Walczący z syryjskim rządem islamistyczni rebelianci wkroczyli do drugiego pod względem wielkości miasta kraju, Aleppo. Prezydent Ukrainy zapowiedział, że może przystać na rozejm z Rosją, jeśli nieokupowana część Ukrainy zostanie przyjęta do NATO
To ostatni dzwonek dla tych, którzy zamierzają głosować poza miejscem stałego zamieszkania
Tylko dzisiaj można jeszcze dopisywać się do listy wyborców poza miejscem stałego zamieszkania. Również tylko do dzisiaj możliwe jest pobranie zaświadczenia o prawie do głosowania, które pozwala na oddanie głosu w dowolnie wybranej komisji wyborczej na terenie kraju i za granicą.
Aby zostać dopisanym do listy wyborców, należy złożyć odpowiedni wniosek w urzędzie gminy, w której zamierza się głosować. Można zrobić to również elektronicznie – na stronie gov.pl. Tam również – w Centralnym Rejestrze Wyborców – można sprawdzić, czy aby na pewno znajdujemy się na właściwej liście wyborców. Powinny to zrobić zwłaszcza osoby, które w ostatnim czasie głosowały poza miejscem swojego stałego zamieszkania.
Zraniony nożem żołnierz przebywa w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie
Radio RMF FM podało, że żołnierz zraniony nożem 28 maja w rejonie Dubiczy Cerkiewnych przy granicy polsko-białoruskiej znalazł się w stanie śmierci klinicznej.
„Z nieoficjalnych informacji naszego reportera wynika, że lekarze wraz z bliskimi mają teraz podejmować decyzje, czy, a jeśli tak, w jaki sposób kontynuować procedury podtrzymywania życia poszkodowanego żołnierza” – podaje RMF FM.
Chodzi o żołnierza, który 28 maja został zraniony nożem zamocowanym na żerdzi przez osoby próbujące przedostać się przez granicę przez wyłom w stalowym płocie.
We wtorek rzeczniczka Wojskowego Zespołu Zadaniowego Podlasie mjr Magdalena Kościńska informowała PAP, że stan żołnierza jest ciężki, ale stabilny i od kilku dni pozostaje bez zmian.
Szef rządu zareagował na opisaną przez Onet sprawę 3 żołnierzy zatrzymanych przez Żandarmerię Wojskową po oddaniu serii strzałów ostrzegawczych na granicy
„Odebrałem meldunek Ministra Obrony Narodowej. Postępowanie Prokuratury i Żandarmerii Wojskowej wobec naszych żołnierzy budzi uzasadniony niepokój i gniew ludzi. Oczekuję szybkich wniosków i decyzji organizacyjnych, prawnych oraz personalnych.” – napisał w serwisie X premier Donald Tusk.
Jeszcze w nocy ze środy na czwartek 6 czerwca w podobnym duchu wypowiadał się w mediach społecznościowych szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. „Zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest nie do przyjęcia. Działania Żandarmerii Wojskowej wobec zatrzymanych zostaną bezwzględnie wyjaśnione. Żołnierze stojący na straży bezpieczeństwa państwa muszą być pewni, że procedury prawne ich chronią. Będę zawsze stał po stronie honoru” – napisał minister.
Po wpisie Tuska Kosianiak-Kamysz wystąpił na konferencji prasowej. Przyznał, że był poinformowany o sprawie. I że to dowódca Wojskowej Grupy Zadaniowej „Podlasie” (do 29 marca był nim gen. bryg. Rafał Miernik) zadecydował o „skierowaniu materiału, który otrzymał od Straży Granicznej do Żandarmerii Wojskowej, a ta podjęła kolejne decyzje o skierowaniu sprawy do pionu wojskowego prokuratury” – mówił minister.
Chodzi o opisaną przez Onet sprawę trzech żołnierzy zatrzymanych przez Żandarmerię Wojskową po oddaniu tzw strzałów ostrzegawczych w kierunku grupy ok. 50 mężczyzn usiłujących siłowo przekroczyć granicę polsko-białoruską. Łącznie oddali 43 strzały – nikt nie został poszkodowany. Sytuacja miała miejsce na przełomie marca i kwietnia. Dwóch z trzech zatrzymanych żołnierzy zostało oskarżonych przez prokuraturę o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób.
„Jest prowadzone dochodzenie w sprawie przekroczenia uprawnień na wniosek dowódcy WZZ Podlasie – mówił na konferencji Kosiniak-Kamysz. ”Jeśli ktokolwiek z dowódców analizuje i ma jakieś wątpliwości, to jest zobowiązany do podjęcia działań. I tak się stało w tym wypadku" – dodał minister. Podkreślił, że wojsko w samym tylko maju użyło broni ponad 700 razy.
Według Kosiniaka-Kamysza żołnierze będący obiektem zainteresowania prokuratury nie zostali pozostawieni sami sobie – jak wynikało z publikacji Onetu. „Od razu po tamtym zdarzeniu dowódca 1. Warszawskiej Brygady Pancernej gen. Artur Kozłowski udał się na miejsce, do swoich żołnierzy, z prawnikiem i psychologiem. Przez cały czas informowani są żołnierze, którzy są zawieszeni, o możliwej dostępności prawnika, o pomocy dla nich” – mówił Kosiniak-Kamysz.
„Po tym zdarzeniu gen. Kozłowski wydał kolejne rozkazy dotyczące użycia broni, bo żołnierze przy granicy mogą używać broni. Te przepisy są jasno określone, choć moim zdaniem wymagają one zmiany” – zaznaczył minister. Podkreślał, że żołnierze zostali zatrzymani, ale nie zostali aresztowani. A działania prokuratury określił mianem „nadgorliwości”.
W nocy ze środy na czwartek 6 czerwca w Pardubicach w Czechach doszło do zderzenia pociągu pasażerskiego z towarowym. Tym pierwszym podróżowało około 300 osób.
Do katastrofy kolejowej doszło na najważniejszej czeskiej linii kolejowej łączącej kraj ze Słowacją, Polską i Austrią. Należący do przewoźnika RegioJet nocny pociąg pasażerski z Pragi do słowackich Koszyc zderzył się czołowo z pociągiem towarowym przewożącym chemikalia. Według wstępnych ustaleń maszynista pociągu pasażerskiego miał zignorować wskazania semafora. W wyniku zderzenia część wagonów pociągu z Pragi do Koszyc uległa wykolejeniu a jeden z nich został niemal doszczętnie zniszczony. Akcja ratownicza trwała do świtu. Na miejscu katastrofy byli m.in. czescy ministrowie spraw wewnętrznych i transportu. W wyniku zderzenia zginęły 4 osoby, nie mniej niż 26 zostało rannych. Na skutek katastrofy doszło do znacznych opóźnień pociągów w sporej części Czech.
Premier Czech Petr Fiala stwierdził, że katastrofa była „wielkim nieszczęściem”. Podkreślił, że myślami jest z ofiarami i ich bliskimi. „Wszystkim pogrążonym w żałobie składam szczere kondolencje” – napisał w mediach społecznościowych.
Katastrofa miała miejsce zaledwie kilka dni po oddaniu do użytku po modernizacji węzła kolejowego w Pardubicach. Modernizacja miała znacząco poprawić bezpieczeństwo ruchu kolejowego.
Czeskie koleje mają dobrą reputację, szczególnie pod względem usług pasażerskich. Czesi mogą korzystać z usług kilku przewoźników dalekobieżnych, dzięki czemu wyższa jest częstotliwość połączeń, a ceny idą w dół. Na dużej części sieci kolejowej brakuje jednak ważnego i obecnego w większości europejskich krajów elektronicznego systemu bezpieczeństwa na torach ETCS (European Train Control System). Szczególnie trudny pod tym względem był 2021 rok, gdy doszło do kilku poważnych wypadków z zabitymi i rannymi. Tragiczny w skutkach okazało się pociągu Monachium-Praga z pociągiem regionalnym – zginęły trzy osoby. Największą katastrofą kolejową było z kolei zdarzenie z 2008 roku, gdy przed międzynarodowym ekspresem EC Cornelius zawalił się remontowany most. 8 osób straciło życie, 95 zostało rannych, w tym 13 ciężko.
Czeski rząd zapowiada technologiczną rewolucję, która ma znacznie poprawić bezpieczeństwo na torach. Od 1 stycznia 2025 wyłączane będą przestarzałe systemy klasy B na 12 odcinkach torów. ETCS zastąpi je między innymi na liniach do Pragi, Przerowa, Bohumina przy polskiej granicy czy Brzecławia przy granicy austriackiej.
Władysław Kosiniak-Kamysz wstawił się za żołnierzami oskarżonymi o przekroczenie uprawnień po oddaniu strzałów ostrzegawczych w kierunku grupy osób usiłujących przekroczyć granicę.
W nocy ze środy na czwartek 6 czerwca minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz odniósł się do opisanej w środę przez Onet sprawy trzech żołnierzy zatrzymanych przez Żandarmerię Wojskową po oddaniu tzw strzałów ostrzegawczych w kierunku grupy ok. 50 mężczyzn usiłujących siłowo przekroczyć granicę polsko-białoruską. Łącznie oddali 43 strzały – nikt nie został poszkodowany. Sytuacja miała miejsce na przełomie marca i kwietnia. Dwóch z trzech zatrzymanych żołnierzy zostało oskarżonych przez prokuraturę o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób.
„Trzech chłopaków z kompanii wyprowadzono w kajdankach jak bandytów. Wobec dwóch z nich ruszyły postępowania, zostali zawieszeni. Wyszli z aresztu tylko dlatego, że w batalionie zrobiliśmy zrzutkę, żeby im prawnika załatwić, bo dowódca nie był zainteresowany, aby im w jakikolwiek sposób pomóc.” – tak opisywał tę sytuację jeden z rozmówców Onetu.
Po publikacji Onetu minister obrony napisał w serwisie X, że „zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest nie do przyjęcia.” a działania Żandarmerii Wojskowej zostaną wyjaśnione.
„Żołnierze stojący na straży bezpieczeństwa państwa muszą być pewni, że procedury prawne ich chronią. Będę zawsze stał po stronie honoru polskich żołnierzy” – dodał Władysław Kosiniak-Kamysz.