Posłowie koalicji rządzącej przyjęli wniosek o pozbawienie Ziobry immunitetu i przymusowe doprowadzenie na komisję ds. Pegasusa. W Korei Płd. parlament uchylił stan wojenny wprowadzony przez prezydenta. W Seulu demonstracje
Do Sejmu wciąż nie trafił rządowy projekt ustawy o asystencji osobistej, z którym duże nadzieje wiążą osoby z niepełnosprawnościami. – Apeluję po raz ostatni do rządu, żeby ten projekt trafił do Sejmu. Ludzie na to po prostu czekają, nie możemy już dużej czekać — mówił w środę marszałek Sejmu Szymon Hołownia
Podczas konferencji prasowej marszałek Sejmu Szymon Hołownia zaapelował do rządu o przesłanie ustawy o asystencji. Zagroził, że jeśli rząd nadal będzie zwlekał, parlament zajmie się alternatywnymi projektami poselskimi i prezydenckim.
Chodzi o projekty wprowadzające asystencję osobistą, czyli usługę społeczną pozwalająca osobie z niepełnosprawnością niezależnie funkcjonować, a nawet pracować. Asystent to po prostu osoba, która pomaga w życiu, kierując się dobrem tego, kogo wspiera. Dziś taką funkcję pełnią przede wszystkim członkowie rodzin. Często z tego powodu muszą rezygnować z pracy i wszelkiej innej aktywności. W wielu miejscowościach samorządy finansują taką usługę, ale w okrojonym zakresie.
Oświadczenie Hołowni łatwo można połączyć z kampanią wyborczą przed wyborami prezydenckimi. Ale nie tylko z tym.
Wprowadzenie asystencji osobistej jest jednym z zobowiązań obecnej koalicji. Do tego wynika z ratyfikowanej przez Polskę, ale ciągle niewdrożonej w pełni Konwencji o prawach osób z niepełnosprawnościami. Mówi ona, że zasiłki i pomoc finansowa dla osób z niepełnosprawnościami to za mało. Chodzi o to, by osoby z niepełnosprawnościami, tak jak wszyscy inni, mogli decydować o swoim życiu. A to jest możliwe tylko wtedy, kiedy rodziny zostaną odciążone, dodatkowe wydatki wywoływane przez niepełnosprawność — zrekompensowane, a praca asystentów, skrojona na miarę, wedle potrzeb danej osoby, będzie finansowana ze środków publicznych.
Jest to jednak usługa niezwykle kosztowna, liczona w miliardach złotych (prezydencki, bardzo okrojony i powszechnie krytykowany projekt zakłada wydatki rzędu 6 mld zł). Dlatego rządowy projekt nie pojawia się w Sejmie. Pieniędzy na to nie ma, a rząd najprawdopodobniej liczy, że opinia publiczna nie rozumie problemu i nie uważa go za ważny. Zatem pominięcie akurat tego zobowiązania nie będzie dla rządzących politycznie kosztowne.
Sytuacja się jednak zmieniła w ostatnich dniach. Hitem sezonu stał się polski serial „Matki Pingwinów” w przejmujący, ale nie żałościwy sposób pokazujący zmagania rodzin z dziećmi z niepełnosprawnościami. Jest teraz najczęściej oglądanym serialem na Netfliksie. Media są pełne entuzjastycznych tekstów o nim. Pod wpisem samego Hołowni na Facebooku o tym, jak go serial wciągnął, pojawiło się od razu kilkaset równie przejętych wpisów.
Serial nie mówi wprost o asystencji, ale pokazuje, jak wygląda życie nawet zamożnych osób, jeśli wspierają dziecko z niepełnosprawnością, a rodzina zdana jest tylko na siebie.
O tym, jak państwo polskie zaniedbuje prawa osób z niepełnosprawnościami, pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie. Podkreślaliśmy, że w ten sposób wszyscy — obywatele i władze — łamiemy Konstytucję, która nie w rozdziale o prawach i wolnościach obywatelskich mówi nie tylko o prawie do sądu, wolności zgromadzeń i wolności słowa. Gwarantuje też ona (w art. 69) poszanowanie praw osób z niepełnosprawnościami. Co jest kosztowne, ale konstytucyjne.
Na zdjęciu u góry — niedawny protest pod Sejmem w sprawie ustawy asystencji: naklejony na chodniku wielki plakat przedstawiający matkę i syna z niepełnosprawnością. Przechodnie musieli go podeptać, wchodząc do Sejmu — bo tak są w Polsce deptane prawa osób z niepełnosprawnościami.
Sejmowa komisja regulaminowa, spraw poselskich i immunitetowych zarekomendowała uchylenie immunitetu Łukaszowi Mejzie. Prokuratura chce postawić zarzuty posłowi PiS w związku z nieprawidłowym wypełnianiem oświadczeń majątkowych.
Sejmowa komisja regulaminowa opowiedziała się za uchyleniem immunitetu posłowi Mejzie. Wniosek w tej sprawie złożyła prokuratura okręgowa w Zielonej Górze, która od grudnia 2023 r. prowadzi śledztwo ws. oświadczeń majątkowych Łukasza Mejzy.
"Postępowanie to zostało zainicjowane przez dziennikarza Szymona Jadczaka, który złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Zauważył on, że w oświadczeniu majątkowych Mejza nie zgłosił mieszkania"
- powiedział na posiedzeniu komisji prokurator Robert Gabryszak.
Według prokuratury, w oświadczeniu majątkowym złożonym w X kadencji Sejmu, Mejza najpierw nie wpisał mieszkania, które widniało we wcześniejszych oświadczeniach, a po korekcie, wpisał nieprawdziwą powierzchnię mieszkania.
Biorący udział w posiedzeniu komisji Mejza wyliczał nazwiska posłów, którzy składali korekty do swoich oświadczeń bez konsekwencji prawnych.
Odnosząc się do sprawy zaniżenia metrażu nieruchomości, Mejza zacytował ustawę o wykonywaniu mandatu posła i senatora, według której w oświadczeniu majątkowym musi zostać umieszczona jedynie informacja o posiadaniu nieruchomości.
„Nie ma tam powiedziane, czy mamy wpisać, czy to jest dom z drewna, czy to jest dom murowany. Dopiero w formularzu oświadczenia pojawiają się dalsze szczegóły”
- mówił poseł PiS.
Twierdził, że w oświadczeniach poselskich jest mowa o powierzchni lokalu, a nie lokalu wraz pomieszczeniami przynależnymi i dlatego uważa, że złożył oświadczenie prawidłowej treści, zgodne także z zapisami w księdze wieczystej.
Prokuratura ma również wątpliwości co do zgłoszonych przez posła PiS udziałów w spółkach handlowych. Mejza twierdzi, że w tym przypadku po prostu się pomylił.
„Zwykły błąd pisarski, ale prokurator okręgowy w Zielonej Górze Robert Kmieciak uważa, że jestem przestępcą, dlatego, że nie wykazałem udziału o wartości, uwaga, 100 złotych”.
Według śledczych Mejza miał także wpisać do oświadczenia samochód, którego nie był właścicielem. Poseł PiS wyjaśniał, że w oświadczeniu wykazał samochód zarejestrowany na swojego ojca, ponieważ go użytkował.
Zarzuty prokuratury dotyczą oświadczeń majątkowych składanych przez Mejzę w związku z różnymi sprawowanymi funkcjami. Chodzi o:
Nieprawidłowości przy oświadczeniach poselskich mogą zostać zakwalifikowane jako składanie fałszywego oświadczenia (art. 233 kk). Grozi za to kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat.
Podstawą zarzutów dotyczących oświadczenia majątkowego złożonego w trakcie pełnienia funkcji sekretarza stanu, mogłyby być ustawa o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby zajmujące kierownicze stanowiska państwowe.
Art. 14 ust. 1 tej ustawy przewiduje odpowiedzialność karną za podanie nieprawdy w treści oświadczenia majątkowego.
Niezgłoszenie wymaganych informacji do sejmowego Rejestru Korzyści to zdaniem prokuratury przestępstwo urzędnicze polegające na niedopełnieniu obowiązków przez funkcjonariusza publicznego i działanie na szkodę interesu publicznego.
Rekomendacja sejmowej komisji regulaminowej trafi teraz do marszałka Sejmu, który zarządzi głosowanie nad uchyleniem immunitetu i pociągnięciem posła Mejzy do odpowiedzialności karnej.
Ukraina ogłosiła, że “nie ma przeszkód” do prowadzenia ekshumacji na Wołyniu. Karol Nawrocki deklaruje, że IPN może w ciągu 24 godzin rozpocząć prace. Rafał Trzaskowski odtrąbia sukces Sikorskiego i proponuje pochówek ofiar rzezi wołyńskiej na Powązkach.
Ukraina pozwoli Polsce na prowadzenie poszukiwań szczątków ofiar rzezi wołyńskiej i ich ekshumacji.
Decyzję o zniesieniu obowiązującego od 2017 r. moratorium ogłosili podczas wspólnej konferencji prasowej ministrowie spraw zagranicznych Polski i Ukrainy Radosław Sikorski i Andrij Sybiha.
Wątpliwości co do tego, czy dyplomaci faktycznie porozumieli się co do ekshumacji na Wołyniu ma jednak Krzysztof Bosak:
“Proszę by media nie dezinformowały, że w sprawie ekshumacji na Wołyniu jest jakieś „wspólne oświadczenie”.
Są jednostronne wypowiedzi polskich polityków, próbujących wywierać presję na ukraińskich odpowiedników i są odmiennej treści wypowiedzi ukraińskich polityków” – napisał na platformie X.
W dalszej części wpisu szef Konfederacji przytoczył oficjalną wypowiedź ukraińskiego MSZ:
“Osiągnęliśmy porozumienie co do dalszej pomocy wojskowej i poczyniliśmy postępy na drodze do rozwiązania problemów naszej wspólnej przeszłości” (tłumaczenie OKO.press)
“Jaki postęp tego już szef ukraińskiej dyplomacji nie dookreślił, co trudno uznać za przypadek. Gra trwa”
- napisał Bosak.
Na wpis wicemarszałka Sejmu zareagował minister Sikorski, odsyłając go do treści oficjalnego porozumienia zamieszczonego na stronach MSZ.
W treści porozumienia znajdziemy fragment przytaczany przez Sikorskiego na konferencji prasowej:
“Ukraina potwierdza, że nie ma żadnych przeszkód do prowadzenia przez polskie instytucje państwowe i podmioty prywatne we współpracy z właściwymi instytucjami ukraińskimi prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych na terytorium Ukrainy zgodnie z ustawodawstwem ukraińskim i deklaruje gotowość do pozytywnego rozpatrywania wniosków w tych sprawach”
Swój poprzedni wpis o dezinformowaniu przez media w sprawie oświadczenia Bosak usunął.
Na informację o porozumieniu ministrów Polski i Ukrainy entuzjastycznie zareagował Rafał Trzaskowski.
Trochę zbyt entuzjastycznie jak na to, że jeszcze kilka dni temu Radosław Sikorski był jego rywalem w prawyborach w Koalicji Obywatelskiej:
"Tak wygląda skuteczna dyplomacja. Rozwiązujemy dziś sprawę, której nie potrafiły doprowadzić do końca rządy mające usta pełne frazesów o 'narodowym interesie'.
To pokazuje, że liczą się nie puste, nawet najgłośniej wykrzykiwane hasła, a realne działania. Gratulacje dla Radosława Sikorskiego"
- napisał prezydent Warszawy i zadeklarował, że warszawskie Powązki mogą być godnym miejscem spoczynku i ofiar rzezi wołyńskiej.
Entuzjazm dla sukcesów Radosława Sikorskiego może wynikać jednak z faktu, że jeśli Trzaskowski wygra przyszłoroczne wybory prezydenckie to właśnie z Sikorskim (i Donaldem Tuskiem) przyjdzie mu prowadzić polską politykę zagraniczną.
Jak mówi bowiem polska Konstytucja “Prezydent Rzeczypospolitej w zakresie polityki zagranicznej współdziała z Prezesem Rady Ministrów i właściwym ministrem” (art. 133 ust. 3).
Porozumieniem w sprawie ekshumacji na Wołyniu zainteresował się także inny kandydat (in spe) na prezydenta, popierany przez PiS, Karol Nawrocki.
To właśnie kierowany przez Nawrockiego IPN będzie odpowiedzialny za prowadzenie ewentualnych ekshumacji.
“Czekamy na formalne potwierdzenie deklaracji i odpowiedź na nasze wnioski wysyłane od 2017 r.
Chcę jasno potwierdzić, że Biuro Poszukiwań i Identyfikacji IPN jest gotowe w ciągu 24 godzin podjąć się realnych poszukiwań naszych pomordowanych rodaków na Wołyniu”
- powiedział Nawrocki podczas specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej.
Zakaz poszukiwań i ekshumacji szczątków polskich ofiar wojen i konfliktów na terytorium Ukrainy wprowadził w 2017 roku ukraiński IPN po tym, jak zdemontowano pomnika UPA w Hruszowicach.
Polskę i Ukrainę od wielu lat różni pamięć o roli Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, która w latach 1943-45 dopuściła się ludobójczej czystki etnicznej na ok. 100 tysiącach polskich mężczyzn, kobiet i dzieci. Polska uważa rzeź wołyńską za masową i zorganizowaną zbrodnię ludobójstwa. Dla Ukrainy wydarzenia na Wołyniu były efektem konfliktu zbrojnego, za który w równym stopniu odpowiadały obie strony.
W latach 2017-2024 IPN wystosował dziewięć wniosków dotyczących możliwości prowadzenia prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych w 65 lokalizacjach. Część z nich została rozpatrzona pozytywnie, w innych miejscach nie wyrażono zgody na prace, niektóre wnioski pozostały bez odpowiedzi.
Skala ujawnionych nieprawidłowości przekroczyła oczekiwania Ministerstwa Aktywów Państwowych. Po audycie urzędnicy zapowiadają zmiany w ustawie o zarządzaniu miniem państwowym i ściganie odpowiedzialnych przez prokuraturę
“Audyty wykazały, że spółki Skarbu Państwa straciły co najmniej kilkanaście miliardów złotych m.in. z powodu nietrafionych inwestycji i nieuzasadnionych wydatków” – poinformował Minister Aktywów Państwowych (MAP) Jakub Jaworowski.
W wyniku audytu 95 członków zarządów spółek z udziałem Skarbu Państwa nie otrzymało absolutorium.
Ministerstwo skieruje również do prokuratury blisko 50 zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa. Liczba ta może jeszcze wzrosnąć.
Samego Orlenu dotyczy aż osiem zawiadomień ministerstwa. Straty związane tylko z dwoma z nich szacowane są na ok. 5 mld zł.
Jedno z zawiadomień ma też dotyczyć podejrzenia „niezasadnego obniżania hurtowych i detalicznych cen paliw w stosunku do cen rynkowych”. Tu straty szacowane są na 3,5 mld zł.
Z kolei nieprawidłowości przy projekcie Olefiny III mogą zdaniem ministerstwa skończyć się „kolejnymi miliardowymi stratami”.
Z powodu złych decyzji poprzednich zarządów, wiele spółek nadzorowanych przez MAP znajduje się obecnie w trudnej sytuacji finansowej, co odbija się na pracownikach.
Aby nie dopuścić do takich sytuacji w przyszłości, minister Jaworowski zapowiada Kodeks Dobrych Praktyk Nadzoru Właścicielskiego. Kodeks ma ustanowić przejrzyste i nowoczesne standardy zarządzania spółkami Skarbu Państwa, państwowych osób prawnych oraz ich spółkami zależnymi.
W MAP trwają także prace nad projektem nowelizacji ustawy o zasadach zarządzania mieniem państwowym.
27 listopada weszło w życie porozumienie o zawieszeniu broni wynegocjowane przez USA i Francję. Tereny, z których wycofuje się Izrael, zajmuje libańska armia. Stany Zjednoczone liczą, że uda się doprowadzić także do rozejmu z Hamasem.
We wtorek 26 listopada Joe Biden ogłosił, że Izrael oraz libański Hezbollah zaakceptowały porozumienie o zawieszeniu broni, które wynegocjowały Stany Zjednoczone i Francja.
Porozumienie zakłada, że przez najbliższe 60 dni armia Libanu będzie przejmować kontrolę nad terenami na południu kraju, z którego będą wycofywać się siły izraelskie. Chodzi o to, aby Hezbollah nie odbudował tam swojej infrastruktury.
Minister spraw zagranicznych Libanu Abdallah Bou Habib powiedział, że libańska armia będzie w stanie rozmieścić co najmniej 5000 żołnierzy w południowym Libanie po wycofaniu się wojsk izraelskich.
Zdaniem Benjamina Netanjahu Hezbollah jest znacznie słabszy niż na początku konfliktu.
„Cofnęliśmy go o dziesięciolecia. Wyeliminowaliśmy jego czołowych przywódców (chodzi o Hasana Nasrallaha – przyp. red.) zniszczyliśmy większość jego rakiet, zneutralizowaliśmy tysiące bojowników i zniszczyliśmy wieloletnią infrastrukturę terrorystyczną w pobliżu naszej
Netanjahu zapowiedział jednak, że jeśli Hezbollah naruszy zawieszenia broni lub podejmie próbę zbrojenia, Izrael zdecydowanie odpowie.
Dziś rano, już po rozpoczęciu zawieszenia broni, izraelscy żołnierze zidentyfikowali agentów Hezbollahu powracających na obszary w pobliżu granicy i otworzyli ogień, aby uniemożliwić im zbliżenie się.
Izraelski minister obrony powiedział, że poinstruował wojsko, aby „działało zdecydowanie i bezkompromisowo”, jeśli taka sytuacja się powtórzy.
W ciągu ostatnich dwóch miesięcy walki pomiędzy Izraelem a Hezbollahem nasiliły się, zmuszając setki tysięcy Libańczyków do opuszczenia swoich domów.
Ogłaszając porozumienie o zawieszeniu broni, Joe Biden powiedział, że „cywile obu stron wkrótce będą mogli bezpiecznie wrócić do swoich społeczności”.
Libańska armia poprosiło mieszkańców przygranicznych miejscowości o opóźnienie powrotu do domu do czasu wycofania się izraelskiego wojska, które w trakcie trwania konfliktu z Hezbollahem przedarło się około 6 km w głąb Libanu.
Hussam Arrout, ojciec czwórki dzieci, który pochodził z przygranicznej wioski Mays al-Jabal, powiedział w rozmowie z Reutersem, że nie może doczekać się powrotu do domu swoich przodków.
„Izraelczycy nie wycofali się całkowicie. Postanowiliśmy więc poczekać, aż wojsko ogłosi, że możemy wejść. Wtedy wsiądziemy do samochodów i pojedziemy do wioski” – powiedział mężczyzna.
Także Izrael szykuje bezpieczny powrót ok. 60 tys. swoich obywateli, którzy uciekli ze swoich domów położnych w północnej części Izraela, przy granicy z Libanem. Po wybuchu konfliktu Hezbollah ostrzeliwał te tereny rakietami.
Benjamin Netanjahu zapowiedział, że zawieszenie broni z Hezbollahem pozwoli Izraelowi skoncentrować się na zagrożeniu ze strony Iranu, a także odizolować palestyński Hamas, który wywołał w 2023 konflikt w regionie.
Prezydent USA liczy jednak, że uda się zakończyć także konflikt między Izraelem a Hamasem. Joe Biden, który w styczniu odchodzi ze stanowiska, zapowiedział, że jego administracja będzie w dalszym ciągu nalegać na zawieszenie broni i uwolnienie zakładników przetrzymywanych w Gazie.
„Siła musi ustąpić miejsca dialogowi i negocjacjom. Udało się to już osiągnąć w Libanie i musi nastąpić jak najszybciej w Strefie Gazy” – powiedział radiu France Info francuski minister spraw zagranicznych Jean-Noel Barrot.
Jeden z urzędników Hamasu, Sami Abu Zuhri, powiedział agencji Reuters, że ugrupowanie „docenia” prawo Libanu do osiągnięcia porozumienia, które chroni jego lud, i ma nadzieję na porozumienie kończące wojnę w Gazie.