Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Szef MSZ Rosji przedstawił nowy pomysł Putina na rozwiązanie „kryzysu ukraińskiego”. Miałoby to być „porozumienie globalne”, czyli bez pytania Ukrainy o zdanie. Ławrow sugeruje, że Putin nie wierzy już w negocjacyjne możliwości Donalda Tiumpa.
Minister Siergiej Ławrow spotkał się 17 września z „zagranicznymi ambasadorami w sprawie kryzysu ukraińskiego” „z ponad 100 krajów” i przedstawił nowe stanowisko Moskwy. Wynika z niego, że Trump, choć przyjął punkt widzenia Moskwy, ale okazał się bezradny wobec oporu Ukrainy i sprzeciwu Europy oraz pozostałych państw NATO.
Wobec tego Moskwa szuka innego wyjścia z sytuacji.
Wystąpienie Ławrowa jest celowo nieprecyzyjne, ale można wyłowić w nim takie wątki:
Następnie Ławrow powiedział, że pomoc Zachodu dla Ukrainy jest „wzmacnianiem jej bezpieczeństwa kosztem innych”.„Te gwarancje bezpieczeństwa, zgodnie z ustaleniami, muszą opierać się na zasadzie niepodzielności bezpieczeństwa i zasadzie, że żaden kraj nie ma prawa wzmacniać swojego bezpieczeństwa kosztem bezpieczeństwa innych”.
O tym, że Ławrow rzeczywiście myśli o tym, by o losie Ukrainy zdecydować bez niej, świadczy ten fragment wypowiedzi: „Gwarancje bezpieczeństwa muszą być w pełni zgodne z zobowiązaniami Zachodu, zapisanymi w Karcie Narodów Zjednoczonych oraz w dokumentach Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) w Stambule w 1999 roku i w Astanie w 2010 roku”.
Przedstawiając nowe postulaty Rosji Ławrow ponownie pogroził, że zachodni kontyngent pokojowy w Ukrainie stanie się uzasadnionym celem dla armii Putna.
Wojna wyczerpuje siły Rosji, ale jej propaganda ostrzega: zachowanie niezależnego od Rosji państwa ukraińskiego będzie przegraną Rosji. Putin więc szuka rozwiązań, które – wobec nieudanego podboju – pozwolą mu na ingerencje w sprawy Ukrainy.
Rosyjskie wojska posuwają się w Ukrainie bardzo powoli i kosztem ogromnych strat. Gospodarka rosyjska wyhamowuje. Ponieważ Putin zakazał mówić o recesji, propaganda mówi o „planowym schładzaniu, w dolnym przedziale prognoz”. Ukraina precyzyjnie uderza głęboko za linia frontów, m.in. pozbawiając mocy produkcyjnych rafinerie Putina.
W zeszłym tygodniu Moskwa formalnie przerwała negocjacje niskiego szczebla z Ukrainą. Oznacza to, że wstrzymana zostanie wymiana jeńców.
Ponieważ dominacja nad Ukrainą jest celem Rosji, to od początku negocjacji Trumpa z Putinem w lutym 2025 r. Moskwa nie zmieniła swojego stanowiska. Chce uznania aneksji Krymu i czterech regionów Ukrainy, których w całości do tej pory zdobyć nie zdołała, ale anektowała na podstawie „referendów” przeprowadzonych w stanie wojennym. Chce też kontroli nad resztą Ukrainy – poprzez wybór sprzyjających Rosji władz (Putin odmawia negocjacji z Wołodymyrem Zełenskim, twierdząc, że jego kadencja wygasła, a skoro wyborów nie wolno robić w stanie wojny, wojnę trzeba natychmiast zakończyć i wybrać nowego prezydenta) oraz uprawnienia do występowania w obronie „ludności rosyjskojęzycznej i prawosławnej”.
W czasie negocjacji z Amerykanami Donald Trump co jakiś czas straszył Rosję sankcjami, jednak zawsze te groźny odkładał. Zrezygnował też ze swojego głównego postulatu, by wojnę natychmiast zakończyć rozejmem. Przyjął propozycję Putina, by zając się od razu „porozumieniem pokojowym” decydującym o losie Ukrainy. Ławrow doprecyzowuje teraz, że chodzi o „porozumienie globalne”. Do „porozumienia” nie doszło, bo Trump sugerował bezpośrednie rozmowy Putina z prezydentem Zełenskim, a państwa UE i pozostali członkowie NATO nie dopuścili do rozmów o Ukrainie bez Ukrainy.
Tymczasem Kreml cały czas chce, by Ukraina podpisała tylko gotowy dokument przesądzający o jej losach. Stąd nieustające komunikaty, że Putin spotka się z Zełenskim, o ile spotkanie zostanie „dobrze przygotowane”, oraz zaproszenie prezydenta Ukrainy do Moskwy (odmówił).
Zdzisław K. odpowie za gwałt na dziewięciolatce po dwukrotnym umorzenia śledztwa za PiS-u. Grozi mu 12 lat więzienia.
Syn byłego szefa Telewizji Polskiej i polityka Prawa i Sprawiedliwości Jacka Kurskiego będzie odpowiadał za gwałt na osobie nieletniej. Dokładnie prokuratura zarzuciła Zdzisławowi Antoniemu K., że „wykorzystując emocjonalną zależność pokrzywdzonej, a także stosując przemoc i podstęp – doprowadził do kontaktów seksualnych z osobą poniżej 15. roku życia”. Doszło do tego w 2009 roku, kiedy pokrzywdzona miała zaledwie 9 lat, a syn Kurskiego 18. Śledczy zastosowali wobec niego „wolnościowe środki zapobiegawcze” – poręczenie 30 tys. złotych, zakaz opuszczania kraju, dozór policyjny raz w tygodniu z obowiązkiem informowania o miejscu pobytu oraz zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej na odległość 50 metrów.
„Ponadto podejrzany został zbadany przez biegłych psychiatrów, psychologa oraz biegłego seksuologa. Aktualnie w śledztwie będą m.in. weryfikowane wyjaśnienia podejrzanego, a także niezbędne jest uzyskanie pisemnej opinii biegłych psychiatrów, psychologa i seksuologa” – mówił prokurator Rafał Ruta z Prokuratury Okręgowej w Toruniu portalowi TVP.Info.
Do gwałtów miało dochodzić w 2009 roku podczas wspólnych wyjazdów wakacyjnych rodziny Kurskich i rodziny pokrzywdzonej. Podejrzany nie przyznał się do winy, a śledczy analizują jego obszerne wyjaśnienia. Syn Kurskiego przeszedł też badania przeprowadzone przez psychiatrów, psychologa oraz seksuologa. Do rozstrzygnięcia sprawy potrzebne będą ich pisemne ekspertyzy – stwierdził prok. Ruta.
Sprawa syna Jacka Kurskiego została po raz pierwszy opisana przez „Gazetę Wyborczą” w 2020 roku, opisując „koszmar Magdy w leśniczówce”, gdzie miało dochodzić do dramatu podczas wspólnych wypadów dwóch rodzin.
„Znałam Kurskich od zawsze. Bardzo przyjaźniłam się z ich najstarszym synem Zdzisławem. Traktowałam go jak starszego brata. Darzyłam zaufaniem. Teraz wiem, że on mnie najpierw oswajał. Często mnie przytulał, bawił się ze mną, gdy miałam siedem-osiem lat. Zaczął mnie krzywdzić, gdy skończyłam dziewięć. Przestał, gdy dostałam pierwszy okres” – wyznała pokrzywdzona w artykule „Wyborczej”. Jej matka zgłosiła sprawę na policję w 2015 roku. Prokuratura za rządów Prawa i Sprawiedliwości dwukrotnie umorzyła sprawę.
Przeczytaj także:
Amerykańska para prezydencka została przywitana z honorami i pompą przez brytyjskiego monarchę, króla Karola IV. W planie wizyty nie ma rozmów politycznych, jednak za jej kulisami mogą trwać rozmowy o przyszłości Ukrainy.
Donald Trump został przywitany w Wielkiej Brytanii z honorami i w wystawny sposób. Amerykański przywódca jako pierwszy prezydent USA zostanie przyjęty w królewskim zamku Windsor. To najstarszy i najbardziej okazały z obiektów w posiadaniu brytyjskiej monarchii, którego historia sięga niemal 1000 lat Zwykle podobne wizyty są przyjmowane w pałacu Buckingham. Brytyjskie i amerykańskie media rozpisują się o wyjątkowym przyjęciu amerykańskiej pary prezydenckiej, którego przyjazd został uhonorowany między innymi paradą wojskową przed królewską posiadłością w Windsorze.
Przyjmujący Trumpa w Londynie król Karol jeszcze dziś uraczy Trumpa licznymi atrakcjami. Będzie wśród nich perkusyjny występ reprezentacyjnych jednostek wojska zwany „Beating Retreat”, którego historia sięga 17 wieku. O 20:30 londyńskiego czasu rozpocznie się wystawny bankiet. W planie jest również wizyta w Katedrze Świętego Jana i odwiedziny grobu królowej Elżbiety II.
Komentatorzy zwracają uwagę na to, że Trump uwielbia być przyjmowany z pompą, co może pomóc królowi w dotarciu do niego z brytyjską agendą międzynarodową. Chodzić może między innymi o wsparcie dla Ukrainy, którego orędownikiem jest brytyjski władca.
„Istnieje nadzieja, że królewska ofensywa dyplomatyczna stworzy podstawy dla premiera Keira Starmera i jego starszych doradców do podjęcia nowych wysiłków w celu przekonania Trumpa, że powinien wywrzeć większą presję na prezydenta Rosji Władimira Putina w dążeniu do pokoju na Ukrainie. Chociaż nie pojawia się to w żadnym programie wizyty, doradcy polityczni i królewscy oczekują, że kwestia ta zostanie poruszona za kulisami” – zwraca uwagę Politico. Jak dodaje portal, Król Karol pozostaje w bliskich stosunkach z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, z którym spotkał się między innymi bezpośrednio po fiasku rozmów w Waszyngtonie w marcu.
Do Londynu razem z parą prezydencką przylecieli również szef Pentagonu Pete Heghseth i odpowiedzialny za dyplomację sekretarz stanu Marco Rubio.
Prezydencka delegacja została przywitana w Wielkiej Brytanii nie tylko honorami, ale i tłumnymi protestami. W geście sprzeciwu wobec wizyty Trumpa aktywiści wyświetlili na elewacji zamku Windsor zdjęcie amerykańskiego prezydenta z Jeffreyem Epsteinem, multimilionerem skazanym za przestępstwa seksualne i pedofilię, z którym znajomości wypiera się Trump. Na murach zamku pojawiło się też zdjęcie kartki urodzinowej, którą Trump 20 lat temu miał przekazać Epsteinowi.
Przeczytaj także:
Zapadła decyzja o wydaleniu z Polski jednej z osób odpowiedzialnych za przelot dronem nad strefą zakazu lotów w Warszawie, do którego doszło w poniedziałek.
Po nielegalnym locie dronem nad Belwederem oraz budynkami rządowymi i Belwederem zatrzymani zostali Ukrainiec i Białorusinka. W związku z tym zdarzeniem ukarano tego pierwszego. Zgodnie z ustawą Prawo lotnicze mężczyzna dobrowolnie przyjął karę grzywny w wysokości 4 tysięcy złotych. Prokuratura skierowała wniosek do straży granicznej o deportację 21-latka z Polski. Zdecydowano, że zostanie on przewieziony na jedno z przejść granicznych i zobowiązany do opuszczenia kraju. Ponadto nałożono na niego 5-letni zakaz wjazdu do Polski oraz innych państw strefy Schengen.
17-letnia Białorusinka, która również brała udział w incydencie, została uznana za świadka i wypuszczona na wolność.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW) przeprowadziła analizę, czy lot dronem miał charakter szpiegowski. Przeprowadzono kontrole telefonów zatrzymanych, jednak nie znaleziono dowodów świadczących o ich powiązaniach z obcymi służbami wywiadowczymi.
Budynki rządowe i siedziba władzy prezydenckiej, jaką jest Belweder, są objęte zakazem lotem dronami. Miejsca, gdzie osoby z uprawnieniami mogą wypuszczać swoje maszyny, można sprawdzić za pomocą DroneMap udostępnionej przez Polską Agencję Żeglugi Powietrznej.
Rzecznik prasowy Komendanta Służby Ochrony Państwa płk Bogusław Piórkowski powiedział w TVN 24, że nie było to zagrożenie dla obiektu. „Nasi funkcjonariusze zauważyli drona, powiadomili dowódcę. Wysłano patrol, który ujął operujących dronem na gorącym uczynku” – przekazywał funkcjonariusz.
Przeczytaj także:
Opozycjonista i więzień polityczny został zabity przez reżim, na co wskazują wyniki toksykologiczne — podała wdowa po Nawalnym.
„Udało nam się przetransportować materiały biologiczne Aleksieja za granicę. Badania przeprowadzono w laboratoriach w dwóch różnych krajach. Laboratoria te, niezależnie od siebie, doszły do wniosku, że Aleksiej został otruty. Wyniki te mają znaczenie publiczne i muszą zostać opublikowane. Wszyscy zasługujemy na poznanie prawdy” – przekazała za pomocą portalu X (dawniej Twitter) Julia Nawalna, żona rosyjskiego opozycjonisty i więźnia politycznego Aleksieja Nawalnego, który umarł w kolonii karnej.
Nawalna w materiale filmowym umieszczonym na X opisuje sytuację swojego męża w zakładzie za kołem podbiegunowym. Polityczny przeciwnik Władimira Putina miał być dręczony głodem, zimnem i całkowitą izolacją, bez kontaktu z rodziną i ograniczonym dostępem do prawnika.
„16 lutego 2024 r. około godziny 12.10 Aleksiej został wyprowadzony na zaplanowany spacer (...) Jakiś czas po rozpoczęciu spaceru Aleksiej zapukał do drzwi i powiedział, że źle się czuje. Kiedy otwarto drzwi na podwórze, leżał skulony na ziemi. Nie zabrano go nawet do ambulatorium. Po prostu zabrano go z powrotem do celi. Aleksiej leżał na podłodze, podciągnął kolana do brzucha i jęczał z bólu. Mówił, że pali go klatka piersiowa i brzuch. Potem zaczął wymiotować. Według zeznań niektórych funkcjonariuszy więziennych Aleksiej miał drgawki, ciężko oddychał i kaszlał”- mówiła Nawlna o ostatnich chwilach życia swojego męża.
„Strażnicy zostawili Aleksieja samego w celi i zamknęli drzwi. Dopiero kierownik punktu medycznego, kiedy wrócił z obiadu, nakazał przenieść go do gabinetu medycznego i wezwał karetkę. Karetka została wezwana ponad 40 minut po tym, jak Aleksiej zgłosił złe samopoczucie. Był już nieprzytomny. Ekipa, która przybyła 10 minut później, próbowała go reanimować, ale bezskutecznie. O godz. 14.23 monitor pracy serca nie wykazywał żadnej aktywności. Półtora roku temu obiecałem, że zrobimy wszystko, aby zbadać sprawę zabójstwa Aleksieja. Dotrzymujemy tej obietnicy. Zabójcy starannie usunęli ślady, ale udało nam się zachować niektóre dowody”- mówiła Nawalna.
Jak przekonuje wdowa po opozycjoniście, dowody wskazują na otrucie jej męża.
„W lutym 2024 r. udało nam się zdobyć próbki materiału biologicznego Aleksieja i bezpiecznie przemycić je za granicę. Laboratoria w co najmniej dwóch krajach zbadały te próbki niezależnie od siebie. Laboratoria w tych dwóch krajach doszły do tego samego wniosku. Aleksiej został zamordowany. A dokładniej, został otruty” – stwierdziła Julia Nawalna.
Według oficjalnego komunikatu regionalnego oddziału Federalnej Służby Więziennej w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym, Aleksiej Nawalny poczuł się źle po spacerze, niemal natychmiast tracąc przytomność.
„Personel medyczny kolonii natychmiast przybył na miejsce i wezwano zespół pogotowia ratunkowego”, napisano w komunikacie. Media lojalne wobec Kremla podawały informację o możliwym zakrzepie jako przyczynie śmierci. Po raz pierwszy Nawalnego próbowano otruć w 2020 roku, jeszcze przed uwięzieniem, gdy użyto przeciwko niemu preparatu Nowiczok. Obserwatorzy rosyjskiej polityki zauważali, że zabijając Nawalnego Putin pozbył się najpoważniejszego rywala.
„Aleksiejowi Nawalnemu można wiele zarzucać, na przykład ciągoty imperialne, które słychać było, gdy mówił o Ukrainie. Niewątpliwie jednak był on jednym z najbardziej charyzmatycznych polityków rosyjskiej opozycji. To on wymyślił „inteligentne głosowanie” zachęcając w 2018 roku Rosjan, aby głosowali na najsilniejszego kandydata pod warunkiem, że nie jest on przedstawicielem kremlowskiej Jedynej Rosji. Jego zespół prowadził wiele śledztw dziennikarskich poświęconych czołowym rosyjskim politykom, w tym Putinowi, czy (...) Dmitrijowi Miedwiediewowi” – pisał na naszych łamach Piotr Pogorzelski.
Przeczytaj także: