Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Na Światowym Forum Ekonomicznym Mark Rutte przyznaje: Trump ma rację, musimy wydawać więcej na obronę. I przekonuje: jeśli Rosja osiągnie satysfakcjonujący ją rezultat w Ukrainie, to będziemy musieli wydawać jeszcze więcej
W swoim przemówieniu podczas Forum Ekonomicznego w Davos szef NATO Mark Rutte przestrzegał przed spowolnieniem pomocy dla walczącej z Rosją Ukrainy. Rutte podkreślał, że kluczowe jest dziś, by „zmienić kierunek wojny” tak, by pomóc Ukrainie osiągnąć dobrą pozycję w przyszłych negocjacjach pokojowych.
Zdaniem Ruttego zwycięstwo Rosji sprawi, że Władimir Putin „będzie zbijał piątki z liderami Chin, Iranu i Korei Północnej”. Dodał, że w przypadku porażki Ukrainy i pozytywnego rozwiązania dla Rosji, Europa będzie zmuszona wydawać dużo więcej na zbrojenia. Rutte uważa, że obecnie front na wojnie w Ukrainie przesuwa się w złą stronę.
Rutte przyznał też, że prezydent USA ma rację, gdy mówi, że Europa wydaje na obronność zbyt mało.
„Problem polega oczywiście na tym, że nie osiągnęliśmy jeszcze poziomu 2 proc. To problem numer jeden. Problem numer dwa polega na tym, że 2 proc. to wciąż za mało. To nawet nie jest bliskie tego, czego potrzebujemy. Teraz jesteśmy bezpieczni, ale NATO nie będzie w stanie obronić się w ciągu czterech czy pięciu lat, jeżeli będziemy trzymać się tych 2 proc.” – mówił w Szwajcarii szef sojuszu.
Rutte przekonywał też, że w sprawie Ukrainy Europa potrzebuje zaangażowania Stanów Zjednoczonych.
W Davos trwa coroczne Światowe Forum Ekonomiczne, na którym spotykają się światowi liderzy i dyskutują o najważniejszych problemach, z jakimi mierzy się dziś świat. W tym roku ważnym kontekstem jest zmiana w Białym Domu w Waszyngtonie. Od poniedziałku 20 stycznia prezydentem USA jest Donald Trump.
Trump wielokrotnie, także podczas swojej pierwszej kadencji jako prezydent USA w latach 2017-2021 podkreślał, że europejscy członkowie NATO wydają zbyt mało na obronność, a USA nie może finansować bezpieczeństwa Europy w takim stopniu, jak dotychczas. Kontekst zmienił się 24 lutego 2022 roku, gdy Rosja zaatakowała całą Ukrainę. Dziś Trump domaga się tego samego. Wypowiedzi Ruttego i innych europejskich polityków wskazują na to, że słowa prezydenta USA są dziś brane na poważnie.
W dniu inauguracji Donalda Trumpa prezydent Francji Emmanuel Macron stwierdził, że Europa powinna się obudzić i wydawać więcej na zbrojenia.
„Co zrobimy w Europie, jeśli jutro nasz amerykański sojusznikw wycofa swoje statki wojskowe z Morza Śródziemnego? Jeśli wyjśle swoje samoloty z Atlantyku na Pacyfik?” – pytał francuski przywódca. W podobnym tonie wypowiadał się polski premier Donald Tusk. Według szacunków za 2024 rok, Polska wydaje na obronność najwięcej spośród 32 członków sojuszu w stosunku do PKB – 4,1 proc. Osiem krajów wydaje jednak poniżej 2 proc.
Błędna informacja widniała w sejmowej witrynie od 2019 roku. Ministra poprawiła ją dopiero, gdy na sprawę zwróciły uwagę media. Tłumaczy się pomyłką. Ale w 2019 roku twierdziła, że pisze doktorat
Strona internetowa Sejmu podawała fałszywą informację dotyczącą wykształcenia ministry do spraw równości Katarzyny Kotuli. Do wczoraj na stronie widniała informacja, że Kotula w 2016 roku uzyskała tytuł magistra na kierunku anglistyka na Uniwersytecie imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Piotr Nisztor z Telewizji Republika zapytał władze uczelni, czy informacja ta jest zgodna z prawdą. Uczelnia w odpowiedzi poinformowała, że Katarzyna Kotula studiowała na uczelni w latach 2013-2017, ale tytułu magistra nie uzyskała.
Nisztor pracuje nad reportażem o ministrze Kotuli. Film ma być wyemitowany w Telewizji Republika w niedzielę.
„Powiemy m.in. o tym, co łączy Kotulę z Niemcami oraz wiele innych ciekawych informacji" – powiedział na antenie Republiki.
Po zmianie na stronie sejmowej widnieje informacja, że Kotula ukończyła w 2016 roku anglistykę na Collegium Balticum w Szczecinie. Uczelnia odmówiła odpowiedzi na pytanie Republiki o ten dyplom.
Ministra Kotula odniosła się do tych informacji w mediach społecznościowych. Napisała:
„Historia mojego wykształcenia przedstawia się następująco: studia pierwszego stopnia ukończyłam i pracę licencjacką obroniłam na Collegium Balticum w Szczecinie, na kierunku filologia angielska. Studia drugiego stopnia podjęłam na Wydziale Anglistyki UAM w Poznaniu. Studiowałam na obu tych uczelniach. Pracę licencjacką obroniłam na Collegium Balticum w Szczecinie, na kierunku filologia angielska. Pracy magisterskiej nie przedłożyłam i nie przystąpiłam do jej obrony, pomimo zaliczenia wszystkich wymaganych przedmiotów, ponieważ przygotowania tej pracy przerwała nagła choroba bliskiej mi osoby."
Ministra uważa, że błąd wynikał z tego, iż podczas pierwszej kadencji w Sejmie podała informację, że odbywała studia magisterskie w Poznaniu.
Dodała też:
„Podkreślam, że nigdy nie ubiegałam się o funkcje ani stanowiska wymagające tytułu magistra".
Portal „Gazety Gryfińskiej" podaje jednak dziś, że w 2019 roku ministra Kotula (polityczka pochodzi z Gryfina) na łamach gazety przekonywała, że pisze doktorat.
„Piszę doktorat z neurojęzykoznawstwa i powiem szczerze, im głębiej w naukę, tym dalej od kościoła. To przeważyło" – powiedziała gazecie.
Kilkadziesiąt osób demonstrowało w stolicy przeciwko zawieszeniu prawa do azylu. Na chodniku protestujący ułożyli płachty folii termicznej i ubrania, służące do ratowania uchodźców i migrantów na granicy polsko-białoruskiej.
22 stycznia pod Sejmem odbyła się manifestacja „Azyl nie jest tylko dla białych!” organizowana przez Obywateli RP i Ogólnopolski Strajk Kobiet. Wydarzenie było odpowiedzią na decyzję władzy o procedowaniu ustawy pozwalającej uznaniowo zabierać prawo aplikowania o ochronę międzynarodową w Polsce.
Jak pisały osoby organizatorskie: „Jest to jawne dzielenie ludzi na tych lepszych – Polaków, Europejczyków i tych gorszych – o ciemniejszej karnacji i wpisywanie dyskryminacji tych ostatnich do ustawy. Jest to również łamanie jednego z podstawowych praw człowieka, zapisanych w umowach międzynarodowych i gwarantowanego w artykule 56 Konstytucji RP. Nie zgadzamy się na rasizm, nie zgadzamy się na łamanie Konstytucji i umów międzynarodowych, nie zgadzamy się na niebezpieczne – również dla nas samych – rozmontowywanie europejskiego systemu azylowego”.
Fot. Aleksandra Perzyńska
Witold Zembaczyński ujawnił, że w pracach komisji może nastąpić przełom, nie ujawnił jednak tożsamości świadka, którego zeznania mają do niego doprowadzić.
Członek komisji ujawnił, że sejmowi śledczy na świadka powołali osobę związaną z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym, która może rzucić nowe światło na nielegalne wykorzystanie oprogramowania Pegasus przez polskie służby. Porównał rolę osoby składającej zeznania do świadka koronnego i wyraził nadzieję na przełom w działalności komisji.
„To człowiek ściśle związany z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym, czyli ma informacje z pierwszej ręki, ze środka. To osoba, która zajmowała się figurantami. Nie mogę podać jej danych. One będą już do końca niejawne, ale to jest człowiek, który w końcu chce przerwać tę omertę, tę zmowę milczenia i chce powiedzieć prawdę. To jest bezcenne” – mówił Zembaczyński Polskiej Agencji Prasowej.
Zembaczyński w rozmowie z PAP przyznał, że chodzi o osobę pełniącą „istotną funkcję”. Poseł Koalicji Obywatelskiej. Wyjawił również, że osoba zeznająca przed komisją pozwoliła rozpoznać schemat działania, którym posługiwały się służby, by stosować nielegalne podsłuchy. Jak podsumował, szeregowi funkcjonariusze służb nie musieli wiedzieć, o pozyskanie jakich treści może chodzić, konkretna informacja trafiała jedynie do osób „najbardziej zainteresowanych”.
Sejmowa komisja śledcza została powołana do zbadania przypadków śledzenia oprogramowaniem Pegasus między innymi posłów ówczesnej opozycji demokratycznej przez służby kontrolowane przez Prawo i Sprawiedliwość.
„To będzie najważniejsza komisja obecnej kadencji. Dzisiaj chyba nikt z członków nie będzie żartował, że Pegasus to koń ze skrzydłami” – mówiła w lutym zeszłego roku Magdalena Sroka,
Celem komisji jest zbadanie legalności, celowości i prawidłowości czynności operacyjno-rozpoznawczych podejmowanych z wykorzystaniem oprogramowania przez służby od 16 listopada 2015 roku do 20 listopada 2023 roku. Dowody wskazują między innymi na śledzenie sędziów i polityków opozycyjnych, w tym Krzysztofa Brejzy, obecnego europosła Koalicji Obywatelskiej, pracującego wcześniej między innymi przy kampanii prezydenckiej Rafała Trzaskowskiego.
Decyzja odchodzącej administracji prezydenta Joe Bidena w sprawie limitu czipów jest niedopuszczalna; wierzymy, że dojdzie do jej rewizji – stwierdził Władysław Kosiniak-Kamysz.
To reakcja ministra obrony i wicepremiera na decyzję administracji byłego prezydenta USA Joe Bidena. Departament handlu w jego gabinecie zdecydował o ograniczeniu eksportu amerykańskich procesorów graficznych (czipów GPU) do niektórych krajów. Polska znalazła się w grupie krajów objętych limitami, a rocznie możemy liczyć na odebranie maksymalnie 50 tys. czipów. Obostrzenia dotyczą przede wszystkim zaawansowanych produktów firmy Nvidia o potężnych możliwościach, potrzebnych między innymi w projektach sztucznej inteligencji.
Zdaniem Kosiniaka-Kamysza decyzja ta szkodzi obu krajom. „Jest zła dla relacji polsko-amerykańskich, jest niesprawiedliwa dla polskiego zaangażowania i naszej przyjaźni. Wierzymy, że dojdzie do rewizji tej decyzji, podchodzimy z nadzieją do nowej administracji prezydenta Donalda Trumpa i liczymy, że ta zmiana się dokona” – mówił Kosiniak-Kamysz.
Wcześniej do zmiany niekorzystnej dla Polski decyzji wzywał wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski. Jednocześnie stwierdził jednak, że Unia Europejska powinna dążyć do technologicznej niezależności od zewnętrznych dostawców. „Narzucony przez USA limit dot. ograniczenia eksportu amerykańskich czipów sztucznej inteligencji nie wstrzyma rozwoju AI w Polsce w tym i w następnym roku; może być problemem w dłuższej perspektywie. Unia Europejska podejmuje dyskusję o suwerenności cyfrowej o dwadzieścia lat za późno. To powoduje, że możemy być tak kategoryzowani przez inne państwa, co nie powinno się było zdarzyć:” – mówił Standerski.
Ograniczenia w eksporcie GPU dotyczą wszystkich państw spoza 18 „kluczowymi sojusznikami”. Polska znalazła się poza tą listą, a ministerstwo cyfryzacji ujawniło, że władze USA nie poinformowały Polski o swoim zamiarze. Nie jest do tej pory jasne, co zrobi administracja Donalda Trumpa. Rynkowi eksperci twierdzą, że o zmiany w decyzjach limitujących eksport mogą zabiegać firmy technologicze.
„Stawka jest wysoka, a czas napięty. Jesteśmy gotowi współpracować z liderami w Waszyngtonie, aby wytyczyć ścieżkę naprzód, która ochroni bezpieczeństwo narodowe, a jednocześnie pozwoli nam robić to, co Ameryka robi najlepiej, czyli konkurować i wygrywać globalnie” – pisze w swoim oświadczeniu amerykańskie Semiconductor Industry Association, organizacja branżowa zrzeszająca producentów układów półprzewodnikowyh.