W związku z afera Funduszu Sprawiedliwości policja ma doprowadzić byłego zastępcę Zbigniewa Ziobry Marcina Romanowskiego do aresztu tymczasowego – na razie jednak nie ustaliła jego pobytu. W sprawie tej samej afery Kaczyński zeznawał w prokuraturze
Prezydent zaprzysiągł czwórkę nowych ministrów. Zwolniona czwórka wybiera się do Brukseli
„Dzisiaj dokonujemy zmiany na bardzo ważnych stanowiskach w Rzeczypospolitej. Ta dzisiejsza uroczystość została poprzedzona moją rozmową z panem premierem także w tych kwestiach właśnie najważniejszych. Tę rozmowę mieliśmy z panem premierem zaległą, cieszę się, że mogliśmy ją przeprowadzić, cieszę się, że pan premier wraca do zdrowia” – mówił prezydent Andrzej Duda na uroczystości zaprzysiężenia nowych ministrów. Premier przeszedł niedawno zapalenie płuc. Uroczystość miała rozpocząć się wcześniej, ale opóźniła się przez nieplanowaną wcześniej rozmowę prezydenta z premierem.
Prezydent zaprzysiągł czwórkę nowych ministrów na wniosek premiera Donalda Tuska.
Wymienieni ministrowie pełnili swoje funkcje pięć miesięcy, od 13 grudnia 2023 roku. Cała czwórka startuje w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Prezydent w swoim przemówieniu mówił o wyzwaniach stojących przed Polską. I wyraził swoje zdanie na temat realizacji projektu Centralnego Portu Komunikacyjnego.
„Mamy cały szereg wielkich inwestycji, które – mam nadzieję – będą w Polsce w najbliższych latach realizowane. Liczę ogromnie na to, że będziemy realizowali CPK. To jest inwestycja o charakterze dziejowym” – mówił prezydent. Rząd opóźnia prace nad CPK. Był to z pewnością jeden z tematów rozmowy między premierem a prezydentem przed uroczystością.
Donald Tusk chwalił odchodzących ministrów.
„Kiedy patrzę na ministrów po mojej prawej stronie, którzy odchodzą dzisiaj z rządu, chcę jeszcze raz podkreślić, że wzięli na swoje barki odpowiedzialność za najtrudniejszy czas. Te pięć miesięcy, równe pięć miesięcy, kiedy sprawowali swoje urzędy, to był czas sprzątania, przygotowania gruntu pod nową, użyję kolokwializmu, normalną rzeczywistość”.
Zdaniem premiera odchodzący ministrowie wykonali swoje zadanie, którym było porządkowanie rzeczywistości po czasach PiS i mogą z czystym sumieniem zostać oddelegowani do kolejnych zadań.
„Będziemy działali bez wahania. Będziemy bezwzględni wobec zła. Każdego dnia, każdej godziny będziemy działali z każdym, kto ma dobrą wolę, na rzecz bezpieczeństwa i na rzecz oczyszczenia z tego ewidentnego zła, jakie rozpleniło się w Polsce w niektórych miejscach” – przekonywał premier.
„Chciałbym przyrzec, panie prezydencie, że cały rząd będzie poświęcać temu cały swój czas i energię, dla dobra Rzeczypospolitej, dla dobra naszego wspólnego, bezpiecznego domu” – zwracał się bezpośrednio Tusk do prezydenta Dudy.
Mikołaj Pawlak odmówił złożenia ślubowania przed komisją ds. Pegasusa. To konsekwencja wyroku TK Julii Przyłębskiej
„Nie uznaję dzisiejszego spotkania za posiedzenie komisji i w związku z tym proszę o możliwość wypowiedzenia się, uzasadnienia” – powiedział na posiedzeniu komisji śledczej do spraw Pegasusa były rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak.
Posiedzenie komisji nazwał „spotkaniem publicystycznym”. Domagał się możliwości wygłoszenia swobodnej wypowiedzi. Przewodnicząca komisji Magdalena Sroka stała na stanowisku, że taka możliwość będzie, ale dopiero po tym, jak Pawlak złoży ślubowanie. A ten nie chciał tego zrobić, bo nie uznawał komisji za komisję. Błędne koło przerwał więc sam Pawlak, opuszczając posiedzenie i odmawiając w ten sposób odpowiedzi na pytania posłów.
Do pewnego stopnia przypominało to początek przesłuchania Jarosława Kaczyńskiego przed tą samą komisją. Ale szef PiS ostatecznie na pytania posłów w komisji odpowiadał.
Pawlak został wezwany przed komisję, ponieważ przed pełnieniem funkcji rzecznika praw dziecka był dyrektorem w Ministerstwie Finansów. Komisja bada legalność i celowość zakupu izraelskiego oprogramowania do inwigilacji Pegasus oraz skali jego wykorzystywania.
Reakcja Pawlaka jest bezpośrednią konsekwencją postanowienia Trybunału Konstytucyjnego pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej. PiS złożył wniosek do TK o zbadanie zgodności z konstytucją uchwały o powołaniu komisji. TK przychylił się do wniosku PiS, by do czasu wydania orzeczenia wstrzymać prace komisji. TK nakazał komisji wstrzymanie się „od dokonywania jakichkolwiek czynności faktycznych lub prawnych”.
Szefowa komisji Magdalena Sroka już wcześniej zapowiedziała, że komisja zamierza kontynuować pracę. Pawlak pokazał jednak, że wniosek do TK jest częściowo skuteczny – politycy PiS będą teraz się na niego powoływali, a ich przesłuchanie będzie trudniejsze.
Nie doszło do rozstrzygnięcia w pierwszej turze, ale kampania zapowiada się mało emocjonująco – wszyscy są przekonani, że urzędujący prezydent zostanie wybrany na kolejnych pięć lat
Za dwa tygodnie na Litwie odbędzie się druga tura wyborów prezydenckich. Pierwsza nie przyniosła ostatecznego rozstrzygnięcia. Ale jednocześnie politycznych emocji raczej nie uświadczymy – wynik wydaje się przesądzony już teraz.
W głosowaniu 12 maja zwyciężył urzędujący prezydent Gitanas Nausėda. Po przeliczeniu niemal wszystkich głosów jego wynik to 46,7 proc. W drugiej turze Nausėda zmierzy się z urzędującą premierką Ingridą Šimonytė, która otrzymała 16,3 proc. głosów. Jeśli miałaby zwyciężyć, musiałaby więc przekonać niemal wszystkich wyborców pozostałych kandydatów – wydaje się to bardzo mało prawdopodobne. Pięć lat temu pierwszą turę nieznacznie wygrała Šimonytė – o niecałe 5 tys. głosów, 0,37 punktu procentowego. W drugiej natomiast otrzymała mniej głosów niż w pierwszej, a Nausėda wygrał stosunkiem 66,5 proc. do 33,5 proc.
26 maja urzędujący prezydent zdobędzie zapewnie więcej głosów. Šimonytė też zdaje sobie sprawę z tego, jak trudne czeka ją zadanie. „Moim głównym celem było prawdopodobnie dotarcie do drugiej tury i myślę, że udało mi się to osiągnąć” – mówiła po ogłoszeniu wyników. Sam prezydent jest pewien zwycięstwa. Wczoraj wieczorem powiedział dziennikarzom, że nie potrzebuje specjalnej strategii, by w drugiej turze pokonać swoją kontrkandydatkę. Taki pokaz pewności siebie przed wyborami prezydenckimi może nam nieco przypominać sytuację z 2015 roku, gdy faworyzowany prezydent Komorowski przegrał z kandydatem PiS Andrzejem Dudą. Wówczas jednak to Duda wygrał już pierwszą turę. Tutaj różnica w wyniku obu kandydatów jest bardzo duża.
Litwa idzie więc w stronę kontynuacji.
Kampania Nausėdy skupiała się wokół kwestii bezpieczeństwa. Jest on gorącym zwolennikiem pomocy Ukrainie w wojnie z Rosją. Sąsiadująca z Rosją Litwa obawia się rosyjskiego ataku. Według sondażów, nieco ponad połowa obywateli Litwy uważa, że rosyjski atak na ich państwo jest możliwy.
„Jeśli chodzi o propozycje, to jestem mile zaskoczony, bo dobrych ministrów, wydaje mi się, że zastępują jeszcze lepsi, z pożytkiem dla Polski i z pożytkiem dla rządu” – powiedział dziś rano Marek Sawicki z PSL w „Sygnałach dnia” w radiowej Jedynce.
„To jest czysto techniczna, związana z eurowyborami zmiana, natomiast spodziewam się, że tuż po eurowyborach będzie nieco głębsza rekonstrukcja rządu, bo już ten czas sprzątania po PiS-ie trzeba będzie zamknąć, a trzeba będzie budowniczych, którzy już będą realizowali program koalicji 15 października, program już premiera Tuska” – mówił dalej poseł.
W piątek Donald Tusk ogłosił, że wymienia czwórkę ministrów.
W marcu 2022 roku kancelaria premiera zleciła za 23 mln zł kampanię antywojenną w Europie. Zarobili na niej ludzie związani z PiS. Szefowa agencji realizującej kampanię nie wie, na co wydano 5,5 mln zł
Prawie 23 mln zł na uruchomioną przez kancelarię premiera w marcu 2022 roku kampanię antywojenną #StopRussiaNow trafiło do kieszeni osób z PiS i związanych z PiS. Onet ujawnił dziś nowe fakty w sprawie. Według portalu głównym beneficjentem akcji był Radosław Tadajewski, biznesmen z Dolnego Śląska, członek nieformalnego „układu wrocławskiego” – grupy biznesmenów, byłych i obecnych członków PiS, którzy czerpali korzyści finansowe z rządów partii Jarosława Kaczyńskiego.
Dorobić mieli się również przyjaciele byłego doradcy Mateusza Morawieckiego Mariusza Chłopika i współpracownik prezydenta Andrzeja Dudy Piotra Pałki.
Akcja została wymyślona tuż po rosyjskim napadzie na Ukrainę i miała mieszkańców Unii Europejskiej, jak niebezpieczna jest Rosja i co rzeczywiście dzieje się za naszą wschodnią granicą.
Kancelaria premiera zleciła wykonanie tak dużej kampanii mało znanej agencji Tak Bardzo Group. TBG w portfolio ma współpracę z wieloma spółkami skarbu państwa (Grupa Azoty, Telewizja Polska, Totalizator Sportowy), a jej szefową i właścicielką jest Paulina Pałka, żona Piotra Pałki. TBG otrzymuje od Banku Gospodarstwa Krajowego niemal 23 mld zł na realizację kampanii. Najwięcej mają kosztować:
Według kosztorysu wynagrodzenia dla pracowników agencji to jedynie 415 tys. zł.
Większość działań w kampanii zlecono podwykonawcy – spółce 1450 z podwrocławskiej Ślęży. Ostatecznie na „zakup mediów internetowych” wydano jedynie 2,8 mln zł. Jednej z firm spółka 1450 zapłaciła 5,5 mln zł, choć z faktury, do której dotarł Onet, nie wynika, komu te pieniądze zapłacono.
Na pytanie, komu zapłacono 5,5 mln zł szefowa TBG odpowiedziała „Nie posiadamy takiej wiedzy”.
Kampania Stop Russia Now zainteresowała Najwyższą Izbę Kontroli. Jej wyniki poznamy w czerwcu, ale wiemy już, że jej wyniki będą „skrajnie negatywne”.