Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
21 ofiar śmiertelnych i kilkudziesięciu rannych. To wstępny bilans rosyjskiego ataku na wieś Jarowa w obwodzie donieckim w Ukrainie. Bomby spadły na cywili stojących w kolejce po wypłatę emerytur i rent
Rosyjskie bomby zabiły nie mniej niż 21 cywili w ukraińskiej wsi Jarowa w obwodzie donieckim, położonej ok 8 kilometrów od linii frontu w rejonie Łymania, będącego celem rosyjskich działań ofensywnych. Kilkadziesiąt osób zostało rannych w wyniku tego ataku. Bomby (lub pociski artylerii rakietowej) spadły w miejscu, w którym cywile ustawili się w kolejkę po wypłatę świadczeń emerytalnych.
„Brutalny rosyjski atak bombowy na wieś Jarowa w obwodzie donieckim. Zwykli cywile. W czasie, gdy wydawano emerytury. Według wstępnych informacji liczba ofiar śmiertelnych wyniosła ponad 20 osób. Nie ma słów” – napisał w mediach społecznościowych prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Prezydent Ukrainy załączył do swojego wpisu drastyczne nagranie, na którym widać rozczłonkowane ciała cywilnych ofiar rosyjskiego ataku.
Dyrektor generalny Poczty Ukrainy Ihor Smilianski poinformował, że w Jarowej obowiązywała specjalna procedura wypłacania emerytur stosowana w strefach przyfrontowych. Emerytury wypłacano każdorazowo w innym miejscu wsi, a samochód, którym przywożone były pieniądze, był parkowany w miejscach zapewniających ukrycie przed obserwacją z powietrza. Tak było i tym razem. „jak widać na wideo – samochód stał pod drzewami, aby zminimalizować ryzyko bycia zauważonym. Ale najwyraźniej ktoś podał współrzędne” – mówił Smilianski.
Choć jeszcze w lipcu część prognoz wskazywała na możliwe zwycięstwo skrajnej prawicy, wybory parlamentarne w Norwegii bezapelacyjnie wygrała lewicowo-ludowa koalicja z Partią Pracy na czele
Co się wydarzyło?
We wtorek 9 września ogłoszone zostały ostateczne wyniki wyborów parlamentarnych w Norwegii. Wygrała je centrolewicowa Partia Pracy, która otrzymała 28 proc. głosów i 54 mandaty w Stortingu – czyli jednoizbowym norweskim parlamencie, w którym łącznie zasiada 169 deputowanych. Oznacza to, że u władzy utrzyma się rządząca dotąd Norwegią lewicowo-lewicowa koalicja pod przewodnictwem Partii Pracy, która zdobyła w wyborach łącznie 88 mandatów, co daje jej bezwzględną większość w parlamencie. Premier Norwegii Jonas Gahr Stoere najprawdopodobniej pozostanie na stanowisku.
Na drugim miejscu pod względem liczby głosów i mandatów znalazła się skrajnie prawicowa Partia Postępu, która dostała 24 proc. głosów i 48 mandatów. Sukces skrajnej prawicy oznaczał jednocześnie katastrofę dla dotychczas najsilniejszej na norweskiej prawicy Partii Konserwatywnej, która w wyborach otrzymała jedynie 14, proc głosów i o 6 punktów procentowych mniej niż w poprzednich wyborach, co oznacza stratę 12 mandatów.
Jaki jest kontekst?
Centrolewicowa Partia Pracy poprawiła swój wynik z poprzednich wyborów o 6 mandatów i wraz ze swoimi koalicjantami utrzyma władzę – co jest niekwestionowanym sukcesem norweskiej lewicy i centrum. Tym bardziej, że w trakcie kampanii wyborczej niemal nieprzerwanie rosła w siłę skrajnie prawicowa, antyimigrancka Partia Postępu, co sprawiło, że część wyborczych prognoz wskazywała na możliwość jej zwycięstwa w wyborach. Ostatecznie Partii Postępu udało się w wyborach z naddatkiem podwoić liczbę mandatów (z 21 do 47), co jednak odbylo się kosztem przede wszystkim mainstreamowej prawicy – czyli Partii Konserwatywnej. Sukces skrajnej prawicy nie skutkował więc możliwością przejęcia władzy przez koalicję Partii Postępu i Partii Konserwatywnej.
Gabinet centrysty Bayrou nie przetrwał głosowania nad wotum zaufania. Prezydent Emmanuel Macron zapowiada nowego premiera – trzeciego w ciągu roku –„na dniach"
Głosowanie nad wotum zaufania dla Bayrou miało miejsce w poniedziałek 8 września. Przeciwko rządowi głosowała nawet część koalicjantów – w 577-osobowej Izbie Deputowanych aż 364 z nich. Za rządem było zaledwie 194 parlamentarzystów.
Przemawiając przed Izbą, premier uderzał w dramatyczne tony: „Wszystkie wyzwania, przed którymi stajemy, można zredukować do zasadniczej, pilnej kwestii, od której zależy nasza przyszłość, nasze państwo, nasza niepodległość, nasze usługi publiczne i model socjalny – kwestii kontroli nad naszymi wydatkami i nad naszym nadmiernym długiem. Dominacja militarna czy dominacja naszych kredytodawców w rezultacie długu, który nas zatopi, doprowadzi do tego samego rezultatu – utraty naszej wolności". Nie przekonał jednak Izby Deputowanych.
Prezydent zapowiada, że w najbliższych dniach przedstawi kandydaturę nowego szefa rządu, który będzie miał trudne zadanie przygotowania budżetu na 2026 rok.
Bayrou wytrwał na stanowisku zaledwie dziewięć miesięcy. Jego poprzednik Michel Barnier – trzy miesiące.
Upadek Bayrou ma związek przede wszystkim z zaproponowanym przez niego budżetem, przewidującym cięcia, by ograniczyć sięgający 1145 PKB dług publiczny – m.in. poprzez ograniczenie wydatków socjalnych i likwidację dwóch świąt narodowych. Nowy premier będzie miał karkołomne zadanie, by zadowolić partie wchodzące w skład koalicji rządzącej, podzielone, jeśli chodzi o stosunek do długu, cięć wydatków, podwyższenia podatków. Wszystko zależy teraz od tego, jakiego kandydata na premiera wybierze Macron, ale czy będzie to przedstawiciel socjalistów, czy polityk (lub polityczka) bardziej na prawo, stanie przed tym samym problemem: po przyśpieszonych wyborach, które prezydent zarządził w czerwcu 2024 roku trudno jest we Francji wyłonić stabilną większościową koalicję.
Przeczytaj także:
Hiszpania ogłosiła dziś nowe środki, za pomocą których chce zmusić premiera Netanjahu do powstrzymania rzezi Gazy
„Obrona swojego kraju i społeczeństwa to jedno, ale bombardowanie szpitali i zabijanie niewinnych chłopców i dziewczynek głodem to zupełnie co innego” – powiedział dziś na konferencji prasowej hiszpański premier Pedro Sanchez – „To, co premier Netanjahu przedstawił w październiku 2023 roku jako operację wojskową w odpowiedzi na przerażające ataki terrorystyczne, przekształciło się w nową falę nielegalnych okupacji i nieuzasadniony atak na palestyńską ludność cywilną – atak, który specjalny sprawozdawca ONZ i większość ekspertów już określa jako ludobójstwo”.
Hiszpański premier wspomniał o liczbie ofiar i zwrócił uwagę, że to nie jest samoobrona, a eksterminacja bezbronnych. Dodał też, że społeczność międzynarodowa robi zbyt mało, by zatrzymać izraelską armię przed popełnianiem kolejnych zbrodni. I ogłosił kilka nowych rozwiązań, jakie mają być formą nacisku na Izrael. To między innymi formalizacja dotychczasowego de facto i tak istniejącego embarga na sprzedaż uzbrojenia Izraelowi. A także zakaz wykorzystywania hiszpańskich portów do transportu uzbrojenia czy paliwa do Izraela, czy zakaz wjazdu do Hiszpanii dla osób bezpośrednio zaangażowanych w ludobójstwo.
Hiszpania od dłuższego czasu wspólnie z Irlandią jest liderem sprzeciwu wobec działań Izraela w Strefie Gazy. UE nigdy nie zaproponowała jednak podobnych działań, które wprowadziła dziś Hiszpania. Wspólnota europejska jest podzielona. W środę szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen wygłosi coroczne przemówienie o stanie Unii, a Gaza ma być w nim jedynie pobocznym wątkiem.
Przeczytaj także:
Minister bezpieczeństwa wewnętrznego Itamar Ben Gwir nawołuje Izraelczyków, by się zbroili
Sześć osób zginęło w ataku terrorystycznym w Jerozolimie na przystanku autobusowym w okolicy Uniwersytetu Hebrajskiego. Dwaj napastnicy zostali zabici przez żołnierza i cywila z bronią. Świadkowie przekazali, że napastnicy otworzyli ogień do autobusu, który zatrzymał się z powodu awarii.
Izraelczycy podejrzewają, że sprawcy pochodzili z okolic Ramallah. Premier Izraela Benjamin Netanjahu powiedział po ataku, że „wojna trwa, także w Jerozolimie”. I wykorzystał atak, by odwołać swoje dzisiejsze przesłuchanie w sprawie, w której jest oskarżony o korupcję.
Minister bezpieczeństwa wewnętrznego Itamar Ben-Gwir pochwalił po ataku heroizm mężczyzn, którzy zabili napastników. „Broń ratuje życie. Musimy o tym pamiętać. Apeluje do obywateli Izraela — zbrojcie się” – powiedział.
Jednocześnie w Strefie Gazy trwa izraelska ofensywa w mieście Gaza, największym mieście Strefy. Al Dżazira podaje, że około południa wiedzieliśmy już o 40 ofiarach ataków izraelskiej armii.
„Masowe zabijanie przez Izrael palestyńskich cywilów w Gazie, zadawanie niewyobrażalnych cierpień i całkowitego zniszczenia, utrudnianie dostarczania wystarczającej pomocy humanitarnej oraz wynikające z tego głodzenie cywilów, zabijanie dziennikarzy i popełnianie zbrodni wojennych jedna po drugiej wstrząsają sumieniem świata” – powiedział dziś Volker Turk na sesji Rady Praw Człowieka ONZ w Genewie.
Francja, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Unia Europejska potępiły atak w Jerozolimie. Może on mieć związek z trwającą rzezią Gazy i rosnącymi represjami na Zachodnim Brzegu, skąd mieli pochodzić napastnicy.
„Gospodarka się rozpada. Ludzie nie mogą znaleźć pracy. Wszędzie napotykają wojskowe punkty kontrolne. Bardzo trudno jest ludziom prowadzić to, co można by opisać jako normalne życie tutaj na Zachodnim Brzegu” – powiedziała Al Dżazirze Lejla Walah z obozu dla uchodźców w Betlejem.
Izrael nieustannie eskaluje działania w mieście Gaza. W sobotę zniszczony został 15-piętrowy wieżowiec mieszkalny Sussi Tower. Armia uzasadniała atak tym, że jej zdaniem budynek był wykorzystywany przez Hamas.
Operacja w Gazie przypomina więc to, co wcześniej widzieliśmy na południu, m.in. w Rafah – czyli sukcesywne niszczenie wszelkiej infrastruktury i sprawianie, że miasto przestaje być przestrzenią, w której można prowadzić normalne życie
Przeczytaj także: