Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Budowa kompleks hotelowego Hel Happiness na razie się nie rozpocznie. Tak zadecydowało Samorządowe Kolegium Odwoławcze w reakcji na protesty przeciwko inwestycji na cennym przyrodniczo terenie na Półwyspie Helskim
W czwartek 9 października Samorządowe Kolegium Odwoławcze (SKO) w Gdańsku wszczęło z urzędu postępowania w sprawie stwierdzenia nieważności dwóch decyzji burmistrza Helu, które umożliwiały budowę kompleksu hotelowego Hel Happiness.
Jednocześnie Kolegium wstrzymało wykonanie obu decyzji – dotyczących warunków zabudowy oraz środowiskowych uwarunkowań inwestycji. Do czasu zakończenia postępowania inwestor nie może prowadzić żadnych prac, w tym wycinki drzew.
Chodzi o decyzje z sierpnia 2020 i marca 2021 roku, które otworzyły drogę do budowy Centrum Rewitalizacji Zdrowia Hel Happiness – ogromnego kompleksu hotelowego z apartamentami, garażem wielopoziomowym i infrastrukturą towarzyszącą przy ulicy Kuracyjnej. Jak poinformowało SKO, po zebraniu materiału dowodowego kolegium oceni, czy podczas wydawania decyzji doszło do „kwalifikowanych naruszeń prawa”.
Inwestycja od miesięcy budzi ogromne emocje. Plan zakłada powstanie budynków wysokich na 18 metrów, 10 tysięcy metrów kwadratowych powierzchni zabudowy i ponad 200 miejsc parkingowych – w miejscu, gdzie dziś rośnie gęsty las. Aby rozpocząć budowę, inwestor musiałby wyciąć 400 drzew. Otrzymał już zgodę na wycinkę do kwietnia 2027 roku i mógłby ruszyć z pracami po 15 października, czyli po zakończeniu okresu lęgowego ptaków.
Kompleks ma powstać na terenie Nadmorskiego Parku Krajobrazowego i obszaru chronionego Natura 2000. Mimo protestów ekologów i części mieszkańców Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska wydała pozytywną opinię. Burmistrz Helu Mirosław Wądołowski tłumaczył, że miasto potrzebuje „całorocznych obiektów”, by rozwijać się gospodarczo.
Przeciwnicy inwestycji nie mają wątpliwości, że budowa zniszczy unikalne środowisko Cypla Helskiego. Petycję „Ratujmy Cypel Helski” podpisało ponad 25 tysięcy osób. „Kiedy ostatnie drzewo upadnie, zrozumiemy, że nie da się oddychać pieniędzmi” – napisali autorzy petycji, przekazanej w tym tygodniu do premiera Donalda Tuska, poinformowało TVN24.
Według analizy Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków Półwysep Helski to jedno z najważniejszych miejsc migracji ptaków w Europie – porównywalne z cieśniną Gibraltarską czy Bosforem. Wycinka drzew na Cyplu oznaczałaby utratę kluczowych siedlisk dla setek gatunków, w tym wielu objętych ścisłą ochroną.
Organizacja zwróciła też uwagę na brak spójnej strategii rozwoju Półwyspu Helskiego. Każda nowa inwestycja – jak Hel Happiness – rozpatrywana jest w oderwaniu od całości ekosystemu, który już dawno przekroczył granice swojej odporności na presję urbanizacyjną.
Legenda polskiego ruchu demokratycznego, współpracownik Giedroycia, więzień polityczny PRL – Mirosław Chojecki zmarł w wieku 76 lat.
Mirosław Chojecki zaangażował się w działalność opozycyjną już jako student. W marcu 1968 roku wziął udział w strajku na Politechnice Warszawskiej podczas wydarzeń marcowych, co zakończyło się jego relegowaniem z uczelni. W latach 1967–1972 był członkiem Zrzeszenia Studentów Polskich. W 1974 roku ukończył studia chemiczne na Uniwersytecie Warszawskim, ale już dwa lata później stracił pracę w Instytucie Badań Jądrowych w Świerku pod Warszawą — zwolniono go za udzielanie wsparcia represjonowanym robotnikom z Ursusa i Radomia.
Jesienią 1976 roku dołączył do Komitetu Obrony Robotników. Rok później założył Niezależną Oficynę Wydawniczą NOWa, największe podziemne wydawnictwo omijające cenzurę. W marcu 1980 roku został tymczasowo aresztowany; jego protest głodowy wywołał falę solidaryzujących się demonstracji, m.in. w kościele św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej. Skazano go na półtora roku więzienia w zawieszeniu.
Podczas sierpniowych protestów w 1980 roku organizował druk wydawnictw drugiego obiegu. Ponownie zatrzymany, odzyskał wolność po podpisaniu porozumień sierpniowych i wstąpił do „Solidarności”. Jesienią 1981 roku wyjechał za granicę, gdzie zastało go ogłoszenie stanu wojennego. Od 1982 roku mieszkał w Paryżu. Wydawał miesięcznik „Kontakt”, realizował filmy dokumentalne o najnowszej historii Polski i koordynował pomoc dla podziemia w kraju. Współpracował m.in. z Jerzym Giedroyciem.
Nie uciekał od zaangażowania politycznego w demokratycznej Polsce. W 2005 roku wsparł Donalda Tuska jako członek honorowego komitetu podczas kampanii prezydenckiej. W listopadzie 2024 roku dołączył do komitetu obywatelskiego popierającego kandydaturę Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich.
Przeczytaj także:
Wybitny prawnik i jeden z najbardziej zasłużonych sędziów odszedł w wieku 95 lat.
W nocy z czwartku na piątek zmarł prof. Adam Strzembosz, prawnik, sędzia, profesor nauk prawnych. Strzembosz, nazywany nestorem polskiego środowiska prawniczego, w latach 1989-1990 był wiceministrem sprawiedliwości,od 1990 do 1998 roku pierwszym prezesem Sądu Najwyższego i przewodniczącym Trybunału Stanu, a także przewodniczącym Krajowej Rady Sądownictwa w latach 1994-98. W PRL pracował w sądach niższego szczebla. W swojej pracy naukowej analizował między innymi sytuację nieletnich sprawców przestępstw. W latach 80. zaangażował się w działalność opozycyjną i związkową w czasie swojej pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości. W NSZZ „Solidarność” uczestniczył w opracowywaniu założeń demokratycznych reform sądownictwa. Naukowo związał się z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim.
"Z wielkim bólem i nie skrywanym żalem przyjęliśmy wiadomość o śmierci naszego mistrza, nauczyciela, wybitnego naukowca i dydaktyka oraz kolegi prof. Adama Strzembosza. Profesor związany był z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim od 1982 r., kiedy rozpoczynał pracę jako adiunkt. Tutaj uzyskiwał kolejne tytuły naukowe, aż do profesora zwyczajnego w 2000 r.
Śmierć prof. Adama Strzembosza jest niewątpliwie wielką stratą dla Polski i świata nauki. Całą społeczność akademicka KUL na czele z kolegium rektorskim łączy się dziś w bólu z najbliższymi naszego wybitnego profesora" – przekazały władze KUL.
W czasie władzy PiS zaangażował się w walkę o praworządność i był ostrym recenzentem poczynań rządu w sprawach wymiaru sprawiedliwości. Apelował o rozliczenie sędziów, którzy uzyskali posady bezprawnie, decyzją tak zwanej neo-Krajową Radę Sądownictwa, powołanej na mocy niekonstytucyjnego prawa.
„Sędziowie mają przestrzegać procedur, bo chronią one prawa obywateli. Ale powinni działać z sumieniem i wyczuciem miary. Odpowiednie przygotowanie sędziego, jego wyczucie i poczucie sprawiedliwości mają ogromne znaczenie. W tym kierunku powinien być przygotowywany kandydat do zawodu sędziego. Ale to też powinno wynikać z kultury społeczeństwa. Jeśli ta kultura jest niska, to trudno by w sądach było inaczej” – mówił w wywiadzie z OKO.press w 2023 roku.
Przeczytaj także:
Była kandydatka na prezydentkę Wenezueli i polityczna dysydentka Maria Corina Machado laureatką pokojowej nagrody Nobla.
Obrończyni praw człowieka, polityczna oponentka prezydenta Nicolasa Maduro i liderka tłamszonej wenezuelskiej opozycji została laureatką Pokojowej Nagrody Nobla. O wyróżnienie konkurowała z 338 innymi osobami i organizacjami, wśród których znalazł się między innymi prezydent USA Donald Trump. Nominowanym do nagrody może być każdy żyjący człowiek i działająca organizacja.
Urodzona w 1967 Machado z wykształcenia jest inżynierką. W 2002 roku założyła organizację monitorującą stan demokracji Súmate. Po latach działalności politycznej uzyskała mandat do reprezentowania zjednoczonych sił opozycyjnych w wyborach prezydenckich w 2023 roku. Jej oponentem był autorytarny przywódca Nicolas Maduro, który utrzymał się na swoim fotelu. Machado została bezprawnie zdyskwalifikowana przez sąd, a później, w obawie o bezpieczeństwo, ukrywała się przed reżimem. Po ogłoszeniu wyników wyborów w Wenezueli wybuchły gwałtowne protesty.
W uzasadnieniu swojej decyzji Komitet Noblowski docenił walkę Machado o zasady demokratycznego państwa i wspomniał o dramatycznej sytuacji gospodarczej i humanitarnej w Wenezueli. Południowoamerykański kraj jest bogaty w zasoby naturalne, bywa nazywany „rajem złota i ropy”, jednak z zysków korzysta jedynie wąska grupa elit.
Przeczytaj także:
Zabiegający o pomoc dla Rosji Putin podczas wizyty w w Duszanbe przyznał, że to jego wojsko zestrzeliło w grudniu 2024 r. azerbejdżański samolot lecący z Baku do Groznego. Lotnisko w Groznym było wtedy atakowane przez ukraińskie drony, Rosjanie nie zatrzymali jednak nad nim ruchu cywilnego i nie ostrzegli pilotów.
Po ostrzelaniu maszyny Rosjanie próbowali ją przekierować do Machaczkały. Piloci jednak, najwyraźniej świadomi, co się stało, woleli nie lądować w Rosji. Maszyna przeleciała Morze Kaspijskie i twardo lądowała już w Kazachstanie. Z 67 osób na pokładzie uratowało się 29. Putin ograniczył się wtedy, po trzech dniach od tragedii, do „przeprosin za tragiczny incydent”, ale nie przyznał, że odpowiada zań Rosja. Propaganda sugerowała, że może zawiniły ptaki albo „wybuch butli na pokładzie”. A potem opowiadała tylko, że śledztwo trwa i nic nie wiadomo.
Katastrofa wywołała wstrząs w Azerbejdżanie. Na wieść o katastrofie władca Azerbejdżanu Ilhan Alijew zawrócił z drogi na szczyt Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej w Petersburgu. I że wymusił na Putinie te pierwsze publiczne pół-przeprosiny. Domagał się jednak dodatkowo ukarania winnych, zadośćuczynienia i odszkodowań. Co nie nastąpiło aż do teraz.
Putin podróżuje teraz po byłych radzieckich republikach: 9 października był w Turkmenistanie i Azerbejdżanie. A sytuacja Rosji jest inna niż 10 miesięcy temu: brakuje jej paliwa, armia nie osiągnęła w Ukrainie założonych w 2025 r. celów, a kryzys gospodarczy się pogłębia. Mimo to Putin ogłosił 7 października, w swoje 73. urodziny, że Rosja nie odstąpi od planu podboju Ukrainy, więc szuka wsparcia „Specjalna operacja wojskowa” będzie kontynuowana do skutku. Putin wyjaśnił swoim dowódcom wojskowym (na spotkaniu pokazywanym w telewizji), że każde ustępstwo Rosji kończyło się dla niej w przeszłości katastrofą.
Przeczytaj także:
Teraz jednak Putin musiał ustąpić. Kamery pokazały, jak siedzący z kamienną twarzą Alijew wysłuchiwał tłumaczącego się Putina i jego "najszczerszych kondolencji dla rodzin ofiar”. „Chciałbym to wszystko powtórzyć, podkreślić i powiedzieć, że oczywiście, zgodnie z ustaleniami, zapewniamy wszelką możliwą pomoc w śledztwie” – mówił Putin. „Oczywiście, wszystko, co niezbędne w takich przypadkach, w tak tragicznych sytuacjach, zostanie zrobione przez stronę rosyjską w ramach rekompensaty”.
Putin oświadczył też, że przyczyny katastrofy samolotu AZAL są już „jasne po dogłębnej analizie incydentu”. On sam dowiedział się o nich ledwie dwa dni wcześniej, 7 października. Otóż okazało się, że katastrofę spowodowały „dwa pociski wystrzelone przez rosyjski system obrony powietrznej”. Nie trafiły ono bezpośrednio w samolot AZAL, „lecz eksplodowały kilka metrów dalej”. Ale odłamki uszkodziły maszynę. "Wiązało się to z kilkoma okolicznościami, z których pierwszą jest obecność ukraińskiego drona w powietrzu”. W noc ataku na samolot miało być ich nad Groznym trzy. Dziś nad rosyjskie lotniska dociera ich wielokrotnie więcej, a Rosjanie nauczyli się je zamykać. Dzieje się tak praktycznie co noc. W efekcie cywilny transport lotniczy stał się bardzo uciążliwy i niepewny.
Alijew podziękował Putinowi, że „osobiście kontrolował sytuację”, co po słowach Putina, że dopiero teraz poznał prawdę, zabrzmiało dwuznacznie.
Przeczytaj także: