Szczyt odbędzie się 27 i 28 listopada w mieście Harpsund. „Zachód musi mieć jednolite stanowisko dotyczące wsparcia Ukrainy i wspólnego bezpieczeństwa” – napisał na X Donald Tusk
We wtorek, 13 sierpnia, premier Donald Tusk, ogłosił, że kandydatem na unijnego komisarza będzie Piotr Serafin, pełniący obowiązki stałego przedstawiciela RP w Brukseli. Tę propozycję zatwierdził właśnie prezydent Andrzej Duda
„Prezydent wyraził zgodę, aby Piotr Serafin był polskim kandydatem na Komisarza UE” – poinformowała Kancelaria Prezydenta na portalu X. Jego kandydaturę ogłosił 13 sierpnia Donald Tusk.
„Obecnie pełni funkcję stałego Przedstawiciela RP przy Unii Europejskiej w Brukseli, w latach 2014–2019 był szefem gabinetu przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska. Wcześniej był także najbliższym współpracownikiem Janusza Lewandowskiego [komisarza UE ds. budżetu] i współautorem rekordowego dla Polski budżetu europejskiego”- wyliczała Kancelaria Prezesa Rady Ministrów.
Tusk podczas konferencji prasowej mówił: „Wtedy ruszyły te gigantyczne inwestycje, o których tak głośno było nie tylko w Polsce – Polska była rzeczywiście w tempie ekspresowym przebudowywana dzięki tym środkom. Piotr Serafin miał tutaj bardzo poważną rolę”. W rządowym ogłoszeniu czytamy, że „powołanie doświadczonego w sprawach europejskich Piotra Serafina na stanowisko unijnego komisarza to dla Polski szansa, która może zaprocentować dziesiątkami miliardów euro”.
Podkreślał również, że kandydaturę musi zatwierdzić Andrzej Duda. „Bardzo bym chciał, żeby Europa wiedziała, że w sprawach dotyczących polskich interesów, polskich pieniędzy, polskiego bezpieczeństwa, dobrze ze sobą współpracujemy, niezależnie od przynależności politycznej” – powiedział.
Na akceptację trzeba było czekać do piątkowego popołudnia.
Do Kancelarii Sejmu dotarło pismo prezydenta dotyczące odmowy podpisania przez niego ustawy likwidującej powołaną za rządów PiS niekonstytucyjną komisję ds wpływów rosyjskich
Zgodnie z przewidywaniami Andrzej Duda zawetował przegłosowaną przez posłów KO, Trzeciej Drogi i Lewicy ustawę likwidującą komisję ds wpływów rosyjskich powołaną do życia przez PiS w ubiegłym roku. „Obecnie wszystkie siły polityczne zgadzają się, że wpływy rosyjskie i białoruskie istnieją w Polsce” – napisał Duda w uzasadnieniu swego weta. Według niego komisja powołana przez PiS miała służyć temu, by problem stał się przedmiotem „otwartej, transparentnej i rzetelnej debaty, umożliwiającej w niej udział przedstawicieli każdej ze stron sceny politycznej”.
Duda nie wspomniał o tym, że ustawa o powołaniu do życia komisji była w kilku punktach sprzeczna z konstytucją. Nie wziął też pod uwagę kontekstu politycznego, w jakim PiS głosował ustawę – było to przed wyborami, a komisja miała posłużyć za „bat” na ówczesną opozycję.
W maju premier Donald Tusk wydał zarządzenie powołujące do życia nową – pozaparlamentarną – komisję ds wpływów rosyjskich. Na jej czele stanął gen Jarosław Stróżyk. Prezydenckie weto nie ma żadnego wpływu na funkcjonowanie nowej komisji.
Nie zamierzam kandydować na prezydenta – jednoznacznie zadeklarował w piątek Donald Tusk. Zasugerował, że kandydatem Platformy Obywatelskiej będzie Rafał Trzaskowski
„Mamy bardzo mocne nazwiska, bardzo mocne kandydatury. Rafał Trzaskowski nieprzypadkowo we wszystkich sondażach wydaje się być najbardziej akceptowanym przez wszystkich Polaków jako kandydat na prezydenta. Wydaje się to być najbardziej prawdopodobnym scenariuszem” – tak Donald Tusk odpowiedział na konferencji prasowej zasadniczo poświęconej kwestii sportu na pytania dziennikarzy dotyczące jego zamiarów związanych z wyborami prezydenckimi przypadającymi w 2025 roku. Jednocześnie Tusk bardzo jasno zadeklarował, że nie będzie w tych wyborach startował.
To reakcja Tuska na pojawiające się w ostatnim czasie mediach – a pochodzące między innymi od ważnych polityków Platformy Obywatelskiej – pogłoski, że premier może rozważać swój własny start w wyborach prezydenckich.
„Decyzję o kandydacie KO – a może szerzej, całej koalicji 15 października – powinniśmy ogłosić przed świętami Bożego Narodzenia ” – zapowiedział Tusk. Szef PO nie odżegnuje się więc – przynajmniej na tym etapie – od koncepcji, w której Koalicja 15 Października miałaby wystawić wspólnego kandydata. Taki scenariusz wciąż jednak wydaje się bardzo mało prawdopodobny.
Premier ogłosił, że Polska oficjalnie stara się o organizację igrzysk olimpijskich za dwie dekady. Zapowiedział też ustawę o kobietach w sporcie
Na konferencji prasowej na orliku w podwarszawskim Karczewie premier Donald Tusk mówił o staraniach Polski o organizację igrzysk. „Od wielu miesięcy prowadzimy starania na rzecz urealnienia tego marzenia, jakim byłaby olimpiada w Polsce.Euro 2012 było wielkim cywilizacyjnym projektem i igrzyska mogą być jeszcze większym” – mówił szef rządu nawiązując do mistrzostw piłkarskich Euro 2012, których organizacja uważana jest za sukces jego poprzedniego rządu.
Nawet w wypadku zgody Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego na spełnienie zamiarów Tuska trzeba będzie jeszcze nieco poczekać.
„Już nie jedną rzecz udało nam się zorganizować. Może nie w tej skali, ale Polska jak się uprze, to potrafi osiągnąć wielkie rzeczy, Realna perspektywa, biorąc pod uwagę wstępne decyzje i deklaracje MKOl-u, możemy mówić o roku 2040 lub 2044” – mówił premier.
Tusk razem z towarzyszącym mu ministrem sportu Sławomirem Nitrasem zapowiedzieli też ustawę o kobietach w sporcie. Ustawa ma zapewnić kobietom minimum 30 procent miejsc w zarządach organizacji sportowych. "Nie chodzi o żadne progresywne idee, ale sytuacja kobiet w polskim sporcie, to jest nadal coś skandalicznego. Nie może być tak, że polski sport jest jedyną enklawą, gdzie nikt nie słyszał o równouprawnieniu – mówił Tusk.
Ustawa ma też chronić sportsmenki przed nadużyciami ze strony trenerów i działaczy. „Zbyt dużo słyszeliśmy dramatycznych relacji o patologiach w polskim sporcie. Także niestety czasami na linii trener – wychowankowie czy działacze sportowi. I to się musi skończyć” – mówił premier
Według „Rzeczpospolitej” prokuratura już 2 lata temu, czyli jeszcze za rządów PiS, postawiła zarzuty włamania do skrzynki e-mail Michała Dworczyka trzem różnym osobom. Nie są to jednak osoby podejrzewane o spowodowanie wielkiego wycieku treści poczty Dworczyka
Prokuratura postawiła zarzuty w związku z aferą mailową trzem różnym osobom, które nie znały się nawzajem, nie współpracowały i najprawdopodobniej nie miały w niej żadnego realnego udziału – informuje „Rz”. Wszyscy trzej podejrzani zdołali się dostać do poczty e-mail Michała Dworczyka w czerwcu 2021 roku, czyli w momencie, w którym w serwisie Telegram już od kilkunastu dni publikowano fragmenty korespondencji ówczesnego ministra. Posługiwali się danymi dostępowymi znalezionymi w internecie a ujawnionymi w ramach wielkiego wycieku danych dotyczących różnych kont w sieci, do którego doszło w lutym 2021 roku. Do użycia tych danych nie była potrzebna żadna zaawansowana wiedza o działaniu systemów teleinformatycznych.
Nic nie wskazuje na to, by którykolwiek z hakerów-amatorów współpracował z osobami, które ujawniały i nadal ujawniają korespondencję Dworczyka na Telegramie i w serwisie Poufna Rozmowa.
„Podejrzani działali niezależnie od siebie. Brak dowodów, aby się znali. Dotychczas nie znaleziono dowodów, aby którykolwiek z nich zrobił użytek z włamania do skrzynki e-mail i przechowywanej tam korespondencji. Nie ustalono także, aby komukolwiek przekazali informacje pochodzące z tej skrzynki” – powiedział „Rzeczpospolitej” prok. Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Wszyscy trzej podejrzani usłyszeli jednak zarzuty dotyczące "pozyskania danych umożliwiających nieuprawniony dostęp do informacji przechowywanych w systemie informatycznym poczty elektronicznej w zakresie ustalonego konta email w domenie @wp.pl, a następnie uzyskanie bez uprawnienia dostępu do ww. skrzynki email i przechowywanej tam korespondencji”