Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Sąd Okręgowy w Warszawie postanowił w piątek wykreślić partię Sławomira Mentzena Nową Nadzieję z ewidencji partii politycznych.
Sprawa dotyczy sprawozdania finansowego Nowej Nadziei za 2024 rok. Zgodnie z ustawą o partiach politycznych, jeśli ugrupowanie nie złoży sprawozdania w przewidzianym terminie, PKW ma obowiązek wystąpić do sądu o wykreślenie tej partii z ewidencji. O tym, że m.in. Nowa Nadzieja nie przekazała w terminie sprawozdania finansowego, Komisja informowała już w maju, zapowiadając jednocześnie złożenie wniosku do sądu.
Jak mówiła sędzia Joanna Korzeń, Nowa Nadzieja takiego sprawozdania nie złożyła.
Po ogłoszeniu decyzji sądu sędzia przypomniała, że jednym z „podstawowych” obowiązków każdej partii jest przekazanie Państwowej Komisji Wyborczej sprawozdania o źródłach pozyskiwania pieniędzy, które powinno trafić do PKW do 31 marca każdego roku.
Decyzja sądu na tym etapie nie jest prawomocna.
W czerwcu w rozmowie z PAP wiceprezes Nowej Nadziei i poseł Konfederacji Bartłomiej Pejo podkreślił, że w ocenie partii sprawozdanie finansowe „zostało złożone w terminie, a problemem jest interpretacja PKW”. Polityk informował, że dokumenty zostały złożone w ostatnim możliwym dniu.
Obecny na piątkowym posiedzeniu Tomasz Gąsior z Krajowego Biura Wyborczego podkreślił w rozmowie z dziennikarzami, że partia Sławomira Mentzena „do dziś” nie złożyła sprawozdania za ubiegły rok.
W piątek sąd postanowił także wykreślić z ewidencji także pięć innych partie, które również nie złożyły w terminie sprawozdań za miniony rok. Są to:
Liderem tej ostatniej partii jest Janusz Korwin-Mikke, który tłumaczył, że skarbnik partii wysłał sprawozdanie w terminie drogą mailową.
Janusz Korwin-Mikke dodał, że sprawozdanie mailowe nie zostało jednak przyjęte, w związku z czym skarbnik musiał je wysłać ponownie tym razem już pocztą tradycyjną, czyli po przekroczeniu terminu na jego złożenie.
Przeczytaj także:
W piątek prezydent Ukrainy rozmawiał z wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych J.D. Vance'em – podaje portal Axios. Tematem był proponowany przez USA plan pokojowy
To była rozmowa na najwyższym szczeblu między USA a Ukrainą.
Według źródeł Axios Zełenski przekazał administracji Trumpa, że jest gotów do negocjacji, ale Biały Dom naciska, by porozumienie zostało podpisane do Święta Dziękczynienia, czyli 27 listopada.
Plan Trumpa, obejmujący 28 punktów, wymaga od Kijowa oddania kolejnych terytoriów na wschodzie Ukrainy, rezygnacji z aspiracji do NATO oraz zaakceptowania pełnej amnestii dla Rosjan, którzy mieli dopuścić się zbrodni wojennych. W zamian Ukraina i Europa miałyby dostać amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa na wypadek przyszłej rosyjskiej agresji.
To oznacza, że Rosja miałaby uzyskać pełną faktyczną kontrolę nad Ługańszczyzną i Doniecczyzną, choć według najnowszej analizy Instytutu Badań nad Wojną Ukraina nadal utrzymuje kontrolę nad około 14,5 proc. tych obwodów.
Zgodnie z propozycją obszary, z których Ukraina miałaby się wycofać, trafiłyby pod rosyjską kontrolę, ale formalnie zostałyby uznane za strefę zdemilitaryzowaną. Rosja nie mogłaby rozmieszczać tam swoich wojsk.
To są maksymalistyczne cele Rosji.
Dokument zawiera bezprecedensowe gwarancje bezpieczeństwa ze strony USA i Europy, wzorowane na artykule 5 NATO. Zobowiązywałyby one Stany Zjednoczone i europejskich sojuszników do traktowania ataku na Ukrainę jako ataku na całą wspólnotę transatlantycką.
Dla Ukrainy najtrudniejsze są dwie kwestie: kto będzie kontrolował jakie terytorium po zakończeniu wojny oraz jaką pewność może mieć Ukraina, że Rosja po prostu nie wznowi wojny w późniejszym czasie.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow poinformował w piątek, że rosyjskie władze nie otrzymały amerykańskiego planu zakończenia wojny na Ukrainie
„Strona rosyjska pozostaje zaangażowana w rozmowy, które rozpoczęły się podczas szczytu w Anchorage (na Alasce). Jesteśmy świadomi możliwych modyfikacji, ale oficjalnie niczego nie otrzymaliśmy. Co więcej, dowiadujemy się o tym z prasy, choć kontakty między naszymi krajami są w toku” – powiedział Pieskow na konferencji prasowej.
Przedstawicielka Ukrainy w ONZ Chrystyna Hajowyszyn oświadczyła w czwartek na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ, że Kijów nie uzna swoich terytoriów za rosyjskie, nie zgodzi się na ograniczenie swojego prawa do samoobrony i nie przyjmie ograniczeń w wyborze sojuszników.
Po rozmowie Zełenski opublikował film, w którym zwraca się do rodaczek i rodaków mówiąc, że Ukraina stanęła przed ciężkim wyborem – albo straci kluczowego sojusznika, albo godność.
J.D. Vance w czwartek rozmawiał w Waszyngtonie z dziennikarzem Matthew Boylem z ultraprawicowego serwisu Breitbart News. W trakcie wywiadu próbował wyjaśnić, jakie podejście do wojny w Ukrainie ma prezydent Donald Trump.
Podkreślił, że Trump jest osobą twardą i stanowczą. Zwrócił uwagę, że prezydent USA chciałby, by Rosja i Ukraina zrezygnowały z wzajemnych ataków na rzecz współpracy gospodarczej.
„On myśli raczej: Dlaczego nie przestaniecie się nawzajem zabijać i nie zaczniecie ze sobą handlować? Dlaczego, zamiast zabijania, nie zaczniecie podróżować do siebie i nie zaangażujecie się w jakąś formę wymiany kulturowej? To jest jego perspektywa na te sprawy” — mówił w wywiadzie J.D. Vance.
Zełenski rozmawiał w piątek rano z przywódcami Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii, podczas której omówiono amerykański plan.
„Pracujemy nad dokumentem przygotowanym przez stronę amerykańską. To musi być plan gwarantujący realny i godny pokój. Ściśle koordynujemy działania, by uwzględniono fundamentalne stanowiska” – napisał na platformie X.
Kanclerz Niemiec Friedrich Merz powiedział, że z zadowoleniem przyjmuje amerykańskie zobowiązanie do obrony ukraińskiej suwerenności oraz gotowość USA do udzielenia Ukrainie solidnych gwarancji bezpieczeństwa.
Podkreślił również, że „linia kontaktu musi pozostać podstawą wszelkich rozmów” o zakończeniu wojny, wyraźnie dystansując się od amerykańskiej propozycji dotyczącej ustępstw terytorialnych.
Przeczytaj także:
Sejm przyjął nowelizację ustawy, która umożliwi przekazanie Narodowemu Funduszowi Zdrowia dodatkowe 3,6 mld zł z Funduszu Medycznego.
Za zmianami głosowało 242 posłów, a 199 wstrzymało się od głosu.
Projekt był w trybie pilnym procedowany przez Sejm ze względu na trudną sytuację finansową Narodowego Funduszu Zdrowia. Zmiany limitu finansowania świadczeń dla dzieci z Funduszu Medycznego w 2025 r. pozwolą na przekazanie NFZ ok. 3,6 mld zł.
Nowelizacja zakłada także, że minister zdrowia nie przekaże w 2025 roku z budżetu państwa do Funduszu Medycznego 4 mld zł. Nowelizacja zakłada, że w kolejnych latach maksymalne wpłaty z budżetu państwa do Funduszu Medycznego wyniosą:
Obecne przepisy zakładają limit wpłat z budżetu państwa na maksymalnie 4,2 mld zł rocznie.
Co więcej w Funduszu Medycznym powstaną dwa dodatkowe subfundusze: infrastruktury na potrzeby obronne państwa oraz chorób rzadkich u dzieci.
Przyjęta w piątek przez Sejm poprawka, zgłoszona przez KO podczas drugiego czytania, zakłada, że dofinansowanie m.in. dla samorządów z subfunduszu rozwoju profilaktyki wyniesie 100 proc. (obecnie to maksymalnie 80 proc.). Wcześniej Sejm zdecydował o niekierowaniu tej poprawki do Komisji Zdrowia ze względu na pilny tryb procedowania projektu.
Zmiany wejdą w życie 15 grudnia 2025 roku.
Jak informuje PAP na początku listopada szpitale z różnych części Polski informowały, że przesuwają planowe przyjęcia oraz ograniczają programy lekowe ze względu na opóźnione rozliczenia z NFZ. W pierwszej połowie października PAP dowiedziała się ze źródła w NFZ, że na rozliczenie świadczeń Funduszowi brakuje w tym roku ok. 14 mld zł. Następnie Ministerstwo Zdrowia podało, że kwota ta może być niższa. Według szacunków MZ luka w przyszłym roku wyniesie 23 mld zł.
Przeczytaj także:
W piątek Sejm uchwalił nowelizację ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, która pozwoli blokować nielegalne treści w internecie
Za przyjęciem ustawy głosowało 237 posłów, 200 było przeciw (PiS, Konfederacja), a pięciu wstrzymało się od głosu (m.in. posłowie koła Razem). Teraz ustawa trafi pod obrady Senatu.
W trakcie piątkowego bloku głosowań posłowie poparli ponad 20 poprawek do ustawy. „Dzięki uchwalonej ustawie internet będzie bezpieczniejszym miejscem, a użytkownicy będą mieli silniejszą pozycję, kiedy platformy zdecydują się usunąć ich materiały” – powiedział wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.
„Państwo będzie miało realne narzędzia do walki z nielegalnymi treściami, oszustwami finansowymi w sieci i dezinformacją” – dodał.
Ustawę krytykują posłowie Prawa i Sprawiedliwości, mówiąc, że ustawa ogranicza wolność słowa i otwiera furtkę do wprowadzenia cenzury internetu.
Przeciwko projektowanym zmianom wypowiedział się już prezydent Karol Nawrocki.
Rząd argumentuje, że projekt tworzy „nowoczesny system skutecznej walki z nielegalnymi treściami oraz dezinformacją, który będzie chronił użytkowników w sieci i zapewni przejrzyste zasady działania dla platform internetowych”. Przepisy zakładają, że nadzór nad stosowaniem DSA w Polsce sprawować będzie prezes UKE, KRRiT oraz prezes UOKiK.
Ustawa przewiduje, że urzędnicy będą mogli wydawać decyzję o blokowaniu treści dotyczących 27 czynów zabronionych, głównie Kodeksem karnym, zawierających m.in.:
W ustawie wymieniono też treści naruszające prawa autorskie czy treści odnoszące się do nielegalnej sprzedaży towarów lub nielegalnego świadczenia usług.
Za egzekwowanie przepisów odpowiedzialne będą trzy instytucje:
Ustawa przewiduje również m.in. uregulowanie systemu certyfikacji organów pozasądowego rozstrzygania sporów, status zaufanych podmiotów sygnalizujących oraz dostęp dla badaczy do danych platform.
Polska przymierzała się do wprowadzenia przepisów dotyczących infosfery od dłuższego czasu. Chodzi o ograniczanie nielegalnych treści na platformach społecznościowych i zwiększenie ochrony użytkowników internetu.
Jak pisała Anna Mierzyńska w OKO.press, Polska jest spóźniona w tych kwestiach. W większości państw Unii prawo to obowiązuje od początku 2024 roku i poprawia sytuację użytkowników platform.
Mierzyńska pisze:" Dezinformacja, a szerzej – wojna kognitywna, czyli różne formy wprowadzania w błąd oraz niejawnego oddziaływania na sposób myślenia obywateli państw unijnych to coraz poważniejsze zagrożenie. Wzrosło zwłaszcza od momentu rozpoczęcia przez Rosję wojny w Ukrainie, w lutym 2022 roku. Obywatele państw zachodnich, w tym Polacy, są poddawani stałemu wpływowi realizowanych przez Rosję (choć nie tylko przez nią) operacji dezinformacyjnych i propagandowych.
Dodajmy do nich sabotaże, prowokacje militarne, cyberataki, szpiegostwo, niejawne formy współpracy gospodarczej z Rosją, budowanie sfer tak zwanego „miękkiego wpływu”, czyli oddziaływania przez kulturę, edukację i sztukę, aż po niejawnych rosyjskich agentów wpływów, funkcjonujących w przestrzeni publicznej – a będziemy mieli pełen obraz rosyjskiej wojny kognitywnej w Unii Europejskiej".
Nowe przepisy uprawniają osoby fizyczne i m.in. prokuraturę, Policję, Krajową Administrację Skarbową, Straż Graniczną (w sprawach dot. handlu ludźmi) do złożenia wniosku o wydanie nakazu zablokowania nielegalnej treści. Zgodnie z ustawą, autor takiej treści będzie otrzymywał od usługodawcy internetowego zawiadomienie o rozpoczęciu procedury i będzie miał dwa dni na przedstawienie swojego stanowiska.
Od decyzji UKE i KRRiT o usunięciu treści nie będzie przysługiwać odwołanie, ale autor będzie mógł wnieść sprzeciw do sądu powszechnego.
Przeczytaj także:
Donald Tusk zabrał głos podczas piątkowego posiedzenia Sejmu w sprawie ostatnich aktów dywersji na kolei.
„Bardzo krótko chciałbym powiedzieć kilka kluczowych słów jeśli chodzi o sytuację, w jakiej znalazła się nasza ojczyzna w związku z wojną rosyjsko-ukraińską i postępującą eskalacją ze strony Rosji” – zaczął swoją wypowiedź szef rządu Donald Tusk.
Dodał, że akcje dywersyjne, od wielu miesięcy inspirowane i wprost organizowane przez służby Kremla przekroczyły ostatnio pewną krytyczną granicę. „Dziś można mówić wręcz o państwowym terroryzmie. Celem działań stały się zniszczenia, życie ludzi i destabilizacja państwa polskiego” – dodał.
Poza aktami dywersji na kolei Tusk wymienił także kilka innych przykładów działań organizowanych w ostatnich tygodniach przez Rosjan, w tym akcję dezinformacyjną oraz atak na polskiego ambasadora w Petersburgu.
„Strategia Moskwy jest czytelna. Według niej mamy być: skłóceni z Europą, skłóceni z Ukrainą i co najważniejsze – skłóceni wewnętrznie. Nie możemy dopuścić do tego, aby ten scenariusz, albo jego część, został zrealizowany. To zależy od nas samych i od nas wszystkich” – powiedział.
Tusk zwrócił się także w stronę polityków, po czym wymienił „pięć prostych przykazań”:
Na sam koniec Tusk podkreślił, że „w kwestii narodowego bezpieczeństwa wobec rosyjskiego zagrożenia albo będziemy zjednoczeni, albo nie będzie nas wcale”.
W niedzielę 16 listopada na trasie kolejowej Warszawa-Lublin doszło do dwóch aktów dywersji; podczas pierwszego z nich eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy, co zdaniem premiera Donalda Tuska miało najprawdopodobniej doprowadzić do wysadzenia pociągu. W innym miejscu pociąg z 475 pasażerami musiał nagle hamować przez uszkodzoną linię kolejową.
Wyrwa w szynie kolejowej została odkryta w niedzielę w godzinach porannych – wcześniej zdążyło przez nią przejechać kilka pociągów. Maszynista jednego z nich (pociąg PKP Inter City z Lublina do Warszawy) zgłosił dyżurnemu ruchu istnienie możliwych nieprawidłowości. Maszynista kolejnego pociągu otrzymał więc zalecenie jazdy z obniżoną prędkością i wypatrywanie uszkodzeń szyny.
W poniedziałek 17 listopada prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie dokonania aktów dywersji o charakterze terrorystycznym na rzecz wywiadu Federacji Rosyjskiej przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej.
Według prokuratury obaj sabotażyści – Jewhenij Iwanow i Ołeksandr Kononow – wjechali do Polski we wrześniu z Białorusi. Tam także wrócili natychmiast po podłożeniu ładunków, udało im się bez przeszkód przekroczyć granicę.
Przeczytaj także: