Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka. Chodzi o aferę wokół uczelni Collegium Humanum
Ursula von der Leyen prawdopodobnie nie osiągnie celu, jakim jest zrównoważony pod względem płci skład Komisji Europejskiej. Rządy unijnych państw odrzuciły jej prośbę o zaproponowanie kandydatów płci męskiej i żeńskiej.
Po reelekcji na stanowisko przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zapowiedziała, że będzie dążyć do równego udziału mężczyzn i kobiet na najwyższych stanowiskach w UE. Aby osiągnąć ten cel, von den Leyen wezwała rządy państw członkowskich do przedstawiania kandydata oraz kandydatki na stanowisko komisarza.
Ostateczny termin zgłaszania nazwisk upływa 30 sierpnia. Z nieoficjalnych źródeł wynika, że dotychczas na kandydatów na komisarzy zaproponowano 14 mężczyzn i 5 kobiet. Siedem krajów wciąż nie przysłało swoich nominacji. Ze strony sześciu z nich (Litwa, Rumunia, Belgia, Dania, Włochy i Portugalia) spodziewane są jednak nominacje dla mężczyzn. Tylko w Bułgarii faworytkami do zdobycia nominacji mają być kobiety.
Prośba o zaproponowanie jednego kandydata oraz jednej kandydatki nie spotkała się z pozytywnym przyjęciem w wielu europejskich stolicach, ponieważ wysokie stanowisko, jakim jest komisarz UE, jest często częścią skomplikowanych negocjacji politycznych w samych państwach członkowskich. Premier Litwy Ingrida Šimonytė określiła w tym tygodniu proces w jej kraju jako „barokowo złożony”, po tym jak jej rząd ogłosił zamiar wysłania do Brukseli jednego z jej poprzedników, Andriusa Kubiliusa.
Kilku przywódców UE oświadczyło, że nie ma zamiaru nominować kobiety, ponieważ nie ma takiego wymogu prawnego. „Z szacunkiem i zgodnie z traktatami podjęliśmy decyzję o przesłaniu jednego nazwiska” – powiedział w czerwcu premier Irlandii Simon Harris, potwierdzając swój zamiar zaproponowania ministra finansów Michaela McGratha.
Zadanie von der Leyen komplikuje także fakt zwolnienia z przedstawiania kandydatek tych rządów, które chcą ponownie nominować swojego dotychczasowego reprezentanta. Wśród powracających komisarzy większość stanowią mężczyźni: Thierry Breton z Francji (rynek wewnętrzny i usługi), Maroš Šefčovič ze Słowacji (stosunki międzyinstytucjonalne i prognozowanie), Valdis Dombrovskis z Łotwy (finanse), Wopke Hoekstra z Holandii (klimat) i Oliver Várhelyi z Węgier (komisarz ds. rozszerzenia). Jedyną kobietą nominowaną do powrotu na swoje stanowisko jest Chorwatka Dubravka Šuica, odpowiedzialna w Komisji Europejskiej za politykę demograficzną.
Warto zauważyć, że Słowacja, która nigdy nie miała kobiety na stanowisku komisarza, nominowała Maroša Šefčoviča na czwartą kadencję.
W najgorszych scenariuszach skład przyszłej kadencji Komisji Europejskiej, która ma objąć urząd w grudniu, mogłaby składać się jedynie z 22–26% kobiet, w tym samej von der Leyen, co oznacza gorszą równowagę płci w porównaniu z poprzednią komisją, powołaną w 2019 roku, w której zasiadało 44% kobiet.
Taki skład Komisji byłby porażką unijnej strategii na rzecz równości płci, która w 2020 r. wzywała do „równoważenia płci na poziomie 50% na wszystkich poziomach zarządzania Komisją do końca 2024 r.”.
Według ekspertów mniej zrównoważona pod względem płci komisja zwiększa również ryzyko odrzucenia kandydatów na komisarzy przez Parlament Europejski. Wszyscy kandydaci na komisarzy muszą bowiem stawić się przed europarlamentarnymi komisjami, zanim europosłowie zagłosują nad zatwierdzeniem całego składu KE.
13 sierpnia 2024 roku rząd zatwierdził nominację Piotra Serafina jako kandydata na unijnego komisarza ds. budżetu. Polska nie przedstawiła drugiej kandydatki na stanowisko komisarza.
35 proc. ministrów w rządzie Donalda Tuska to kobiety. “Nie jest jeszcze sprawiedliwie, ale kompromitacji już nie ma – taki wynik oznacza środek europejskiej stawki” – analizował na łamach OKO.press Piotr Pacewicz po powołaniu rządu Koalicji 15 października.
“W przyszłym roku przeznaczymy 4,6 mld zł na budowę elektrowni jądrowej” – zapowiedział minister finansów Andrzej Domański podczas Campusu Polska Przyszłości.
Minister finansów spotkał się w niedzielę z uczestnikami Campusu Polska Przyszłości odbywającym się na terenach Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w olsztyńskim Kortowie. Domański opowiadał o planach na napędzanie wzrostu gospodarczego Polski. Jego zdaniem najważniejszym wyzwaniem będzie transformacja energetyczna.
„Jeżeli mamy o 40-50 proc. wyższe ceny energii niż w Niemczech, Francji i Hiszpanii, to stanowi to olbrzymie wyzwanie dla polskiego przemysłu” – tłumaczył Domański. Zdaniem ministra finansów receptą są odnawialne źródła energii oraz inwestycje w energetykę jądrową. Zapowiedział, że w przyszłym roku, rząd przeznaczy 4,6 mld zł na budowę elektrowni jądrowej.
Ta jasna deklaracja podważa narrację podsycaną od jakiegoś czasu przez polityków Prawa i Sprawiedliwości. Przekonywali oni, że rząd Donalda Tuska chce porzucić plany o budowie pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej.
„Jest wręcz przeciwnie. W wykazie prac Rady Ministrów jest projekt ustawy, którą zgłosił pełnomocnik do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej Maciej Bando. W nim zawarto plan dofinansowania budowy elektrowni jądrowej kwotą 60 miliardów złotych z budżetu od 2025 do 30 roku. To ma iść na podwyższenie kapitału zakładowego Polskich Elektrowni Jądrowych, czyli tej spółki, która ma budować „atomówkę”. Resztę mamy pozyskać z rynku, przede wszystkim pożyczając pieniądze od Amerykanów. To jest gigantyczny krok naprzód i gigantyczna kwota, która potwierdza, że zmierzamy do przyspieszenia tej inwestycji” – mówił w rozmowie z OKO.press szef działu energetycznego Polityki Insight. Według analityka, elektrownia mogłaby zostać uruchomiona w 2040 roku.
Komunikator Telegram dawał duże poczucie bezpieczeństwa zarówno opozycjonistom walczącymi z autorytarnymi reżimami, jak i pospolitym przestępcom. I właśnie to drugie może zaprowadzić twórcę tego serwisu do francuskiego więzienia
Aresztowany w sobotę 25 sierpnia na lotnisku Le Borquet pod Paryżem rosyjski miliarder technologiczny Pawieł Durow usłyszał zarzuty współudziału m.in. w przestępstwach pedofilskich, praniu brudnych pieniędzy i handlu narkotykami. Durow nie uczestniczył bezpośrednio w żadnym z tych procederów, ale zarzuty są bardzo poważne. Durow ma bowiem odpowiadać jako twórca i właściciel komunikatora Telegram, za pośrednictwem którego dochodziło do wskazanych przez francuskich śledczych przestępstw. A współwinnym ma czynić Durowa to, że konsekwentnie odmawiał współpracy z organami ścigania – przede wszystkim nie udostępniając im danych użytkowników podejrzanych o popełnienie przestępstw.
Aresztowanie Durowa ma spory wpływ na nastroje milionów użytkowników Telegrama. Ten popularny szyfrowany i dający dość wysokie gwarancje anonimowości użytkowników komunikator jest wykorzystywany do bardzo różnych celów.
W zaatakowanej przez Rosję Ukrainie pełni rolę jednego z ważniejszych social mediów – tam na przykład pojawiają się oficjalne oświadczenia władz dotyczące rosyjskich ataków, tam też toczy się spora część ukraińskiej debaty polityczno-społecznej. Rosyjska armia używa z kolei Telegrama jako nieoficjalnego, za to względnie niezawodnego (i uważanego za względnie bezpieczny) kanału komunikacji, gdy zawodzi zwykła wojskowa łączność – co w realiach wojny w Ukrainie zdarza się regularnie. Telegram bywał używany przez polityków opozycji demokratycznej z różnych krajów świata – w tym Polski – jako kanał potencjalnie trudny do infiltracji przez podległe obozom rządowym służby. Telegram jest też jednym z głównych kanałów łączności wykorzystywanych przez obrońców praw człowieka na granicy polsko-białoruskiej.
Jednocześnie jednak – dokładnie z tych samych powodów – jest to również komunikator bardzo powszechnie wykorzystywany przez przestępców. Również z niemal całego świata.
Sam Durow natomiast to postać zarówno kontrowersyjna, jak i niejednoznawcza. Miliarder pozostaje w otwartym konflikcie z władzami Rosji od 2014 roku, kiedy to odmówił udostępnienia im danych użytkowników swego pierwszego serwisu społecznościowego, czyli VKontakte – będącego rosyjskim odpowiednikiem Facebooka. Opuścił wtedy Rosję i od tego czasu jest konsekwentnym krytykiem Putina i putinizmu. Telegram – będący jak na swoje czasy relatywnie bezpiecznym komunikatorem – promował jako idealne narzędzie dla opozycjonistów chcących przeciwstawić się autorytarnym reżimom – w Rosji i nie tylko. Telegram rzeczywiście takim narzędziem był i pod wieloma względami nadal jest – głównie w krajach byłego Związku Radzieckiego, przede wszystkim w Rosji, Ukrainie i Białorusie.
Zarazem jednak Telegram stał się jednym z komunikatorów najczęściej używanych przez przestępców – i to bardzo poważnego kalibru. Polityka władz firmy polegająca na konsekwentnym odmawianiu współpracy z jakimikolwiek organami ścigania poddawana była w związku z tym wielokrotnie ostrej krytyce. A sam Durow znalazł się w rejestrach poszukiwanych przez kilka krajów – niemających nic wspólnego z autorytarnymi reżimami, których monopol informacyjny miał przełamywać Telegram.
2 ofiary śmiertelne i 14 rannych – to bilans nocnego pożaru kamienicy w Poznaniu
Dwóch strażaków poszukiwanych przez wiele godzin w gruzach po pożarze i eksplozji w poznańskiej kamienicy nie żyje. O ich śmierci poinformował na platformie X premier Donald Tusk. „To prawdziwi bohaterowie naszych czasów” – napisał szef rządu.
Pożar w kamienicy na poznańskich Jeżycach wybuchł w nocy z sobotę na niedzielę 25 sierpnia. Przybyli na miejsce strażacy ewakuowali mieszkańców i rozpoczęli akcję gaśniczą. W jej trakcie w kamienicy doszło do dwóch następujących po sobie eksplozji. Spowodowały one zawalenie się wszystkich stropów budynku i ciężkie naruszenie jego konstrukcji. Chwilę po eksplozji ogień ogarnął cały budynek. W wyniku eksplozji i pożaru rannych zostało 11 uczestniczących w akcji gaśniczej strażaków i 3 mieszkańców Poznania. 2 strażaków poszukiwano w gruzach kamienicy jeszcze w niedzielę rano.
„Przez pewien czas mieliśmy z nimi kontakt, ale gdy zawaliły się elementy konstrukcyjne, kontakt się urwał” – mówił Karol Kierzkowski z Komendy Głównej PSP.
W niedzielę przed południem strażakom udało się zlokalizować miejsce, w którym znajdowały się ciała ich zaginionych w trakcie akcji kolegów.
Przyczyna eksplozji nie jest jeszcze znana. W trakcie akcji gaśniczej policja podawała informację, że eksplodowały najprawdopodobniej butle gazowe, straż pożarna na tym etapie nie potwierdza jednak tych doniesień.
Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak poinformował w niedzielę, że pozostałości wypalonej kamienicy zostaną najprawdopodobniej wyburzone.
Czworo dziennikarzy – z Polski, Ukrainy, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych – zostało poszkodowanych w wyniku rosyjskiego ataku rakietowego na jedno z największych miast Donbasu pozostających pod kontrolą Ukrainy
W nocy z soboty na niedzielę 25 sierpnia Rosjanie zaatakowali pociskami rakietowymi Kramatorsk. Jednym z celów był hotel, w którym zwykli zatrzymywać się korespondenci wojenni. W wyniku ataku rannych zostało trzech dziennikarzy – z Ukrainy, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Jeden z nich był przez kilka godzin poszukiwany pod gruzami.
W tym samym ataku, choć nie w hotelu, lekkie obrażenia odniosła przejeżdżająca przez miasto polska dziennikarka Monika Andruszewska, korespondentka wojenna współpracująca m.in. z „Tygodnikiem Powszechnym”. „Trochę pocięło mi tatuaż na prawej ręce, gdzie mam namalowane chabry przeplatane z kłosem zboża, nieprzypadkowo w kolorach ukraińskiej flagi. Po prostu jedziesz po mieście. Po prostu żyjesz. Po prostu oddychasz. Rosjanom to wystarczy, by próbować cię zabić i walnąć Iskanderem tuż obok drogi, którą akurat jedziesz autem, zresztą po obiekcie cywilnym znajdującym się ze 20 metrów dalej” – napisała Andruszewska w relacji w mediach społecznościowych.