Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Wraz z końcem umowy na tranzyt gazu z Rosji przez Ukrainę do Europy, wstrzymano dostawy gazu do prorosyjskiego Naddniestrza. Dzienikarze Politico dotarli do listu, z którego wynika, że władze separatycznego regionu odmawiają jednak pomocy, która nie pochodzi z Rosji
Naddniestrze odmówiło pomocy energetycznej z Mołdawii – tak wynika z dokumentów, do których dotarł portal Politico. Według listu, który został zamieszczony na stronie portalu, naddniestrzańska firma Tiraspoltransgaz odmówiła możliwości zakupu gazu z europejskiego rynku za pośrednictwem firmy Moldovagaz z Mołdawii.
Proponowane przez Moldovagaz alternatywne rozwiązanie dostaw zakłada zakup gazu na europejskim rynku gazowym, co de facto oznacza przejście od stabilnych dostaw ze strony Gazpromu do zakupów na warunkach spekulacyjnych, po znacznie wyższych i niestabilnych cenach. To rozwiązanie negatywnie odbije się na poziomie życia obywateli i warunkach pracy przedsiębiorstw Naddniestrza, które znajdują się pod stałym gospodarczym naciskiem ze strony Mołdawii. Biorąc pod uwagę powyższe Tiraspoltransgaz dziękuję Mołldovagaz za wysiłki mające na celu znalezienie rozwiązań i proponuję podjąć rozmowy z Gazpromem w celu wznowienia dostaw gazu zgodnie z działającymi kontraktami" – czytamy w liście.
Zgodnie z wielokrotnymi zapowiedziami Ukraina nie przedłużyła wygasającej z końcem 2024 roku umowy z Rosją na tranzyt gazu przez swoje terytorium. Od 1 stycznia 2025 gazociągi wiodące przez terytorium Ukrainy przestały więc tłoczyć gaz na zachód. Od trzech dni rosyjski gaz nie płynie już trzech krajów Unii Europejskiej – Słowacji, Węgier i Austrii, ale także do niebędącej członkiem UE Mołdawii oraz do separatystycznego Naddniestrza.
Dla Naddniestrza oznacza to gospodarczą katastrofę. Mimo tego, separtystyczny i prorosyjski region jednoznacznie odmówił pomocy z Europy.
W Naddniestrzu obowiązuje motywowany kryzysem energetycznym stan wyjątkowy. Został on ogłoszony jeszcze w grudniu przez prezydenta parapaństwa Wadima Krasnosielskiego. Kryzysu doświadcza zdecydowana większość z 450-tysięcznej populacji Naddniestrza. Wyłączone zostało centralne ogrzewanie w stolicy Naddniestrza Tyraspolu i kilku innych ośrodkach miejskich. Władze wzywają mieszkańców, by radzili sobie z zimnem, gromadząc się w jednym pokoju i uszczelniając okna kocami. W najbliższych trzech dniach temperatura w ciągu dnia ma wynosić 3-5 stopni na plusie, a w nocy spadać nawet do -5 stopni.
Naddniestrze i jego władze oczekują więc pomocy z Rosji, ale bez otwartego gazociągu przez Ukrainę będzie to ekstremalnie trudne.
„Jeśli Europa będzie bezsilna, nie przetrwa” – mówił na rozpoczęcie polskiej prezydencji w Radzie UE premier Donald Tusk
W piątek 3 stycznia 2025 Polska rozpoczęła prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Prezydencja jest funkcją raczej techniczną, co pół roku inny spośród 27 krajów UE przyjmuje rolę gospodarza spotkań członków europejskich rządów. Oficjalne hasło polskiej prezydencji to „Bezpieczeństwo, Europo!”
Inauguracja polskiej prezydencji odbyła się w Teatrze Wielkim Operze Narodowej. Premier polskiego rządu wygłosił krótkie, siedmiominutowe przemówienie.
Wystąpienie Tuska było wezwaniem skierowanym do europejskich krajów, by na nowo odnalazły źródła siły Europy. „Zróbmy wszystko, żeby Europa znowu stała się silna” – mówił Donald Tusk.
Tusk podał jako przykład polską historię: „Wtedy, kiedy byliśmy świadomi swojej siły. Wtedy, kiedy wierzyliśmy we własne możliwości. Kiedy byliśmy zjednoczeni. Kiedy siły zewnętrzne, wrogie polskiemu królestwu były bezradne wobec naszej jedności i solidarności narodowej. Wtedy wiedzieliśmy, że jesteśmy mądrzy, mimo że szkody miały miejsce w naszej historii”.
Odwołał się też do słów umieszczonych u podstawy herbu miasta Gdańska, z którym Tusk jest związany. „Odważnie i rozważnie”, a także solidarność jako wartość Tusk chciałby uczynić symbolicznymi kierunkowskazami dla Unii.
Gdzie Tusk widzi źródła siły Europy? „Bezpieczeństwo, konkurencyjność, innowacyjność, wyobraźnia, odwaga, dobre przywództwo” – wymieniał polski premier.
Symbolicznej i technicznej roli prezydencji Tusk starał się nadać zupełnie inne, istotniejsze polityczne znaczenie.
Polska ma przypominać Unii Europejskiej o wartościach, które ją stworzyły. Ma też — jak dobry trener — mobilizować: „Uwierz w siebie!” Jeśli uwierzy, to znów będzie potęgą „Jeśli Europa odnajdzie na nowo źródła swojej siły, będzie znowu tym, z czego byliśmy przed wieki, jakże często, i w ostatnich latach dumni”.
Dziś Europa jest zagrożona według Tuska zarówno od wewnątrz (zwątpienie we własne siły), jak i od zewnątrz (wróg, czyli Rosja, której nazwa jednak nie padła). Moment jest trudny.
„A przecież dzisiaj są siły, które chciałyby te powody do dumy, te źródła siły, postawić pod wielkim znakiem zapytania.
Europa ma szczęście, tak Europa ma szczęście, że w tym bardzo trudnym momencie naszej historii, to Polska będzie wypełniała misję prezydencji”.
Polska zdaniem Tuska może świecić przykładem: jak ze słabego stać się silnym, wbrew zdawałoby się obiektywnym ograniczeniom zmienić bieg historii. „Bo my w Polsce dobrze wiemy, że trzeba odnaleźć w sobie i siłę, i nadzieję, i wiarę we własne siły, i trzeba odnaleźć na nowo sens wolności, sens tego wszystkiego, czym jest Europa”.
W czasie całego wystąpienia nie padła nazwa Ukrainy, jednak była ona ważnym i stale obecnym punktem odniesienia. „Pamiętajmy, a niektórzy dzisiaj dają świadectwo krwi tej sprawie, że źródła wielkości Europy, wolność, poczucie suwerenności, nasza kultura, że to wszystko jest warte wysiłku. Niektórzy dzisiaj mówią, że jest warte największej nawet ofiary. Zróbmy wszystko, żeby Europa, żeby Polska nie musiały płacić tej najwyższej ceny za wolność, za siłę, za suwerenność” – mówił Tusk.
Padły też słowa, które odnoszą się zapewne nie tylko do Ukrainy, ale również do innych krajów, których obywatele i obywatelki przybywają do granic Europy. „Wokół Unii Europejskiej tak wielu ludzi błaga historię, żeby też mogli dostąpić tej satysfakcji bycia częścią tej wspólnoty”.
Polski premier zaapelował:
„Zróbmy wszystko, żeby Europa znowu stała się silna. Mamy wszystkie powody, żeby stać się na nowo silną Europą. I Polska jest przygotowana do tego zadania”.
A następnie przekonywał, że Polska bardziej wierzy w Europę niż Europa w samą siebie.
„Słyszę bardzo często w stolicach europejskich od Lizbony po Warszawę, od Stockholmu po Ateny to pytanie, czy sprostamy tym wielkim oczekiwaniom. Tak, w Europie są wielkie oczekiwania wobec polskiej prezydencji. Ale ja chciałbym dzisiaj stąd z Warszawy to pytanie skierować do całej Europy.
Do wszystkich Europejczyków. Czy wy wszyscy jesteście gotowi wejść na nowo na europejską drogę wielkości, siły i suwerenności? Bo Polska jest gotowa. Dziękuję bardzo”.
Głos zabrał również Przewodniczący Rady Unii Europejskiej António Costa (w latach 2014-2019 funkcję tę pełnił Tusk).
„Polska jest źródłem siły i odporności” – powiedział Costa. „Polacy stanowią inspirację i siłę dającą odpór w momencie, gdy zagraniczne podmioty grożą integralności”.
Mówił o bezpieczeństwie, które nie polega tylko na budowaniu armii. Zauważył, że Unia musi wzmocnić obronność „w obszarze stawiania katastrofom naturalnym, bezpieczeństw granic, stawiania czoła zagrożeniom hybrydowym, ataki na infrastrukturę krytyczną”. Stwierdził też: „Dobrobyt i bezpieczeństwo idą ramię w ramię”.
Najmocniej wybrzmiał fragment dotyczący Ukrainy. „Ukraina musi pozostać naszym priorytetem. Musimy w tym roku dalej stać przy Ukrainie w takim wymiarze, w jakim będzie to konieczne, i tak długo, jak długo będzie trzeba, by osiągnąć pełen, sprawiedliwy i długotrwały pokój” – powiedział w Warszawie Costa.
Polska przejmuje prezydencję po Węgrzech. Kraj rządzony przez Viktora Orbána jest skonfliktowany z większością przywódców UE oraz „europejskim rządem”.
Orbán zaczął swoją prezydencję od zaskakujących i niekonsultowanych z europejskimi przywódcami wizyt w Rosji i Chinach. Nazwał je „misją pokojową”. Dla europejskiego establishmentu oznaczało to podważenie zaufania do europejskiej dyplomacji i wspólnej polityki wobec Ukrainy i Rosji.
Na tle poprzednika Tusk nawet nie musiał się starać, żeby się odróżnić. Lojalny Europejczyk, który szuka rozwiązań w domu, a nie u bitnych sąsiadów.
Tusk nie musiał też nikogo przekonywać, że Europa znajduje się zarazem w trudnym i ważnym momencie. Wkrótce rozpoczną się prawdopodobnie negocjacje pokojowe – Donald Trump będzie bowiem chciał spełnić swoją obietnicę zakończenia wojny Rosji z Ukrainą. Zapowiadana polityka celna Trumpa będzie gospodarczym wyzwaniem dla Europy. Takim wyzwaniem już jest rosnący udział chińskiej gospodarki na europejskich rynkach. Do tego dochodzi kryzys migracyjny — związany z przemieszczaniem się tysięcy osób z południa na północ. W dniu rozpoczęcia polskiej prezydencji w Warszawie protestowali rolnicy, którzy są jedną z największych grup zaniepokojonych kierunkiem polityki gospodarczej UE.
W dwóch krajach pełniących dotąd przywódczą rolę w UE — Francji i Niemczech — trwają polityczne kryzysy.
Coraz bardziej wyczuwalny staje się nastrój, że Europa się nie rozwija, ale zwija.
W tym kontekście przemówienie Tuska brzmiało jak mowa motywacyjna dla Europy. Nikt ci nie pomoże, ale możesz sobie pomóc sama, masz to w sobie i tak dalej. Słowa o szczególnej roli Polski nie są pozbawione podstaw. Tuż po wyborze Trumpa na prezydenta Tusk i Radosław Sikorski zaczęli koordynować europejskie działania związane z relacjami z UE i przygotowaniem negocjacji pokojowych w Ukrainie.
W czasie swojej prezydencji Polska chce otworzyć pierwszy rozdział negocjacji członkowskich z Ukrainą.
Ale nie tylko od Orbana Tusk się odróżniał. Wielkim nieobecnym uroczystości inauguracyjnej był prezydent Andrzej Duda. Szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Paprocka stwierdziła w piątek w odpowiedzi na pytania Polskiej Agencji Prasowej: „Po wysłaniu zaproszenia nie było żadnego kontaktu z KPRM czy MSZ w tej sprawie. Można z tego wnioskować, że dla organizatorów nie było to istotne wydarzenie”.
Zareagowała Agnieszka Rucińska z Kancelarii Premiera:
Jeśli Antoni Macierewicz usłyszy zarzuty, będzie mu grozić do 10 lat więzienia.
3 stycznia 2025 prokuratura poinformowała, że rozpoczęła śledztwo w sprawie dopuszczenia się zdrady dyplomatycznej przez byłego ministra obrony.
Macierewicz miał działać na szkodę Polski, gdy podjął decyzję, że nasz kraj nie przystąpi do międzynarodowego programu zakupu samolotów do tankowania w powietrzu, znanego jako „Karkonosze”.
W informacji z prokuratury czytamy:
„Na podstawie uzyskanego materiału dowodowego w dniu 2 stycznia 2025 r. prokurator wszczął śledztwo w sprawie działania od listopada 2015 r. do października 2016 r. na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej przez byłego Ministra Obrony Narodowej, upoważnionego do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa i zagraniczną organizacją, w związku z podjęciem decyzji o nieprzystąpieniu Polski do programu Multi-Role Tanker Transport Fleet (MMF) w ramach programu «Karkonosze», tj. o czyn z art. 129 Kodeksu karnego” – poinformował prok. Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Krajowej.
Art. 129 Kodeksu karnego mówi, że „kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10”.
Według prokuratury nieprzystąpienie do programu mogło mieć negatywny wpływ na strategiczne bezpieczeństwo państwa. Zostały bowiem obniżone zdolności Sił Zbrojnych RP, a także wywołane realne zagrożenie dotyczące ciągłości obrony powietrznej kraju.
Jak napisał rzecznik Nowak, decyzja o odstąpieniu od programu „spowodowała szkodę w mieniu Ministerstwa Obrony Narodowej w łącznej kwocie 473 600 euro, stanowiącą wydatki poniesione w związku z przygotowaniami do przystąpienia do powyższego programu”.
Śledztwo jest pokłosiem działalności komisji ds. wpływów rosyjskich i białoruskich. W październiku 2024 jej przewodniczący i Szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego gen. Jarosław Stróżyk zapowiedział złożenie zawiadomienia w tej sprawie.
Według Stróżyka decyzja Macierewicza, by nie przystąpić do programu „podyktowana w dużej mierze osobistą niechęcią do partnerów z UE”.
Macierewicz zapowiadał, że Polska pozyska własne tankowce powietrzne. Jednak później nie zapadły żadne decyzje w tej sprawie. Od tego czasu do programu MMF przystąpiły kolejne państwa. Obecnie są to: Holandia, Belgia, Luksemburg, Niemcy, Norwegia oraz Czechy.
„Tu jest Polska, nie Bruksela, tu się Tuska nie popiera” – skandowali rolnicy. Kandydat PiS Karol Nawrocki obecny na proteście stwierdził, że ten, kto myśli po polsku, powinien tam być
Ulicami Warszawy maszerują tysiące rolników. Byli już pod polskim Przedstawicielstwem Komisji Europejskiej, a o godz. 20 mają przybyć pod Teatr Wielki Operę Narodową. To tam odbędzie się uroczysta inauguracja polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. Przemówi premier Donald Tusk.
Hasłem protestu rolników jest „5 razy stop”. Rolnicy protestują przeciwko umowie handlowej UE z Mercosur, czyli krajami Ameryki Południowej, Zielonemu Ładowi, importowi z Ukrainy, „niszczeniu polskich lasów i łowiectwa” i „wygaszaniu polskiej gospodarki”.
Pojawiło się też hasło: „- Ursula – Co? – Von”. Przewodnicząca Komisji Europejskiej miała dziś odwiedzić Warszawę, ale z powodu ostrego zapalenia płuc nie przyjedzie na inaugurację polskiej prezydencji.
Chociaż wśród rolniczych transparentów można też dostrzec hasło „Polexit”, raczej nie ma ono większego poparcia wśród protestujących. „My nie chcemy wyjścia Polski z UE. Chcemy być tylko godziwie traktowani i za godziwe pieniądze sprzedawać to, co produkujemy” – powiedział jeden z rolników portalowi Interia.pl.
„Zdecydowanie sprzeciwiamy się polityce Unii Europejskiej, która prowadzi nas w przepaść” – mówił maszerujący rolnik Telewizji Republika.
Jak informują portale rolnicze, w manifestacji biorą udział między innymi: Solidarność Rolników, Ruch Młodych Farmerów, myśliwi, leśnicy, związki zawodowe i pracownicy sektora rolnego.
Na proteście pojawili się politycy. Z Konfederacji między innymi europoseł Grzegorz Braun (inna polityczka Konfederacji, Anna Bryłka, wyraziła poparcie w mediach społecznościowych), z PiSu: były minister rolnictwa, poseł PiS Robert Telus, Jan Kanthak i Adam Andruszkiewicz. Był też kandydat PiS na prezydenta Karol Nawrocki.
„To jest dzisiaj miejsce każdego kandydata na urząd prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, który myśli po polsku. Tu są rolnicy, którzy są zaniepokojeni tym, co dzieje się w Polsce.
Nawrocki był nawet bardziej radykalny niż rolnicy. W wideo opublikowanym na portalu X mówi, że należy powiedzieć „głośne «nie» dla ekoterroru”.
W piątek rano w wystąpieniu na portalu X Rafał Trzaskowski stwierdził, że „interes polskich rolników musi być broniony” i sprzeciwił sie umowie z Mercosur.
Pod adresem ministra rolnictwa, Czesława Siekierskiego, rolnicy skandowali: „Grabaż!”
W piątek 3 stycznia 2025 odbywa się inauguracja polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. To Unia jest głównym adresatem żądań i krytyki ze strony protestujących rolników. Jednocześnie to właśnie rolnicy od lat zyskują najwięcej na unijnych politykach gospodarczych.
Najnowszy powód rolniczych protestów (nie tylko w Polsce, ale również we Włoszech i Francji) to umowa UE z Mercosur. W założzeniu umowa ma znieść ok. 90 proc. ceł w handlu między Europą i Ameryką Południową. „Komisja Europejska szacuje, że oszczędności dla eksporterów z UE mogą wynieść ponad 4 miliardy euro rocznie. Z perspektywy UE głównym celem jest import surowców oraz eksport samochodów i maszyn” – pisze Money.pl.
Producenci żywności z Europy twierdzą jednak, że stracą na tej umowie. W Ameryce Południowej są niższe standardy produkcji rolnej, a europejscy rolnicy nie będą w stanie wytrzymać konkurencji z tańszymi produktami z importu.
„Znajdujemy się tu dziś, by wyrazić głośny sprzeciw i niezrozumienie wobec polityki UE, wszystkie społeczeństwa łączą się w Europie” – mówił podczas piątkowego protestu w Warszawie Jan Kaźmierczak z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Obrony Praw Rolników Producentów i Przetwórców Rolnych.
„Rolnicy krzyczą, że mogą nas w tej chwili zabić importem z Mercosur, ponieważ mamy tam gospodarstwa, które mają po 800 tys. ha, podczas gdy u nas średnie gospodarstwo to jest 10 ha. Zauważamy, że ponad 100 substancji czynnych zostało wycofanych z UE. I bardzo dobrze, bo Polska i Europa produkuje najlepszą żywność na świecie. Ale ściągamy tylnymi drzwiami, z Ukrainy i Mercosuru, zboże i produkty spożywcze, a przede wszystkim wchodzimy w utopijne negocjacje z krajami Mercosuru. Brazylia, Argentyna, to są kraje, które niszczą lasy równikowe. Ok. 300 mln ha ziemi uprawnej zostało odzyskane poprzez wyrugowanie lasów równikowych, płuc świata. Tam są agroholdingi. Dostrzegamy nie tylko niebezpieczeństwo dla zdrowej żywności dla Europy i mieszkańców, ale też zagrożenie dla gospodarki europejskiej” – mówił Kaźmierczak.
Ministerstwo Rolnictwa odpowiedziało w mediach społecznościowych protestującym rolnikom. Resort zwraca uwagę, że polski rząd sprzeciwia się umowie Mercosour.
Gwardia prezydencka Korei Południowej i wojsko uniemożliwiły aresztowanie prezydenta Yoon Suk Yeola.
Przez sześć godzin funkcjonariusze Biura dochodzeń w sprawie korupcji urzędników wysokiego szczebla próbowali wykonać nakaz aresztowania dotyczący Yoona. Funkcjonariusze przybyli do rezydencji Yoona około 7 rano czasu lokalnego. Napotkali tam dużo liczniejszą od siebie grupę.
Wejście do rezydencji Yoona zablokowało ponad 200 agentów prezydenckiej służby bezpieczeństwa i wojskowych. Funkcjonariusze antykorupcyjni około 13:30 czasu lokalnego w końcu wycofali się. Zaś Biuro wyraziło „poważne ubolewanie z powodu postawy podejrzanego”.
Przed świtem w pobliżu rezydencji Yoona zebrały się też setki jego zwolenników.
Przez ostatnie tygodnie Yoon unikał prób przesłuchania go. Tylko raz, 12 grudnia, opuścił swoją rezydencję, by udać się do pobliskiego biura prezydenckiego, gdzie wygłosił telewizyjne oświadczenie do narodu. Zapowiedział, że będzie walczył z próbami jego odsunięcia od władzy.
Prawnicy Yoona, którzy w czwartek wnieśli sprzeciw wobec nakazu, twierdzą, że nie można go egzekwować w jego rezydencji. Prawo chroni bowiem miejsca potencjalnie powiązane z tajemnicami wojskowymi przed przeszukaniem bez zgody osoby odpowiedzialnej.
Biuro nie zdecydowało jeszcze, czy ponowi próbę zatrzymania Yoona. Aktualny nakaz aresztowania jest ważny przez tydzień.
3 grudnia 2024 Yoon sfrustrowany oporem opozycji wobec jego polityki ogłosił w Korei stan wojenny i kazał wojsku otoczyć budynek Zgromadzenia Narodowego. Z powodu braku zgody Zgromadzenia stan wojenny kilka godzin później został odwołany.
14 grudnia 2024 Yoon został usunięty ze stanowiska w wyniku procesu impeachmentu.
W związku z tymi wydarzeniami przeciwko Yoonowi toczy się postępowanie karne.
We wtorek 31 grudnia 2024 sąd w Seulu wydał nakaz zatrzymania Yoon.
W zeszłym tygodniu zatrzymany został Kim Yong-hyun, który zrezygnował ze stanowiska ministra obrony w rządzie Yoona. Kim Yong-hyun został oskarżony o udział w rebelii i nadużycie władzy.
W przyszłym tygodniu wcześniej zaplanowaną wizytę w Korei złoży Anthony Blinken, sekretarz stanu USA.