Szczyt odbędzie się 27 i 28 listopada w mieście Harpsund. „Zachód musi mieć jednolite stanowisko dotyczące wsparcia Ukrainy i wspólnego bezpieczeństwa” – napisał na X Donald Tusk
Według synoptyków, niż genueński Boris, który przyniósł intensywne opady w Polsce, dzisiaj „rozmyje się” nad Europą. To oznacza poprawę pogody dla terenów zagrożonych powodzią. Przestanie padać.
„Do normalnego niżu, który formuje się w Zatoce Genueńskiej na Morzu Śródziemnym, dostało się wyjątkowo dużo pary wodnej. Ponieważ Morze Śródziemne było bardzo ciepłe, mogło z niego wyparować więcej wody. Te ogromne zasoby pary wodnej zostały skondensowane i wraz z przemieszczaniem się niżu, opadają” – tak mechanizm powstania Borisa tłumaczył na łamach OKO.press fizyk atmosfery prof. dr hab. Szymon Malinowski.
Jak dodaje Malinowski, niekiedy niże genueńskie przesuwają się lub zmieniają się stosunkowo powoli: „Wtedy woda, która z nich wypada, trafia w ograniczony obszar”.
To właśnie wydarzyło się w ostatnich dniach w Polsce, kiedy niż Boris został zakleszczony nad Opolszczyzną i Dolnym Śląskiem przez dwa fronty wyżowe – jeden od strony Moskwy, drugi zachodniej Europy. Nie mogąc przesuwać się w żadną stronę, Boris „wypadywał” się nad południową Polską, doprowadzając do powodzi.
Według synoptyków Boris jest już poza granicami Polski, oddziałując jeszcze w niewielkim stopniu na południowe krańce naszego kraju. W ciągu najbliższej doby niż całkowicie zaniknie.
Od północy pogodę w Polsce zaczyna kształtować układ wysokiego ciśnienia, którego centrum jest teraz nad Morzem Adriatyckim, a potem będzie przesuwać się nad Morze Tyrreńskie. Położenie tego niżu powoduje, że nad Polskę napływa powietrze ze wschodu, które sprawia, że w atmosferze jest coraz mniej wilgoci.
W ciągu nocy opady zanikały, a atmosfera z godziny na godzinę stawała się coraz bardziej sucha.
We wtorek prognozowane są przelotne opady (do 2 mm) w południowych krańcach województwa dolnośląskiego i śląskiego. W nocy z wtorku na środę nie powinno już padać nigdzie.
To optymistyczne prognozy zwłaszcza dla miast takich jak Nysa walczących o utrzymanie szczelności wałów przeciwpowodziowych i tych, które dopiero czekają na nadejście fali kulminacyjnej (Opole, Wrocław).
Kolejne dni przyniosą przelotne opady na południowym krańcu Dolnego Śląska – w środę możliwe słabe opady do 2 mm w dolnośląskich górach.
Na środę prognozowane są także burze, głównie w południowo-wschodniej części Polski. Zagrzmieć może w województwach: lubelskim, świętokrzyskim, podkarpackim, małopolskim, ale burze mogą dotrzeć także do województwa śląskiego i opolskiego. Tam, gdzie pojawią się burze, wystąpią intensywniejsze opady. Lokalnie możliwy grad.
Po całonocnej walce mieszkańców i żołnierzy udało się uszczelnić wał przy ul. Wyspiańskiego. Powstała jednak kolejna wyrwa tuż przy zaporze na zbiorniku nyskim. Tę też jednak powinno się udać załatać.
Przez całą noc mieszkańcy Nysy, strażacy i żołnierze umacniali wał przy ulicy Wyspiańskiego. W ciągu dnia w akcji uczestniczyły także dwa śmigłowce, które z powietrza zrzucały tzw. big bagi, czyli duże worki z piaskiem, mające załatać większe powierzchnie uszkodzonego wału.
Aby ułatwić pracę osób walczących o wał i usprawnić ewakuację z zagrożonych zalaniem terenów, Wody Polskie w poniedziałek wieczorem zmniejszyły zrzut wody ze zbiornika w Nysie z tysiąca do 800 metrów sześciennych na sekundę.
Jak potwierdził we wtorek rano kpt. Dariusz Pryga z Komendy Powiatowej PSP w Nysie, uszkodzony wał przy ulicy Wyspiańskiego udało się załatać.
Po załataniu wału przy ulicy Wyspiańskiego, wysiłki przeniosły się na wał bezpośrednio sąsiadujący z zaporą na Jeziorze Nyskim. Tam powstała kolejna wyrwa.
Jednak jak informuje obecna na miejscu reporterka RMF FM Agnieszka Wyderka, sytuacja jest stabilna. Nad załataniem wyrwy w pobliżu zapory pracuje około 200 ratowników, strażaków i żołnierzy. W tej akcji nie biorą już udziału mieszkańcy, bo warunki są bardzo niebezpiecznie. Mieszkańcy pomagali jednak ładować kolejne big bagi, które zostaną zrzucone przez śmigłowce w najtrudniej dostępnych miejscach powstałej wyrwy.
Po godz. 9. służby poinformowały, że zakończyły się prace przy wale obok zapory. Wał został zabezpieczony.
Podczas porannego spotkania sztabu kryzysowego z premierem oraz szefami MON i MSWiA, prezeska Wód Polskich informowała o stopniowym zmniejszaniu zrzutu wody ze zbiornika nyskiego, aby pomóc ochronić miasto przed kolejnymi zalaniami.
„Cały czas badamy, ile jeszcze możemy przykręcić ten spływ, żeby ratować Nysę. Aby wczoraj była możliwa ewakuacja, też przykręciliśmy trochę, choć warunki hydrologiczne na zbiorniku nie do końca na to pozwalały, ale trzeba było podjąć to ryzyko” – mówiła Joanna Kopczyńska.
Do samego zbiornika nyskiego ma już też dopływać mniej wody niż w poprzednich dniach. Najprawdopodobniej uda się więc ocalić Nysę przed kolejnymi zalaniami. Sytuacja w mieście jest jednak bardzo trudna. Według relacji burmistrza niektóre dzielnice zostały całkowicie zatopione.
W kolejnych sześciu powiatach będzie obowiązywać stan klęski żywiołowej
Wicepremier i szef MSWiA Tomasz Siemoniak poinformował we wtorek 17 września 2024 o rozszerzeniu stanu klęski żywiołowej na kolejne powiaty. Są to:
powiat lubański, dzierżoniowski i świdnicki w województwie dolnośląskim oraz krapkowicki, brzeski i kędzierzyńsko-kozielski w województwie opolskim.
„Premier podjął decyzję po uwzględnieniu wniosku wojewodów, opinii straży pożarnej państwowej, MSWiA” – powiedział podczas posiedzenia sztabu kryzysowego minister Siemoniak.
W poniedziałek 16 września 2024 rząd wprowadził stan klęski żywiołowej w części województwa dolnośląskiego, opolskiego i śląskiego. Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów zaznaczył, że Rada Ministrów wprowadziła stan klęski żywiołowej po raz pierwszy od uchwalenia konstytucji.
W mieście po południu władze ogłosiły ewakuację. Od wielu godzin trwa próba uratowania wału przy ulicy Wyspiańskiego. Jeśli zapora nie wytrzyma, całe miasto zostanie zalane.
Nysa, 44-tysięczne miasto w województwie opolskim, to jedno z miejsc najbardziej dotkniętych powodzią. W niedzielę wdarła się tam woda w wyniku z powodu awarii tamy w Stroniu Śląskim. Teraz miastu grozi kolejna fala zalania , ponieważ doszło do uszkodzenia wału przy ulicy Wyspiańskiego. To z tego powodu ok. 16.00 w poniedziałek burmistrz Nysy zarządził ewakuację miasta. Wszędzie rozległy się syreny. Osoby, które nie mogły się ewakuować, wzywane były do przeniesienia się na wyższe kondygnacje budynków.
„Być może wał zostanie uratowany. Za chwilę ruszą śmigłowce wojskowe i straży pożarnej i może uda się dziurę załatać. Ryzyko jest zbyt duże, żebyśmy o tym nie wspomnieli i dlatego ogłaszam stan ewakuacji” – mówił burmistrz Nysy Kordian Kolbiarz.
Władze miasta zabiegały po południu o zmniejszenie zrzutu wody z tamy, co pozwoliłoby na przeprowadzenie akcji ratowania wału.
„Cudem udało się wywalczyć w Wodach Polskich, korzystaliśmy ze wszystkiego, angażując nawet szefa MSWiA Tomasz Siemoniaka, który wręcz wymusił na wizji jednej z telewizji obniżenie zrzutu z jeziora Nyskiego z 1000 m3/s do 800 m3/s. To daje nam iskierkę nadziei, że Nysę uda się uratować” – powiedział późnym wieczorem na antenie PolsatNews burmistrz Nysy.
Przekazał także, że śmigłowce cały czas zrzucają na wał worki z piaskiem.
„Chcemy też zorganizować taki łańcuch ludzi, którzy przez całą noc będą wrzucać w tę wyrwę piasek i elementy betonowe, wszystko co mamy” – dodawał. „Mamy nadzieję, że powstrzyma to całkowite zburzenie tego wału”.
Od godzin wieczornych trwa intensywna akcja wzmacniania wałów rzeki przy moście Kościuszki. Żołnierze, WOT, strażacy, policjanci i sami mieszkańcy ładują łopatami piasek do worków, a następnie przewożą na wał. Ze względu na mrok śmigłowce zaprzestały zrzutów.
W sieci lokalne media, władze i mieszkańcy publikują materiały ze wspólnej akcji ratowania wałów.
Akcja ma na celu zminimalizowanie strat. Bo sytuacja w mieście już jest dramatyczna. Według relacji burmistrza niektóre dzielnice są już całkowicie zatopione. „Nysa jest skąpana w wodzie” – relacjonuje Krystian Kolbiarz.
W #Nysa trwa walka z czasem po przerwaniu wałów przeciwpowodziowych. Szef BBN @JacekSiewiera rozmawiał dziś z Ministrem Obrony Narodowej o skierowaniu dodatkowych wojsk inżynieryjnych do województwa. pic.twitter.com/69oVHV7pW0
— BBN (@BBN_PL) September 16, 2024
„W tym momencie sytuacja jest pod kontrolą” – mówi zastępca prezydenta Opola Maciej Wujec. Ale zastrzega, że nie da się przewidzieć zdarzeń losowych, takich jak awarie infrastruktury przeciwpowodziowej
Zgodnie z przewidywaniami ekspertów fala powodziowa ma dotrzeć do Opola we wtorek rano. Możliwe, że będzie przepływać przez miasto aż do czwartku. W Opolu trwa stan alarmowy.
„Poziom wody w Odrze w chwili obecnej wynosi 655 centymetrów i ma się zwiększyć jeszcze w najbliższych godzinach, aż do godzin popołudniowych jutro do poziomu maksymalnie 7 metrów. Informacje, na których bazujemy, to są informacje z Wód Polskich. One wynikają nie tylko z modeli, ale też tego, co dzieje się na zbiorniku Racibórz” – mówił zastępca prezydenta Opola Maciej Wujec w rozmowie z TVP Info.
Pojemność zbiornika, który przechwytuje wodę z Odry to 185 mln metrów sześciennych. Wody Polskie planują napełnienie go do ok. 166 mln metrów sześciennych. O godz. 16.00 służby podawały, że w zbiorniku znajduje się już 108 mln m3. Budowa zbiornika Racibórz została zakończona w 2020 roku.
„On obcina czoło tej fali. Ona jest przez to wydłużona, ale dzięki temu jej wysokość nie zagraża miastu” – wyjaśnia Maciej Wujec. „W związku z tym my skupiamy się na tym, żeby zabezpieczyć polder Żelazna. Jest to polder, który najprawdopodobniej został częściowo zalany. Tam mieszkańcy są już ewakuowani, jest to kilka domów. Zamknięta jest obwodnica miasta, która tamtędy przebiega”
Służby w Opolu skupiają prace w miejscach, gdzie może dochodzić do przecieków.
Wicewojewoda opolski Piotr Pośpiech zastrzegał, że choć w tej chwili sytuacja wydaje się być opanowana, a miasto niezagrożone, to nigdy nie można mieć co do tego stuprocentowej pewności.
„Kiedy nam się wydaje, że już panujemy nad wszystkim i że powinno być tylko dobrze, zdarzają się takie historie jak w Nysie, czy w Paczkowie. Przelewa się wał między dwoma zbiornikami retencyjnymi. Krótko mówiąc, ta infrastruktura techniczna na skutek opadów, namakania, uszkodzeń, zaczyna ulegać awarii. I sytuacja zmienia się diametralnie” – mówił Piotr Pośpiech.
„Proszę nie zrozumieć nas źle, my nie lekceważymy tego zagrożenia. Jesteśmy w pełnym pogotowiu, monitoring odbywa się cały czas, jesteśmy w kontakcie ze służbami państwowymi. Gdyby sytuacja miała zmienić się diametralnie, to oczywiście z dużym wyprzedzeniem będziemy o tym informować i podejmować odpowiednie działania. Natomiast w tym momencie nic na to nie wskazuje” – dodawał Maciej Wujec.