli także dziennikarze portalu WP.pl, otrzymując za to wynagrodzenie. Gotowe artykuły miała podsyłać żona Zbigniewa Ziobry, Patrycja Kotecka.
Po naszych tekstach w redakcji portalu WP.pl zaszły zmiany. Ustała bezpośrednia współpraca wydawcy z Funduszem Sprawiedliwości, a nowa ekipa dziennikarzy zaczęła ujawniać afery rządzącego PiS i jego koalicjantów.
“To haniebny dzień w historii Ameryki” – tak republikański spiker Izby Reprezentantów skomentował werdykt ławy przysięgłych w sprawie Donalda Trumpa. To pierwszy w historii prezydent USA uznany winnym popełnienia przestępstwa kryminalnego
30 maja ława przysięgłych sądu stanowego w Nowym Jorku orzekła, że Donald Trump jest winien wszystkich 34 stawianych mu zarzutów. Chodzi o sprawę z 2016 r., kiedy w trackie kampanii wyborczej były prezydent miał fałszować dokumentację biznesową. Trump zapłacił aktorce filmów porno, Stormy Daniels za milczenie na temat ich stosunków intymnych.
Zgodnie z amerykańskim systemem prawnym, o winie oskarżonego decyduje ława przysięgłych, o wysokości kary – sędzia. Sąd ma ogłosić wyrok 11 lipca. Trump zapewne odwoła się od werdyktu ławy przysięgłych, co wydłuży termin ogłoszenia przez sąd ostatecznego wyroku w sprawie. Byłemu prezydentowi może grozić nawet do czterech lat więzienia, grzywna lub nadzór.
Po wyjściu z sali sądowej Trump wygłosił krótkie oświadczenie przed dziennikarzami. Twierdził, że jest niewinny, a cały proces był sfałszowany:
„To była hańba. To był sfałszowany proces prowadzony przez skorumpowanego sędziego. Będziemy walczyć dalej. Będziemy walczyć do końca i zwyciężymy. Prawdziwy werdykt wydadzą obywatele 5 listopada. Oni wiedzą, co się tutaj wydarzyło. Jestem absolutnie niewinnym człowiekiem”.
Byłemu prezydentowi wtóruje republikański spiker Izby Reprezentantów Mike Johnston. Według niego postawione Trumpowi zarzuty są absurdalne, a sam proces ma charakter polityczny i jest elementem brudnej kampanii wyborczej:
„Dzisiaj jest haniebny dzień w historii Ameryki. Demokraci wiwatowali, skazując przywódcę partii przeciwnej na podstawie absurdalnych zarzutów, opartych na zeznaniach pozbawionego prawa wykonywania zawodu, skazanego przestępcy. Było to działanie czysto polityczne, a nie prawne. (...) dzisiejsza decyzja jest kolejnym dowodem na to, że Demokraci nie cofną się przed niczym, aby uciszyć sprzeciw i zmiażdżyć swoich przeciwników politycznych.
„Amerykanie postrzegają to jako naruszenie prawa i wiedzą, że jest to niewłaściwe – i niebezpieczne. Prezydent Trump słusznie złoży apelację od tego absurdalnego wyroku – i WYGRA!"
Wyroku nie chciał komentować Biały Dom: „Szanujemy praworządność i nie mamy żadnych dodatkowych komentarzy” – oświadczył rzecznik prasowy Białego Domu. Oficjalnie wyroku Trumpa nie skomentował także prezydent Joe Biden ani wiceprezydentka Kamala Harris. Głos zabrał jednak ich sztab wyborczy:
„Dzisiaj w Nowym Jorku zobaczyliśmy, że nikt nie stoi ponad prawem. Donald Trump zawsze błędnie wierzył, że nigdy nie poniesie konsekwencji za złamanie prawa dla własnych korzyści. Jednak dzisiejszy werdykt nie zmienia faktu, że naród amerykański stoi przed prostą rzeczywistością. Nadal jest tylko jeden sposób, aby utrzymać Donalda Trumpa z dala od Gabinetu Owalnego: przy urnie wyborczej. Skazany czy nie, Trump będzie republikańskim kandydatem na prezydenta".
Sprawę skomentował na Twitterze także premier Donald Tusk:
“O winie i karze decyduje prawo, nieważne czy sprawca jest prezydentem czy ministrem. Tę amerykańską lekcję polscy politycy muszą wkuć na pamięć. Wszyscy.”
Wczorajszy werdykt ławy przysięgłych oznacza, że Donald Trump jest winien zarzucanych mu czynów. W sprawie nie zapadł jeszcze sędziowski wyrok, który wymierzałby karę byłemu – i być może przyszłemu – prezydentowi USA.
Jak bowiem podkreślają amerykańscy konstytucjonaliści, pod względem formalnym nic nie może przeszkodzić Donaldowi Trumpowi w objęciu urzędu po wygraniu wyborów. Nawet wyrok skazujący w procesie karnym.
„[Amerykańska] Konstytucja zawiera jedynie ograniczone kryteria ubiegania się o urząd – co najmniej 35 lat, obywatelstwo nadane przy urodzeniu i co najmniej 14 lat pobytu w USA. Z prawnego punktu widzenia nic się nie zmienia w pozycji Donalda Trumpa jako kandydata na prezydenta” – napisał na swoim blogu (Election Law Blog) specjalista z zakresu prawa wyborczego Uniwersytetu Kalifornijskiego, prof. Richard L. Hasen.
Źródło: CNN, Reuters
Donald Trump, były prezydent i kandydat Republikanów na prezydenta w 2024 r., został uznany za winnego fałszowania dokumentacji biznesowej. Fałszował, bo chciał ukryć, że zapłacił aktorce filmów pornograficznych za milczenie
30 maja ława przysięgłych w sądzie stanowym w Nowym Yorku rzekła, że Donald Trump jest winien wszystkich 34 stawianych mu zarzutów. To pierwszy w historii prezydent USA skazany za przestępstwo.
Chodzi o sprawę z 2016 r., czyli z okresu kampanii wyborczej przed wygranymi przez Trumpa wyborami. Były prezydent – zgodnie z wyrokiem – sfałszował dokumentację biznesową, by ukryć, że zapłacił aktorce filmów porno, Stormy Daniels za milczenie na temat ich stosunków intymnych. Wyrok ma zostać ogłoszony 11 lipca.
„To była hańba. To był sfałszowany proces” – mówił po wyroku Trump.
Jak podaje Agencja Reutera, Trumpowi grozi do 4 lat więzienia, choć inni skazani za to samo przestępstwo otrzymują niższe wyroki, a czasem grzywnę lub nadzór. Zdaniem Reutera, wyrok nie zatrzyma kampanii Trumpa. Ani objęcia przez niego urzędu, jeżeli wygra.
„Porażka Putina jest nadzieją nie tylko dla nas, ale także dla Rosji” – mówił Radosław Sikorski podczas debaty w Pradze, gdzie odbywa się spotkanie szefów MSZ krajów NATO. Zaznaczył, że w Rosji reformy przychodzą po poważnych porażkach militarnych. „Jeśli Zachód nie zmieni kursu, Putin nie odniesie sukcesu” – mówił Sikorski. Podkreślał jednak, że Rosja wydaje na zbrojenia i na wojnę w Ukrainie 8,7 proc. PKB i 40 proc. swojego budżetu. „Nie dotrzymujemy jej tempa” – powiedział.
Dodał: „Naszym zadaniem jest pokazanie Putinowi, że nie jesteśmy tak beznadziejni, jak myśli. Musimy wyprowadzić go z błędu”.
Sikorski odniósł się również do sytuacji na polsko-białoruskiej granicy. Jego zdaniem „wytwarzanie presji migracyjnej” jest jednym z narzędzi, jakimi posługuje się Rosja. „90 proc. osób, które próbują ją przekroczyć [granicę polsko-białoruską], ma rosyjskie wizy. To ludzie, którzy zostali ściągnięci do Moskwy, a następnie zabrani na Białoruś, by zniszczyć Unię Europejską w procesie politycznym. Jeśli nie zdołamy obronić granicy, wzrośnie poparcie dla skrajnej prawicy, a Unia Europejska mogłaby zostać zniszczona od wewnątrz” – stwierdził.
W Pradze trwa spotkanie ministrów spraw zagranicznych państw NATO. Jens Stoltenberg, Sekretarz Generalny NATO, podkreślał po rozmowach z ministrami, że Ukraina powinna móc bronić się również poza swoimi granicami.
„Ukraina nadal odważnie walczy, ale wyzwania, przed którymi stoi, są coraz większe. Może zwyciężyć, ale tylko przy ciągłym, solidnym wsparciu ze strony sojuszników NATO” – mówił Jens Stoltenberg podczas trwającego w Pradze spotkania szefów MSZ. Polskę reprezentuje na nim Radosław Sikorski.
Jednym z omawianych tematów była kwestia obrony Ukrainy, również poza jej terytorium, przy użyciu zachodniego uzbrojenia. W ostatnich tygodniach Zachód był podzielony co do tego, czy Ukraina powinna móc atakować również cele na terytorium Rosji. Argumentem „za” było wzmocnienie samoobrony Ukrainy. Przeciw — obawa, że to może wciągnąć Zachód w konflikt.
„Musimy brać pod uwagę to, jak zmienia się przebieg tej wojny — na początku prawie wszystkie walki miały miejsce głęboko na terytorium Ukrainy, a w ostatnich tygodniach i miesiącach do ciężkich walk dochodzi wzdłuż granicy między Ukrainą a Rosją, w regionie Charkowa” – mówił w Pradze Stoltenberg. „Widzimy, że Rosjanie, będąc po swojej stronie granicy, która stanowi mniej więcej linię frontu, ze swoją artylerią, wyrzutniami rakiet, samolotami, magazynami broni i paliwa, są bardziej bezpieczni, niż gdyby byli atakowani najnowszym sprzętem, który Ukraina otrzymała” – dodał.
Jak podkreślał, Ukraina powinna mieć prawo do samoobrony, nawet jeśli to oznacza atakowanie celów poza jej granicami.
Stoltenberg powiedział, że na lipcowym szczycie w Waszyngtonie liczba krajów NATO przeznaczających 2 proc. PKB na obronę może przekroczyć 20. Zaznaczał również, że wzmacnianie sojuszu musi być kontynuowane w świetle rosyjskiej agresji i rosnącej rywalizacji na świecie.
„Aby tak się stało, sojusznicy muszą inwestować więcej” – powiedział.