Fala prozachodnich protestów przetacza się przez Gruzję po zmianie kursu nowej władzy w tym kraju. Były polityk SLD pozostanie na wolności – jednak pod dozorem policyjnym i za poręczeniem majątkowym w wysokości miliona złotych
„Teraz dostarczamy sprzęt na wojnę. A mogliśmy dostarczać sprzęt wojskowy, aby zapobiec wojnie” – powiedział ustępujący sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg w rozmowie z niemieckim dziennikiem FAZ
Za dwa tygodnie, 1 października 2024 po dziesięciu latach Jens Stoltenberg przestanie być Sekretarzem Generalnym NATO. W sobotę 14 września 2024 niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” opublikował rozmowę ze Stoltenbergiem.
Ustępujący szef NATO mówi, że NATO mogło zrobić więcej, żeby dozbroić Ukrainę i zapobiec inwazji Rosji w 2022 roku.
Kończący kadencję szef NATO zwrócił uwagę na niechęć Sojuszu Północnoatlantyckiego do dostarczania broni, o którą prosił Kijów przed pełnoskalową inwazją Rosji. Państwa sojusznicze obawiały się, że doprowadzi to do zaostrzenia napięcia z Rosją.
Stoltenberg twierdzi w rozmowie z FAZ, że wojna w Ukrainie może zostać zakończona tylko przy stole negocjacyjnym.
„Aby zakończyć tę wojnę, na pewnym etapie konieczny będzie ponowny dialog z Rosją. Ale musi się to opierać na sile Ukrainy” – stwierdził.
Według doniesień europejskich mediów Stoltenberg po zakończeniu kadencji Sekretarza Generalnego NATO miałby objąć stanowisko przewodniczącego Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Stoltenberg odmówił potwierdzenia. Powiedział niemieckiemu dziennikowi, że ma „wiele opcji” i zamieszka w Oslo.
Fala powodziowa przechodzi przez południową Polskę. Ewakuowano mieszkańców m.in. Lądka-Zdroju i Głuchołazów. Szef MSWiA, min. Siemoniak: „Sytuacja wygląda bardzo źle”
„Byliśmy w Morowie i Głuchołazach, gdzie w tej chwili sytuacja jest najtrudniejsza w Polsce. Sytuacja wygląda bardzo źle. Stan rzeki i prognozy co do jej stanu są cały czas złe. Na tym koncentrujemy swoją uwagę” — powiedział szef MSWiA Tomasz Siemoniak na posiedzeniu sztabu kryzysowego w Nysie rano 14 września.
Niż genueński „Borys” przetacza się przez Europę. W naszym regionie Czechy, Polska, Słowacja, Austria i Niemcy walczą ze wciąż narastającymi, obfitymi opadami. W niektórych miejscach już doszło do podtopień, w Czechach tysiące ludzi jest bez prądu, trwają prewencyjne ewakuacje mieszkańców.
W nocy z 13 na 14 września niż dotarł do Polski. Straż Pożarna podaje, że sytuacja jest trudna, przeprowadzono 1300 interwencji (do godz. 6 rano).
Z miejscowości Głuchołazy w woj. opolskim ewakuowano kilkuset mieszkańców. Na portalu X min. Tomasz Siemoniak napisał: „Ciężka noc w Głuchołazach. Przed godziną 3 wobec podnoszącego się stanu Białej Głuchołaskiej i po naradzie z @MSWiA_GOV_PL i @KGPSP burmistrz podjął decyzję o ewakuacji mieszkańców kilku ulic przylegających do rzeki. Do akcji ruszy 60 policjantów, a miasto i rzekę zabezpiecza w tej chwili 100 strażaków”.
Ok. 8.30 rozpoczęto ewakuację części mieszkańców Lądka-Zdroju. O przygotowanie do ewakuacji proszeni są mieszkańcy kolejnych opolskich miejscowości.
Do fali powodziowej przygotowuje się w tej chwili woj. śląskie.
Niż genueński przetacza się przez Europę. W naszym regionie Czechy, Polska, Słowacja, Austria i Niemcy walczą ze wciąż narastającymi, obfitymi opadami. W niektórych miejscach już doszło do podtopień, w Czechach tysiące ludzi jest bez prądu, trwają prewencyjne ewakuacje mieszkańców.
Meteorolodzy w Czechach i Polsce prognozują, że w niektórych częściach krajów w ciągu najbliższych czterech dni może spaść nawet 400 litrów wody na metr kwadratowy.
W Austrii i Słowacji jest nieco lepiej — prognozy mówią o opadach rzędu 200 litrów na metr kwadratowy. W Niemczech prognozy dla wschodnich i południowych landów mówią o opadach rzędu kilkudziesięciu litrów na metr kwadratowy, do 90 metrów na obrzeżach Alp.
"Trzeba przygotować się na najgorsze” – przestrzegają czeskie służby zarządzania kryzysowego.
W Czechach poziomy alarmowe rzek przekroczone są w 70 punktach, głównie na wschodzie i w centrum kraju. Ostrzeżenia o możliwych powodziach dotyczą już całego kraju, łącznie z Pragą. Wyjątkiem są tylko dwa regiony na zachodzie.
Najbardziej przekroczone są poziomy wód na Łabie w okolicach miejscowości Szpindlerowy Młyn kilkanaście kilometrów od granicy z Polską (ale to Polsce nie zagraża, gdyż w tym miejscu Łaba zaczyna swój bieg i płynie na najpierw na południe), na rzece Bělá poniżej tamy Boskovice w Jesenikach (to dla nas bardziej problematyczne, Bělá, po polsku Biała Głuchołaska to prawy dopływ Nysy Kłodzkiej) oraz na rzece Svratka na wysokości miejscowości Židlochovice niedaleko Brna – informuje czeski portal informacyjny idnes.cz.
Czeskie służby prowadzą w kilku miejscach już prewencyjne ewakuacje. W Pradze zdecydowano o rozpoczęciu budowy specjalnych tam przeciwpowodziowych nad Wełtawą. W historycznym centrum Pragi strażacy stawiają zapory ochronne (na zdjęciu powyżej).
W piątek 13 września wieczorem bez prądu było już ponad 30 tysięcy domów i mieszkań we wschodniej części Czech. Powodem awarii jest przede wszystkim nasilający się wiatr, który towarzyszy opadom. W niedzielę wiatr we wschodnich Czechach może dojść nawet do 90 – 110 km na godzinę.
W Czechach opady deszczu w większości kraju zaczęły się w czwartek 12 września. Opady wciąż się nasilają. Według prognoz czeskiej służby meteorologicznej do niedzieli na południowym wschodzie kraju może spaść nawet 150 do 300 mm deszczu na metr kwadratowy. Obfitsze opady spodziewane są w regionie północno-wschodnim, gdzie opady mogą wynieść nawet 400 mm na metr kwadratowy – informuje czeski portal informacyjny idnes.cz.
Czeskie ministerstwo spraw wewnętrznych wydało zalecenia dla mieszkańców szczególnie zagrożonych terenów. Portale informacyjne publikują instrukcje dotyczące spakowania plecaka ewakuacyjnego. Zalecane jest też zabezpieczenie domów oraz zaopiekowanie się osobami starszymi i niesamodzielnymi.
Trudna sytuacja jest też na Słowacji. Tu w ciągu kilkunastu godzin poziom rzeki Morawy przy granicy z Austrią podniósł się z 80 centymetrów do niemal trzech metrów. Sztab kryzysowy szykuje się do kontrolowanego zrzutu wody, ale w sobotę może zostać ogłoszony trzeci stopień zagrożenia powodziowego.
Trzeci stopień zagrożenia powodziowego już dziś ogłoszono też w czterech powiatach Dunajskiej Stredy na południu kraju tarnawskiego, przez który przepływa Dunaj. Drugi poziom zagrożenia powodziowego ogłoszono w powiecie Galanta w kraju tarnawskim.
Stan wyjątkowo ogłoszono też w Bratysławie, która leży bezpośrednio u zbiegu Dunaju i Morawy w trójkącie granicznym z Węgrami i Austrią. Drugi poziom aktywności powodziowej ogłoszono też dla miejscowości Myjava, który leży nad rzeką Myjavą, u podnóży Białych Karpat w kraju trenczyńskim.
W Austrii kanclerz Karl Nehammer z powodu zagrożenia powodziowego przerywa kampanię wyborczą przed wyborami do parlamentu. W piątek 13 września odwołał spotkania zaplanowane na weekend. W regionie Dolnej Austrii na północnym wschodzie kraju doszło do pierwszych ewakuacji, m.in. w miejscowościach Hadersdorf am Kamp i Zöbing.
Coraz wyższy poziom wody jest w Wiedniu, gdzie również rośnie zagrożenie powodziowe. Podniesione stany wód widać też w Górniej Austrii – na granicy z Czechami i Niemcami. Miasto Linz i okoliczne miejscowości przygotowują się na lokalne powodzie.
Według służby meteorologicznej Geosphere Austria w sobotę najbardziej będzie padać w rejonie Wiednia, Dolnej Austrii i Burgenlandu przez Górną Austrię, większość Salzburga i Obersteiermark aż po tyrolski Unterland.
W niedzielę prognozowane są opady w zachodniej Austrii, podczas gdy na północy i wschodzie nadal będzie padać, miejscami również mocno. W poniedziałek opady skoncentrują się na obrzeżach obszaru od Wiednia i Eisenstadt do Salzburga. Poprawa sytuacji będzie widoczna dopiero we wtorek.
Nieco spokojniejsza jest sytuacja w Niemczech. Jak informuje Deutsche Welle, dla Niemiec służby meteorologiczne prognozują intensywne deszcze na wschodzie kraju, a także w Alpach i wschodnich niższych pasmach górskich, ale nie tak intensywne jak w pozostałych krajach regionu.
W Niemczech najbardziej zaniepokojeni są mieszkańcy Saksonii, Brandenburgii oraz regionów sąsiadujących z Alpami w Bawarii i Badenii. Powodzie mogą wystąpić na Łabie (w Saksonii) i na Odrze (w Brandenburgii) – jeśli wysoka fala utrzyma się w Polsce i Czechach. W Dreźnie Łaba może osiągnąć pierwszy poziom alarmowy w niedzielę 15 września. Ale już do środy może zostać osiągnięty poziom trzeci. Alerty obowiązują do poniedziałku, 16 września.
Na obrzeżach Alp może spaść w ciągu dwóch dni od 60 do 90 litrów wody na metr kwadratowy, a w niektórych miejscach nawet 100 litrów – podaje Deutsche Welle. We wschodniej Saksonii, w Rudawach i na Dolnych Łużycach w ciągu 24 godzin do południa w sobotę spodziewanych jest 30-50 litrów, a w niektórych obszarach nawet 70 litrów na metr kwadratowy.
Po opuszczeniu aresztu za poręczeniem majątkowym oskarżony m.in. o powoływanie się na wpływy w instytucjach państwowych oraz przyjęcie korzyści majątkowej i osobistej były europoseł Ryszard Czarnecki twierdzi, że zarzuty wobec niego i jego żony Emilii H. są „absurdalne”.
„Odrzucam te zarzuty. Złożyłem wyjaśnienia. Nie przyznałem się do winy (…). Myślę, że w toku postępowania dowiodę swojej niewinności (...). Przedstawiłem fakty, przedstawiłem jednoznaczne informacje, że te zarzuty po prostu nie trzymają się kupy” – zapewnił w piątek 13 września w rozmowie z reporterką Polsat News.
W rozmowie z Polsat News Czarnecki podkreślił, że zarzuty wobec niego i jego żony to efekt „zrzucania winy na osoby trzecie” przez innych oskarżonych.
„Rozumiem, że rektor uczelni siedzi w więzieniu i usiłuje się ratować, natomiast przerzucanie odpowiedzialności na kogoś innego w moim przekonaniu jest rzeczą absolutnie niedopuszczalną” – stwierdził były europoseł.
Były europoseł Ryszard Czarnecki został zatrzymany w środę 11 września na lotnisku w Warszawie przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Został przetransportowany do siedziby śląskiego wydziału Prokuratury Krajowej w Katowicach, gdzie spędził kilkanaście godzin na przesłuchaniach. Tego samego dnia zatrzymana została też jego żona, Emilia H.
Prokuratura Krajowa stawia Czarneckiemu zarzuty powoływania się na wpływy w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Ministerstwie Spraw Zagranicznych i żądania, a następnie przyjęcia od rektora Collegium Humanum – Pawła Cz. korzyści majątkowej i w łącznej kwocie ponad 92 tysięcy złotych.
Jeden zarzut dotyczy też przyjęcia korzyści osobistej w postaci uzyskania przez żonę Czarneckiego nierzetelnych dokumentów poświadczających ukończenie studiów podyplomowych na tej uczelni. Emilia H. miała ukończyć studia podyplomowe Executive Master of Business Administration, Master of Business Administration oraz Master of Laws. Według ustaleń prokuratury faktycznie tych studiów nie odbyła.
W zamian za uzyskane korzyści Ryszard Czarnecki miał podejmować się pośrednictwa w załatwieniu dla Collegium Humanum pozytywnych decyzji, ocen i opinii, w tym zgody na utworzenie zagranicznej filii.
Ponadto, według ustaleń prokuratury, oskarżony miał też podejmować działania mające na celu utrudnienie identyfikacji przestępnego pochodzenia pozyskanych środków, a więc dopuścić się prania brudnych pieniędzy.
Żona Czarneckiego, Emilia H., usłyszała dwa analogiczne zarzuty. Śledczy przyjmują, że małżeństwo działało wspólnie i w porozumieniu. Żadne z nich nie przyznało się do zarzucanych im czynów. Obojgu grozi do 10 lat pozbawienia wolności.
Szczegóły przebiegu postępowania przygotowawczego z udziałem Czarneckiego i jego żony w piątek 13 września ujawniła Prokuratura Krajowa.
„W dniu wczorajszym przez cały dzień trwały czynności w formie konfrontacji. To była konfrontacja z byłym rektorem Collegium Humanum Pawłem Cz. (…), doszło też do konfrontacji Ryszarda Czarneckiego z jego żoną, bo ich zeznania były sprzeczne” — poinformował w piątek 13 września na konferencji prasowej Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Krajowej.
Rzecznik wyjaśnił, że „czynności w formie konfrontacji to przesłuchanie, gdzie jednocześnie przesłuchuje się dwie osoby, które złożyły sprzeczne ze sobą zeznania lub wyjaśnienia”.
„Pan Ryszard Cz. był wczoraj konfrontowany łącznie z pięcioma osobami” — przekazał w trakcie konferencji Przemysław Nowak. Dodał, że „w ocenie prokuratora materiał dowodowy jest mocny” – donosił Onet.
To niejedyne kłopoty z prawem byłego europosła PiS. Wobec Czarneckiego toczy się też postępowanie w prokuraturze w Zamościu. Jak wynika z ustaleń prokuratury, do szczegółów których dotarła Gazeta Wyborcza, europoseł PiS miał się dopuścić wyłudzenia z Parlamentu Europejskiego nawet 900 tysięcy złotych, fałszując rozliczenia delegacji.
Składając sfałszowane wnioski o zwrot kosztów podróży, europoseł PiS podawał nie tylko sfałszowane dane kilkunastu pojazdów, którymi miał podróżować (w tym nieprawdziwe numery rejestracyjne i dane o przebiegu pojazdów), ale też fałszywy adres zamieszkania oraz miasta, do których miał podróżować.
Nieprawidłowości mają dotyczyć kadencji 2009-2013.
Z rozliczeń delegacji wynika, że Czarnecki do podróży służbowych używał w sumie 18 pojazdów, w tym 14 samochodów, dwóch motorowerów, motocykla i ciągnika siodłowego. Odbył ponad 240 podróży zagranicznych. Najczęściej podróżował do Brukseli i Strasburga (tam są siedziby Parlamentu Europejskiego) oraz do Warszawy — to w sumie 203 przejazdy. Tylko w ramach podróży do PE europoseł PiS przejechał dystans równy ponad pięciokrotnemu okrążeniu ziemi.
Wg nowego badania CBOS blisko połowa Polek i Polaków zgadza się z twierdzeniem, że osoby homoseksualne mają prawo zawierać związki małżeńskie. Jeszcze trzy lata temu z tym twierdzeniem zgadzała się tylko jedna trzecia badanych
Rośnie akceptacja osób homoseksualnych w Polsce. Zarówno w aspekcie publicznego pokazywania swojego sposobu życia, zawierania związków małżeńskich, jak i adopcji dzieci.
Jak wynika z ostatniego badania CBOS, w ciągu ostatnich trzech lat w Polsce wyraźnie wzrósł odsetek osób, które uważają, że:
To bardzo pozytywna zmiana – jeszcze pięć lat temu odsetek ten był ponad dwa razy niższy.
Wyniki wciąż pokazują jednak, że Polacy są w swoim stosunku do gejów i lesbijek podzieleni. Dominują co prawda postawy akceptujące (43 proc.), ale niewiele niższy jest odsetek deklaracji niechęci (36 proc.) – informuje CBOS w swoim raporcie.
Co piąty Polak ma do osób homoseksualnych stosunek ambiwalentny – ani dobry, ani zły (19 proc.).
Co ważne, pozytywny stosunek do osób homoseksualnych mają częściej ci, którzy zwyczajnie znają takie osoby.
Akceptację względem osób homoseksualnych prawie trzykrotnie częściej deklarują badani znający osobiście geja lub lesbijkę (65 proc. wobec 23 proc. w grupie osób nieposiadających takich znajomości). Także trzykrotnie częściej niechęć do tej grupy deklarują osoby nieznające żadnej osoby homoseksualnej (50 proc. wobec 18 proc. w grupie znających osobiście geja lub lesbijkę).
Ta rosnąca akceptacja wobec osób homoseksualnych wynika najprawdopodobniej z tego, że osoby homoseksualne są coraz bardziej widoczne w społeczeństwie. Rośnie bowiem odsetek tych, którzy deklarują, że osobiście znają geja lub lesbijkę.
Obecnie aż 47 proc. badanych, czyli niemal połowa Polaków deklaruje, że zna osobiście geja albo lesbijkę. To ponad trzy razy więcej niż jeszcze szesnaście lat temu, kiedy udział ten wynosił 15 proc. i 4 proc. więcej niż w poprzedniej edycji badania, czyli trzy lata temu.
Za ten dynamiczny przyrost odpowiada zapewne rosnąca śmiałość, z jaką osoby homoseksualne ujawniają swoją orientację – diagnozuje CBOS.
Jeśli zaś chodzi o elektoraty, to z najwyższym poziomem akceptacji wobec osób homoseksualnych spotykamy się wśród wyborców Lewicy oraz Koalicji Obywatelskiej. Najniższym w grupie zwolenników Prawa i Sprawiedliwości oraz Konfederacji Wolność i Niepodległość. Relatywnie niskie poziomy akceptacji i wysokie niechęci znajdujemy też wśród osób niezdecydowanych, na kogo głosować oraz niezamierzających uczestniczyć w wyborach parlamentarnych.