Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Już nie ma kampanii wyborczych bez dezinformacji. To, co jeszcze w czasach kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa czy przed referendum w sprawie brexitu było w zachodnich demokracjach rodzajem ewenementu, dziś jest już ponurą normą.
Po narracje dezinformacyjne sięgają nie tylko aktorzy zewnętrzni (czyli w wypadku Polski i naszej części Europy przede wszystkim Rosja), ale i krajowe partie polityczne, a także społeczności internautów skupione wokół konkretnych ideologii i teorii spiskowych.
OKO.press łączy siły z innymi polskimi mediami oraz instytucjami społeczeństwa obywatelskiego zaangażowanymi w zwalczanie dezinformacji i bierze udział w projekcie Polish Election Watch, uruchomionym przez Alliance4Europe i Atlantic Council DFRLab.
Dzięki Polish Election Watch prodemokratyczne organizacje społeczeństwa obywatelskiego otrzymują cotygodniowe raporty na temat obecnych w kampanii narracji dezinformacyjnych.
Raporty opracowują w ramach Polish Election Watch uznane badaczki i badacze dezinformacji – w tym Anna Mierzyńska z OKO.press, Givi Gigitashvili z Atlantic Council DFRLab, wspierani przez Hadley’a Newmana (doradcę Stratcom). Ich analizy dotyczą zarówno samych narracji dezinformacyjnych, jak i sposobów przeciwdziałania im.
Więcej o projekcie w artykule Witolda Głowackiego.
W ostatni weekend przed ciszą wyborczą politycy nie zwalniają tempa w kampanii. Co dzisiaj przed nami?
Konwencja Trzeciej Drogi o godz. 10 w Krakowie w Hali 100-lecia KS Cracovia – Centrum Sportu Niepełnosprawnych.
Lewica swoją konwencję zacznie o godz. 12 w Będzinie (woj. śląskie). Gościem specjalnym będzie były prezydent Aleksander Kwaśniewski.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński spotka się o godz. 12:30 z wyborcami w Białymstoku, a o godz. 18 Lublina.
Co do Koalicji Obywatelskiej, to o godz. 10:30 Rafał Trzaskowski odwiedzi Bielsko-Białą, z kolei lider KO Donald Tusk o godz. 12 będzie w Płocku.
Znamy już skład przedwyborczej debaty w TVP. Donald Tusk zmierzy się z Mateuszem Morawieckim. Jedyną kobietą będzie Joanna Scheuring-Wielgus z Lewicy. Rozkręca się też kampania referendalna, która – kto by pomyślał – jest potężnym wsparciem dla PiS
Do wyborów parlamentarnych zostało 9 dni. Co wydarzyło się w kampanii wyborczej w piątek 6 października?
Coraz goręcej robi się wokół telewizyjnej debaty przedwyborczej, która zostanie wyemitowana na żywo w TVP w najbliższy poniedziałek. Najpierw swój udział w niej zadeklarował lider KO Donald Tusk. Oczy wszystkich zwróciły się wtedy na prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który od początku kampanii, mimo wezwań Tuska konsekwentnie odmawia debaty z szefem PO.
Tak było i tym razem. Nie minęło wiele czasu, jak prezes PiS oświadczył, że, cóż, tego dnia ma już zaplanowane spotkanie z wyborcami w Przysusze i woli to, niż rozmowę z „kłamczuchem” Tuskiem. W mediach od razu ruszyła giełda nazwisk – kto weźmie udział w debacie z ramienia PiS? Premier Morawiecki? Europoseł Tarczyński? Marszałek Witek? Dziś wątpliwości rozwiał premier, który na portalu X napisał: „Nie mogę się doczekać! Widzimy się w polskiej telewizji!”.
Swój udział w debacie potwierdził też już Donald Tusk w imieniu Koalicji Obywatelskiej oraz Szymon Hołownia w imieniu Trzeciej Drogi. Konfederację będzie reprezentował Krzysztof Bosak, a Bezpartyjnych Samorządowców Krzysztof Maj.
Jedyną kobietą podczas debaty będzie przedstawicielka Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus. Jak pisała w OKO.press Agata Szczęśniak, w grę wchodziły trzy nazwiska: Magdalena Biejat, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i właśnie Joanna Scheuring-Wielgus. Dlaczego one? „Nie można wybierać spoza osób, które były wcześniej promowane”. W sztabie Lewicy słyszymy, że do debaty tej rangi, która zapewne będzie miała ogromną oglądalność, nie można wystawić osoby, która nie jest na bieżąco z kampanią.
Dlaczego to Scheuring-Wielgus, a nie popularna wśród lewicowej młodzieży Dziemianowicz-Bąk stanie do debaty w TVP? Zdecydowało między innymi to, że Scheuring-Wielgus jest bardziej rozpoznawalna. Ma też wizerunek osoby sympatycznej, niezacietrzewionej.
Pozostając jeszcze chwilę przy TVP, Onet ujawnił dzisiaj umowy z „gwiazdami” tej stacji. Prowadzący „Wiadomości” są zatrudnieni zarówno na umowę o pracę, za co pobierają wynagrodzenie miesięczne w wysokości do 10 tysięcy złotych, a poza tym część usług świadczą w ramach prowadzonej działalności gospodarczej. Te umowy B2B opiewają na kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Danuta Holecka na przykład ma kontrakt B2B na prowadzenie 9-11 wydań „Wiadomości” za 50 tysięcy złotych netto miesięcznie. Kontrakt został zawarty w lutym 2023 na 2,5 roku.
Michał Adamczyk od początku sierpnia 2020 roku do końca stycznia 2023 roku zarabiał 43 tys. zł netto miesięcznie za prowadzenie „Wiadomości” i programu „Bez retuszu” w TVP Info. Z umów, do których dotarł Onet, wynika, że Adamczyk w TVP w ciągu ostatnich 2 lat zarobił niemal 2 miliony złotych. Jego obecny kontrakt opiewa na 47 tys. zł netto miesięcznie.
Zaplanowane na dzień wyborów parlamentarnych referendum ogólnokrajowe służy temu, by rząd miał „legitymację społeczną do tego, aby nie wykonywać przepisów, które będą przyjęte przez UE” – przyznał rzecznik rządu Piotr Müller na antenie RMF FM.
Chodzi przede wszystkim o przepisy paktu migracyjnego, czyli negocjowanej obecnie na forum UE reformy polityki migracyjnej.
W wywiadzie na antenie RMF FM Piotr Müller mówił, że najważniejsze w kwestii zarządzania migracją jest „wzmocnienie wszystkich granic zewnętrznych UE” oraz „wsparcie finansowe dla krajów afrykańskich”.
„[To, co jest ważne], to przede wszystkim (...) wzmocnienie wszystkich granic zewnętrznych UE, w tym najważniejszej (...) południowej granicy Europy. [Niezbędne jest] wzmocnienie patroli morskich na Morzu Śródziemnym, bo w tej chwili to jest jedna z ważniejszych rzeczy, plus bardziej zaawansowane rozmowy oraz wsparcie finansowe dla krajów afrykańskich. Po to, aby już u swoich granic morskich pewnego rodzaju zabezpieczenia czy kontrole graniczne były mocniejsze niż teraz” – powiedział Piotr Müller.
PiS-owi jednak, nawet bardziej od samego referendum, opłaci się referendalna kampania.
Kampanię referendalną regulują inne przepisy niż kampanię wyborczą. Nie ma ograniczeń finansowych i może trwać także w trakcie ciszy wyborczej. Mogą ją prowadzić nie tylko zarejestrowane komitety wyborcze, ale praktycznie każdy podmiot. Zapowiedź tego, co planuje PiS mieliśmy kilka tygodni temu, kiedy okazało się, że do PKW w sprawie prowadzenia kampanii referendalnej zgłosiło się kilkanaście fundacji spółek skarbu państwa. Ich spoty, publikowane w telewizji i internecie, wyglądają de facto jak spoty PiS-u.
Co ciekawe, oprawa graficzna „4 x NIE” oraz hasło „Głosujesz – decydujesz” często są do siebie bliźniaczo podobne i w fundacjach spółek skarbu państwa, i innych podmiotach zaangażowanych w kampanię referendalną.
Inną formę promocji referendum opisał na łamach OKO.press Adam Leszczyński. Broszurę „Twój głos referendalny” kolportuje Poczta Polska. Nie ma na niej informacji o redaktorach, autorach czy wydawcy – poza logo Fundacji Niezależne Media, która jest związana z grupą medialną Tomasza Sakiewicza (m.in. „Gazeta Polska”, Niezalezna.pl). „Mamy to dostarczyć do wszystkich prywatnych odbiorców” – mówił anonimowy listonosz portalowi Onet.pl 3 października 2023.
W kwietniu 2023 roku premier Mateusz Morawiecki przyznał fundacji dotację w wysokości 5,7 mln złotych.
Na pierwszej stronie gazetki znalazło się ostrzeżenie przed napływem imigrantów. „TO JUŻ INWAZJA. ONI TUTAJ PŁYNĄ” oraz wezwanie do udziału w referendum.
Na początku 2023 r. PiS znowelizował Kodeks wyborczy. Nowela zakładała m.in. zwiększenie liczby obwodowych komisji wyborczych na wsiach i w małych miejscowościach. PiS twierdził, że to zmiana profrekwencyjna, bo dzięki niej wyborcy spoza większych miast będą mieć komisje bliżej miejsca zamieszkania. Opozycja z kolei twierdziła, że PiS robi tę zmianę pod swój wyborczy wynik, bo łatwiej będzie głosować tym grupom wyborców, które opowiadają się za partią Jarosława Kaczyńskiego.
Jarosław Flis, socjolog, dr hab. i profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, przeanalizował tę zmianę Kodeksu wyborczego. W analizie dla Fundacji Batorego Flis stwierdza m.in., że:
„Inicjatorzy zmian Kodeksu wyborczego szacowali liczbę komisji, które miałyby zostać utworzone na skutek nowelizacji, na 6000. Ogłoszona przez Państwową Komisję Wyborczą lista obwodów do głosowania pokazuje wzrost ich liczby na terenach wiejskich o 3336. Jak z tego wynika, inicjatorzy regulacji drastycznie rozminęli się z realiami, jeśli chodzi o możliwość i celowość tworzenia nowych obwodów”.
Według Flisa powody niepowodzenia są dwa:
A jak wieś i to i remiza, a dokładnie „Bitwa na remizy”, bo taki konkurs ogłosiło Ministerstwo Klimatu i Środowiska.
Gminy do 20 tys. mieszkańców, które wykażą się najwyższą frekwencją w wyborach parlamentarnych otrzymają 1 mln zł na remont remizy – donosi Polska Agencja Prasowa.
Tam, gdzie remizy nie ma, wygraną będzie można przeznaczyć na remont innego budynku użyteczności publicznej.
Warunkiem zwycięstwa w konkursie „Bitwa o remizy” jest „uzyskanie najwyższej procentowej frekwencji wyborczej w gminie do 20 tys. mieszkańców w każdym z powiatów w wyborach do Sejmu i Senatu Rzeczypospolitej Polskiej w 2023 r.” – informuje Ministerstwo Klimatu i Środowiska.
Jak przypomina PAP, przy okazji poprzednich wyborów także organizowany był taki konkurs. Wówczas wygrać można było wozy strażackie – po jednym na każde województwo w pierwszej turze i po jednym z drugiej turze. Z tym że w drugiej turze pojazdów do rozdania było 49, a konkurs odbywał się zgodnie z granicami województw sprzed 1999 roku.
Jak pisaliśmy, zaprzyjaźnione z rządem organizacje i fundacje spółek skarbu państwa wykorzystują kampanię referendalną de facto do pomocy PiS-owi w wyborach. Jednak ten kij ma dwa końce. Do PKW, żeby wziąć udział w kampanii referendalnej, zgłosiły się bowiem także NGO-sy nieprzychylne obozowi rządzącemu. Te, które PKW zaakceptowała, mają m.in. zagwarantowany darmowy czas na swoje spoty w mediach publicznych. I tak TVP i radio publiczne puszczają co dzień spoty znienawidzonej przez PiS Lotnej Brygady Opozycji, i innych NGOsów broniących praw człowieka. Za darmo, bo w ramach kampanii referendalnej. W przekazie już dominują przeciwnicy referendum – o wiele ubożsi niż fundacje SSP.
Więcej w tekście Krzysztofa Boczka.
O wyborach myślą też Ukrainki i Ukraińcy, chociaż tam to dużo bardziej skomplikowane przedsięwzięcie. Dyskusje na temat przeprowadzenia wyborów w Ukrainie trwają od miesięcy. Gdyby nie rosyjska inwazja na pełną skalę, to w końcu października 2023 roku w Ukrainie powinny były odbyć się wybory parlamentarne. A wiosną 2024 roku – prezydenckie. O tych ostatnich podczas swojej wizyty do Kijowa w końcu sierpnia 2023 roku przypomniał amerykański senator Lindsey Graham z Partii Republikańskiej. Według amerykańskiego polityka wybory w Ukrainie powinny odbyć się w przyszłym roku, nawet w obliczu wojny.
Według prezydenta Ukraina w wyborach „nie chodzi o demokrację, ale o bezpieczeństwo”. W wywiadzie dla portugalskiej telewizji RTP Zełeński powiedział, że ukraińskie prawo nie pozwala teraz przeprowadzić wyborów, jednak prezydent jest gotowy do zmian w ustawodawstwie.
„Nie chcę, żeby partnerzy lub przedstawiciele różnych partii zarzucali mi, że boję się stracić władzę. Od razu mówię, że nie, niczego się nie boję” – powiedział Zełenski, dodając, że ma duże wsparcie społeczeństwa.
Prezydent oświadczył, że na wybory z budżetu nie da pieniędzy, które są przeznaczone na broń. Na pytanie dziennikarki, czy zamierza kandydować, odpowiedział:
„Jeśli wojna będzie trwać i jeśli będą odbywać się wybory, nigdy w życiu nie opuszczę mojego kraju. Jestem gwarantem konstytucji i będę jej bronił w każdym przypadku”.
O skomplikowanej sytuacji wyborczej w Ukrainie pisze nasza dziennikarka Krystyna Garbicz:
PiS nie interesuje ważność ani wynik referendum, interesuje ich kampania referendalna. Tak mniej więcej brzmiała jedna z tez, którą głosili eksperci, dziennikarze i politycy opozycji krótko po zarządzeniu ogólnokrajowego referendum w dniu wyborów 15 października.
W ostatnich dniach mamy coraz więcej dowodów na to, że tak właśnie jest.
Kampanię referendalną regulują inne przepisy niż kampanię wyborczą. Nie ma ograniczeń finansowych i może trwać także w trakcie ciszy wyborczej. Mogą ją prowadzić nie tylko zarejestrowane komitety wyborcze, ale praktycznie każdy podmiot. Zapowiedź tego, co planuje PiS mieliśmy kilka tygodni temy, kiedy okazało się, że do PKW w sprawie prowadzenia kampanii referendalnej zgłosiło się kilkanaście fundacji spółek skarbu państwa. Ich spoty, publikowane w telewizji i internecie, wyglądają de facto jak spoty PiS-u. Co ciekawe, oprawa graficzna „4 x NIE” oraz hasło „Głosujesz – decydujesz” często są do siebie bliźniaczo podobne i w fundacjach spółek skarbu państwa, i innych podmiotach zaangażowanych w kampanie referendalną.
Poniżej screen ze spotu Fundacji PGE:
A tutaj billboardy fundacji, którym przyjrzał się dziennikarz Radia ZET:
Inną formę promocji referendum opisał na łamach OKO.press Adam Leszczyński. Broszurę „Twój głos referendalny” kolportuje Poczta Polska. Nie ma na niej informacji o redaktorach, autorach czy wydawcy – poza logo Fundacji Niezależne Media, która jest związana z grupą medialną Tomasza Sakiewicza (m.in. „Gazeta Polska”, Niezalezna.pl). „Mamy to dostarczyć do wszystkich prywatnych odbiorców” – mówił anonimowy listonosz portalowi Onet.pl 3 października 2023.
W kwietniu 2023 roku premier Mateusz Morawiecki przyznał fundacji dotację w wysokości 5,7 mln złotych.
Na pierwszej stronie gazetki znalazło się ostrzeżenie przed napływem imigrantów. „TO JUŻ INWAZJA. ONI TUTAJ PŁYNĄ” oraz wezwanie do udziału w referendum.
Donald Tusk spotkał się dzisiaj z mieszkańcami Przemyśla. Odniósł się do poniedziałkowej debaty przedwyborczej, która odbędzie się w TVP. Przypomnijmy, niedługo potem, kiedy Tusk zapowiedział swój udział w debacie, Jarosław Kaczyński stwierdził, że tego dnia ma „już zapowiedziane spotkanie w Przysusze w sprawie bezpiecznej wsi”.
„Gość, który ma pełną władzę w rękach, telewizję, wybrał sobie do prowadzenia tej debaty pana Rachonia. Znam gościa. To członek PiS-u. Może zawiesił to członkostwo, ale pamiętamy go jako działacza PiS-u. Im się nawet nie chce poudawać, żeby jakiegoś bezpartyjnego wziąć. To jest trochę tak, jakby wyszły dwie drużyny piłkarskie na boisko, jakby Kaczyński miał w rękach sędziego, transmisje telewizyjną, trzech bramkarzy i od razu trzy czerwone kartki. Przecież on miał takie warunki do tej debaty i uciekł” – mówił Tusk w Przemyślu.