Władimir Putin odwołał ministra obrony Rosji Siergieja Szojgu, na jego miejsce wysunął kandydaturę ekonomisty wicepremiera Andrieja Biełousowa. Szojgu ma zostać przewodniczącym Rady Bezpieczeństwa. Stanowisko traci dotychczasowy przewodniczący Nikołaj Patruszew
W Niemczech trwa dyskusja o liberalizacji aborcji. Możliwe, że dziś komisja rządowa zarekomenduje dopuszczenie przerywania ciąży do 12. tygodnia.
Aborcja w Niemczech jest nielegalna i ujęta w kodeksie karnym. Przerwanie ciąży jest możliwe tylko w szczególnych okolicznościach: np. gdy życie kobiety jest zagrożone lub jest ona ofiarą gwałtu. Warunkiem koniecznym przerwania ciąży jest konsultacja z organem uznanym przez państwo. To może się jednak zmienić.
Brytyjski „Guardian” informuje, że powołana przez niemiecki rząd komisja może dziś zarekomendować legalizację aborcji do 12. tygodnia. „Oczekuje się, że w raporcie podkreślone zostanie, że istniejące prawo w Niemczech jest niezgodne ze standardami międzynarodowymi i wymaga modernizacji” – pisze „Guardian”. Do niemieckich mediów wyciekł projekt raportu, w którym rządowa komisja wskazuje, że kryminalizacja aborcji jest „prawem nie do utrzymania”.
Zwolennicy liberalizacji prawa aborcyjnego w Niemczech podkreślają, że utrzymanie aborcji w kodeksie karnym jest prostą drogą do wprowadzenia kar za przerywanie ciąży. Dlatego – jak zaznaczają – najwyższy czas na zmianę przepisów.
Raport komisji nie będzie jednak wiążący dla rządu – jest jedynie ekspercką opinią.
Czy liberalizacja aborcji zdobędzie wystarczające poparcie? „Guardian” wskazuje, że konserwatywna opozycja z Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej/Unii Chrześcijańsko-Społecznej i skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec będzie przeciwna zmianie przepisów. Politycy tych ugrupowań twierdzą, że w obecnej formie istniejące prawo cieszy się powszechną akceptacją i zapewnia „niezbędną ochronę nienarodzonym”. „Zapowiedzieli, że jeśli zalecenia komisji zostaną zastosowane, zwrócą się do Trybunału Konstytucyjnego” – czytamy.
Po debacie w Sejmie o aborcji ministra ds. równości Katarzyna Kotula opublikowała w swoich social mediach instrukcję bezpiecznej aborcji. Marek Sawicki z PSL domaga się „reakcji premiera” i mówi o naruszeniu prawa.
„Tego typu instruktaże ze strony pani minister są naruszeniem prawa. Czy zajmie się tym pan premier, nie wiem. Uważam, że to złamanie prawa. To będzie dowód na to, czy rzeczywiście mamy niezależną prokuraturę pod rządami pana ministra Bodnara” – powiedział w Polsat News Marek Sawicki z PSL.
Chodzi o instrukcję bezpiecznej aborcji, jaką opublikowała ministra ds. równości Katarzyna Kotula po sejmowej dyskusji o aborcji. W swoich mediach społecznościowych napisała: „Bezpieczny zestaw do aborcji zamówisz na www.womenhelp.org”. Wyjaśniła również cztery kroki po otrzymaniu tabletek:
„Jeśli potrzebujesz wsparcia, zadzwoń na nr Aborcji bez Granic, 222 922 597, 7 dni w tygodniu, 8-20” – napisała Kotula.
„Pani minister Kotula złamała i Konstytucję, i kilka innych ustaw, m.in. ustawę o lekach, bo na razie aborcja w Polsce legalna nie jest. Jeszcze żeśmy tego prawa nie uchwalili” – powiedział Sawicki. Tego samego zdania jest Konfederacja i Suwerenna Polska, które złożyły zawiadomienie w sprawie Katarzyny Kotuli do prokuratury.
Poseł PSL już w trakcie debat o aborcji podkreślał, że nie poprze żadnej ustawy liberalizującej prawo aborcyjne. Na korytarzu sejmowym mówił dziennikarzom, że aborcja to nie jest „żadne prawo kobiet”.
Zagłosował przeciwko skierowaniu do dalszych prac ustaw KO i Lewicy dopuszczających aborcję do 12. tygodnia ciąży, a także przeciwko ustawie o dekryminalizacji. Tak samo głosowali inni członkowie i członkinie Trzeciej Drogi (Marek Biernacki, Andrzej Grzyb, Urszula Nowogórska, Bożena Żelazowska, Ireneusz Raś, Wiesław Różyński i Jacek Tomczak) oraz PiS i Konfederacja. Swój projekt, przywracający „kompromis aborcyjny” zgłosiła również Trzecia Droga – nad skierowaniem go do dalszych prac Sawicki nie głosował w ogóle.
Poseł PSL uważa, że wszystkie te projekty są „niekonstytucyjne”.
Instrukcja, którą opublikowała Katarzyna Kotula, nie jest nielegalna – bronią ministry działaczki Aborcyjnego Dream Teamu. Na Instagramie napisały: „Poseł z tak dużym doświadczeniem jak Marek Sawicki z PSL powinien wiedzieć, co jest w Polsce przestępstwem, a co nim nie jest. My mamy dowód na to, że szerzenie wiedzy o aborcji tabletkami, informowanie o tym, skąd tabletki zdobyć PRZESTĘPSTWEM NIE JEST! Sędzia skazująca naszą Justynę za pomoc w aborcji wskazała wyraźnie: przekazanie tabletek aborcyjnych to jest przestępstwo, ale podawanie informacji tym przestępstwem nie jest. I jest to sędzia nominowana przez Ziobrę, z tak zwanego nadania politycznego, która awansowała do sądu apelacyjnego w dniu, w którym skazała Justynę”.
O sprawie Justyny Wydrzyńskiej pisaliśmy w OKO.press:
Prezydent USA Joe Biden powiedział premierowi Izraela Benjaminowi Netanjahu, że Stany Zjednoczone będą pomagać w obronie, ale nie chcą brać udziału w kontrataku. „Nie chcemy wojny z Iranem” – mówią amerykańscy urzędnicy.
W oficjalnym oświadczeniu wydanym tuż po atakach Iranu prezydent Joe Biden nie wskazał, jaka będzie reakcja Stanów Zjednoczonych na ewentualny kontratak Izraela. Podkreślał jedynie, że w rozmowie z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu chwalił "niezwykłą zdolność Izraela do obrony i pokonania nawet bezprecedensowych ataków”.
Źródła w Białym Domu twierdzą jednak, że stanowisko Bidena jest jednoznaczne: USA pomogą w obronie, ale nie chcą wojny z Iranem.
„Wierzymy, że Izrael ma swobodę działania, aby chronić siebie i bronić się, w Syrii czy gdziekolwiek indziej. To długotrwała polityka i tak pozostanie, ale nie, nie wyobrażamy sobie, że będziemy uczestniczyć w czymś takim” – powiedział agencji Reuters jeden z wyższych urzędników amerykańskiej administracji.
Potwierdził to John Kirby, główny rzecznik Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego. W niedzielę w programie ABC „This Week mówił: „Nie dążymy do eskalacji napięć w regionie. Nie dążymy do szerszego konfliktu”.
Po tym, jak w nocy z soboty na niedzielę Iran wystrzelił w kierunku Izraela ponad 300 dronów i rakiet, władze zaatakowanego państwa informowały, że „ściśle współpracowały” z rządami USA, Wielkiej Brytanii i Francji.
Centralne Dowództwo sił USA podało na platformie X, że wojska amerykańskie zestrzeliły ponad 80 dronów i co najmniej 6 rakiet balistycznych lecących w kierunku Izraela i wystrzelonych z terytorium Iranu i Jemenu. W sumie, jak podał Izrael, udało się zestrzelić 99 proc. rakiet i dronów.
Po ataku, w niedzielę, odbyła się Rada Bezpieczeństwa ONZ. Większość jej członków wzywała do powściągliwości. Izrael jednak jest przekonany, że odwet będzie konieczny. Zastępca stałego przedstawiciela USA przy ONZ ambasador Robert Wood komentował: „Obowiązkiem Rady Bezpieczeństwa jest nie pozwolić, aby działania Iranu pozostały bez odpowiedzi. W nadchodzących dniach Stany Zjednoczone, w porozumieniu z innymi państwami członkowskimi, zbadają dodatkowe środki umożliwiające pociągnięcie Iranu do odpowiedzialności tu, w Organizacji Narodów Zjednoczonych”.
Niedziela 14 kwietnia 2024 upłynęła pod znakiem doniesień z Bliskiego Wschodu.
W sobotę Iran wystrzelił w stronę Izraela ponad 300 dronów i pocisków. Jak podały izraelskie źródła rządowe, około 99 procent z nich zostało zestrzelonych.
Izrael wsparła międzynarodowa koalicja, do której należą Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja i Jordania. Koalicjanci mieli od kilku tygodni przygotowywać się na atak ze strony Iranu.
W niedzielę świat czekał na reakcję Izraela. Światowi przywódcy naciskali na izraelskie władze, by nie eskalowały konfliktu.
„Rosja wykorzystuje te same drony Shahed. Ich dźwięk jest taki sam na niebie nad Bliskim Wschodem i Europą. Ten dźwięk musi pobudzić wolny świat” – napisał ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski i wezwał Zachód do wspierania Ukrainy.
Wieczorem polskiego czasu zebrała się Rada Bezpieczeństwa ONZ.
Rosyjski ambasador przy ONZ nazwał hipokryzją zachowanie państw Zachodu, które potępiły Iran, a nie zareagowały w podobny sposób, gdy Izrael zbombardował irański konsulat w Damaszku. „Dziś w Radzie Bezpieczeństwa jesteśmy świadkami przejawu hipokryzji i podwójnych standardów, którego oglądanie jest niemal żenujące” – stwierdził Wasilij Nebenzia.
W niedzielę odbyło się posiedzenie gabinetu wojennego Izraela. Pięć osób wchodzących w jego skład (w tym premier) rozważało, czy „iść na całość”, czy podjąć umiarkowane kroki — relacjonuje „Financial Times”.
Stany Zjednoczone stanowczo zażądały, by Izrael nie eskalował konfliktu. Miał to powiedzieć Joe Biden w rozmowie z premierem Benjaminem Nethanjahu, a publicznie wyraził to rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, John Kirby.
Część izraelskich ministrów publicznie nawoływała do zdecydowanej odpowiedzi Iranowi.
Benny Gantz, minister bez teki w rządzie Nethanjahu oświadczył, że Izrael odpowie w czasie i w sposób, jaki sam wybierze.
„Iran może odtrąbić sukces, bo dokonał największego ataku dronów w historii, i to bezpośrednio na Izrael. Izrael może odtrąbić sukces, bo go udaremnił. Jeśli rzeczywiście taki był cel, nie można jeszcze ocenić, czy został osiągnięty. Iran odtrąbia sukces. Izrael nie.
Warto też zauważyć mniej widoczną szkodę wyrządzoną Izraelowi przez operację – obrona przed trzystoma pociskami i dronami przez tę jedną noc kosztowała ponad miliard dolarów, podczas gdy irański atak miał kosztować jedną dziesiątą tej kwoty” – pisze w OKO.press Elias Smurzyński, student iranistyki i prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim.
„Trudno oszacować skalę zapowiedzianej przez Izrael odpowiedzi. Nie można jednak stawiać znaku równości między odpowiedzią a definitywną eskalacją. Być może Izrael zagra w grę Iranu – postawi na wykalkulowany atak, uwydatniający jego wczorajsze defensywne zwycięstwo, ale w rzeczywistości będący nieszczególnie brzemienny w skutkach. W obliczu zapowiedzianego braku wsparcia ze strony USA, wezwań Bidena do powściągliwości, otoczenia Izraela przez irańskie proxy, zaangażowania izraelskich sił zbrojnych w wysiłek wojenny w Gazie i przy granicach kraju, całkowite odmrożenie konfliktu nie musi być konieczne.
Między państwami parząco iskrzy, ale jeszcze nie płonie” – twierdzi w OKO.press Elias Smurzyński.
Podczas debaty o aborcji w TV Republika Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu połknęła mifepriston, tabletkę rekomendowaną przez WHO do przerwania ciąży
Do debaty na antenie TV Republika zaproszono posłankę PiS Agnieszkę Wojciechowską van Heukelom, Martę Czech z Konfederacji, prof. Joannę Senyszyn z Lewicy Demokratycznej.
„To są tabletki rekomendowane przez Światową Organizację Zdrowia, mifepriston, mizoprostol. Każda osoba może je zażyć. Ja teraz też zażyje mifepriston, żeby pokazać, że nie popełniam żadnego przestępstwa i że dożyję do końca tego programu. To jest tabletka aborcyjna. To jest legalne, można zamówić z Woman Help Woman”, powiedziała działaczka ADT i połknęła pigułkę:
„Pani moim zdaniem robi teraz rzecz całkowicie nieetyczną”, powiedziała Katarzyna Gójska, prowadząca program. „I niezgodną z prawem”, dodała Agnieszkę Wojciechowską van Heukelom. „To już mniejsza o to”, ucięła Gójska.
„Ja chce, żeby widzki TV Republika też wiedziały, jak bezpiecznie przerwać ciążę”, mówiła Broniarczyk. Marta Czech: „Zaraz będzie zawiadomienie do prokuratury”.
Broniarczyk podczas programu przekonywała, że aborcja dzieje się niezależnie od regulacji prawnych, a dokonują jej kobiety o bardzo różnych poglądach. Mówiła też o tym, że własna aborcja nie jest karana. „Aborcja była, jest i będzie i przerywają ciąże kobiety o bardzo różnych poglądach. I ktoś te aborcje musi robić. Aborcja to jest zabieg medyczny najczęściej wykonywany w ginekologii według wszystkich towarzystw ginekologicznych w Europie Zachodniej”.
Po debacie o aborcji w Sejmie 12 kwietnia posłanka Lewicy Katarzyna Kotula udostępniła na portalu x instrukcję przerwania ciąży tabletkami. Wyciągnięcia konsekwencji wobec ministry ds równości domaga się m.in. Marek Sawicki z PSL.