Władimir Putin odwołał ministra obrony Rosji Siergieja Szojgu, na jego miejsce wysunął kandydaturę ekonomisty wicepremiera Andrieja Biełousowa. Szojgu ma zostać przewodniczącym Rady Bezpieczeństwa. Stanowisko traci dotychczasowy przewodniczący Nikołaj Patruszew
PiS w Stalowej woli podsumowało jedne wybory i zapowiedziało kolejne. Kaczyński nazwał PO źródłem wszelkiego zła. I przekonywał, że UE dąży do tego, by Polakom żyło się coraz gorzej
PiS zorganizował w sobotę 13 kwietnia w Stalowej Woli swoją Konwencję Samorządową, w której podsumował zeszłotygodniowe wybory samorządowe. I szykował się do kolejnych, europejskich. Głównym mówcą był oczywiście Jarosław Kaczyński.
„Przed państwem architekt dziewiątego zwycięstwa wyborczego Prawa i Sprawiedliwości” – przedstawił lidera PiS prowadzący.
„Przyjechałem tutaj by podziękować tym, którzy głosowali na PiS. Tym którzy nie ulegli może nie terrorowi, ale zastraszeniom, które działo się w ostatnich miesiącach. Porwaniami, torturami wobec polityków PiS” – zaczął Kaczyński. Nawiązywał do skazania, zatrzymania i niemal miesięcznego pobytu w więzieniu skazanych prawomocnym wyrokiem sądu Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego.
Jego przemówienie pełne było czarnej wizji Polski pod rządami KO i jej koalicjantów. Znalazło się też miejsce na komentarz do wyników wyborów samorządowych. Wielkim sukcesem Kaczyński nazwał zwycięstwo Lucjusza Nadbereżnego, prezydenta Stalowej Woli, w pierwszej turze wyborów.
„W wielu miejscach nie mamy kandydata w drugiej turze” – przyznał Kaczyński. W miastach wojewódzkich PiS walczy w drugiej turze tylko o prezydenturę Poznania. Ale tam szanse na zwycięstwo są bliskie zeru. Zbigniew Czerwiński ledwie przekroczył tam 20 proc. głosów, a PiS jest w mieście mało popularny. Poza tym kandydaci PiS powalczą też między innymi w Częstochowie, Elblągu, Legnicy czy Koninie.
Jak wyborcy PiS powinni zachować się tam, gdzie kandydata PiS nie będzie na karcie do głosowania?
„Jedna reguła musi być żelazna, nigdy z PO – nigdy i nigdzie” – stawiał sprawę jasno Kaczyński. Główną partię rządzącą nazwał źródłem zła.
Jej rządy nazwał popisem łamania prawa pod hasłem odbudowy praworządności.
„Sięgnięto do naszych kieszeni – mamy 5 proc. VAT na żywność” – mówił Kaczyński, choć przemilczał, że to rząd Mateusza Morawieckiego planował przywrócić VAT na żywność, a zdanie zmienił, dopiero po przegranych wyborach, gdy jasne było, że władzę trzeba będzie oddać. Prezes przekonywał też, że podwyżka cen żywności będzie wyższa niż 5 proc., choć to wcale nie jest pewne.
Następnie przeszedł do tematu wyborów europejskich. Wnioskując po przemówieniu, strategia PiS do czerwca będzie mało zaskakująca – przez najbliższe dwa miesiące będziemy straszeni Unią i jej rzekomymi planami ograniczenia nam wolności i likwidacji Polski.
Jeśli wierzyć prezesowi, UE chce nas zmusić do przyjęcia jak największej liczby imigrantów, zakazać ogrzewać mieszkania i ostatecznie zlikwidować polskie państwo. A wszystko dlatego, że Niemcy nienawidzą Polski.
Kpił między innymi z polityki klimatycznej. Jego zdaniem zdecydowano o redukowaniu gazu w europejskim miksie energetycznym, ponieważ opłaca się to Niemcom. I polecał swoim wyborcom, by nie wymieniali swoich pieców gazowych, bo jak tylko Niemcom znów gaz zacznie się opłacać, UE natychmiast uzna, że gaz jednak wciąż jest ekologiczny.
Kpił też tradycyjnie z różnych tożsamości płciowych. „Jest już ponad setka różnych płci. Ja się na tym nie znam” – mówił rozbawiony Kaczyński.
Przekonywał, że listy PiS w czerwcowych wyborach będą bardzo mocne. Ale żadne nazwiska jeszcze nie padły. Dodał, że w PiS walczą jeszcze dwie koncepcje co do sformułowania głównych punktów programowych – będzie ich pięć lub 12. Ale główne założenia są jasne:
„Zadnych zmian w traktatach, żadnych zielonych ładów, żadnych zmian które niszcza gospodarkę i degradują Europę. I żadnych ograniczeń wolności”.
Zdaniem Kaczyńskiego UE chce, by Polakom żyło się gorzej. „Zbliżyliśmy się poziomem życia do zachodniej Europy, ten proces ma się zatrzymać. I po to to wszystko” – przekonywał tajemniczo.
To oczywiście kolejna nieprawda. Wszystkie prognozy ekonomiczne na kolejne lata są jasne – Polska będzie jednym z najszybciej rozwijających się krajów w UE. Będziemy kontynuować drogę konwergencji do unijnej średniej w sile gospodarki i poziomie życia.
Na koniec prezes PiS zapowiedział „wielki marsz” 10 maja tego roku w Warszawie. PiS planowało początkowo inną datę, ale wówczas zgromadzenie organizuje „Solidarność”. A Jarosław Kaczyński uznał, że to nie czas na podziały i trzeba się jednoczyć.
Lewica ogłosiła, że szefową kampani europarlamentarnej zostaje ministra równości Katarzyna Kotula
„Zarząd wybrał dzisiaj szefa sztabu, jeżeli chodzi o wybory do europarlamentu. Szefową sztabu została posłanka Katarzyna Kotula, ministra naszego rządu” – ogłosił dziś na konferencji prasowej Lewicy europoseł Robert Biedroń.
Katarzyna Kotula pełni dziś funkcję ministry do spraw równośći w rządzie Donalda Tuska. W Sejmie zasiada drugą kadencję z rzędu.
„Lewica dzisiaj miała posiedzenie zarządu i przede wszystkim rozmawialiśmy o wyborach samorządowych, ale jesteśmy także gotowi do wyborów do PE. Podjęliśmy ważna decyzję dotyczącą szefowania sztabu. Wchodzimy z nową energią, Lewica zawsze o zmianie, o przyszłości, żeby ludziom żyło się lepiej, żeby te sprawy, którymi się zajmujemy, dotyczyły konkretnych ludzi, Polek i Polaków i o tym będą te wybory do Parlamentu Europejskiego” – mówił na konferencji prasowej Robert Biedroń.
Ogłoszono też, że kampanię komunikacyjną Lewicy ma prowadzić posłanka Joanna Scheuring-Wielgus. Konwencja wyborcza z kandydatkami i kandydatami do Parlamentu Europejskiego odbędzie się za dwa tygodnie, w sobotę 27 kwietnia. Do wyborów pozostało niecałe dwa miesiące, głosować będziemy 9 czerwca.
W poprzednich wyborach Nowa Lewica, jeszcze jako Sojusz Lewicy Demokratycznej, startowała z list Koalicji Europejskiej razem z PO, PSL, Nowoczesną i Zielonymi. W ten sposób do PE dostało się pięć osób: Marek Balt, Leszek Miller, Marek Belka, Włodzimierz Cimoszewicz i Bogusław Liberadzki.
Osobno do wyborów startowała Wiosna Roberta Biedronia. Zdobyła niewiele ponad 6 proc. głosów, co dało trzy mandaty: dla Roberta Biedronia, Łukasza Kohuta i Sylwii Spurek.
Lewicowa lista partii Razem z Unią Pracy i Ruchem Sprawiedliwości Społecznej poniosła porażkę i ledwie przekroczyła 0,5 proc. głosów.
Dziś te trzy siły znajdą się na jednej liście. A przekroczenie ośmiu osób w PE będzie bardzo trudnym zadaniem. W wyborach do PE liczba mandatów nie jest przypisana do okręgu – liczbę mandatów dla komitetu wylicza się na podstawie wyniku w całym kraju, a dopiero później rozdziela mandaty w okręgach. Wynik z wyborów do sejmików wojewódzkich z 7 października dałby Lewicy zaledwie trzy spośród 53 dostępnych mandatów. Wynik z wyborów parlamentarnych to zaledwie jeden mandat więcej.
Irański Korpus Strażników Rewolucji przejął w Cieśninie Ormuz kontenerowiec, który, jak twierdzi Iran, „ma związki z Izraelem”. To kolejny krok ku eskalacji konfliktu między Izraelem i Iranem
Irańska państwowa agencja prasowa podała, że irańscy Strażnicy Rewolucji zajęli w cieśninie Ormuz statek „związany z Izraelem”. Jest to zarestrowany w Portugalii kontenerowiec MSC Aries. Kontenerowiec wypłynął wczoraj z portu Chalifa w Abu Zabi Zjednoczonych Emiratach Arabskich. W poniedziałek miał dopłynąć do portu Nhava Sheva w Indiach.
„Państwo ajatollahów pod przywództwem Chameneiego to przestępczy reżim, który wspiera zbrodnie Hamasu, a teraz przeprowadza pirackie działania stojące w sprzeczności z prawem mięzynarodowym” – powiedział w reakcji na irańskie działania izraelski minister spraw zagranicznych Izrael Kac.
„Wzywam Unię Europejską i cały wolny świat do natychmiastowego uznania irańskich Strażników Rewolucji za organizację terrorystycznego i do szybkich sankcji na Iran” – dodał minister.
Dokładny związek statku z Izraelem jest na razie niejasny.
Firma MSC podała, że na pokładzie statku znajduje się 25 osób.
To kolejny element eskalacji na linii Iran-Izrael w ostatnich tygodniach. Odkąd w Iranie po Rewolucji Islamskiej pod koniec lat 70. XX wieku rządy objęli islamscy duchowni, stosunki między oboma państwami zawsze były bardzo napięte. W ostatnich tygodniach temperatura konfliktu jest jednak wyjątkowo wysoka. Między innymi przez poparcie Iranu dla Hamasu. I związaną z tym nasiloną wymiany ognia między również wspieranym przez Iran Hezbollahem z Libanu i Izraelem.
1 kwietnia Izrael przeprowadził atak rakietowy na budynek irańskiego konsulatu w Damaszku, stojący zaraz obok irańskiej ambasady. Zginęło w nim 16 osób, w tym część dowództwa irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji. Iran zapowiedział ostrą odpowiedź „w odpowiednim momencie”.
Od tego czasu Izraelczycy czekają w napięciu na zapowiadany atak, który jednak wciąż nie następuje. Zaraz po ataku w Damaszku z 1 kwietnia w światowych mediach zaczęły regularnie ukazywać się informacje, że irański atak na Izrael nastąpi w ciągu „24 do 48 godzin”. Podobny komunikat wydał wczoraj wieczorem prezydent USA Joe Biden.
„Spodziewam się, że dojdzie do niego raczej wcześniej niż później” – mówił o ataku dziennikarzom w Waszyngtonie. I apelował do Irańczyków, by powstrzymali się od eskalacji.
Stosunkowo długi okres wyczekiwania na irańską odpowiedź niekoniecznie musi oznaczać, że będzie ona wyjątkowo ostra. Irańczycy również powinni zdawać sobie sprawę, że otwarta wojna z Izraelem niekonieczie jest w ich interesie. Stąd hipotezy, że irańczycy uderzą swoimi rakietami na przykład we Wzgórza Golan – terytorium, które zajmuje Izrael, ale międzynarodowo uznawane są one za terytorium Syrii okupowane przez Izrael.
Wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Paweł Zgórzyński z PSL złożył rezygnację z zajmowanego stanowiska. Ministerstwem kieruje Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy. W kierownictwie ministerstwa reprezentowane były dotychczas wszystkie najważniejsze partie koalicji. Zastępcami ministry Dziemianowicz-Bąk są:
Zgórzyński wciąż oficjalnie jest wiceministrem. Ale w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” potwierdził, że złożył dymisję. I dodał, że powodem są „względy osobiste”. Nieoficjalnie mówi się jednak, że ważną przyczyną jest trudna atmosfera panująca w ministerstwie.
„Praca w MRPiPS faktycznie nie należy do łatwych. Panuje dość trudna atmosfera, istnieje pełno napięć. Awantury są na porządku dziennym” – mówi „DGP” anonimowy rozmówca z ministerstwa.
W czwartek rosjanie zniszczyli jedną z największych elektrowni cieplnych w Europie. Prezydent Zełenski twierdzi, że Ukraina potrzebuje 25 systemów Patriot. Kongres USA dalej blokuje 60 mld dolarów pomocy
W nocy ze środy na czwartek Rosja zaatakowała Trypolską Elektrownie Cieplną. Dostarczała ona ponad połowę energii elektrycznej w obwodzie kijowskim. Był to też największy zakład energetyczny w centralnej części Ukrainy, który obejmował także regiony czerkaski i żytomierski.
Zniszenie trypolskiej elektrowni oznacza, ze pobliskie miasta straciły źródło ogrzewania zimą.
Prezydent Zełenski ogłosił w czwartek rano, że Rosja zaatkowała ukraińską krytyczną infrastrukturę jego kraju ponad 40 pociskami rakietowymi i około 40 dronami uderzeniowymi. W wyniku ataku elektrownia została zniszczona.
Kolejnej nocy rosyjskie ataki spowodowały pożar w elektrowni w Dniepropietrowsku i uszkodziły infrastrukturę krytyczną w Chersoniu.
Władimir Putin twierdzi, że atak jest częścią „demilitaryzacji” Ukrainy. Według jego logiki elektrownia wspiera ukraiński przemysł wojenny. I dlatego musiała zostać zniszczona. Jednocześnie dodał, że jest to też odpowiedź na ataki na rosyjskie rafinerie.
„System [ochrony przeciwlotniczej] jest przeciążony” – powiedział w wywiadzie główny doradca ukraińskiego prezydenta Michajło Podoljak – „Musimy teraz sprawdzić, czy jesteśmy w stanie utrzymać go w działaniu, czy potrzebujemy więcej systemów ochrony przeciwlotniczej, szczególnie przeciwko rakietom hipersonicznym, i czy jesteśmy w stanie naprawić zniszczoną infrastrukturę”.
W nocy ze środy na czwartek Ukraińcom udało się zestrzelić 57 z 82 pocisków. To mnie niż podczas podobnych ataków w przeszłości. Zdaniem prezydenta Zełenskiego, Ukraina potrzebuje 25 systemów Patriot, by skutecznie bronić kraju przed rosyjskimi nalotami. W tej chwili na pewno posiada dwa. Dokładna liczba nie jest oficjalnie znana, ale z pewnością jest to o wiele za mało.
Ukraińcy są rozgoryczeni i apelują o większą pomoc z odparciu podobnych ataków na cywilną infrastrukturę.
„Rosjanie kompletnie zniszczyli jedną z największych elektrowni cieplnych w Europie. Ale nie widzimy żadnych rezolucji ze strony Rady Bezpieczeństwa ONZ, ani żadnych podobnych deklaracji” – powiedział Podoljak.
Amerykański Kongres, który kontrolują Republikanie, odmawia głosowania nad przekazaniem Ukrainie pomocy wojskowej o wartości 60 mld dolarów. Działania Republikanów w Kongresie wspiera republikański kandydat na prezydenta Donald Trump.