Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
10 godzin bez ostrzału w trzech miejscach w Strefie Gazy i utworzenie korytarzy, którymi dostarczana będzie pomoc – to plan Izraela w obliczu głodu w palestyńskiej enklawie.
Izraelskie Siły Zbrojne zapowiedziały codzienne zawieszenie broni w niektórych częściach Strefy Gazy i utworzenie nowych korytarzy humanitarnych. Tel-Awiw twierdzi, że w ten sposób zmierza do opanowania kryzysu humanitarnego, do którego doszło w palestyńskiej enklawie przez izraelską operację zbrojną.
Według obietnic od 10:00 do 20:00 izraelska armia zaprzestanie ataków na Al-Mawasi, Deir al-Balah i miasto Gaza. Izraelskie wojska nie prowadziły jednak operacji lądowych we wszystkich z tych miejsc od wznowienia ataków na Gazę w marcu.
Bezpieczne korytarze dostarczania żywności mają działać codziennie od 7:00 do 23:00. Według bliskowschodnich mediów izraelskie siły w niedzielę wpuściły konwoje humanitarne od strony egipskiej granicy, a pomoc do Strefy Gazy zaczęła docierać również drogą powietrzną.
To efekt międzynarodowej presji po informacjach o kryzysie głodowym, który według organizacji humanitarnych dotyka 2,2 mln mieszkańców Strefy Gazy. O pauzy humanitarne apelował również ONZ. W marcu Izrael zablokował granice dla konwojów dostarczających żywność, by w maju wpuścić je ze znacznymi ograniczeniami. Relacje z palestyńskiej enklawy mówią też o ogniu, który izraelscy żołnierze otwierają do czekających na pomoc Palestyńczyków. Do tej pory rząd w Tel Awiwie twierdził, że w Strefie Gazy głód nie występuje, a zablokowanie pomocy miało wywrzeć presję na przetrzymujących izraelskich zakładników bojowników Hamasu.
23 lipca ponad sto organizacji międzynarodowych podpisało list, w którym jasno stwierdza, że w Strefie Gazy mamy do czynienia z powszechnym głodem, a winnym tego stanu jest Izrael. Pod listem podpisali się m.in. Lekarze bez Granic, Oxfam czy Amnesty International.
W liście czytamy:
„Lekarze zgłaszają rekordowe liczby przypadków ostrego niedożywienia, szczególnie wśród dzieci i osób starszych. Rozprzestrzeniają się choroby takie jak ostra biegunka wodnista, rynki są puste, śmieci się gromadzą, a dorośli padają na ulicach z głodu i odwodnienia. Dystrybucja pomocy w Gazie wynosi średnio tylko 28 ciężarówek dziennie, co jest zdecydowanie niewystarczające dla ponad dwóch milionów ludzi, z których wielu od tygodni nie otrzymało pomocy”.
Przeczytaj także:
Przeczytaj także:
„Według ocen w NATO i w Stanach Zjednoczonych, Rosja i Chiny będą gotowe do konfrontacji w skali globalnej już w roku 2027, czyli za dwa lata” – powiedział premier na spotkaniu z mieszkańcami Pabianic. Tusk podkreśli, że sytuacja wymaga od polityków „maksymalnej odpowiedzialności”.
Premier Donald Tusk w sobotę 26 lipca spotkał się z mieszkańcami Pabianic w województwie łódzkim. Powiedział, że najwyższy czas, aby „wyspowiadać się trochę z tego, co zdarzyło się przez te kilkanaście miesięcy od czasu wyborów”. Zaproponował mieszkańcom „poważną rozmowę o Polsce”.
Tusk zaczął od relacji ze swojego spotkania w piątek 25 lipca z generałem Alexusem Grynkewichem, nowym Naczelnym Dowódcą Sojuszniczych Sił NATO w Europie (tzw. SACEUR, z ang. Supreme Allied Commander Europe).
SACEUR to jedno z najwyższych stanowisk wojskowych w strukturze NATO. Naczelny dowódca jest odpowiedzialny za dowodzenie operacjami wojskowymi NATO w Europie, planowanie strategiczne oraz zarządzanie strukturami wojskowymi NATO w Europie.
„Według ocen w NATO i w Stanach Zjednoczonych, Rosja i Chiny będą gotowe do konfrontacji w skali globalnej już w roku 2027, czyli za dwa lata” – przekazał premier, przywołując to, co usłyszał od gen. Grynkewicha.
Podkreślił, że nie chodzi o straszenie „tragicznymi prognozami”, lecz o to, że „Amerykanie na serio się przygotowują do takiej sytuacji” – powiedział premier.
Polska też powinna.
„Mówiąc krótko, Polska i Europa, ale w pierwszym rzędzie Polska, muszą być gotowe na różne zdarzenia w ciągu najbliższych dwóch lat” – powiedział dość oględnie premier. Podkreślił, że wojna hybrydowa, którą Rosja już dziś prowadzi przeciwko Polsce i Europie „pokazuje bardzo wyraźnie, że Rosja przygotowuje się do działań w 2027 roku”.
Jak wynika z relacji premiera, generał Grynkewich przekazał mu najnowsze ustalenia amerykańskiego wywiadu. Wynika z nich, nie tylko że Rosja może być gotowa do ataku na terytorium któregoś z państw NATO już 2027 roku, lecz, że może planować koordynację z Chinami, które równolegle mogą chcieć zaatakować Tajwan.
Ta strategia Rosji i Chin ma doprowadzić do zmniejszenia siły reakcji państw NATO, które będą musiały działać na dwóch frontach.
„Żyjemy w takim momencie historycznym, w którym powaga i maksymalna odpowiedzialność za Polskę, za to co dzieje się w kraju i wokół kraju, jest potrzebą absolutnie bezdyskusyjną” – powiedział premier Donald Tusk. Podkreślił odpowiedzialność opozycji, środowiska nowego prezydenta Karola Nawrockiego oraz członków jego własnej koalicji rządzącej.
„Mam często wrażenie, że w zwykłych polskich domach, wśród polskich rodzin, poważniej rozmawia się o tym, co jest wokół nas i co dzieje się w Polsce, niż w parlamencie czy na politycznej scenie” – podkreślił premier.
Generał Alexus Grynkewich, nowy Naczelny Dowódca Sojuszniczych Sił NATO w Europie, pełni tą funkcję od 4 lipca. To tego dnia odebrał z z rąk sekretarza generalnego NATO Marka Rutte mianowanie na Naczelnego Dowódcę Sojuszniczych Sił NATO w Europie. Ceremonia odbyła się w bazie NATO w Mons w Belgii.
Jak donosi TVN24 za PAP, Alexus Grynkewich ma korzenie białoruskie. Karierę rozpoczynał w amerykańskiej armii jako pilot myśliwców F-16 i F-22. Uzyskał stopień czterogwiazdkowego generała Sił Powietrznych USA i pełnił rolę dyrektora operacji w Kolegium Połączonych Szefów Sztabów. Wcześniej był znany głównie jako dowódca lotnictwa w Dowództwie Centralnym (CENTCOM), gdzie kierował siłami USA na Bliskim Wschodzie, między innymi podczas nalotów przeciwko Hutim w Jemenie, działań wspierających Izrael w przeciwstawianiu się irańskim atakom rakietowym czy operacji wymierzonych w proirańskie bojówki w Syrii i Iraku. Według Defense News, w swojej ostatniej roli, którą pełnił od kwietnia 2024 roku, zajmował się również wsparciem dla sił ukraińskich.
Przeczytaj także:
UE w tych negocjacjach stoi na słabszej pozycji. To nie prezydent USA przyjeżdża na spotkanie z von der Leyen przy okazji jej innej wizyty zagranicznej, lecz von der Leyen jedzie do Trumpa.
Szefowa Komisji Europejskie Ursula von der Leyen poinformowała w piątek 25 lipca, że w ten weekend spotka się z prezydentem USA Donaldem Trumpem, by przedyskutować kwestie umowy handlowej UE-USA oraz widmo ceł, które USA chcą nałożyć na UE.
„W nawiązaniu do dobrej rozmowy telefonicznej, którą odbyłam z prezydentem USA, uzgodniliśmy, że spotkamy się w niedzielę w Szkocji, by przedyskutować nasze wzajemne relacje handlowe” – napisała von der Leyen na X.
Dodała, że dyskusja ma dotyczyć tego, jak utrzymać silne relacje transatlantyckie".
Do spotkania ma dojść w Szkocji, gdzie Donald Trump przebywa z wizytą u premiera Wielkiej Brytanii Keira Starmera. Taka formuła spotkania wskazuje na to, że to UE w tych negocjacjach stoi na słabszej pozycji. To nie prezydent USA przyjeżdża na spotkanie z von der Leyen przy okazji innej jej wizyty zagranicznej, lecz von der Leyen jedzie do Trumpa.
W piątek 25 lipca Donald Trump stwierdził w rozmowie z amerykańskimi reporterami, że szanse na dogadanie umowy handlowej między UE a USA wynoszą może „50 na 50 procent, a może mniej”.
Komisja Europejska i USA wciąż nie doszły do porozumienia ws. umowy handlowej. Negocjacje w tej sprawie trwają od marca, kiedy w życie weszła pierwsza tura podwyższonych ceł amerykańskich na europejską stal i aluminium. Cła sektorowe na produkty o wartości 26 miliardów euro rocznie zaczęły obowiązywać od 12 marca.
W sumie USA nałożyły na UE już 50 proc. cła na stal i aluminium, 25-proc. na samochody i części samochodowe oraz 10-proc. cła na cały import.
Pod koniec maja doszło do zaostrzenia sporu na linii USA i UE, w związku z czym Donald Trump zagroził wprowadzeniem 50-procentowych ceł na cały import z UE od 1 czerwca 2025. Odpowiedzialnej za negocjacje w imieniu bloku szefowej KE Ursuli von der Leyen udało się jednak załagodzić spór i wrócić do negocjacji.
9 lipca prezydent Donald Trump zapowiedział kolejne przedłużenie negocjacji. Tym razem do 1 sierpnia. Ale w sobotę 12 lipca Trump znowu zmienił front. Zagroził UE podniesieniem stawki podstawowej ceł do 30 procent. Komisja Europejska cały czas usiłuje się z Trumpem dogadać.
Unia Europejska ma przygotowane dwie tury ceł odwetowych. Pierwszy pakiet ceł na amerykańskie produkty dotyczy importu o wartości 21 mld euro. Obejmuje produkty rolne, spożywcze, jak i przemysłowe, m.in. soję, migdały, sok pomarańczowy, drób, tytoń, lody, żelazo, stal i aluminium, maszyny i urządzenia elektryczne, oraz ciężarówki i jachty.
Druga transza ceł obejmuje produkty o wartości 95 mld euro. Obejmują m.in. samoloty i części do samolotów, sprzęt elektroniczny i alkohole.
Przeczytaj także:
Rosja kontynuuje bezwzględny ostrzał Ukrainy. Rosyjska armia ogłosiła dziś, że zdobyła kolejne miejscowości na wschodzie Ukrainy. W języku rosyjskiego najeźdźcy zostały one „wyzwolone”.
W nocy z 25 na 26 lipca na Ukraina znowu znalazła się pod rosyjskim ostrzałem. Najcięższe ataki zostały przeprowadzone na obwody charkowski, dniepropietrowski oraz zaporoski – donosi dziennik Kyiv Independent.
Gubernator okręgu charkowskiego poinformował, że na Charków spadły cztery kierowane bomby lotnicze. Ranny został 57-letni mężczyzna. W atakach na miejscowość Zmijiw w obwodzie charkowskim ranne zostały trzy osoby, w tym 50-letni mężczyzna.
W obwodzie dniepropietrowskim w wyniku rosyjskich ataków zginęła co najmniej jedna osoba. To mieszkaniec Dniepra, największego miasta w obwodzie. Rosyjskie bomby spadły też Kamieńskie, powodując serię pożarów w mieście.
Na obwód zaporoski w nocy spadło co najmniej dziewięć dronów typu Shahed. Wybuchło kilkanaście pożarów, a zniszczeniu uległo kilka budynków mieszkalnych. W miejscowości Połohy spłonął magazyn rolny i dom mieszkalny.
W sumie, jak wynika z danych władz Ukrainy, w nocy z 25 na 26 lipca z rąk Rosjan zginęło pięć osób.
To nie wszystko. Rosyjska armia poinformowała dziś, że zdobyła kolejne miejscowości na wschodzie kraju – Zielonyj Gaj w obwodzie donieckim oraz wieś Malijewka w obwodzie dniepropietrowskim – podało Ministerstwo Obrony Rosji. W języku rosyjskiego najeźdźcy miejscowości zostały „wyzwolone”. Władze miasteczek wezwały mieszkańców do natychmiastowej ewakuacji – donosi agencja AFP.
Zdobycie Malijewki może doprowadzić do tego, że strona rosyjska będzie w stanie skuteczniej przeprowadzać ataki na Dniepr, największe miasto regionu. Malijewka położona jest tylko 200 km od stolicy obwodu.
Jak zwraca uwagę dziennik Kyiv Independent, do ataków doszło zaledwie trzy dni po tym, jak w Stambule doszło do kolejnej, trzeciej już rundy negocjacji pokojowych między Ukrainą i Rosją.
Negocjacje nie przyniosły żadnego postępu i zakończyły się przed upływem godziny. Strona rosyjska odrzuciła plan całkowitego zawieszenia ognia, pomimo że USA wywierają na Rosję coraz większą presję.
Prezydent Donald Trump zapowiedział 14 lipca, że USA są gotowe nałożyć na Rosję dotkliwe sankcje wtórne w ciągu 50 dni, jeśli Rosja nie zgodzi się na zawieszenie ognia. 25 lipca, w efekcie braku postępu w rozmowach w Stambule, Trump zapowiedział, że sankcje mogą wejść w życie nawet szybciej.
Ukraina proponuje, aby jeszcze przed końcem sierpnia doszło do trójstronnego spotkania między prezydentem Zełenskim, prezydentem USA Donaldem Trumpem i prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Rosja nie zaakceptowała tej propozycji. Dymitrij Pieskow, rzecznik Kremla, powiedział, że jest „bardzo mało prawdopodobne, by doszło do niego w ciągu 30 dni, bo najpierw musi zostać opracowana szczegółowa umowa pokojowa na poziomie eksperckim”.
Gotowość zorganizowania spotkania potwierdził prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan. O ewentualnym udziale przedstawiciela UE nikt już nawet nie wspomina.
Przeczytaj także:
„Zdecydowanie potępiamy decyzję prezydenta Macrona o uznaniu państwa palestyńskiego (…) Takie posunięcie to nagradzanie terroryzmu (...) Powiedzmy sobie jasno: Palestyńczycy nie chcą swojego państwa obok Izraela. Chcą swoje państwo zamiast Izraela” – napisał Benjamin Netanjahu w odpowiedzi do Macrona.
Prezydent Francji Emmanuel Macron ogłosił w tym tygodniu (w czwartek 24 lipca), że Francja uzna państwowość Palestyny. Ma to zostać oficjalnie ogłoszone we wrześniu na posiedzeniu Zgromadzenia Ogólnego ONZ.
“W zgodzie z historycznym zaangażowaniem Francji w sprawiedliwy i trwały pokój na Bliskim Wschodzie podjąłem decyzję, że Francja uzna państwo palestyńskie” – napisał Macron w mediach społecznościowych.
Prezydent podkreślił, że najważniejsze, to aby ustały walki na terenie Gazy, a ludność dostała pomoc humanitarną.
„Pokój jest możliwy” – napisał Macron. „Musi dość do natychmiastowego zawieszenia ognia, uwolnienia zakładników oraz przekazania pomocy humanitarnej mieszkańcom Gazy. Dalej konieczne jest rozbrojenie Hamasu i zapewnienie bezpieczeństwa oraz odbudowy Gazy. Wreszcie należy utworzyć państwo palestyńskie, zagwarantować mu prawo do istnienia poprzez pełną demilitaryzację i uznanie państwa Izrael. Tylko tak zapewnimy bezpieczeństwo w regionie. Nie ma alternatywy” – napisał Macron.
Deklarację Macrona z zadowoleniem przyjęły władze Autonomii Palestyńskiej.
“Jesteśmy bardzo wdzięczni prezydentowi Emmanuelowi Macronowi za jego list (…), w którym potwierdził gotowość Francji do uznania państwowości Palestyny we wrześniu (…) To stanowisko odzwierciedla zaangażowanie Francji na rzecz prawa międzynarodowego oraz poparcie dla prawa narodu palestyńskiego do samostanowienia i utworzenia niepodległego państwa” – napisał w mediach społecznościowych Hussein al-Sheikh, wiceprezydent Autonomii Palestyńskiej.
Zupełnie inaczej zareagował premier Izraela Benjamin Netanjahu. Jego zdaniem krok Francji to „nagradzanie terrorystów”.
„Zdecydowanie potępiamy decyzję prezydenta Macrona o uznaniu państwa palestyńskiego (…) Takie posunięcie nagradza terroryzm i grozi stworzeniem kolejnego marionetkowego państwa podporządkowanego Iranowi (…) Państwo palestyńskie byłoby punktem wypadowym dla działań mających na celu unicestwienie Izraela (…) Powiedzmy sobie jasno: Palestyńczycy nie chcą swojego państwa obok Izraela. Chcą swoje państwo zamiast Izraela” – napisał Netanjahu.
Za skrajnie nieodpowiedzialną decyzję Francji uznał też amerykański sekretarz stanu Marco Rubio.
„Stany Zjednoczone zdecydowanie odrzucają plan Emmanuela Macrona dotyczący uznania państwa palestyńskiego (…). Ta lekkomyślna decyzja służy jedynie propagandzie Hamasu i hamuje proces pokojowy. To policzek dla ofiar zamachów z 7 października” – napisał Rubio.
Palestyna składa się z dwóch niepołączonych ze sobą stałym terytorium części: z Zachodniego Brzegu i ze Strefy Gazy. Jako państwo jest dziś uznawana przez 146 z 193 członków ONZ, w tym przez Polskę, Hiszpanię, czy Irlandię. Od 2012 roku Palestyna ma w ONZ status państwa nieczłonkowskiego – stałego obserwatora. Nie uznają jej m.in. Stany Zjednoczone, Izrael i większość państw Europy Zachodniej.
Status państwa nieczłonkowskiego uniemożliwia Palestynie branie udziału w głosowaniach nad rezolucjami czy zasiadania w ciałach statutowych ONZ, takich jak Rada Bezpieczeństwa. Aby Palestyna stała się pełnoprawnym członkiem ONZ, najpierw zgodę wyrazić musi złożona z 15 państw Rada Bezpieczeństwa. Palestyna stara się o ten status od 2011 roku. Ostatni raz Rada pochyliła się nad tym wnioskiem w kwietniu 2024 roku. Aby Palestyna stała się 194. państwem członkowskim ONZ, zgodzić musieliby się na to wszyscy stali członkowie Rady Bezpieczeństwa (USA, Chiny, Rosja, Francja, Wielka Brytania). W zeszłym roku weto postawiły Stany Zjednoczone.
W maju 2024 roku Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło natomiast rezolucję, która zwiększa uprawnienia Palestyny w ONZ. Polska tę rezolucję poparła.
Warto też dodać, że Polska utrzymuje stosunki dyplomatyczne z władzami palestyńskimi. Istniały one jeszcze w okresie PRL, od 1989 roku w Warszawie mieści się Ambasadę Państwa Palestyny. Również Polska ma własną placówkę dyplomatyczną w Autonomii Palestyńskiej. W Ramallah znajduje się Biuro Przedstawiciela Rzeczypospolitej Polskiej przy Palestyńskiej Władzy Narodowej.
Przeczytaj także: