Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Campus Polska Przyszłości w tym roku się nie odbędzie — zapowiedział Rafał Trzaskowski.
Impreza skupiała przede wszystkim młode osoby bliskie środowiskom Koalicji Obywatelskiej. Trzaskowski ogłosił tę decyzję za pośrednictwem swojego konta na platformie X. Jak stwierdził, Campus nie może się odbyć „z powodów oczywistych” – można przypuszczać, że chodzi o wybory prezydenckie i poprzedzającą je kampanię.
„Mamy świadomość, że Campus jest ważny nie tylko dla nas, ale też dla wielu młodych ludzi, którzy nie tylko w nim uczestniczą, ale również organizują. Dajemy Wam słowo — wrócimy i będziemy się rozwijać”- przekazał Trzaskowski.
Campus Polska Przyszłości organizowany jest od 2021 roku. Biorą w nim udział osobistości świata polityki, mediów, nauki czy kultury. Podczas wydarzenia odbywają się panele dyskusyjne i wykłady. Podczas kolejnych edycji pojawiają się również politycy Koalicji Obywatelskiej, między innymi premier Donald Tusk. Organizatorzy upierają się jednak, że nie jest on wydarzeniem typowo politycznym i związanym z działalnością partii.
Przeczytaj także:
Tajlandia i Kambodża zgodziły się na mediacje pokojowe z udziałem władz Malezji. Według zapowiedzi dojdzie do nich w poniedziałek. Długo nie było pewne, czy do rozmów dojdzie.
To może być przełom w napiętej sytuacji pomiędzy oboma krajami. W niedzielny poranek Kambodża i Tajlandia wzajemnie oskarżyły się o przeprowadzenie ataków artyleryjskich na spornych terenach przygranicznych. Stało się to zaledwie kilka godzin po tym, jak prezydent USA Donald Trump ogłosił, że przywódcy obu krajów zgodzili się na rozmowy o zawieszeniu broni.
Kambodża zadeklarowała pełne poparcie dla apelu Trumpa o natychmiastowe zawieszenie broni. Z kolei władze Tajlandii stwierdziły, że przystąpi do rozmów dopiero po zaprzestaniu ataków na cele cywilne przez Kambodżę, do których nie przyznają się władze w Phnom Penh.
„Naszym warunkiem jest brak udziału trzeciego kraju, jednak jesteśmy wdzięczni za zaangażowanie (Trumpa)” – powiedział pełniący obowiązki premiera Tajlandii Phumtham Wechayachai podczas spotkania z dziennikarzami przed wizytą na obszarach przygranicznych. „Zaproponowaliśmy dwustronne spotkanie ministrów spraw zagranicznych, aby ustalić warunki zawieszenia broni oraz wycofania wojsk i broni dalekiego zasięgu”.
Kambodża oskarżyła Tajlandię o rozpoczęcie działań zbrojnych w niedzielny poranek, twierdząc, że siły tajlandzkie mobilizują się wzdłuż granicy. Tajlandia z kolei twierdzi, że jej działania były odpowiedzią na ataki ze strony Kambodży.
Starcia mają związek z wieloletnim konfliktem granicznym między Kambodżą a Tajlandią dotyczącym przebiegu granicy na odcinku tajlandzkich prowincji Ubon Ratchathani i Surin. Kolejna odsłona tego konfliktu rozpoczęła się w maju, gdy doszło do incydentów zbrojnych między armiami obu państw (zginął wtedy jeden kambodżański żołnierz).
Zarazem jednak tegoroczna eskalacja napięć wiąże się z kryzysem politycznym, który rozpoczął się w Tajlandii po ujawnieniu przez media fragmentu nagrania rozmowy premierki Tajlandii Paetongtarn Shinawatry z byłym przywódcą Kambodży Hun Senem. W rozmowie tej Shinawatra ostro krytykowała decyzje dowódców tajlandzkiej armii, zachowywała się względem Hun Sena w „uniżony sposób” i nazywała go „wujkiem”. W związku z tym skandalem tajski Trybunał Konstytucyjny 1 lipca zawiesił Shinawatrę w pełnieniu obowiązków premierki.
Przeczytaj także:
Zdaniem władz miasta rozpoczęcie wydobycia może zaszkodzić turystyce w regionie.
Badająca je kanadyjska Firma Central European Petroleum poinformowała w zeszłym tygodniu, że kilka kilometrów od wybrzeża w województwie zachodniopomorskim znajdują się duże ilości ropy i gazu ziemnego. Władze Świnoujścia obawiają się, że uprzemysłowienie przeszkodzi w turystycznym rozwoju miasta. Zwracają też uwagę na możliwe straty ekologiczne.
„Musimy wziąć pod uwagę lokalny kontekst, ale przede wszystkim także środowiskowy. Świnoujście to miasto o wyjątkowych walorach krajobrazowych i turystycznych. Przede wszystkim wielkie uzdrowisko z olbrzymią renomą, którą budowaliśmy wspólnie z mieszkańcami przez dziesięciolecia” – powiedział w RMF FM Wojciech Basałygo z Urzędu Miasta Świnoujście.
Działająca w Europie od 2006 roku firma Central European Petroleum podała informację o odkryciu 21 lipca. Według jej w pobliżu wyspy Wolin znajduje się 22 mln ton ropy naftowej oraz 5 mld metrów sześciennych gazu o jakości handlowej. To duże liczby, jednak nie zmienią Polski w eksportową potęgę na rynku petrochemicznym.
Jak pokazują dane Głównego Urzędu Statystycznego, w latach 2019-2023 Polska zużywała rocznie od 25 do 27 milionów ton ropy naftowej. Przy obecnym poziomie wydobycia wynoszącym zaledwie około miliona ton rocznie, większość surowca musi być importowana, głównie z Arabii Saudyjskiej. Nawet pełne wykorzystanie nowego złoża nie zaspokoiłoby rocznego zapotrzebowania kraju, ale mogłoby zmniejszyć zależność od importu, w zależności od tempa eksploatacji.
Dla porównania, norweskie złoże Johan Sverdrup, uruchomione w 2019 roku, szacuje się na 370 milionów ton ropy. W 2023 roku Unia Europejska zaimportowała 471,5 miliona ton ropy, z czego 65 milionów ton pochodziło z Norwegii.
Przeczytaj także:
Gwałtowny deszcz, burze, grad i silny wiatr mogą zagrozić między innymi obozom harcerskim. MSWiA apeluje o ich ewakuację.
Rządowe Centrum Bezpieczeństwa ostrzega przed silnymi opadami. Alerty obejmują 12 województw, w tym całe województwo łódzkie oraz części województw: małopolskiego, śląskiego, opolskiego, dolnośląskiego, świętokrzyskiego, wielkopolskiego, kujawsko-pomorskiego, mazowieckiego, warmińsko-mazurskiego i podlaskiego.
Ostrzeżenie najwyższego, trzeciego stopnia obowiązują w śląskim, małopolskim i opolskim. Tam na ziemię może spaść nawet 120 milimetrów deszczu, w czasie burz wiatr może osiągnąć nawet 80 km/h, możliwy jest również grad. „Prognoza wskazuje na to, że mogą wystąpić lokalne podtopienia” – mówił Wiesław Leśniakiewicz, wiceszef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Jak stwierdził, trudne warunki pogodowe mogą utrzymać się „przynajmniej 72 godziny”.
„Najgorsze są te lokalne opady, a zwłaszcza w górach, bo one mogą powodować duże podtopienia lokalne, a wiatry powodować będą zniszczenia, łamane konary, zniszczone budynki, dachy” – mówił Leśniakiewicz.
MSWiA apeluje o ewakuacje obozów harcerskich i rezygnację z campingów. „Rekomendujemy i wręcz apelujemy do organizatorów obozów. Historia nie tak dawna pokazuje, że niepodjęte działania w takich sytuacjach kończą się tragicznie. Oczywiście to są tylko prognozy, ale może to się skończyć różnie” – ostrzegał Leśniakiewicz.
Na godzinę 18:00 zaplanowane jest posiedzenie Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego – poinformował rzecznik rządu Adam Szłapka.
Przeczytaj także:
27 lipca Rosja celebruje dzień swojej floty. Do tej pory oznaczało to wielką morską paradę w Petersburgu, w czasie której Putin odbierał meldunki od dowódców co lepszych okrętów i lotnictwa morskiego.
Była to tez wielka atrakcja dla Rosjan. W tym roku jednak parada się nie odbędzie: ukraińskie drony z powodzeniem sięgają dziś Petersburga i całego obwodu leningradzkiego. W dniu święta floty petersburskie lotnisko w Pułkowie musiało wstrzymać loty. Rano władze poinformowały o zniszczeniu „ponad tuzina” ukraińskich dronów nad obwodem (nad całą Rosją – 99).
„Główna parada morska została w tym roku odwołana. Wynika to z ogólnej sytuacji. Kwestie bezpieczeństwa są najważniejsze” – ogłosił rzecznik Putina Pieskow. Bo o bezpieczeństwo Putina tu rzeczywiście by szło. (na zdjęciu u góry Putin na paradzie w 2024 r.)
Wielkie święto propaganda obeszła w telewizji reportażami z morskich ćwiczeń rosyjskiej floty. Oczywiście odniosła ona w nich olbrzymi sukces, niszcząc wroga. Putin zwrócił się do marynarzy w przesłaniu wideo i nie było żadnego zbiorowego krzyczenia „Uraaaaaaa!”
Parada okrętów w Petersburgu była do tej pory propagandową atrakcją i rozrywką dla Rosjan. Prawie tak ważną jak defilada w Moskwie na 9 maja.
W zeszłym roku propaganda wykorzystała „parad” do szydzenia z ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu – petersburskie widowisko miało być wzorem, jak się celebruje potęgę państwa i władzy.
W tym roku także bezpieczeństwo defilady moskiewskiej stało pod znakiem zapytania. Ukraińskie drony spokojnie sięgają dziś Moskwy. I mimo że zdaniem propagandy są zestrzeliwane, to „odłamki” czynią szkody. Moskiewski spektakl uratowali jednak zagraniczni goście z chińskim Xi. Ukraińscy dostosowali się do ogłoszonego przez Putina zawieszenia broni.
Teraz sytuacja jest inna. Po trzech rundach bezpośrednich negocjacji w Stambule Moskwa gotowa jest zgodzić się najwyższej na krótkie zawieszenie ognia na samej linii frontu, w celu zabrania rannych i zabitych. Ofertę ukraińską natychmiastowego zawieszenia broni i wstrzymania ataków w głębi kraju odrzuca.
„Wielikij parad” musiał się do tego stanowiska dostosować. Propaganda przyznała to półgębkiem.
Przeczytaj także: