0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

godzinę temu

Prawa autorskie: Foto Alexander NEMENOV / POOL / AFPFoto Alexander NEMEN...

Wybory regionalne w Rosji – legalizacja władz w toku wojny

W Rosji od piątku trwają wybory regionalne do lokalnych władz różnych szczebli. Mimo zagrożenia ze strony ukraińskich dronów Rosjanie mają ponownie poprzeć ekipę Putina. „Bezpieczeństwa dokumentacji” w lokalach wyborczych pilnuje policja.

Trzydniowe głosowanie odbywa się od 12 września w 81 obwodach Federacji Rosyjskiej. Bezpośrednie wybory gubernatorów- w 20 obwodach. Nie są to wybory w zachodnim rozumieniu tego słowa. Chodzi w nich o zatwierdzenie władz wskazanych z góry.

Np. w zdemolowanym przez wojnę i co dzień atakowanym przez ukraińskie drony obwodzie kurskim trwa elekcja obecnie pełniącego obowiązki gubernatora Aleksandra Chinsztejna. Dostał on nominację na p.o. po tym, jak poprzedni gubernator, Smirnow, został odwołany a następnie aresztowany pod zarzutem przekrętów przy budowie umocnień granicznych. Wojska ukraińskie przeszły przez nie gładko przed rokiem. Ponieważ jednak bardzo długo w Rosji obowiązywała wersja, że operacja kurska jest lokalna i zaraz Ukraińcy zostaną wyparci z Rosji, Smirnow dokładnie przed rokiem „wygrał” takie same wybory. Putin odwołał go dwa miesiące później, kiedy prawdy o katastrofie pod Kurskiem nie dało się ukryć.

Jaki jest kontekst?

Władza w Rosji promuje głosowanie przez internet, bo to wyjmuje akt wyborczy z kontekstu społecznego. Ludzie nie widzą się w lokalach wyborczych, nie tworzą się mikrozgromadzenia, nie da się swobodnie wymieniać opinii.

Głosowanie odbywa się mimo stałego ostrzału ukraińskiego, a ten dotyczy nie tylko terenów przygranicznych.

W nocy trafione zostały dwie rafinerie, w tym jedna ogromna – pod Petersburgiem (tymczasem jednym z wybieranych teraz gubernatorów jest gubernator obwodu leningradzkiego). Stale blokowany jest ruch na lotniskach. W sobotę 13 września doszło też do dwóch poważnych katastrof kolejowych, prawdopodobnie w wyniku sabotażu. Pod Orłem przy rozbrajaniu miny na torach zginęły trzy osoby. Po sieci krążą opowieści (potwierdzone nagraniami), że lokali wyborczych pilnuje wojsko.

Ludzie więc mają głosować w atmosferze poważnego zagrożenia.

Nagrania z wojskiem władze nazywają deepfake'ami, bowiem naprawę – jak wyjaśniają – „bezpieczeństwa dokumentacji w lokalach wyborczych pilnuje policja”. Władze chwalą się, że „praktycznie nie ma skarg na przebieg wyborów”.

Wybory więc są aktem potwierdzenia władzy nominatów Putina w kraju.

Moskwa: takie wybory ma zrobić Ukraina

Wybory pod ostrzałem organizowane są w momencie, gdy Moskwa, wpierana przez Donalda Trumpa, zwiększa nacisk na Ukrainę. Ogłasza zawieszenie rozmów pokojowych (12 września – choć te rozmowy do niczego nie prowadziły, bo Moskwa nie ustępowała z podstawowego postulatu: podporządkowania sobie Ukrainy), kolejny raz podważa legalność władz Ukrainy i grozi, że ewentualne porozumienia z tymi władzami będą Ukrainę „drogo kosztowały”, gdyż nie będzie gwarancji, że są to porozumienia ważne.

Putin twierdzi, że mandat prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, a wraz z nim wszystkich władz Ukrainy, wygasł przed rokiem. A że konstytucja Ukrainy nie pozwala przeprowadzać wyborów w czasie wojny, to zdaniem Putina Ukraina powinna się przestać bronić i wybory przeprowadzić. Chodzi przy tym o „wybory” typu moskiewskiego, takie, w których z góry wiadomo, kto wygra. Moskwa bowiem stale powtarza, że warunkiem zakończenia wojny są "wybory: w Ukrainie władz, które uszanują interesy Rosji tak jak rozumie je Moskwa.

Organizując swoje lokalne wybory pod ostrzałem dronów, Putin pokazuje, jak takie „wybory” się organizuje.

Moskwa: Polska histeryzuje, a Rosja spokojnie głosuje mimo ataków dronowych

Wybory pod ostrzałem są też sposobem na przekonanie Rosjan, że tak naprawdę nic poważnego się nie dzieje. Ukraińskie narastające ataki nie są czymś, czym obywatele państwa Putina powinni się zajmować. Drony mogą wzbudzać „histerię” tylko na zdegenerowanym Zachodzie. To Polska – mówią przedstawiciele Rosji – histeryzuje z powodu kilkunastu dronów, choć sprawa nie jest tego warta (ambasador Rosji przy ONZ Niebienzja, 12 września). Tymczasem obwód białogrodzki, w którym trwa teraz głosowane, zaatakowało w nocy 180 dronów.

Charakterystyczne, że ludzie mają głosować, mimo że Putin w tym roku nie przedstawił przed parlamentem raportu o stanie państwa. Wystąpienie to, które powinno odbyć się najpóźniej wiosną, jest cały czas odkładane („Orędzie prezydenta Rosji Władimira Putina do Zgromadzenia Federalnego odbędzie się w 2025 roku, choć dokładna data nie została jeszcze ustalona” – oznajmił rzecznik Putina 5 września).

Przeczytaj także:

09:12 14-09-2025

Prawa autorskie: Fot. Lukasz Cynalewski / Agencja Wyborcza.plFot. Lukasz Cynalews...

Alarmy we wschodniej Polsce? „Nie doszło do naruszenia przestrzeni powietrznej”

Poderwanie myśliwców miało charakter prewencyjny – przekazało polskie wojsko. W sobotę rosyjski dron wleciał jednak w rumuńską przestrzeń powietrzną

Co się wydarzyło

W sobotę po południu 13 września w związku z rosyjskim atakiem dronowym na Ukrainę poderwano polskie myśliwce. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa rozesłało też alert ostrzegający przed możliwym atakiem powietrznym we wschodniej części województwa lubelskiego. W niedzielę Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych (DORSZ) poinformowało, że działania podjęte przez wojsko nie potwierdziły naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej. „Wszystkie decyzje miały na celu zapewnienie maksymalnego bezpieczeństwa obywatelom” – przekazano w komunikacie.

Wojsko wyjaśniło, że zapisy systemów radiolokacyjny wskazywały na zagrożenie, bo obiekty znajdowały się blisko polskiej granicy, a dokładny odczyt danych mogły komplikować warunki atmosferyczne. „Podobna sytuacja miała miejsce wczoraj w Rumunii, gdzie również odnotowano wskazania systemów radiolokacyjnych i aktywowano system obrony powietrznej” – czytamy w komunikacie.

Jaki jest kontekst

W tym samym czasie, gdy działania prewencyjne prowadziło polskie lotnictwo, rumuńskie siły powietrzne przechwyciły rosyjskiego drona w pobliżu Dunaju. „Dwa samoloty wielozadaniowe F-16 z 86. Bazy Lotniczej podążały za nim do momentu, aż dron opuścił naszą przestrzeń powietrzną, nie powodując żadnych szkód ani ofiar. Dwa sojusznicze niemieckie Eurofightery były gotowe do monitorowania sytuacji” – przekazała na portalu X Oana Toiu, szefowa rumuńskiej dyplomacji.

Toiu działania Rosji uznała za niedopuszczalne i lekkomyślne. Przekazała też, że w sprawie naruszenia rumuńskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskiego drona zwróci się do Zgromadzenia Ogólnego ONZ. „Apeluję do społeczności międzynarodowej o ścisłe przestrzeganie sankcji nałożonych na Rosję” – dodała szefowa rumuńskiego MSZ.

Do poderwania polskich i rumuńskich myśliwców doszło kilka dni po bezprecedensowym wtargnięciu ponad 20 rosyjskich bezzałogowców w polską przestrzeń powietrzną. Pisaliśmy o tym obszernie na łamach OKO.press:

Przeczytaj także:

08:38 14-09-2025

Prawa autorskie: Fot. Astra / Kyiv IndependentFot. Astra / Kyiv In...

Ukraińcy trafili kolejną rosyjską rafinerię, tym razem koło Petersburga

Ukraiński atak dronowy to kolejny potężny cios w rosyjski przemysł paliwowy. Rafineria Kirisz jest jedną z największych rafinerii ropy naftowej w Rosji

Co się wydarzyło

W nocy 14 września 2025 roku jednostki Sił Systemów Bezzałogowych i Sił Operacji Specjalnych Sił Zbrojnych Ukrainy uderzyły w zakład rafinerii naftowej Kirisz w obwodzie leningradzkim. Wybuchł tam pożar. Trwa szacowanie skuteczności uderzenia – podali Ukraińcy w komunikacie.

Rafineria Kirisz jest jedną z największych rafinerii ropy naftowej w Rosji. Ten obiekt produkuje 80 produktów naftowych, w tym benzynę samochodową, olej napędowy i paliwo lotnicze itp.

O ataku – co jest ewenementem – poinformowali też oficjalnie Rosjanie. W komunikatach, których tytuły informowały o „zestrzeleniu ukraińskich dronów” gubernator obwodu leningradzkiego podał, że „szczątki drona” wywołały pożar w rafinerii, który już jednak ugaszono.

Jaki jest kontekst

Od co najmniej dwóch miesięcy Ukraina uderza w rosyjskie rafinerie i infrastrukturę do przesyłu paliwa w Rosji. Ma to ograniczyć możliwości armii Putina, ale też uświadomić mieszkańcom Rosji, że wojna dotyczy także ich. Z niezależnych źródeł wynika, że już w 20 regionach Rosji brakuje benzyny, paliwo jest racjonowane, a przed stacjami benzynowymi tworzą się gigantyczne kolejki. Moc przerobowa przemysłu naftowego miała spaść już o 20 proc. To przekłada się nie tylko na sytuację w kraju, ale możliwości eksportowe, a więc główne źródło dochodów i siłę napędową rosyjskiej gospodarki. Oficjalnie jednak władze zaprzeczają, by Rosja miała jakiekolwiek problemy z paliwem.

Eksperci wskazywali, że choć ataki na rafinerie same w sobie nie przesądzają o wyniku wojny, to utrzymanie tempa ataków będzie wywierać coraz większą presję na rosyjską gospodarkę. Boom militarny i prosperity z początku wojny przechodzi w recesję. Jeden z rosyjskich urzędników w rozmowie z agencją Interfax przyznał, że w 2025 dojdzie do trzykrotnego spowolnienia wzrostu gospodarczego (spadek do 1,5 proc.). Według danych Ministerstwa Finansów na koniec lipca deficyt federalny wyniósł aż 4,879 biliona rubli (ponad 60 mld dol.) – to o 340 proc. więcej niż rok wcześniej. A największym problemem budżetu są dochody z sektora energetycznego, które w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy 2025 spadły o 19 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim.

W sobotę 13 września Ukraińcy zaatakowali również rafinerię ropy w Ufie. Miasto znajduje się na pograniczu europejskiej i azjatyckiej części Rosji. Jak podawał Reuters, w wyniku ataku dronowego na miejscu wybuchł pożar, a część infrastruktury została uszkodzona.

Inne teksty OKO.press na ten temat

Przeczytaj także:

17:21 13-09-2025

Prawa autorskie: Zdjęcia: Diecezja Legnicka, profil na FBZdjęcia: Diecezja Le...

Nieznani sprawcy sprofanowali krzyż na cerkwi w Legnicy. „Bo ukraiński"

„Atmosfera zrobiła się taka, że polowanie na Ukraińców stało się w Polsce modne. Obawiam się też, że mamy początek kryształowej nocy w Polsce” – komentuje dla OKO.press Prezes Związku Ukraińców w Polsce

Co się wydarzyło

„W nocy z piątku na sobotę 12/13 września 2025 nieznani dotąd sprawcy odcięli metalowy krzyż znajdujący się na szczycie kopuły cerkwi Zaśnięcia NMP w Legnicy” — poinformowała na swoim profilu w mediach społecznościowych Diecezja Legnicka.

Jak piszą autorzy posta „Sprawcy musieli być dobrze przygotowani i wyposażeni w sprzęt, stąd podejrzenie, że była to akcja celowa”.

„Na dach świątyni dostali się po drabinie, następnie w poszycie kopuły wbijali kotwy, które umożliwiały wspięcie się na drugą, mniejszą kopułę, na której był krzyż. Spłoszył ich alarm, który zadziałał, jednak już po odcięciu krzyża, którego elementy zostały rozrzucone wokół cerkwi” – opisuje szczegóły zdarzenia diecezja.

Przedstawiciele parafii zaznaczają, że „Wartość materialna krzyża jest znikoma, jednak szkody wyrządzone są ogromne, ale najgorsza jest świadomość, że sprofanowany został znak krzyża. Jak podkreśla proboszcz ks. Mirosław Drapała, stało się to w przeddzień uroczystości Podniesienia Krzyża Świętego, którą obchodzimy w niedzielę 14 września”.

cerkiew w Legnicy, na dachu brakuje krzyża
cerkiewLegnica2

„Polowanie na Ukraińców stało się w Polsce modne”

„Nawet nie wiem, jak to określić. Przekroczyliśmy prawdziwe rubikony, jeśli w kraju katolickim ktoś spiłowuje krzyż, bo jest ukraiński. Brakuje kategorii, żeby to zrozumieć” – mówi w rozmowie z OKO.press Mirosław Skórka, Prezes Związku Ukraińców w Polsce.

Pytany, czy to nie mógłby być akt pospolitego wandalizmu, Skórka powiedział OKO.press: „Nie. Wie pani dlaczego? Bo ktoś się bardzo postarał, żeby ściąć centralny krzyż na cerkwi, która ma pięć krzyży. Tam jest pięć kopuł. Na każdej z czterech mniejszych są mniejsze krzyże, natomiast na tej centralnej był największy. Widać wysiłek, żeby ściąć ten największy.

Nie jest to akt przypadkowy, bo przypadkowo to można farbą pomalować płot. Natomiast to było to działanie świadome, celowe. Świadoma profanacja i to taka bardzo symboliczna.

Jeżeli podejmuje się taki wysiłek, żeby wleźć, wdrapać się na główną kopułę, co jest dosyć trudne. I żeby ten krzyż spiłować i zabrać, to jest celowe działanie”.

Skórka wyklucza też działanie złomiarzy, którzy mogliby chcieć sprzedać metalowy krzyż na złom. „Też się nad tym zastanawialiśmy, ale wie pani, wokół cerkwi jest duży, ciężki metalowy płot, który znacznie łatwiej można pociąć i znacznie więcej materiału można z tego zdobyć. Czyli może pani mieć znacznie więcej złomu za znacznie mniejszy wysiłek i ten złom można spokojnie sprzedać. Krzyża raczej pani nie sprzeda na złom”.

Kto zatem mógł dokonać tej profanacji?

„Myślę, że są to ludzie, którzy postanowili pokazać, że będą walczyć z przejawami ukraińskości w Polsce. Ktoś to nazywa banderyzmem albo obecnością innych. Ostatnio tacy ludzie chcą w Polsce być modni. Różnego rodzaju środowiska ksenofobiczne, antyukraińskie, radykalnie prawicowe. Dziwi tylko to, że podnieśli rękę na krzyż, chociaż deklarują, że chcą bronić wartości chrześcijańskich.

My odczuwamy tę atmosferę w całej Polsce. Dostajemy sygnały, że nie możemy robić zajęć z dziećmi, bo to może się komuś nie spodobać, ktoś się dowie i zrobi jakąś hecę ksenofobiczną.

Atmosfera zrobiła się taka, że w niektórych środowiskach polowanie na Ukraińców stało się w Polsce modne. Dla tych ludzi to jest przejaw bohaterstwa narodowego. Ktoś postanowił być bohaterem”.

Skórka nie chce rzucać podejrzeń na konkretne osoby, środowiska lub organizacje.

„Policja się tym zajmuje, będą to badać. Boję się tylko, żeby się nie okazało, jak w wielu przypadkach, że sprawcy nie można zidentyfikować i sprawa zostaje zamknięta.

Obawiam się też, czy aby nie mamy początku kryształowej nocy w Polsce? Czyli pewne środowiska będą chciały rozkręcić kampanię antyukraińską.

Jeżeli możemy zniszczyć krzyż, to możemy zniszczyć wszystko.

Dlatego bardzo liczymy na to, że władze polskie, polskie służby podejmują absolutnie zdecydowane działania, żeby to wykryć, osądzić i ukarać. I żeby pokazać, że państwo polskie jest na tyle sprawne, że potrafili dać sobie radę z tego rodzaju działaniami”.

Prosimy prezesa Skórkę o inne przykłady antyukraińskich działań z ostatnich dni. „Akt takiego dziwnego bohaterstwa na granicy wandalizmu był w Ukraińskim Domu w Przemyślu. Wisiały tam dwie flagi polska i ukraińska, przeplecione z sobą. Taki narodowy bohater postanowił je rozłączyć, bo go oburza. Flaga Polski i Ukrainy nie mogą być połączone”.

Skórka opowiada też, że w jednej z miejscowości na Mazowszu, gdzie Ukraińcy obchodzili Święto Niepodległości, musieli przez pewien czas pozostać w zamkniętym pomieszczeniu, bo dostali ostrzeżenie, że jeśli wyjdą na ulicę, nie będą bezpieczni.

„Narasta tego rodzaju fala. To, co się stało w Legnicy, to może być apogeum głupoty albo znak, że zaczyna się coś poważniejszego. To, jak to się potoczy, pokaże, na ile państwo polskie potrafi w takiej sytuacji zadziałać” – podsumowuje Prezes Związku Ukraińców w Polsce.

Inne teksty OKO.press na ten temat

Przeczytaj także:

16:29 13-09-2025

Prawa autorskie: PILNEPILNE

Akcja myśliwców i alarm przeciwlotniczy we wschodniej Polsce. Zagrożenie minęło

Rządowe Centrum Bezpieczeństwa rozesłało alert ostrzegający przed możliwym atakiem powietrznym we wschodniej części województwa lubelskiego. Wcześniej w związku z rosyjskim atakiem dronowym na Ukrainę poderwano polskie myśliwce

To było bardzo napięte popołudnie we wschodniej części województwa lubelskiego. Najpierw armia poinformowała o prewencyjnym starcie myśliwców w związku z rosyjskim atakiem dronowym na zachodnią część Ukrainy. Następnie Rządowe Centrum Bezpieczeństwa ostrzegło mieszkańców wschodnich powiatów Lubelszczyzny o możliwym ataku powietrznym, a w niektórych miastach na wschodzie kraju zawyły syreny alarmowe. O 18. 35 w sobotę 13 września Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało jednak, że myśliwce wracają do baz a zagrożenie minęło. Najprawdopodobniej nie doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej.

W sobotę 13 września o 18.10 Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wydało następujący komunikat:

„Zagrożenie atakiem z powietrza. Zachowaj szczególną ostrożność. Stosuj się do poleceń służb. Oczekuj dalszych komunikatów. Alert RCB został przesłany do odbiorców na terenie powiatów: Chełm, chełmski, krasnostawski, łęczyński, świdnicki, włodawski (województwo lubelskie). Śledź oficjalne komunikaty służb: Państwowej Straży Pożarnej, Policji oraz Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych."

Ostrzeżenie miało związek z rosyjskim atakiem dronowym na Ukrainę, na skutek którego w godzinach popołudniowych poderwane w powietrze zostały polskie myśliwce. „W naszej przestrzeni rozpoczęło się prewencyjne operowanie lotnictwa, polskiego i sojuszniczego. Naziemne systemy obrony powietrznej osiągnęły stan najwyższej gotowości” — informował po południu Donald Tusk.

Ok. 16 wstrzymano ruch na cywilnym lotnisku w Lublinie. Alarm przeciwlotniczy obowiązywał w ukraińskim województwie wołyńskim graniczącym z polskim województwem lubelskim od 15.23 według polskiego czasu.

Po 18 w sobotę 13 września w Chełmie i Świdniku w województwie lubelskim słychać było syreny alarmowe.

Nieco ponad 20 minut później Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało o zakończeniu akcji myśliwców i „powrocie systemów obrony powietrznej do standardowej działalności operacyjnej”.

Oznacza to, że zagrożenie minęło.