Władimir Putin odwołał ministra obrony Rosji Siergieja Szojgu, na jego miejsce wysunął kandydaturę ekonomisty wicepremiera Andrieja Biełousowa. Szojgu ma zostać przewodniczącym Rady Bezpieczeństwa. Stanowisko traci dotychczasowy przewodniczący Nikołaj Patruszew
„Mamy 11 sejmików, a PiS został w pięciu. Jakie bardziej materialne dowody są potrzebne, by uznać, kto te wybory wygrał, a kto przegrał?” – mówił premier Donald Tusk podczas konferencji prasowej we wtorek 9 kwietnia
„Nie zagram roli, którą niektórzy dla mnie piszą, że jestem jakoś niezadowolony z wyników wyborów samorządowych” – mówił premier Donald Tusk we wtorek podczas konferencji prasowej. Tusk podkreślił, że jest zadowolony z wyniku Koalicji Obywatelskiej i nie uważa, by błędem była decyzja o samodzielnym starcie, bez Lewicy.
„Jestem szefem partii, która uzyskała najlepsze w historii wyniki w wyborach samorządowych. Nigdy wcześniej nie dostaliśmy tylu głosów. Odbiliśmy sejmiki, jesteśmy największą partią po stronie demokratycznej, to się potwierdziło (…) To dla mnie powód do zadowolenia” – podkreślił Donald Tusk.
Premier dodał, że jego zdaniem wspólny start z Lewicą w wyborach samorządowych byłby ryzykowny ze względu na to, że wśród wyborców Koalicji Obywatelskiej nie brakuje osób, którym „nie po drodze z lewicowymi hasłami”.
„Ja zawsze jestem otwarty na tę ewentualność wspólnego startu koalicji piętnastego października, bo wtedy to byłoby bardzo czytelne. Wszystkie partie, które tworzą rząd, które pokonały PiS, mogłyby pójść razem do wyborów (…). Ale wspólny start z Lewicą? (…) Ja znam wyborców Koalicji Obywatelskiej w wielu miejscach w Polsce, m.in. na Pomorzu. To nie jest elektorat lewicowy” – tłumaczył premier także w odniesieniu do zbliżających się wyborów europejskich (9 czerwca).
Tusk podkreślił, że z wyniku wyborów samorządowych jest zadowolony także z tego powodu, że to „prawie identyczny wynik jak wyborach z 15 października”. "Jeśli chodzi o poparcie ogólnopolskie, utrzymano status quo z 15 października” – powiedział.
„Odbiliśmy część sejmików, PiS może mówić o porażce w miastach (…) Z całą pewnością PiS utrzymał mocną pozycję na polskiej wsi i w regionach wschodnich, ale jeśli chodzi o odbieranie PiS-owi władzy na poziomie województw, to nie będę udawał, że 11 z 16 województw to jest porażka. Dla mnie ten wynik jest raczej motywacją i potwierdzeniem tego, co stało się piętnastego października” – mówił premier.
Premier nie odpowiedział wprost na pytanie o to, czy Koalicja Obywatelska sama pójdzie do wyborów europejskich.
Premier był też pytany o czwartkowe (11 kwietnia) głosowania w Sejmie nad ustawami dotyczącymi aborcji. Wyraził nadzieję, że Sejm podejmie decyzję o przekazaniu wszystkich projektów – dwóch projektów Lewicy, jednego Koalicji Obywatelskiej oraz wniosku o referendum w tej sprawie, do dalszych prac w komisjach.
„Wiele wskazuje na to, że wszystkie ustawy dotyczące praw do legalnej aborcji przejdą do prac w komisji (…). Mam nadzieję, że to się nam uda” – powiedział premier.
Tusk podkreślił też, że nie jest zwolennikiem przeprowadzania referendum w sprawie dostępności aborcji, bo referendum w takiej sprawie nie byłoby wiążące.
„Wiążące było referendum o wejście do Unii Europejskiej, a referendum w sprawie tego, jak ma wyglądać przyszła ustawa dotycząca dostępu do legalnej aborcji, byłoby de facto sondażem. Później i tak Sejm musiałby odpowiednie prawo przyjąć, a prezydent je podpisać. Dlatego uważam, że mówienie, że referendum cokolwiek rozwiązuje, to jest mydlenie oczu ludziom. Ono co najwyżej daje komfort politykom, którzy nie muszą brać tych decyzji na siebie” – mówił Tusk.
Dlatego premier wezwał liderów koalicji rządzącej, żeby „nie zastanawiali się nad jednoznaczną liberalizacją prawa aborcyjnego i oddali kobietom decyzję o ich zdrowiu, macierzyństwie i bezpieczeństwie”. Podkreślił jednak, że jego zdaniem „aborcja to nic dobrego”, ale nie o „moralną ocenę aborcji” tu chodzi.
„Aborcja nie jest niczym dobrym i w mojej ocenie nigdy niczym dobrym nie będzie (...). Al, chciałbym, żeby to dotarło wreszcie do wszystkich w koalicji piętnastego października, my tutaj mówimy o prawie kobiety do decydowania o własnym zdrowiu, o macierzyństwie, o swoim poczuciu bezpieczeństwa (...). Ja mogę zadeklarować w tej chwili, że będziemy głosować za przejściem tych projektów do prac komisyjnych” – powiedział w imieniu Koalicji Obywatelskiej.
Donald Tusk poinformował też, że zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami do rekonstrukcji rządu dojdzie na przełomie wiosny i maja. O tym, kto zostanie w rządzie, a kto będzie musiał odejść, zadecyduje „merytoryczna ocena ministrów”. Niewykluczone, że niezbędne będą także uzupełnienia w rządzie związane z tym, że kilku ministrów rozważa start w wyborach europejskich i może z rządu odejść. Donald Tusk nie zdradził jednak, o kogo chodzi.
„Z pracą w rządzie pożegnają się ci, co do których uznam jako premier, że z jakiś powodów nie wykorzystali optymalnie tych kilku miesięcy” – zapowiedział Donald Tusk.
Program „Aktywny rodzic” zakłada świadczenie w wysokości 1500 zł, które rodzice powracający do pracy mogą wydać na opiekę żłobkową albo opiekę sprawowaną przez członka rodziny lub nianię.
Rada Ministrów przyjęła dziś projekt ustawy o wspieraniu rodziców w aktywności zawodowej oraz w wychowaniu małego dziecka „Aktywny rodzic”. Program przewiduje świadczeniem 1500 zł dla rodziców, którzy chcą wrócić do pracy po urodzeniu dziecka. Świadczenie potocznie przyjęło się jako „babciowe”. Tak nazwał je lider KO Donald Tusk w trakcie kampanii wyborczej na spotkaniu z wyborcami w Częstochowie w marcu 2023 roku.
Program zakłada trzy rodzaje dofinansowania do opieki nad dziećmi do lat 3:
„To program, który sprzyja wolności wyboru. Jeśli rodzice zechcą powierzyć dziecko babci, dziadkowi, członkowi rodziny, niani i wrócić do pracy, dostaną wsparcie państwa. Jeśli wolą posłać dziecko do żłobka, również dostaną wsparcie. Jeśli jednak preferują bardziej tradycyjny model i chcą zostać z dziećmi w domu, także dostaną wsparcie. Opieka nad dzieckiem to ważna praca na rzecz społeczeństwa i państwa” – mówiła podczas konferencji prasowej ministra pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
„Ta idea to jest też pomoc Polsce. Każda mama, każdy tata, którzy się na to zdecydują, będą płacili składki. Nie są na urlopie wynikającym z rodzicielstwa, tylko pracują, a więc płacą składki, płacą podatki (...) Nawet jeśli mówilibyśmy o płacy minimalnej, to wpływy ze składek i podatków będą równoważyły w dużym stopniu nakłady wynikające z tej ustawy” – mówił premier Donald Tusk.
Podczas konferencji głos zabrała także Aleksandra Gajewska, sekretarz stanu w Ministerstwie Pracy, podkreślając, że zwiększenie dostępności opieki żłobkowej było jedną z obietnic wyborczych Koalicji Obywatelskiej
„To jest nasze zobowiązanie kampanijne i my wypełnimy te białe plamy szczęściem rodzin, szczęśliwymi dziećmi, które rozwijają się w żłobkach i spokojem rodziców” – mówiła. „My rodziny realnie wesprzemy, bo jak mówił ktoś bardzo doświadczony »nie róbmy polityki, budujmy mosty«, a ja bym chciała parafrazować – budujmy żłobki”.
Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy wpisał do Krajowego Rejestru Sądowego postawienie w stan likwidacji Polskiego Radia. Paweł Majcher został wpisany do KRS jako likwidator spółki. Dzień wcześniej sąd podjął analogiczną decyzję w przypadku TVP, której likwidatorem został Daniel Gorgosz.
Ujawnienie w KRS likwidacji spółek medialnych oraz ich likwidatorów może zamknąć spór o prawomocność nowych władz. Przypomnijmy – w styczniu referendarze sądowi odrzucili wnioski dotyczące likwidacji TVP i Polskiego Radia. Zatwierdzono w tamtym czasie jedynie otwarcia likwidacji rozgłośni regionalnych.
Paweł Majcher, likwidator Polskiego Radia skomentował już sytuację:
„Decyzja sądu dot. wpisu do KRS, nie pozostawia złudzeń i jestem przekonany, że rozwiewa wszystkie wątpliwości szefa KRRiTV. Wierzę, że spowoduje też jak najszybsze przekazanie należnych Polskiemu Radiu pieniędzy z abonamentu. Decyzje przewodniczącego Macieja Świrskiego zagrażają prawidłowemu realizowaniu misji publicznej. Dzisiejszy wpis do KRS potwierdził, że dotychczasowe działania KRRiTV ws. abonamentu są bezprawne”.
Najnowsze miesięczne dane unijnej agencji klimatycznej Copernicus potwierdzają, że za nami najcieplejszy marzec w historii instrumentalnych pomiarów temperatury. To dziesiąty taki miesiąc z rzędu.
Trzeci miesiąc roku był najcieplejszy w liczącej ok. 250 lat serii pomiarowej. Średnia temperatura Ziemi w lutym 2024 roku wyniosła 14,14°C, czyli 0,73°C powyżej średniej z lat 1991-2020, a także więcej o 0,1°C od poprzedniego marca-rekordzisty odnotowanego w roku 2016.
Dane Copernicusa pokazują również, że miniony miesiąc był o 1,68°C cieplejszy od średniej z lat 1850-1900, przyjętej jako tzw. okres przedprzemysłowy i w odniesieniu do której wyznaczone zostały progi wzrostu temperatury, których nie powinniśmy przekroczyć do roku 2100. A więc za życia dzieci wielu czytelników i czytelniczek OKO.press (przeciętna długość życia dziewczynki urodzonej w 2022 roku to nieco ponad 81 lat).
Zła wiadomość jest taka, że pierwszy z tych progów – 1,5°C – właśnie przekraczamy, a drugi, wynoszący 2°C – przekroczymy z dużym prawdopodobieństwem, biorąc pod uwagę obecną trajektorię wzrostu emisji gazów cieplarnianych ze spalania węgla, gazu i ropy. Minione 12 miesięcy (od kwietnia 2023 do marca 2024) było cieplejsze o 1,58°C od średniej z okresu przedprzemysłowego oraz o 0,7°C od średniej z lat 1991-2020.
W Europie marzec był cieplejszy od średniej globalnej, gdyż wzrost temperatury osiągnął poziom 2,12°C ponad średnią z lat 1991-2020; szczególnie ciepło było w Europie Środkowo- Wschodniej, podaje Copernicus. Był to drugi co do temperatury marzec na kontynencie europejskim tuż za rekordowym marcem 2014 roku.
Na marginesie: wg danych IMGW w Polsce marzec okazał się o 3,6°C cieplejszy od średniej z lat 1991-2020. Było też sucho – tylko dziewięć stacji pomiarowych odnotowało opady na poziomie średniej wieloletniej. Wrażenie braku opadów z pewnością było jednak mniejsze ze względu na mokre styczeń i luty.
Poza Europą anomalie temperaturowe były najsilniejsze we wschodniej części Ameryki Północnej, na Grenlandii, we wschodniej Rosji, Ameryce Środkowej, w niektórych obszarach Ameryki Południowej, Afryki, i Antarktyki, a także w południowej Australii.
Najbliższe miesiące mogą przynieść lekkie osłabienie wzrostu temperatury na skutek kończącego się efektu El Niño, który dodatkowo ogrzewa atmosferę. Po El Niño z reguły następuje zjawisko chłodzące znane jako La Niña.
“Widać już, że choć jest to dziesiąty z rzędu rekordowo ciepły globalnie miesiąc, El Niño już słabnie, a wschodnia część Oceanu Spokojnego jest chłodniejsza i zbliża się do stanu »neutralnego«, który zostanie osiągnięty latem” – mówi OKO.press Piotr Florek z brytyjskiego Met Office.
“Wkrótce więc zakończymy tę serię rekordów, choć temperatura globalna pozostanie na wysokim poziomie przynajmniej do końca roku, i jest mniej więcej 50 proc. szans na to że 2024 ostatecznie zostanie najcieplejszym rokiem w historii obserwacji, bijąc poprzedniego rekordzistę, czyli rok 2023” – dodaje Florek.
Odczujemy więc pewną ulgę, mimo że na skutek kryzysu klimatycznego chłodniejsze lata La Niña i tak są cieplejsze niż nawet najgorętsze okresy zdominowane przez El Niño zaledwie kilkadziesiąt lat temu.
Szczegółowe omówienie marca znajdziecie na stronie Copernicusa tutaj.
„Ja wiedziałem, jak ten system zadziała, w związku z tym nie jest to, powiem szczerze, nic nowego dla mnie. Kronika zapowiedzianej śmierci” – tak Włodzimierz Czarzasty skomentował wynik Lewicy w wyborach do sejmików.
Włodzimierz Czarzasty, lider Nowej Lewicy komentował w programie „Gość Radia ZET” wyniki wyborów samorządowych. Przypomniał, że Lewica była bliska porozumienia z Koalicją Obywatelską w sprawie wspólnego startu.
„Nie zawarliśmy koalicji, to nie jest błąd Donalda Tuska, po prostu była taka decyzja” – mówił. „Gdybyśmy podpisali tę umowę: PiS by rządził w dwóch województwach, a nie w 5 czy w 6, jak to ostatecznie będzie wyglądało”.
Lider NL wskazał również na inną przyczynę słabszego wyniku partii koalicyjnych:
„Nie poszło [do wyborów – przyp.] młode pokolenie. I to już jest ewidentnie nasza wina. Nie potrafiliśmy jasno wytłumaczyć, jak trzeba się rejestrować, w którym miejscu. Młode pokolenie poszło w 30 proc. tylko”.
Czarzasty zadeklarował także, że wciąż chce być współprzewodniczącym Nowej Lewicy.
„O takich rzeczach to decyduje partia. Człowiek powinien być odpowiedzialny. Ja chcę być nadal liderem, dlatego, że w tej chwili trzeba doprowadzić do dobrego wyniku w ramach wyborów europejskich i jeżeli ktoś ma w głowie takie stabilne myślenie o tym, co się mogło zdarzyć, a co się zdarzyło, a ja akurat w tej sprawie, mówię teraz o sobie osobiście, ja akurat w tej sprawie wiedziałem, jak ten system zadziała, w związku z tym nie jest to, powiem szczerze, bez żadnej zarozumiałości i arogancji, nic nowego dla mnie. Kronika zapowiedzianej śmierci” – skomentował Czarzasty.
Dlaczego zapowiedzianej? Współprzewodniczący Nowej Lewicy kilkukrotnie w rozmowie przypominał, że w 2018 roku SLD także dostało w wyborach samorządowych 6 proc.
Włodzimierz Czarzasty pytany był o to, czy to prawda, że PSL zaraz po wyborach zażądało, by Lewica oddała TD jedno z ministerstw w związku z jej słabym wynikiem do sejmików.
„Nic takiego się nie zdarzyło (...) Nikt nie zażądał od nas niczego” – odpowiedział. I dodał, że skoro w prasie pojawiają się tylko anonimowe wypowiedzi o takich wydarzeniach, to znaczy, że nie są prawdziwe.
Prowadzący rozmowę Bogdan Rymanowski przytoczył także wypowiedzi Piotra Zgorzelskiego z PSL, który sugerował, że Włodzimierz Czarzasty może nie zostać marszałkiem rotacyjnym Sejmu.
„Ze wszystkim się liczę. Tak jak z tym, że będziemy mieli słaby wynik w wyborach samorządowych” – skomentował te doniesienia Czarzasty.
Dodawał też, że jako lider wprowadził z powrotem Lewicę do Sejmu. Jako polityk czuje się spełniony, zatem „nie będzie żadnego dramatu”, jeśli nie zostanie marszałkiem Sejmu. Odniósł się też do powyborczych komentarzy polityków Trzeciej Drogi:
„Myślę, że trochę zimnej wody bym wylał na głowy swoich przyjaciół. Używanie takich argumentów, że jeżeli nie będzie takiej ustawy albo innej ustawy, wyjdziemy z rządu, generalnie nie jest rozsądne. Używanie takiego argumentu dwa dni po wyborach, po to, żeby usprawiedliwiać swój wynik… tak nawiasem, wszystkie partie koalicyjne dostały mniejszy wynik, niż startowaliśmy w wyborach sejmowych. Jeżeli w Trzeciej Drodze poszły wyniki w stosunku do pięciu lat o 2 proc. po połączeniu dwóch partii [wynik PSL wtedy to 12 proc. – przyp.], to to wymaga tak samo jak w Lewicy rozsądku i zadumy”.