Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Komisja Europejska wycofuje się z propozycji podatku cyfrowego od gigantów technologicznych, który miał zapewnić dodatkowe dochody w budżecie UE.
Komisja Europejska wycofała się z propozycji nowego podatku cyfrowego, który miał zostać nałożony na gigantów technologicznych działających na terenie UE. Jak podał portal Politico, propozycja ta zniknęła z listy nowych zasobów własnych UE, które miałyby zasilić kolejny unijny budżet na lata 2028-2035.
W zamian Komisja Europejska proponuje dodatkowe opodatkowanie firm, których obrót generowany w UE przekracza 50 mln euro, nowy, europejski podatek na odpady elektryczne oraz produkty tytoniowe. Jak wynika z projektu, który widział portal Politico, w ten sposób europejski budżet udałoby się zasilić dodatkowymi środkami w wysokości 25-30 mln euro rocznie.
Poza tym na stole zostają już znane propozycje nowych zasobów własnych:
KE finalizuje propozycję nowego wieloletniego budżetu UE, który ma zostać przedstawiony w przyszłym tygodniu. W budżecie trzeba znaleźć środki na spłatę unijnego długu zaciągniętego na Fundusz Odbudowy, z którego od 2021 roku finansowane są inwestycje w gospodarki państw członkowskich, środki na wsparcie Ukrainy oraz środki na europejskie zbrojenia.
Nowe zasoby własne mają być dodatkiem do tradycyjnych źródeł przychodów do unijnego budżetu, którymi są:
Wieloletni budżet UE na lata 2021-2027 wynosił 1,216 biliona euro (w cenach bieżących). Największą część budżetu UE, bo aż ok. 70 proc., stanowią składki państw członkowskich oparte na dochodzie narodowym brutto.
Aby sfinansować inwestycje po pandemii Covid-19 Komisja Europejska uzyskała zgodę wszystkich państw członkowskich na zaciągnięcie wspólnego, europejskiego długu. Wieloletni budżet UE na lata 2021-2027 był więc dodatkowo zasilony kwotą 807 mld euro, pozyskanych na rynkach finansowych w wyniku emisji europejskich obligacji. W następnej perspektywie finansowej do spłaty jest co najmniej 600 mln euro z tego długu.
Decyzje ws. budżetu w UE podejmowane są jednomyślnie. Projekt budżetu zostanie zaproponowany przez Komisję Europejską, a następnie będzie negocjowany z Radą UE i Parlamentem.
Przeczytaj także:
W liście przesłanym Komisji Europejskiej i opublikowanym w mediach społecznościowych prezydent USA podkreśla, że 30-proc. cła to i tak mniej, niż wynosi deficyt handlowy z UE. List jest utrzymany w zaskakującym stylu
USA zapowiadają wprowadzenie 30-procentowych ceł na cały import z UE od 1 sierpnia. Prezydent Donald Trump poinformował o tym w liście wysłanym do szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, który opublikował także w mediach społecznościowych. List jest utrzymany w dość dziwacznym stylu. Trump pisze:
„Stany Zjednoczone Ameryki zgodziły się kontynuować współpracę z Unią Europejską, pomimo że mamy z wami jeden z największych deficytów handlowych (...) Zapraszamy was do udziału w wyjątkowej Gospodarce Stanów Zjednoczonych, Światowego Rynku Numer Jeden (...) Postanowiliśmy jednak iść naprzód i zaproponować dużo bardziej zbilansowany i sprawiedliwy handel” – czytamy w liście.
Dalej list zapowiada, że od 1 sierpnia wszystkie towary importowane z UE zostaną objęte cłami w wysokości 30 proc. Cła będą dotyczyć wszystkich produktów, także tych, na które zostały nałożone już cła sektorowe.
„Proszę, zrozumcie, że 30-proc. cła to i tak mniej niż potrzebowalibyśmy pobierać, by wyeliminować deficyt handlowy, który mamy z UE” – tłumaczy amerykański prezydent w liście. Dodaje, że „nie będzie ceł, jeśli firmy z UE zdecydują się produkować na terenie Stanów Zjednoczonych”. Zapewnia, że jeśli tak się stanie, amerykańska administracja dołoży „wszelkich starań, aby niezwłocznie wydać niezbędne zezwolenia” i umożliwić wejście na rynek.
W odpowiedzi na amerykańskie cła prezydent USA oczekuje też, że Unia Europejska nie nałoży ceł odwetowych i zapewni „pełny i otwarty dostęp do swoich rynków Stanom Zjednoczonym, aby w ten sposób zmniejszyć duży deficyt handlowy”.
Jeśli UE zdecyduje się nałożyć cła odwetowe, USA doliczą analogiczną wartość do już obowiązujących ceł 30-procentowych.
„Te cła są konieczne, aby skorygować wieloletnią politykę celną i pozacelną Unii Europejskiej oraz bariery handlowe, które powodują duże i niezrównoważone deficyty handlowe wobec Stanów Zjednoczonych. Deficyt w handlu z UE stanowi poważne zagrożenie dla naszej gospodarki, a nawet dla naszego bezpieczeństwa narodowego” – czytamy w liście.
Najnowsza zapowiedź prezydenta USA ws. ceł to efekt tego, że Komisja Europejska i USA wciąż nie doszły do porozumienia ws. umowy handlowej. Negocjacje w tej sprawie trwają od marca, kiedy w życie weszła pierwsza tura podwyższonych ceł amerykańskich na europejską stal i aluminium. Cła sektorowe na produkty o wartości 26 miliardów euro rocznie zaczęły obowiązywać od 12 marca.
Druga runda amerykańskich ceł w wysokości 25-proc. weszła w życie minutę po północy 9 kwietnia i objęła m.in. europejskie samochody, lekarstwa, obuwie i odzież. Po kilku godzinach jednak cła zostały obniżone do 10 procent i zawieszone. Jednocześnie prezydent Donald Trump otworzył 90-dniowe okno negocjacyjne celem wypracowania umowy handlowej z UE.
Pod koniec maja doszło do zaostrzenia sporu na linii USA i UE, w związku z czym Donald Trump zagroził wprowadzeniem 50-procentowych ceł na cały import z UE od 1 czerwca 2025. Odpowiedzialnej za negocjacje w imieniu bloku szefowej KE Ursuli von der Leyen udało się jednak załagodzić spór i wrócić do negocjacji.
9 lipca prezydent Donald Trump zapowiedział kolejne przedłużenie negocjacji. Tym razem do 1 sierpnia. Zniecierpliwiony brakiem postępu z niektórymi krajami, zagroził jednak wprowadzeniem 50-procentowych ceł m.in. na Japonię, Koreę Południową, czy Kanadę. Kraje te o sprawie zostały poinformowane listownie.
Jeszcze w piątek 11 lipca rzecznik Komisji Europejskiej, Olof Gill, mówił, że UE nie spodziewa się takiego listu. Ale w sobotę 12 lipca list z USA jednak nadszedł.
„Na 30-procentowych cłach nałożonych na europejski eksport ucierpią przedsiębiorstwa, konsumenci i pacjenci po obu stronach Atlantyku [cła mają dotyczyć też lekarstw – przyp. red.]. Do 1 sierpnia kontynuujemy prace nad umową. Jednocześnie jesteśmy gotowi strzec interesu UE poprzez wprowadzenie proporcjonalnych środków zaradczych” – napisała Ursula von der Leyen w odpowiedzi na list Trumpa.
Unia Europejska ma przygotowane dwie tury ceł odwetowych. Pierwszy pakiet ceł na amerykańskie produkty o wartości 21 mld euro może wejść w życie już w poniedziałek 14 lipca. Obejmuje produkty rolne, spożywcze, jak i przemysłowe, m.in. soję, migdały, sok pomarańczowy, drób, tytoń, lody, żelazo, stal i aluminium, maszyny i urządzenia elektryczne, oraz ciężarówki i jachty.
Druga transza ceł obejmuje produkty o wartości 95 mld euro. Obejmują m.in. samoloty i części do samolotów, sprzęt elektroniczny i alkohole.
Przeczytaj także:
Dzięki wpływom z ceł amerykański budżet federalny w czerwcu 2025 zamknął się nadwyżką 27 mld dolarów. Tegoroczne wpływy z ceł są już dwukrotnie wyższe od wpływów zeszłorocznych, pomimo że do końca roku podatkowego zostały jeszcze ponad dwa miesiące
Amerykański Departament Skarbu poinformował, że w obecnym roku podatkowym wpływy z ceł przekroczyły już 100 bilionów dolarów. Pozwoliło to osiągnąć nadwyżkę w budżecie federalnym w wysokości 27 miliardów dolarów w czerwcu – poinformował Reuters.
Tym samym wpływy z ceł stały się czwartym największym źródłem przychodów do amerykańskiego budżetu – po podatkach dochodowych osób fizycznych (pobieranych na dwa sposoby – jako zaliczka płacona przez pracodawcę oraz jako podatek uiszczany samodzielnie przez pracujących) oraz podatku CIT.
O wynikach amerykańskiego budżetu poinformował w mediach społecznościowych Scott Bessent, sekretarz skarbu.
„Kolejna dotrzymana obietnica. Nasz kraj zbiera owoce programu America First prezydenta Trumpa. Podczas gdy prezydent Trump ciężko pracuje nad odzyskaniem suwerenności gospodarczej naszego kraju, dzisiejsze miesięczne sprawozdanie skarbowe pokazuje rekordowe wpływy z ceł – i to bez inflacji!” – napisał Bessent na X.
W ciągu czterech miesięcy, odkąd weszły w życie ostatnie podwyżki ceł, udział dochodów z ceł w strukturze przychodów amerykańskiego budżetu federalnego wzrósł z 2 proc. do niemal 5 proc. – podaje Reuters.
Jak podkreśla Reuters, najnowsze wyniki amerykańskiego budżetu najpewniej umocnią prezydenta Trumpa w przekonaniu, że podnoszenie ceł to słuszny kierunek polityki handlowej.
Kolejna runda podwyżek zaplanowana jest na 1 sierpnia, po tym jak prezydent Donald Trump zdecydował o wydłużeniu czasu na negocjacje m.in. z Japonią, Południową Koreą. Malezją, Indonezją czy Tajlandią. Jeśli krajom tym nie uda się wynegocjować nowych umów handlowych z USA, w życie mogą wejść 25-procentowe cła na cały import.
Donadl Trump wydłużył też termin negocjacji ws. ceł z Unią Europejską. Obecnie na stole leży umowa wprowadzającą w życie 10-proc. cła na cały europejski import do USA, która oferuje też pewne wyłączenia, na których zależy UE, m.in. dotyczące branży samochodowej czy produkcji aluminium. W odpowiedzi na te amerykańskie cła Komisja Europejska zapowiada wejście w życie analogicznych ceł europejskich na amerykańską produkcję. Rozmowy trwają.
W piątek 11 lipca rzecznik Komisji Europejskiej Olof Gill powiedział na konferencji prasowej, że „teraz piłka jest po stronie Amerykanów”.
Przeczytaj także:
„Nie ma przyzwolenia na nasilającą się kampanię rasizmu i napędzany przez nią antysemityzm (...) Historia Niemiec uczy nas, że nienawiść rasowa kończy się komorami gazowymi” – mówi Radosław Sikorski, szef MSZ, w apelu do Polaków.
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wystąpił z apelem do Polek i Polaków. Sikorski poprosił o „opamiętanie” i powstrzymanie „antyimigranckiej histerii”, która rozgorzała na skutek działań środowisk skrajnie prawicowych w sieci.
Środowiska te, skupione m.in. wokół działacza narodowościowego Roberta Bąkiewicza, a także politycy Suwerennej Polski i PiS-u, od kilku miesięcy twierdzą, że Polskę zalewa fala nielegalnej migracji, bo Niemcy rzekomo dokonują masowego przerzutu nielegalnych migrantów.
To prowadzi do nasilenia antyimigranckich nastrojów w Polsce i stwarza ryzyko dla bezpieczeństwa przebywających w Polsce cudzoziemców. Do takiej sytuacji nawiązał w swoim wystąpieniu Sikorski.
„Lipiec 2025 roku, Zamość. Wobec spacerujących artystów z Hiszpanii, Indii, Senegalu, Serbii, uczestników odbywającego się od 22 lat festiwalu Eurofolk padają obelgi. A straż miejska otrzymuje zgłoszenia o najeździe uchodźców. Nie jest to jedyny taki przypadek w kraju” – mówi na nagraniu Sikorski.
„Mamy prawo do kontrolowania granic przez upoważnione służby. Mamy prawo wiedzieć, kto legalnie w Polsce przebywa. Ale nie ma przyzwolenia na nasilającą się kampanię rasizmu i napędzany przez nią antysemityzm” – mówi minister w nagraniu.
W swoim wystąpieniu Sikorski nawiązał też do ostatnich wypowiedzi europosła Grzegorz Brauna z Konfederacji Korony Polskiej, który w czwartek 10 lipca w rozmowie na antenie radia Wnet stwierdził, że „komory gazowe to fejk”.
Braun argumentował niezgodnie z ustaleniami historyków, że dokonywanie mordów rytualnych przez Żydów to fakt, który potwierdzają źródła historyczne, a „komory gazowe to fejk”.
„Moim obowiązkiem jako ministra spraw zagranicznych jest dbanie o wizerunek Polski. Na początku zawsze było słowo, potem słowo zamieniało się w czyn (...) Historia Niemiec uczy nas, że nienawiść rasowa kończy się komorami gazowymi. Nie wolno nam być obojętnymi” – mówił Sikorski.
„Ostrzegam: antyimigrancka histeria szkodzi Polsce. Budzi najgorsze demony. A negowowanie Holocaustu wyklucza nas spośród cywilizowanych narodów” – podkreślił szef MSZ.
„Jestem dumny z Polski, Polska zawsze była krajem gościnnym. Polacy i Polki są lepsi niż ci, którzy szczują na obcych i napędzają spiralę nienawiści. Apeluję o opamiętanie” – powiedział Radosław Sikorski.
Kwestionowanie istnienia komór gazowych to jeden z elementów negowania Holokaustu. Obejmuje twierdzenia, że naziści nie dokonali ludobójstwa, komory gazowe nigdy nie istniały, Holokaust wymyślili alianci w celu legitymizacji utworzenia państwa Izrael, albo że liczba ofiar Zagłady jest znacznie niższa niż 6 milionów.
W Polsce zaprzeczanie zbrodniom nazistowskim i komunistycznym karane jest grzywną lub pozbawieniem wolności do lat trzech (art. 55 Ustawy z dn. 18 grudnia 1998 r. o IPN). Zawiadomienie do prokuratury w sprawie czwartkowej wypowiedzi Grzegorza Brauna złożyła już Lewica.
W piątek Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała, że materiały z postępowania sprawdzającego wypowiedź Brauna trafią do prokuratorów Instytutu Pamięci Narodowej – poinformował PAP. To prokuratorzy IPN przeprowadzą śledztwo, bo zgodnie z ustawą o Instytucie Pamięci Narodowej, to prokurator IPN jest właściwy do zajęcia się tą sprawą.
Nasilenie nastrojów ksenofobicznych i antyimigranckich jest też efektem działalności tzw. obrońców granicy. Od kilku miesięcy jesteśmy świadkami aktywizacji środowiska narodowców wokół tematu nielegalnej imigracji.
Zaczęło się od „patroli obywatelskich” działających w wielu miastach w Polsce, których celem była rzekomo obrona ludności cywilnej przez przemocą ze strony imigrantów. Z czasem inicjatywa ewoluowała w stronę samozwańczych kontroli granicy polsko-niemieckiej celem „powstrzymania nielegalnej imigracji do Polski”.
Obecnie w Polsce działają dwie grupy, które skupiają zainteresowanie osób obawiających się nielegalnej migracji. Jest to Ruch Obrony Granic założony przez byłego szefa Marszu Niepodległości Roberta Bąkiewicza oraz wspomniane już Patrole Obywatelskie skupione wokół Rafała Podejmy.
Więcej o działalności tych środowisk przeczytasz w poniższych tekstach OKO.press:
Przeczytaj także:
Kolejna tragiczna noc w Ukrainie. W rosyjskich atakach powietrznych zginęło co najmniej 13 osób, a 46 zostało rannych. Prezydent Wołodymyr Zełenski apeluje o przekazywanie Ukrainie kolejnych systemów obrony przeciwlotniczej Patriot. To 1235. dzień wojny w Ukrainie
Rosja kontynuuje zintensyfikowane ataki z powietrza na Ukrainę. Co noc na Ukrainę wystrzeliwane są setki dronów bojowych Shahed, drony wabiki, które mają zmylić i osłabić ukraińską obronę, oraz pociski manewrujące.
Według ukraińskich sił powietrznych, w nocy z 11 na 12 lipca Rosja wystrzeliła w stronę Ukrainy 623 sztuki broni powietrznej, w tym 339 dronów typu Shahed oraz 26 pocisków manewrujących Kh-101 – donosi dziennik Kyiv Independent.
Ukraińskiej obronie udało się zestrzelić 319 dronów Shahed i 25 pocisków rakietowych. Ponadto 258 dronów wabików zniknęło z radarów lub zostało przechwyconych. Część uderzyła jednak w cele cywilne powodując śmierć 13 osób i obrażenia u 46.
Rosyjskie pociski spadły na kilkadziesiąt miejscowości w aż ośmiu obwodach Ukrainy, w tym m.in. na Lwów, Charków i Sumy.
W mieście Czerniowice w obwodzie czerniowickim zginęły dwie osoby, a cztery inne osoby zostały ciężko ranne. W obwodzie charkowskim cztery osoby zostały ranne, podobnie jak w obwodzie sumskim. Trzy osoby zginęły w obwodzie dniepropetrowskim.
W obwodzie lwowskim rannych zostało sześć osób, w tym 11-letni chłopiec. Wszyscy to mieszkańcy Lwowa.
W obwodzie zaporoskim zginęło dwóch cywilów, a rosyjskie pociski uderzyły w aż 16 miejscowości.
W obwodzie donieckim zginęły aż cztery osoby, a 10 zostało rannych.
Poza tym uszkodzonych zostało wiele budynków mieszkalnych i użyteczności publicznej, sklepów oraz samochodów. Zniszczeniu uległa też infrastruktura krytyczna i komunalna w kilkunastu miejscowościach. W Charkowie ucierpiał budynek uniwersytetu. We Lwowie spłonęły dwa zakłady przemysłowe. W obwodzie chersońskim przedsiębiorstwo rolne.
Prezydent Wołodymyr Zełenski potępił ataki i ponownie zaapelował o wsparcie dla Ukrainy w pozyskaniu większej liczby zestawów obrony przeciwrakietowej Patriot oraz wdrożenie kolejnych sankcji na Rosję. Celem sankcji powinno być powstrzymanie rozwoju rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego oraz ograniczenie zysków Rosji ze sprzedaży ropy.
“Ostatniej nocy rosyjskie ataki sięgnęły od Charkowa i Sum [na wschodzie Ukrainy – red.] po Lwów i Bukowinę [na zachodzie – red.] (…). Nasilenie rosyjskich ataków powietrznych wymaga szybkich decyzji (…) Tą wojnę można powstrzymać tylko siłą. Potrzebujemy od naszych partnerów nie obietnic, ale działań, które pozwolą ratować życie” – napisał prezydent Wołodymyr Zełenski w mediach społecznościowych.
Ukraina ciągle potrzebuje wzmocnienia swojej obrony powietrznej, bo rosyjskie ataki z powietrza powodują najwięcej ofiar cywilnych. Systemy Patriot to najskuteczniejsze narzędzie przechwytywania rosyjskich pocisków lotniczych.
Obecnie, jak wynika z informacji dziennika Kyiv Independent, Ukraina dysponuje 6 zestawami Patriot, ale to nie wystarcza, by skutecznie bronić jej terytorium.
Podczas zeszłotygodniowej konferencji o odbudowie Ukrainy, która odbyła się w Rzymie, prezydent Wołodymyr Zełenski poinformował, że uzyskał obietnicę od Niemiec i Norwegii, że kraje te zakupią dla Ukrainy w USA systemy Patriot. Niemcy zobowiązywały się do zakupu dwóch, a Norwegia jednego.
Rozmawiając z dziennikarzami kanclerz Niemiec Friedrich Merz potwierdził, że takie zobowiązanie zostało poczynione, ale że decyzja nie jest jeszcze ostateczna.
Prezydent USA Donald Trump zaapelował ostatnio do państw europejskich o przekazywanie swoich systemów Patriot na rzecz Ukrainy. Obiecał też, że „sprawdzi, co da się zrobić, by Ukraina mogła zakupić Patrioty w Stanach nie czekając kilka lat na realizację zamówienia. „Ukraina musi być w stanie się bronić” – powiedział podczas konferencji prasowej w Gabinecie Owalnym 8 lipca.
To najmocniejsze deklaracje wsparcia dla Ukrainy, jakie do tej pory padły z ust Trumpa.
10 lipca podczas konferencji prasowej w Malezji także sekretarz stanu Marco Rubio potwierdził, że Ukraina potrzebuje więcej systemów obrony przeciwlotniczej. Zaapelował do państw europejskich, by podzieliły się z Ukrainą tym, co mają.
„Mam nadzieję, że uda się przekonać partnerów w NATO, żeby wysłały swoje baterie na Ukrainę” – powiedział.
Według szacunków ukraińskiej armii Ukraina potrzebuje 10 zestawów Patriot, żeby zapewnić ochronę ukraińskiego nieba. Sześć, które ma, otrzymała od USA, Niemiec, Rumunii i Holandii.
Przeczytaj także: