Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Podejrzanym o zabójstwo Charliego Kirka – prawicowego aktywisty i oddanego stronnika Donalda Trumpa – ma być 22 latek ze stanu Utah
Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump ogłosił w wywiadzie na żywo dla telewizji Fox News, że policja zatrzymała podejrzanego o dokonanie zamachu na Charliego Kirka, prawicowego influencera należącego do najbardziej aktywnych w mediach i w sieci trumpistów. „Myślę, że go mamy” – mówił Trump.
Stało się to niedługo przed zapowiadaną przez władze stanu Utah konferencją prasową w tej sprawie. Konferencja została przełożona.
Wg nieoficjalnych informacji CNN podejrzanym o zabójstwo Charliego Kirka ma być 22-latek z Waszyngtonu w stanie Utah. Podejrzany miał przyznać się do zastrzelenia Kirka swemu ojcu. Ten zaś miał nakłonić go do oddania się w ręce policji.
Prawicowy aktywista Charlie Kirk, założyciel organizacji Turning Point USA, przemawiał w środę 10 września na zorganizowanym przez siebie wiecu na uniwersytecie w Utah. Mówił m.in. o konieczności zapewnienia Amerykanom wolnego dostępu do broni. W trakcie tego wystąpienia w jego kierunku padł jeden strzał. Kirk trafił do szpitala, gdzie zmarł. Dyrektor FBI Kash Patel niedługo po tym poinformował, że zatrzymano dwie osoby, ale po przesłuchaniu zostały zwolnione. Wcześniej Patel podał błędna informację, że sprawca został zatrzymany. Jego poszukiwania trwały do dzisiaj.
Po zamachu na Kirka Donald Trump wygłosił bardzo emocjonalne wystąpienie z Gabinetu Owalnego. Było to tego samego dnia, w którym 20 rosyjskich dronów naruszyło przestrzeń powietrzną Polski. Na ten temat Donald Trump nie wypowiadał się jednak przed kamerami.
Przeczytaj także:
Rosyjska propaganda konsekwentnie szerzy przekaz, że rozmowy pokojowe między Rosją a Ukrainą sabotują „ogarnięci żądzą wojny” Europejczycy.
Rzecznik Kremla Dymitrij Pieskow ogłosił w piątek 12 września, że Rosja robi „przerwę” w rozmowach pokojowych z Ukrainą. Dodał, że proces pokojowy „utrudniają Europejczycy”, a Rosja pozostaje gotowa na „dogadanie się” z Ukrainą.
„Kanały komunikacji istnieją, są ustanowione, nasi negocjatorzy mają możliwość komunikowania się za pośrednictwem tych kanałów. Ale na razie prawdopodobnie bardziej właściwe jest mówienie o przerwie” – powiedział rzecznik Kremla, cytowany przez rosyjską agencję TASS. „To prawda, że Europejczycy utrudniają te działania. To nie jest dla nikogo tajemnicą” – dodał Pieskow.
Pieskow stwierdził też, że “nie można patrzeć na proces negocjacyjny przez różowe okulary i oczekiwać, że przyniesie on szybko rezultaty”.
Rzecznik Kremla odniósł się też do decyzji polskiego rządu o całkowitym zamknięciu polsko-białoruskich granic w związku z rozpoczynającymi się w piątek 12 września agresywnymi ćwiczeniami wojskowymi Zapad. Działania państw europejskich określił jako skutek „emocjonalnego przeciążenia”.
„W normalnych warunkach konstruktywnej, pokojowej i przyjaznej koegzystencji przedstawiciele sąsiednich krajów zawsze mają możliwość obserwowania tych ćwiczeń. Taka praktyka istniała. Teraz, gdy Europa Zachodnia zajmuje wobec nas wrogie stanowisko, naturalnie wszystko to powoduje podobne emocjonalne przeciążenia w tych krajach” – powiedział Pieskow.
Dodał, że Rosja „nigdy nie groziła żadnym państwom, w tym europejskim”: „To Europa, będąca częścią NATO – które jest instrumentem konfrontacji, a nie pokoju i stabilności – zawsze zbliżała się do naszych granic” – powiedział, powtarzając standardowe przekazy rosyjskiej dezinformacji.
Rosyjska propaganda konsekwentnie szerzy przekaz, że rozmowy pokojowe między Rosją a Ukrainą sabotują ogarnięci żądzą wojny Europejczycy. Ogłoszenie o przerwie w rozmowach pokojowych w tym momencie – tuż po rosyjskich nalotach dronowych na Polskę – rosyjska propaganda chce przedstawić jako „skutek eskalacji napięcia” w stosunkach z Polską i Europą, do których doszło na skutek zdaniem Kremla „przesadnej” reakcji Polski na „przypadkowe” naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony w nocy z 9 na 10 września.
Według rosyjskiej propagandy to Polska – podejmując decyzje o zamknięciu granic z Białorusią – eskaluje sytuacje, a tym samym sabotuje proces pokojowy z Ukrainą.
To oczywiste bzdury. Rosyjska propaganda twierdzi, że „nigdy nie groziła żadnemu krajowi”, a od 2022 roku dokonuje rzezi cywilów w Ukrainie. Dezinformacja jest tak ważnym narzędziem prowadzonej przez Rosję wojny jak ataki dronowe.
Między Rosją a Ukrainą nie toczą się też żadne sensowne rozmowy pokojowe, bo Rosja nie jest gotowa zrezygnować ze swojego planu zaboru terytoriów Ukrainy leżących na lewym brzegu Dniepru. W praktyce deklaracja Rosji może oznaczać niestety jedno: że zupełnie ustanie wymiana jeńców wojennych i proces powrotu do Ukrainy porwanych przez Rosję dzieci.
Polski rząd i wywiad wojskowy informują też, że mają dokładne informacje o tym, skąd wyleciały w stronę Polski rosyjskie drony oraz że było to intencjonalne działanie.
„Polskie służby, polskie wojsko dysponują wystarczającymi informacjami na temat tego, kto odpowiada za atak dronowy na Polskę i nie będziemy wrażliwi na manipulacje i dezinformacje ze strony Rosji. Polska ma pewność co do źródeł, miejsca startu i intencjonalności tego działania” – powiedział w piątek 12 września premier Donald Tusk podczas konferencji prasowej w siedzibie spółki amunicyjnej Dezamet w Nowej Dębie (woj. podkarpackie).
Tusk podkreślił też, że „jeszcze dziś dowiemy się, jakie będą dalsze działania NATO, jeśli chodzi o wschodnią flankę”. O 17 w siedzibie głównej NATO w Brukseli odbędzie się konferencja sekretarza generalnego Marka Rutte oraz naczelnego dowódcy sojuszniczego w Europie gen. Alexusa Grynkewicha.
Przeczytaj także:
Mikałaj Statkiewicz to jedna z kluczowych postaci białoruskiej opozycji. Zamaskowani ludzie zabrali go w nieznane miejsce
„Gdy przyjechaliśmy w czwartek na granicę (z Litwą), Mikałaj Statkiewicz praktycznie wybiegł z autobusu i pobiegł na terytorium Białorusi. Został zatrzymany. Potem spędził pewien czas w pasie przygranicznym” – powiedział niezależnym białoruskim mediom Denis Kuczynski, doradca liderki białoruskiej opozycji Swiatłany Cichanouskiej.
Uwolnieni wczoraj przez reżim Aleksandra Łukaszenki zostali zawiezieni na granicę a Litwą. Białoruski portal Zerkalo opublikował zdjęcie Statkiewicza samotnie siedzącego przy przejściu granicznym z Litwą w Kamiennym Łogu.
W końcu zamaskowani ludzie zatrzymali go i wywieźli w nieznanym kierunku.
Statkiewicz jest jednym z najbardziej znanych działaczy opozycji wobec reżimu Łukaszenki. W 2010 roku startował w wyborach prezydenckich. Według oficjalnych wyników zdobył nieco ponad jeden procent głosów. Za udział w protestach po wyborach został skazany na sześć lat więzienia, wyszedł po pięciu latach. Ponownie trafił do więzienia w 2020 roku, tym razem miał tam zostać 14 lat.
W czwartek 11 września Białorusini uwolnili 52 więźniów politycznych. Było wśród nich trzech Polaków, ale na liście nie było dziennikarza Andrzeja Poczobuta.
Zwolnienie więźniów jest wynikiem negocjacji pomiędzy Białorusinami i Amerykanami. W Mińsku negocjował John Coale, wysłannik prezydenta USA Donalda Trumpa, który spotkał się z białoruskim dyktatorem Alaksandrem Łukaszenką.
Amerykańska delegacja poinformowała o zdjęciu sankcji z białoruskich linii lotniczych Belavia, które zostały nałożone w czerwcu 2022 r. po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę. Amerykanie planują również przywrócić działalność swojej ambasady w Mińsku.
Jak powiedział Coale, cytowany przez białoruską państwową agencję BelTA, Waszyngton szuka normalizacji stosunków z Mińskiem, w tym wznowienia kontaktów politycznych i gospodarczych.
Coale i Łukaszenka mieli również rozmawiać o ewentualnym spotkaniu prezydentów USA i Białorusi. Amerykańska delegacja przekazała Łukaszence osobisty list od Donalda Trumpa, w którym gratulował mu między innymi zwycięstwa Aryny Sabalenki w tenisowym turnieju US Open. Trump podpisał się pod listem samym imieniem, co jest odczytywane jako wyraz przyjaźni.
Przeczytaj także:
Nie 19, a 21 dronów przekroczyło polską przestrzeń powietrzną w nocy z 9 na 10 września – mówi prezydencki minister
„Według naszych informacji granicę przekroczyło 21 dronów” – powiedział rano w Radiu ZET prezydencki minister Marcin Przydacz.
Jak przekazał Przydacz, niektóre maszyny weszły w polską przestrzeń powietrzną i zawróciły.
„Według polskiego wojska drony stanowiły zagrożenie, dlatego zostały kinetycznie neutralizowane. Przyjdzie nam poczekać na raport pewnych informacji, dlaczego stanowiły zagrożenie” – mówił minister i dodawał, że „jeśli 200-kilogramowy dron leci nad terytorium Polski, to sam w sobie już stanowi zagrożenie”.
„17 dron odnaleziony w miejscowości Przymiarki, gmina Księżopol powiat Biłgoraj. Wszystkie służby zostały powiadomione. Policja będzie prowadziła czynności i zabezpieczała teren” – mówiła wczoraj wieczorem Karolina Gałecka, rzeczniczka MSWiA.
Jeszcze wczoraj wieczorem mówiło się o 19 dronach, które przekroczyły polską przestrzeń powietrzną.
Przypomnijmy: w nocy z 9 na 10 września rosyjskie drony naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Działo się to w trakcie kolejnego zmasowanego ataku powietrznego na Ukrainę. Pierwsze wtargnięcie odnotowano tuż przed północą 9 września, ostatnie ok. godz. 6 rano 10 września.
Kilka dronów zostało zestrzelonych przez stacjonujące w Polsce samoloty F-35 należące do holenderskich sił powietrznych. Szczątki dronów znaleziono do tej pory w 16 lokalizacjach. Większość z nich znaleziono w województwie lubelskim, ale kilka dotarło znacznie dalej od granicy – m.in. w okolice Elbląga w województwie warmińsko-mazurskim, w okolice Opoczna w województwie łódzkim oraz w okolice Nowego Miasta nad Pilicą położonego ok. 75 km od Warszawy.
Przeczytaj także:
Brazylijski sąd najwyższy uznał byłego prezydenta Brazylii, 70-letniego Jaira Bolsonara za winnego próby zamachu stanu. To precedens w burzliwej historii kraju
W czwartek 11 września winę Bolsonara uznali sędziowie Cármen Lúcia Antunes Rocha i Cristiano Zanin. Dwa dni wcześniej podobną decyzję podjęła inna dwójka sędziów. Oznacza to, że z pięcioosobowego panelu sędziowskiego cztery osoby są przekonane o winie byłego prezydenta i wyrok zapadł.
Informując o nim, sędzia sądu najwyższego Alexandre de Moraes stwierdził, że Bolsonaro „próbował zniszczyć niezbędne fundamenty demokratycznego państwa prawa, czego największą konsekwencją byłby powrót dyktatury w Brazylii„. Sędzia Antunes Rocha mówiła zaś, że Bolsonaro zasiał w Brazylii „złośliwe ziarna antydemokracji”, ale wyraziła radość z tego, że brazylijskie instytucje i społeczeństwo się obroniły.
Były prezydent został skazany na 27 lat i trzy miesiące więzienia. Sędzia Moraes przez cztery godziny tłumaczył, dlaczego zapadł taki, a nie inny wyrok, mówiąc, że Bolsonaro był przywódcą kryminalnej struktury odpowiedzialnej za zamieszki w styczniu 2023, kiedy po przegranych przez niego wyborach jego zwolennicy ruszyli na sąd najwyższy, parlament i pałac prezydencki, plądrując je.
Jednak piąty sędzia, Luiz Fuks, głosował za uniewinnieniem Bolsonara. Jego zdaniem nie ma dowodów, że to on stał na czele „powstania" 8 stycznia 2023 roku.
Jair Bolsonaro został prezydentem w 2019 roku, a do władzy doprowadził go prawicowy, populistyczny program, który można ogólnie porównać do agendy Donalda Trumpa. Zasłynął m.in. nonszalanckim stosunkiem do obostrzeń pandemicznych podczas swojej kadencji, ale przeciwnicy wielokrotnie wypominali mu również wypowiedzi sprzed prezydentury chwalące wojskową dyktaturę w Brazylii czy rządy Pinocheta w Chile oraz aprobatę tortur.
W 2022 roku Bolsonaro przegrał minimalnym stosunkiem głosów kolejne wybory na rzecz charyzmatycznego kontrkandydata lewicy, Luiza Inácia Luli da Silvy. Został tym samym pierwszym prezydentem Brazylii, który nie zdobył drugiej kandencji, a wynik wyborów unaocznił głęboką polaryzację brazylijskiego społeczeństwa. W odpowiedzi rozwścieczeni zwolennicy Bolsonara ruszyli na obiekty rządowe w stolicy kraju, Brasilii.
W 1964 roku w Brazylii doszło do wojskowego zamachu stanu, który doprowadził do ponad 20-letnich dyktatorskich rządów popieranych przez armię – stąd tak obfite wzmianki w mowach sędziowskich na temat możliwości powrotu do wojskowej dyktatury.
Przeczytaj także: