Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Płatna promocja postów wykupiona na prywatnym koncie Mateusza Morawieckiego na Facebooku kosztowała prawie 765 tysięcy złotych. PiS wydał na to łącznie 245 tysięcy złotych. Całą resztę – czyli ponad pół miliona złotych – Morawiecki zapłacił z własnej kieszeni – ujawnia dziennikarka śledcza WP.pl Bianka Mikołajewska.
520 tysięcy złotych wydanych przez Morawieckiego na facebookową promocję własnego profilu to kwota za okres od lutego 2020 roku do sierpnia 2023 roku. W samym 2023 roku Morawiecki zapłacił za promocję łącznie 357 postów aż 183 tysiące złotych. Do tego wpłacił jeszcze na konto Prawa i Sprawiedliwości na koszty kampanii wyborczej 52 tysiące złotych – wylicza Mikołajewska. Tymczasem w 2023 roku jako premier i poseł Morawiecki zarobił łącznie 248 tysięcy złotych. Po odliczeniu wydatków na PiS i facebookową promocję zostało mu z tego niecałe 13 tysięcy.
Oczywiście Morawiecki może sobie na to pozwolić. Jako wieloletni prezes banku zgromadził wielomilionowy majątek, który w większości przepisał na żonę. Jak ujawnił w Onecie Jacek Harłukowicz, przez ręce Mateusza i Iwony Morawieckich przeszły nieruchości o łącznej wartości prawie 120 milionów złotych.
„Zostawiłem bardzo dobrze płatną pracę w banku dla Polski. A Tusk zostawił Polskę dla bardzo dobrze płatnej pracy w Brukseli dla interesów niemieckich.” – tak (oczywiście atakując Donalda Tuska) reagował na tekst Onetu o ogromnym majątku swej rodziny Morawiecki na dwa tygodnie przed wyborami, w wyniku których jego partia straciła władzę.
O tym, jak wiele pieniędzy w porównaniu z innymi partiami Prawo i Sprawiedliwość wydało na kampanię negatywną w sieci pisała w OKO.press Anna Mierzyńska.
– Nie ma równości, nie ma znaku równości między 194 a 248. Jeśli ktoś tak twierdzi, że tam jest znak równości, to może być niezwykle wybitnym prawnikiem, ale kompetencje z zakresu matematyki są do uzupełnienia. Mateusz Morawiecki nie ma większości, kłamie, mówiąc, że ma większość, nie ma większości, idzie do prezydenta i opowiada, że jest pełnoprawnym kandydatem dysponującym większością w Sejmie, nie dysponuje tą większością. Donald Tusk, po naszej wspólnej decyzji wszystkich partnerów koalicyjnych demokratycznej, która powstanie po tych wyborach, większość ma – powiedział w Sejmie Szymon Hołownia.
Odniósł się do wystąpienia prezydenta Andrzeja Dudy, który stwierdził, że zarówno Zjednoczona Prawica jak i dawna opozycja przekonywały go, że mają większość w Sejmie.
Do wystąpienia prezydenta odniósł się także przebywający w Brukseli Donald Tusk.
– Pan prezydent ma swoje uprawnienia, nie jest moim zadaniem w żaden sposób wpływać na jego decyzje. Mogę powiedzieć, szczególnie po tym, co wczoraj i dziś usłyszałem tutaj w Brukseli, że czas jest bezcenny w tej chwili dla Polski. Dobrze byłoby nie przedłużać tego procesu ponad ewidentną potrzebę, ponieważ od tempa zależy, ile i kiedy Polska dostanie pieniądze – powiedział szef Platformy.
– Jeśli pan prezydent uważa, że potrzebuje dużo więcej czasu, ja muszę tylko cierpliwie czekać na tę decyzję, bo tak mówi konstytucja i będę czekał – dodał Tusk.
– Mamy dzisiaj dwóch poważnych kandydatów do stanowiska premiera, mamy dwie grupy polityczne, które twierdzą, że mają większość parlamentarną – Zjednoczoną Prawicę oraz koalicję KO-Trzecia Droga-Lewica – powiedział prezydent Andrzej Duda
– PiS poinformowało mnie, że będą mieć większość w Sejmie. Podobny komunikat usłyszałem od KO, Trzeciej Drogi i Lewicy – powiedział w czwartek prezydent Andrzej Duda w oświadczeniu dla mediów. Duda wciąż nie podjął decyzji, kto utworzy nowy rząd.
Prezydent Andrzej Duda podczas czwartkowego wystąpienia w południe odniósł się do konsultacji z partiami politycznymi, które prowadził w ostatnich dniach.
Duda podziękował za przyjęcie zaproszenia i merytoryczne podejście do rozmów. – Nie zawiodłem się, bardzo za to dziękuję, mieliśmy bardzo dobre rozmowy – powiedział. Jak mówił, rozmowy dotyczyły po pierwsze kwestii personalnych w przyszłym rządzie, po drugie kwestii merytorycznych, w których sprawie decyzje „czekają nas w bliższej lub dalszej przyszłości”.
– Mam już pewne podsumowania w związku z tym – powiedział prezydent.
– Przede wszystkim mamy dzisiaj dwóch poważnych kandydatów do stanowiska premiera, mamy dwie grupy polityczne, które twierdzą, że mają większość parlamentarną – Zjednoczoną Prawicę i drugą KO, Trzecią Drogę i Lewicę – powiedział Duda.
Prezydent zaznaczył, że politycy PiS zapewnili go, że Mateusz Morawiecki będzie w stanie utworzyć rząd, który będzie miał większość. – Podobny komunikat usłyszałem od KO, Trzeciej Drogi i Lewicy. Kandydatem opozycji jest Donald Tusk – powiedział Duda.
Jak podkreślił, jest to nowa sytuacja w polskim życiu politycznym, którą „musi rozważyć”. – Jest to obecnie jedno z najpoważniejszych zagadnień, nad którymi się pochylam – przyznał.
– Zadałem pytanie przedstawicielom opozycji: czy są propozycje dotyczące ewentualnego składu przyszłego rządu. Usłyszałem, że nie ma formalnie zawartej koalicji, że nie ma umowy koalicyjnej i nie można jeszcze podać kandydatów na ministrów – powiedział prezydent.
Drugim tematem oświadczenia był termin pierwszego posiedzenia Sejmu nowej kadencji.
– Trwa w tej chwili kadencja poprzedniego parlamentu. Kończy się w niedzielę 12 listopada. Poinformowałem wczoraj, że nie widzę powodów, żeby tę kadencję skracać. Ta kadencja powinna być dokończona – powiedział Duda. – Terminem, który wstępnie zaplanowałem jako termin posiedzenia nowego Sejmu, będzie poniedziałek 13 listopada – oświadczył prezydent.
Według „Newsweeka” wśród polityków koalicji KO-Trzecia Droga-Lewica pojawił się nowy pomysł na to, jak „wykiwać” PiS, jeśli prezydent Andrzej Duda zdecyduje się w pierwszym kroku powierzyć misję tworzenia rządu Mateuszowi Morawieckiemu, a właśnie taki scenariusz jest na razie najbardziej prawdopodobny.
„To oznacza, że PiS ma jeszcze ponad miesiąc na porządki w resortach i spółkach. To także czas, kiedy ministrowie z PiS będą mogli próbować utrudnić życie swoim następcom” – pisze „Newsweek”.
— A co gdybyśmy nie czekali — mówi tygodnikowi jeden z posłów opozycji. — Przecież pierwszego dnia nowego Sejmu [pierwsze posiedzenie ma zostać zwołane na 13-14 listopada] wybierzemy prezydium. Będziemy mieli „naszego” marszałka i większość we władzach Parlamentu. Senat jest nasz. Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy złożyli projekty ustaw i je przyjęli. Mamy większość. Niech oni tam sobie się miotają i próbują przekonać wszystkich, że z kimś rozmawiają, a my idźmy do pracy – cytuje posła „Newsweek”. Jak pisze autorka tekstu, taki pomysł znalazłby poparcie wśród polityków KO i Lewicy, Trzecia Droga na razie jest bardziej powściągliwa.
Jak podkreśla tygodnik, takiej sytuacji nie było w Polsce nigdy. „Rząd z natury rzeczy dysponuje sejmową większością, która jest już dogadana przed pierwszym posiedzeniem Sejmu” – czytamy.
Według rozmówców „Newsweeka” na pierwszy ogień mogłyby pójść np. projekty dotyczące podwyżek dla nauczycieli czy związków partnerskich.
– Ja bym chciała usłyszeć, jakie są konkrety tego rządu. Po co jest ten rząd? – apelowała w Radiu ZET Magdalena Biejat z Nowej Lewicy. Jej zdaniem „liderzy popełniają tu błąd”, ponieważ nie ma dyskusji o kierunkach przyszłego rządu.
Biejat była pytana o sprawę aborcji.
– Ta sprawa powinna znaleźć się w umowie koalicyjnej – mówiła. Dodała, że „absolutnym minimum w umowie kolacyjnej jest dekryminalizacja aborcji, czyli usunięcie kary za pomoc w przerywaniu ciąży”. Dopytywana o deklarację prezesa PSL w Gościu Radia ZET, że nie zgodzi się na wpisywanie spraw światopoglądowych do umowy koalicyjnej, współprzewodnicząca Razem odpowiada: – Koalicja się nie rozbiję o tę sprawę, bo mamy świadomość, że ten rząd musi powstać, bo taka jest wola wyborców.
Jaki jeszcze błąd popełniają liderzy KO, Trzeciej Drogi i Lewicy? – W obrazku mamy samych mężczyzn – oceniła Biejat. Jej zdaniem do negocjacji ws. przyszłego rządu należy zaprosić kobiety.