Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Ryszard Cyba, sprawca ataku na biuro PiS w 2010 roku i zabójca działacza partii Marka Rosiaka, nie będzie odbywał kary więzienia. Sąd Okręgowy w Łodzi orzekł, że nie pozwala na to stan psychiczny skazanego.
Ryszard Cyba, skazany w 2011 roku na dożywocie za zabójstwo działacza PiS Marka Rosiaka oraz atak na Pawła Kowalskiego, asystenta posła Jarosława Jagiełły, został decyzją sądu zwolniony z odbywania kary więzienia. Jak dowiedział się Onet, Cyba trafił do szpitala psychiatrycznego.
W postanowieniu z 25 lutego Sąd Okręgowy w Łodzi, powołując się na opinie dwóch biegłych psychiatrów, stwierdził, że stan zdrowia skazanego nie pozwala na odbywanie kary więzienia. Zdaniem biegłych Cyba cierpi na zaburzenia psychiczne, „które nie rokują wyleczenia, a nawet poprawy”. To tzw. długotrwała przeszkoda, która wyklucza odbywanie kary więzienia zgodnie z art. 15 par. 2 kodeksu karnego wykonawczego.
Cyba odbywał karę dożywocia na oddziale szpitalnym dla przewlekle chorych w Zakładzie Karnym w Czarnem. Jak wynika z informacji przekazanych przez Służbę Więzienną, był pod stałą opieką medyczną i psychologiczną. Po konsultacji psychiatrycznej dyrektor jednostki poinformował sąd okręgowy o pogarszającym się stanie zdrowia skazanego. Sąd, po wykonaniu dodatkowych badań sądowo-psychiatrycznych, orzekł o niezdolności skazanego do odbywania kary więzienia.
18 marca Cyba został przewieziony przez Służbę Więzienną do szpitala psychiatrycznego.
Ryszard Cyba to sprawca ataku na biuro PiS w Łodzi w 2010 roku. Do zdarzenia doszło 19 października. Cyba wtargnął do biura poselskiego posła do Parlamentu Europejskiego Janusza Wojciechowskiego oraz posła na Sejm RP Jarosława Jagiełły przed południem. Biuro mieściło się na pierwszym piętrze dawnej fabryki przy ul. Sienkiewicza w centrum Łodzi. W biurze przebywało wówczas pięć osób.
Jak wynika z relacji świadków, Cyba od razu otworzył ogień w stronę jednego z pracowników biura, Marka Rosiaka, zabijając go na miejscu. Następnie obezwładnił paralizatorem i zaatakował nożem myśliwskim kolejną osobę, Pawła Kowalskiego, który znajdował się w tym samym pomieszczeniu. Podczas ataku miał wykrzykiwać, że nienawidzi pisowców i chce zabić lidera PiS, Jarosława Kaczyńskiego. Został obezwładniony przez przybyłych na miejsce strażników miejskich.
Marek Rosiak, trafiony czteroma kulami, zmarł na miejscu. Paweł Kowalski z poważnymi obrażeniami trafi do szpitala.
Proces Cyby rozpoczął się w listopadzie 2011 roku, a już w grudniu sąd wydał wyrok dożywotniego pozbawienia wolności z możliwością ubiegania się o warunkowe przedterminowe zwolnienie po 30 latach. Cyba nie został uznany za niepoczytalnego. Sąd uznał, że działał z motywacji zasługującej na szczególne potępienie i kierował się motywami politycznymi. Przez cały czas śledztwa Cyba był traktowany jako przestępca szczególnie niebezpieczny, bo groził dokonaniem kolejnym morderstw. W 2012 r. łódzki sąd apelacyjny utrzymał w mocy wyrok dożywotniego więzienia. W toku postępowania Ryszard Cyba przyznał się do winy, ale odmówił złożenia wyjaśnień.
Zabójstwo Marka Rosiaka wywołało dyskusję o poziomie polaryzacji politycznej w Polsce i agresywności debaty publicznej. PiS uznał rządzącą wówczas Platformę Obywatelską za winną podżegania do nienawiści. Temat zabójstwa Marka Rosiaka wrócił w 2019 roku po publicznym zabójstwie prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza, polityka PO. Wówczas rządzący PiS nie był gotów wziąć na siebie odpowiedzialności za podżeganie do nienawiści wobec Adamowicza, który był częstym bohaterem oszczerczych materiałów zarządzanej przez Jacka Kurskiego TVP.
Polska podpisała ze Stanami Zjednoczonymi umowę na realizację drugiego etapu Programu Wisła, w ramach którego do naszego kraju trafią baterie systemów obrony przeciwlotniczej Patriot
Do tej pory w Polsce mieliśmy do dyspozycji 2 baterie składające się na 16 wyrzutni, które pozyskaliśmy w ramach pierwszego etapu programu wzmacniającego obronność. Po podpisaniu umowy mają do nas trafić kolejnych sześć baterii, czyli 48 wyrzutni pocisków. Dostawy pierwszych baterii z nowego zamówienia planowane są na przełom 2026 i 27 roku, ostatnie — w 2029.
„Jeśli się zobowiązujemy do inwestowania gigantycznych pieniędzy w nasze bezpieczeństwo, to robimy to dlatego, że chodzi tu o bezpieczeństwo całego zachodu, całego paktu północnoatlantyckiego. O bezpieczeństwo naszych sojuszników” – mówił podczas podpisania umowy premier Donald Tusk. – „Chciałbym jeszcze raz bardzo mocno podkreślić. Po obu stronach Atlantyku żyją, działają, pracują, zarabiają przyjaciele. Nie ma konfliktu interesów w fundamentalnych sprawach między sojusznikami w obrębie Paktu Północnoatlantyckiego” – stwierdził Tusk.
„Silna Ameryka, silna Europa, silne NATO, suwerenna Ukraina, to są elementy bezpiecznej przyszłości naszych narodów. Dlatego zróbmy wszystko, tak jak robimy to konsekwentnie tutaj w Polsce, aby nie dać się poróżnić, żebyśmy zawsze stanowili spójną siłę, żeby Pakt Północnoatlantycki był postrachem dla wszystkich, którzy próbują przeprowadzić zamach na nasze fundamenty. Jestem przekonany, że przykład Polski dotrze do serc, do umysłów wszystkich Europejczyków i Amerykanów” – kontynuował premier.
Program Wisła ma na celu zwalczanie taktycznych rakiet balistycznych krótkiego zasięgu, rakiet samosterujących, ale również dronów. Właśnie w tym mają nam pomóc wyrzutnie Patriot. Ponadto Polska podpisała z USA umowę na dostarczenie sprzętu towarzyszącego instalacjom Patriotów za 2 mld dolarów. „Im więcej pieniędzy Unia Europejska wyda na zbrojenia, tym więcej armie NATO-wskie w tym armia Polska, będą mogły z tego skorzystać” – podsumowywał minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz.
Zbigniew Ziobro nie trafi do aresztu na 30 dni – zdecydował sąd. Potwierdziła to przewodnicząca Komisji Śledczej ds. użycia systemu Pegasus w Polsce, Magdalena Sroka.
Komisja wnioskowała o aresztowanie Ziobry, który pięciokrotnie unikał przesłuchania w sprawie jego działań związanych z aferą Pegasusa. Według Sądu nie ma jednak podstaw prawnych do zastosowania aresztu, bo 31 stycznia Ziobro według informacji przekazanych sędziom mógł być przesłuchany. Wtedy Ziobro został zatrzymany przez policję. Nie udało się jednak doprowadzić go do Sejmu do 10:30, kiedy rozpoczynało się posiedzenie Komisji. Ta zamknęła w związku z tym posiedzenie.
„Ziobro, kluczowy świadek, nie będzie sobie igrał z państwem, z policją, z opinią publiczną. Żarty się skończyły. Dość lekceważenia państwa. Popieram wniosek o 30-dniowy areszt i pozostawienie świadka do dyspozycji komisji. I przesłuchanie np. w interwałach 5-dniowych, być może na terenie aresztu śledczego” – mówił wtedy członek Komisji i poseł KO Witold Zembaczyński.
„Jest niewątpliwe, że pan Ziobro wielokrotnie unikał kontaktu z naszą komisją, powinien zostać skutecznie doprowadzony. Być może z użyciem aresztu” – komentował wiceprzewodniczący gremium, posseł Marcin Bosacki.
„Sąd podjął decyzję i odniósł się do wniosku, który skierowaliśmy jako komisja śledcza i nie uwzględnił wniosku o zastosowanie kary. My w tej sytuacji będziemy składać apelację. Nie zgadzamy się z tą decyzją. Sąd w swoim uzasadnieniu również podkreślił, że zachowanie pana Zbigniewa Ziobro jest niedopuszczalne, że jego postawa, którą prezentował, nie powinno mieć miejsca, natomiast nie uwzględnił wniosku komisji” – potwierdziła po ogłoszeniu postanowienia sądu Sroka.
Później Sroka zapewniła w Sejmie, że komisja złoży apelację od decyzji sądu, który nie uwzględnił wniosku w sprawie kary aresztu. „Nie składamy rękawic. Nie zgadzamy się z tym postanowieniem, ale szanujemy decyzję Sądu Okręgowego w Warszawie”
„To jest urok niezależnego, niezawisłego i bezstronnego sądu, który podejmuje suwerennie decyzje. Komisja musi wyciągnąć wnioski z tego typu orzeczenia” – powiedział w Sejmie Mariusz Witczak z Koalicji Obywatelskiej.
„Sąd okręgowy stwierdził, że Komisja nie miała podstaw prawnych, by zastosować najsurowszy ze środków wobec świadków, z uwagi na to, co wydarzyło się w związku z doprowadzeniem Zbigniewa Ziobry. (...) Informacje wskazywały na to, że Komisja mogła przystąpić do przesłuchania Zbigniewa Ziobry i od tego odstąpiła, więc nie może domagać się zastosowania środka, który jest bardzo represyjny” – argumentowała sędzia Anna Ptaszek z Sądu Okręgowego w Warszawie. Jednocześnie sąd ocenił, że postawa Ziobry była niewłaściwa.
Pełnomocnik prawny Michał Hajduk byłego ministra sprawiedliwości przekazał, że sąd przychylił się w ten sposób do głównego wniosku przedstawicieli Ziobry, jednak nie przystał na uznanie drugiego z nich — o stwierdzenie braku legalnych przesłanek do działania Komisji Śledczej, na co mają wskazywać niepublikowane wyroki Trybunału Konstytucyjnego.
Polskie służby za czasów rządu Prawa i Sprawiedliwości nielegalnie śledziły i podsłuchiwały obywateli programem Pegasus, a na liście poszkodowanych są między innymi politycy ówczesnej opozycji i prominentni prawnicy. To między innymi prok. Ewa Wrzosek, sędzia Beata Morawiec i Krzysztof Brejza, polityk Koalicji Obywatelskiej, podsłuchiwany w czasie pełnienia funkcji szefa sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej przed wyborami parlamentarnymi.
Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro uważa, że sejmowa komisja śledcza zajmująca się sprawą Pegasusa jest nielegalna, dlatego do tej pory nie stawiał się na przesłuchaniach. Dopytywany o to, co zrobi, jeśli sąd zdecyduje o jego zatrzymaniu, odpowiedział: „Będę stał na gruncie prawa i nigdy nie odpuszczę. Prawda i prawo wygrają, tego jestem pewien”. Dodał, że „kto, jak kto, ale ja jako były minister sprawiedliwości muszę bronić zasad prawa przed tymi, którzy są tak naprawdę oprychami”.
Sprawa Pegasusa jest powiązana z aferą Funduszu Sprawiedliwości. Program miał być zakupiony z jego środków, co działo się z inicjatywy ówczesnego kierownictwa Ministerstwa Sprawiedliwości. Ujawniła to Gazeta Wyborcza.
Bilans ofiar śmiertelnych trzęsienia ziemi rośnie – podają władze Mjanmy. W akcji ratunkowej biorą między innymi służby z Chin i Indii.
W 60 godzin od trzęsienia ziemi w Mjamnie (znanej dawniej jako Birma) spod gruzów wyciągnięto żywą dziewczynkę — poinformowały chińskie władze, które wspomagają akcję ratunkową po kataklizmie. Do trzęsienia ziemi doszło w sobotę, a jego siła sięgnęła 7,7 stopni w skali Richtera. Ucierpiały największe miasta kraju w południowo-zachodniej Azji, w tym 7-milionowe Rangun oraz milionowe Mandalaj i Naypyitaw – wybudowana od zera nowa stolica kraju, istniejąca od 2005 roku. Przywódcy wojskowej junty rządzącej Mjamną podają, że bilans ofiar śmiertelnych wzrósł do 1700 osób. Dostępne do poniedziałkowego popołudnia dane potwierdzają, że ponad 3,4 tys. osób zostało rannych, a co najmniej 300 uważa się za zaginione.
W Mjanmie liczba ofiar śmiertelnych może przekroczyć 10 tys., a straty mogą być równe 70 proc. rocznego PKB kraju – szacują eksperci Służby Geologicznej Stanów Zjednoczonych. Siła uderzenia trzęsienia wynikała przede wszystkim z płytkiego położenia epicentrum, położonego 10 km pod powierzchnią ziemi – wyjaśniał agencji Reutera Roger Musson z Brytyjskiej Służby Geologicznej.
„Wysoka szkodliwość trzęsienia wynika z płytkiego epicentrum, a fala uderzeniowa nie została rozproszona podczas przemieszczania się z ogniska trzęsienia ziemi na powierzchnię. Budynki otrzymały pełną siłę wstrząsów” – mówił Nusson.
Po wielogodzinnej, nocnej akcji z torfowiska udało się wyciągnąć zatopiony w nim amerykański transporter.
Aktualizacja z godziny 12:00: Litewski dziennik Lietuvos Rytas podaje, że akcja poszukiwawcza została zakończona, znaleziono cztery ciała amerykańskich wojskowych, które znajdowały się w transporterze. Przeczy to informacjom wcześniej podanym przez litewskie władze.
Służby zakończyły akcję holowania amerykańskiego wozu opancerzonego M88 Hercules, który we wtorek w zeszłym tygodniu zatonął na bagnistym terenie poligonu w Podbrodziu na Litwie. To oficjalna informacja litewskiej ministry obrony Narodowej Dovilė Šakalienė. Polityczka potwierdziła, że pojazd został wyłowiony, ale bez wojskowych, którzy znajdowali się w nim w momencie utonięcia. Zapowiedziała też, że w przypadku odnalezienia na razie uznanych za zaginionych żołnierzy informację tę przekaże w pierwszej kolejności administracja amerykańska.
Po sześciu dniach akcji w niedzielę udało się znaleźć dwa miejsca na karoserii transportera, do których dało się przymocować liny holownicze. Wyciąganie pojazdu z bagna trwało do 4:30. Było to wyjątkowo trudne zadanie — mówiła Šakalienė w litewskim radiu LRT.
„Do zakotwiczenia użyto dwóch maszyn M88 i dwóch dodatkowych buldożerów, ponieważ to nie wystarczyło. Na miejscu zdarzenia pracują śledczy z USA i litewska żandarmeria wojskowa. Nie możemy udzielić żadnych dodatkowych informacji na temat obecnej sytuacji” – mówiła ministra.
Utonięcie transportera M88 jest jednym z głównych tematów, którymi zajmują się media na Litwie. Komentatorzy i politycy próbują dotrzeć do przyczyn zdarzenia. Swoje dochodzenie rozpoczęła prokuratura. Jedna z tez mówi o luce w mapach wojskowych, które nie pokazywały zabagnionego miejsca na terenie poligonu.
"Torfowisko to w ogóle nie było zaznaczone na mapach dostępnych dla instytucji państwowych. Ochrona terenów podmokłych budzi wiele wątpliwości, wiele terenów podmokłych jest wykorzystywanych rolniczo, więc podejmowane są wysiłki, aby sztucznie zmniejszyć powierzchnię terenów podmokłych” – zarzucał władzom państwowym Nerijus Zableckis z Fundacji Przywracania i Ochrony Terenów Podmokłych. Ministerstwo obrony zdementowało te informacje i zapewniła, że mapy są kompletne.