0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

07:27 21-05-2025

Prawa autorskie: Photo by Mihai Barbu / AFPPhoto by Mihai Barbu...

Przegrany drugiej tury w Rumunii zmienia zdanie. Chce anulowania wyniku wyborów

Przegrany George Simion domaga się unieważnienia drugiej tury wyborów prezydenckich w Rumunii. Twierdzi, że ma dowody na wpływ innych krajów na wynik wyborów

Co się wydarzyło

W niedzielę 18 maja drugą turę wyborów prezydenckich w Rumunii wygrał burmistrz Bukaresztu Nicușor Dan z 53,6 proc. głosów. Na jego kontrkandydata George Simiona zagłosowało 46,4 proc. głosujących.

Simion tuż po zakończeniu głosowania w niedzielę wieczorem ogłosił zwycięstwo w mediach społecznościowych (choć pomylił flagę Rumunii z flagą afrykańskiego Czadu). Gdy jednak spłynęły pełne wyniki wyborów, uznał swoją porażkę.

We wtorek wieczorem kolejny raz zmienił zdanie. We wtorek 20 maja wieczorem napisał w mediach społecznościowych:

"Oficjalnie wnoszę do Trybunału Konstytucyjnego o UNIEWAŻNIENIE rumuńskich wyborów prezydenckich (maj 2025). Z tych samych powodów, dla których unieważniono wybory w grudniu: ZEWNĘTRZNE INTERWENCJE ze strony podmiotów państwowych i niepaństwowych. Tym razem poparte dowodami! Ani Francja, ani Mołdawia, ani nikt inny nie ma prawa ingerować w wybory innego państwa.

Do wszystkich Rumunów: pilnie domagajcie się od Trybunału Konstytucyjnego unieważnienia tej farsy. Nie poddamy się i nie zdradzimy! To dopiero początek wielkiego zwycięstwa!"

Jaki jest kontekst

Jeszcze przed zliczeniem wszystkich głosów Simion zaczął sugerować, że wybory mogły jednak zostać zmanipulowane. Opublikował m.in. zrzut wpisu Pawieła Durowa, szefa Telegrama, który w niedzielę 18 maja poinformował, że rzekomo rząd jednego z europejskich państw skontaktował się z serwisem i zażądał „uciszenia konserwatywnych głosów w Rumunii” przed drugą turą wyborów.

Durov miał się na to nie zgodzić, bo „nie da się bronić demokracji, niszcząc demokrację, ani zwalczać ingerencji w wybory, samemu ingerując w wybory”. W odpowiedzi na wtorkowy apel Simiona Durow zapowiedział gotowość do złożenia zeznań w sprawie.

Rumuni głosowali w już w pierwszej turze wyborów prezydenckich w listopadzie 2024 roku. Wygrał ją wówczas niespodziewanie kontrowersyjny, prorosyjski kandydat Călin Georgescu.

Rumuński Sąd Konstytucyjny unieważnił jednak 6 grudnia te wybory, powołując się na dokumenty wywiadu, z których miało wynikać, że za kandydaturą Georgescu, pompowaną przez konta w mediach społecznościowych, głównie na popularnym tam TikToku, stoi obce państwo.

Decyzję o anulowaniu wyborów skrytykowała m.in. Komisja Wenecka, która wskazała, że Sąd Konstytucyjny może w takiej sprawie decydować tylko na podstawie jawnych, twardych dowodów, a nie częściowo utajnionych informacji służb. Europejski Trybunał Sprawiedliwości na początku marca odrzucił jednak zażalenie Georgescu. Zwycięzca z listopada nie został dopuszczony do powtórzonych wyborów a dużą część jego poparcia zebrał Simion.

Przeczytaj inne teksty na ten temat w OKO.press

Przeczytaj także:

16:24 20-05-2025

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

Obaj kandydaci zgodzili się na spotkanie z Mentzenem. „Panie Sławomirze, porozmawiamy”

Trzaskowski i Nawrocki zabiegają o głosy wyborców Sławomira Mentzena. Kandydat Konfederacji postawił osiem warunków i zaprasza do rozmowy na swoim kanale na YouTube.

Co się wydarzyło?

„Tak, panie Sławomirze, porozmawiamy” — ogłosił Rafał Trzaskowski podczas wiecu w Sosnowcu. To odpowiedź na zaproszenie od Sławomira Mentzena, który nie chce na razie przekazywać swojego poparcia żadnemu z kandydatów. Chce najpierw się z nimi spotkać, porozmawiać na swoim kanale YouTube, a także oczekuje podpisania ośmiopunktowej deklaracji.

„Panie Sławomirze, ja panu nie gwarantuję, że cokolwiek podpiszę. Ale gwarantuję, że porozmawiamy szczerze. Myślę, że w wielu rzeczach możemy się zgodzić. W kilku się nie zgodzimy, ale otwarta debata to jest dokładnie to, czego potrzebujemy” – mówił Trzaskowski.

Wcześniej, przez portal X, na spotkanie zgodził się Karol Nawrocki. „Przyjmuję zaproszenie i jestem gotowy do podpisania tych propozycji. Resztę omówimy u Pana na kanale” – napisał. Do spotkania ma dojść w czwartek 22 maja o godz. 13.

Trzaskowski w Sosnowcu ironizował: „Mój konkurent Karol Nawrocki powiedział, że podpisze deklarację, którą Sławomir Mentzen przygotował. Nie wiem, co oni mają w PiS z tym podpisywaniem szybko i w ciemno. Już jednego takiego prezydenta mamy”.

Jaki jest kontekst?

Sławomir Mentzen w deklaracji, którą mieliby podpisać kandydaci, zawarł osiem punktów:

1. Nie podpiszę żadnej ustawy, która podnosi istniejące podatki, składki, opłaty lub wprowadza nowe obciążenia fiskalne.

2. Nie podpiszę żadnej ustawy ograniczającej obrót gotówkowy i będę stał na straży polskiego złotego.

3. Nie podpiszę żadnej ustawy ograniczającej swobodę wyrażania poglądów, zgodnych z polską Konstytucją.

4. Nie pozwolę na wysłanie polskich żołnierzy na terytorium Ukrainy.

5. Nie podpiszę ustawy w sprawie ratyfikacji akcesji Ukrainy do NATO.

6. Nie podpiszę żadnej ustawy ograniczającej dostęp Polaków do broni.

7. Nie zgodzę się na przekazywanie jakichkolwiek kompetencji władz Rzeczypospolitej Polskiej do organów Unii Europejskiej.

8. Nie podpiszę ratyfikacji żadnych nowych traktatów unijnych osłabiających rolę Polski, np. poprzez osłabienie siły głosu lub odebranie prawa weta.

Przeczytaj więcej w OKO.press

Przeczytaj także:

15:48 20-05-2025

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

„Wyborcza” o kulisach narkotykowej prowokacji uderzającej w Trzaskowskiego

„Wyborcza” dotarła do informacji, według których osoby z otoczenia Nawrockiego miały szukać laboratorium, które potwierdzi, że na kartce od Rafała Trzaskowskiego znajdują się resztki narkotyków.

Co się wydarzyło?

„Wyborcza” 17 maja, podczas ciszy wyborczej, otrzymała SMS od znanego eksperta kryminalistyki: „szukają prywatnego laboratorium lub biegłego, który zrobi badania i wyda opinię w sprawie listu na obecność śladowych ilości narkotyków. To chyba prowokacja na drugą turę".

Miało chodzić o kartkę, którą Rafał Trzaskowski wręczył Karolowi Nawrockiemu 12 maja. Był na niej numer konta Domu Pomocy Społecznej, gdzie mieszka Jerzy Ż., od którego Nawrocki przejął kawalerkę w Gdańsku. Trzaskowski chciał, żeby jego kontrkandydat opłacił koszty utrzymania pana Jerzego w DPS.

Ta kartka ma być teraz zbadana na obecność śladów niedozwolonych substancji. I miała posłużyć do atakowania Rafała Trzaskowskiego przed drugą turą.

Jaki jest kontekst?

Temat narkotyków pojawiał się w narracji prawicowych mediów w trakcie kampanii przed pierwszą turą. TV Republika i inne sprzyjające PiS media twierdzą, że nielegalne substancje posiadał jeden ze sztabowców Trzaskowskiego, Michał Marcinkiewicz.

Telewizja Republika opublikowała 12 maja zrzuty z ekranu przedstawiające konwersację, w której rzekomo miał proponować je innej osobie. Sztabowiec przekonuje, że korespondencja nie należy do niego. Chce pozwać TV Republika za tę publikację.

Prawica wyciągnęła również sprawę z 2018 roku, kiedy były znajomy i współpracownik Rafała Trzaskowskiego Michał Dzięba oskarżył Trzaskowskiego o nielegalne finansowanie kampanii do Parlamentu Europejskiego z 2009 r. Dzięba przy okazji wspomniał o zażywaniu narkotyków i korzystaniu z usług prostytutek. „Zażywałem narkotyki razem z Rafałem Trzaskowskim” – mówił w Telewizji Republika.

Sprawa trafiła do prokuratury. Została jednak umorzona pod koniec 2021 r.

Przeczytaj więcej w OKO.press

Przeczytaj także:

13:52 20-05-2025

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

Tusk w Sejmie o prawie do azylu, rządach PiS i Nawrockim. „Matkę byście sprzedali”

„Dla was wszystko było politycznym złotem. Zwykłym, brudnym interesem” – mówił do polityków PiS premier Donald Tusk podczas wystąpienia w Sejmie.

Co się wydarzyło?

Premier Donald Tusk wystąpił w Sejmie, wnioskując o przedłużenie ograniczenia prawa do złożenia wniosku o azyl. Przepisy weszły w życie 27 marca i miały obowiązywać przed 60 dni. Rząd chce, żeby obowiązywały przez kolejne 60 – potrzebuje jednak zgody Sejmu.

Tusk wyraził nadzieję, że „posłanki i posłowie podejmą potrzebną decyzję o przedłużeniu przepisów, które umożliwiają Polsce odmowę przyjęcia wniosku azylowego od tych, którzy nielegalnie przekraczają granicę”.

Mówił, że wprowadzając ograniczenia w prawie azylowym, Polska ośmieliła pozostałe kraje UE do „zdecydowanego blokowania możliwości korzystania z azylu”. „To skuteczne zniechęcenie przemytników i polityków, którzy taki przemyt wspierają. Zadaniem państwa jest pilnowanie granicy, ale nie organizowanie kampanii nienawiści wobec tych, którzy mają inną wiarę lub kolor skóry” – dodał.

Tusk wykorzystał tę okazję, żeby zaatakować Prawo i Sprawiedliwość oraz przypomnieć aferę wizową poprzedniego rządu. „Co robili nasi poprzednicy? Otworzyli granice, wydali rekordową w skali europejskiej liczbę wiz, zarabiając na tym grube pieniądze. Dzisiaj 11 osób ma zarzuty, niektóre będą skazane właśnie za zorganizowanie tej najbrudniejszej części akcji wizowej, ale ona wcale nie była najgroźniejsza. Najgroźniejsza była ta akcja wizowa, którą organizowało państwo PiS-u. Czyli to była legalna akcja, przygotowana przez ministrów, przez wasz rząd” – mówił

Dodał również: „Chciałbym, żeby wreszcie do wszystkich Polek i Polaków dotarło. Gdyby oni rządzili rok dłużej, to byłoby blisko milion migrantów więcej z państw Afryki, państw arabskich. Blisko milion niż mamy w tej chwili”. Jak dodał, „złote czasy przemytników skończyły się wraz z rządami PiS-u”. Podkreślał, że zaporę na granicy, którą wybudował PiS, „trzeba było przebudować”, żeby spełniała swoje zadanie.

„Dla was wszystko było politycznym złotem” – mówił Tusk, zwracając się do PiS-u. „Zwykłym, brudnym interesem. Tak było z pandemią, z respiratorami, tak było z wojną na Ukrainie, z handlem, na którym się dorabiali fortun wasi ludzie. Matkę byście sprzedali nawet wtedy, kiedy chodzi o bezpieczeństwo własnej ojczyzny. Zupełnie bezwstydnie”.

Działania rządu PiS nazwał „zorganizowaną państwową przestępczością — tak, jak na Białorusi”.

Podkreślał, że jego zdaniem należy dbać w pierwszej kolejności o polski interes — nawet jeśli stoi z interesem np. Ukrainy. A to, jak dodał premier, nie oznacza, że jest „antyukraiński”.

„Jarosław Kaczyński był jedynym polskim politykiem, który pojechał do Kijowa, żeby to powiedzieć: zaproponował, aby polskie wojsko w strukturach NATO poszło na Ukrainę. Jedynym. A teraz wy nakręcacie negatywną kampanię, że ktoś chce wysyłać wojska” – powiedział.

Tusk w swoim wystąpieniu odszedł od tematu prawa azylowego, żeby nawiązać do wyborów prezydenckich. Stwierdził, że przyszedł czas, aby pewne rzeczy mówić wprost.

Zwrócił się do Kaczyńskiego: „Panie Jarosławie Kaczyński, wiem, że ciebie nie interesuje kwestia migracji, bo masz tak brudne sumienie, że się wstydziłeś przyjść dzisiaj tutaj na salę. Ale pozwoliłeś sobie na wystawienie kandydata, który w sposób najbardziej ponury potwierdza tę waszą paskudną ideologię: kasa ponad wszystko. Sprzedamy wszystko, Polskę sprzedamy, byleby zarobić i się dorobić”.

Jaki jest kontekst?

18 grudnia 2024 rząd przyjął nowelizację ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony międzynarodowej. Przewidywała możliwość czasowego zawieszenia przyjmowania wniosków o azyl — na 60 dni od momentu wprowadzenia nowelizacji. Przedłużenie jest możliwe jedynie za zgodą Sejmu, o co właśnie wnioskuje Donald Tusk.

Co zapisano w noweli?

Po pierwsze, projekt wprowadził definicję „instrumentalizacji” migracji. Jest to, według zapisów nowelizacji, „prowadzenie przez państwo graniczące z Rzecząpospolitą Polską lub inny podmiot działań zmierzających do umożliwienia przekroczenia przez cudzoziemców wbrew przepisom prawa granicy zewnętrznej (...) w szczególności z użyciem przemocy wobec funkcjonariuszy chroniących tę granicę lub w połączeniu z niszczeniem infrastruktury granicznej, mogących skutkować destabilizacją sytuacji wewnętrznej na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej”.

Definicja jest potrzebna, by zmienić art. 33 Ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Określa on warunki, w których można zawiesić przyjmowanie wniosków o ochronę międzynarodową:

"1. Prawo złożenia wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej może zostać czasowo ograniczone w przypadku gdy:

1) ma miejsce instrumentalizacja oraz

2) działania podejmowane w ramach instrumentalizacji stanowią poważne i rzeczywiste zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa lub społeczeństwa oraz

3) wprowadzenie czasowego ograniczenia prawa złożenia wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej jest niezbędne dla wyeliminowania zagrożeń, o których mowa w pkt 2, a inne środki nie są wystarczające do ich wyeliminowania".

W uzasadnieniu autorzy projektu podkreślali, że dostarczanie osób na granice polsko-białoruską odbywa się z udziałem grup przestępczych, a Białoruś instrumentalizuje migrację, by zdestabilizować sytuację w UE.

Jednocześnie sprzeciw wobec zmian w prawie azylowym zgłosiły organizacje zajmujące się ochroną praw człowieka. "„W ocenie Fundacji projektowane przepisy są niezgodne z Konstytucją RP oraz standardami prawa międzynarodowego, są sprzeczne z prawem unijnym, zarówno obowiązującym, jak i oczekującym na wejście w życie wraz z Paktem o migracji i azylu UE, powielają schemat nielegalnych pushbacków i potęgują ryzyko naruszania zakazu zbiorowego wydalania cudzoziemców, wynikającego z przepisów prawa międzynarodowego” – pisała Helsińska Fundacja Praw Człowieka.

Głos ekspertów został jednak zignorowany, a nowelizację przyjęto. Zaczęła obowiązywać w marcu.

Prawo do azylu – przeczytaj więcej w OKO.press

Przeczytaj także:

Afera wizowa – przeczytaj więcej w OKO.press

Przeczytaj także:

12:45 20-05-2025

Prawa autorskie: Fot. Marcin Stepien / Agencja Wyborcza.plFot. Marcin Stepien ...

Trzaskowski deklaruje wspieranie Lewicy w sprawie mieszkań i ochrony zdrowia

Rafał Trzaskowski opublikował na X długi wpis po spotkaniu z Magdaleną Biejat, wyjaśniając, że poparł lewicowe postulaty dotyczące mieszkalnictwa.

Co się wydarzyło?

Rafał Trzaskowski spotkał się z Magdaleną Biejat w poniedziałek po wyborach. Kandydatka Lewicy na prezydentkę we wtorek – 20 maja — poparła Trzaskowskiego i zadeklarowała, że zagłosuje na niego w drugiej turze.

Po tym ogłoszeniu Trzaskowski napisał na X: „Doceniam jej poparcie i traktuję je jako zobowiązanie. Deklaruję poparcie dla programu budownictwa społecznego Lewicy. Czas dopłat do kredytów się skończył i do tego będę przekonywać wszystkich koalicjantów. Najwyższa pora zacząć budować mieszkania na tani wynajem. Sam jako prezydent Warszawy wiem, jak potrzebne jest wsparcie państwa dla samorządów w tym zakresie i o takie wsparcie jako Prezydent Polski będę zabiegał. Mam nadzieję, że ustawa rządowa wypracowana przez Lewicę, zwiększająca dopłaty dla samorządów do budowy mieszkań, znajdzie się jak najszybciej w parlamencie”.

Dalej zadeklarował również, że obejmie patronatem reformę systemu finansowania ochrony zdrowia. „Propozycje Lewicy będą z pewnością ważnym wkładem w tę zmianę. Potrzebujemy reformy opartej na sprawiedliwości, dostępności, wysokiej jakości usługach oraz godnych warunkach pracy dla personelu. Do tego będziemy musieli rozważyć podniesienie nakładów na system ochrony zdrowia. Wkład w finansowanie tego systemu musi być sprawiedliwy zarówno dla pracowników, jak i przedsiębiorców” – napisał.

Podkreślił, że nie można lekceważyć głosów lewicowych wyborców.

„Wiem, że nie we wszystkim się z Magdaleną Biejat zgadzamy. Ale łączy nas przekonanie, że Polska musi być państwem prawa, równości i realnych szans dla każdego. Na pewno będziemy współpracować w obszarze walki o prawa kobiet i prawa człowieka. Rozmawialiśmy o konieczności liberalizacji dostępu do aborcji i wprowadzenia związków partnerskich. To sprawy, o które Magdalena Biejat walczy od lat i nie miejcie wątpliwości – w tych sprawach jesteśmy po tej samej stronie” – napisał Trzaskowski.

Jaki jest kontekst?

Do tej pory Rafał Trzaskowski nie zajmował zdecydowanego stanowiska w sprawie dopłat do kredytów. W ankiecie „Dziennika Gazety Prawnej” z 14 maja na pytanie o tę sprawę nie udzielił konkretnej odpowiedzi. Podkreślił wtedy, że „państwo powinno przede wszystkim dopłacać do kredytów samorządów, które budują tanie mieszkania na wynajem. To najpewniejszy sposób na poprawę dostępności mieszkań – trwały, a nie sezonowy. I który powoduje, że podaż mieszkań będzie rosła bez wzrostu cen i tworzenia tzw. baniek na rynku”.

Wcześniej — w kwietniu, podczas debaty w Końskich — na pytanie Magdaleny Biejat o to, czy zawetowałby ustawę z programem dopłat do kredytów mieszkaniowych, odpowiedział: „Zobaczyłbym, co jest dokładnie w niej zapisane i byłbym również gotów poprzeć i takie rozwiązanie, chociaż uważam, że samorządy [budujące mieszkania], pieniądze z Unii Europejskiej, to jest najlepsze rozwiązanie”.

Przeczytaj więcej w OKO.press

Przeczytaj także: