Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Polska Press odmówiła publikacji materiałów wyborczych Darii Gosek-Popiołek, posłanki Lewicy. Powód? „Nie są zgodne z linią wydawcy”. Posłanka opublikowała na Twitterze uzasadnienie odmowy publikacji, które przesłała jej Polska Press.
„Wydawca uznał, że nie do pogodzenia z linią programową tytułu są wartości lewicowe i rozumienie polskiej racji stanu prezentowane przez Przedstawicieli Komitetu Wyborczego Nowej Lewicy, który zlecił ogłoszenie wyborcze” – pisze Polska Press.
„Wydawca Gazety Krakowskiej i Dz. Polskiego – grupa Polska Press odmówiła druku moich materiałów wyborczych. Co jest nie do pogodzenia z linią wydawcy? Likwidacja śmieciówek, program budowy mieszkań na wynajem przez państwo, postulat przekazania większych środków na kulturę?” – pisze Popiołek.
„Z mojej działki rolniczej dla każdej gminy, która przekroczy frekwencję 60 proc., a ma do 20 tysięcy mieszkańców, 250 tysięcy złotych na koła gospodyń wiejskich, zespoły ludowe i orkiestry dęte. 250 tysięcy złotych dla każdej gminy, która przekroczy 60 proc. i ma do 20 tysięcy z mieszkańców” – to program profrekwencyjny, który ogłosił minister rolnictwa Robert Telus podczas konferencji prasowej.
I dodał: „Chcemy zachęcić do tego, żeby Polacy wzięli udział w tych wyborach, dlatego z kolegami ogłaszamy kolejny program frekwencyjny. Program, który zachęci do tego, aby Polacy wzięli udział w wyborach w większej ilości. To jest, tak jak powiedziałem, święto nas wszystkich, święto demokracji, dlatego, jak już wiecie, jest program ogłoszony wcześniej, „Remiza”. Program, który jest dla każdej gminy z powiatu, dla tej gminy, która miała najlepszą frekwencję, milion złotych na remont remizy lub budowę remizy, to już program, który obowiązuje, a dziś trzy kolejne propozycje”.
Czytają nas miliony, finansują tysiące. Dołącz do mniejszości. Wpłać na OKO!
Dziennikarze niezależnych mediów donoszą, że TVP odmawia im akredytacji na dzisiejszą debatę przedstawicieli komitetów wyborczych.
Tomasz Setta z TOK FM napisał w mediach społecznościowych:
Podobną informacją podzieliła się Katarzyna Kolenda-Zaleska z TVN:
Debata odbędzie się o 18:30, choć pierwotnie planowano ją na 21, w czasie największej oglądalności. TVP zmieniła jednak pierwotną godzinę, prawdopodobnie między innymi dlatego, by zmanipulowane fragmenty debaty pokazywać w dzisiejszym wydaniu „Wiadomości”. Przedstawiciele opozycji spodziewają się nieczystych zagrywek ze strony telewizji państwowej, a posłowie KO twierdzą, że TVP w ostatniej chwili zamierza zmienić miejsce, w którym debata ma się odbyć.
Według najnowszego sondażu IBRiS dla „Wydarzeń” Polsatu PiS może obecnie liczyć na 34,6 proc. głosów. To o dwa punkty procentowe więcej niż w poprzednim badaniu dla tego samego zleceniodawcy.
Pełne wyniki sondażu wyglądają następująco:
Taki wynik Trzeciej Drogi dla potencjalnej koalicji KO+Lewica+Trzecia Droga byłby katastrofalny, bo sojusz PSL i Polski 2050 spada pod próg dla koalicji i nie bierze udziału w podziale mandatów. Pamiętajmy jednak, że jest to pojedynczy sondaż, a zmiany poparcia, choć duże, w większości mieszczą się w granicach błędu statystycznego.
Po drugie w badaniu aż 8 proc. ankietowanych nie wie jeszcze, na kogo zagłosuje. Gdyby te głosy rozłożyć proporcjonalnie, wówczas Trzecia Droga jest ponad progiem, z wynikiem 8,5 proc.
Według portalu ewybory.eu Trzecia Droga w ostatnich dwóch tygodniach średnio osiąga 9,6 proc. i jest na fali wznoszącej.
Gdyby wyniki wyborów rzeczywiście wyglądałyby tak, jak w najnowszym badaniu IBRiS (sondaż był przeprowadzony 8 października), wówczas trzy partie opozycyjne nie miałyby szans na stworzenie wspólnego rządu. Nawet gdyby głosy niezdecydowanych rozłożyć proporcjonalnie, wówczas według przygotowanego przez analityka Leszka Kraszynę algorytmu, z którego korzystamy w OKO.press, KO, Lewica i Trzecia Droga miałyby 224 mandaty w Sejmie.
Najpierw zmieniono godzinę. Pierwotnie ustalano, że debata odbędzie się o 21. Później okazało się, że godzina do 18:30. Teraz przedstawiciele KO twierdzą, że PiS w ostatniej chwili zamierza też zmienić miejsce debaty, po ustaleniu go z komitetami wyborczymi. Z przedstawicielami partii ustalono, że dzisiejsza debata odbędzie się w studiach ATM w Warszawie przy ul. Wał Miedzeszyński, a nie w siedzibie TVP przy ul. Woronicza.
Teraz posłowie KO twierdzą, że na Woronicza również przygotowywane jest studio.
Poseł KO Jan Grabiec na konferencji prasowej w Sejmie przekazał też, że według informacji, jakie posiada, PiS przygotowuje także obecność publiczności.
„Wiemy, że zbierani są wyborcy PiS-u, działacze PiS-u z całego kraju i autokarami mają przyjechać do Warszawy. I wiemy, że budowane jest studio dla publiczności z trybunkami, na których ma zasiąść publiczność pisowska. Oczywiście w ustaleniach pisemnych dotyczących debaty jest mowa o tym, że udział publiczności jest wykluczony. TVP zamierza złamać te reguły” – mówił poseł.
I apelował:
„Wzywam premiera Morawieckiego, żeby natychmiast przywrócił taką relację, na którą się umówiliśmy, jaka jest prezentowana oficjalnie przez TVP, żeby natychmiast wykluczył możliwość tego rodzaju manipulacji. Spodziewamy się, że w studiu wydarzy się wszystko, co najgorsze, ale ta skala manipulacji po prostu wygląda na taką putinowską ustawkę. Nie ma nic wspólnego z debatą polityczną, dlatego oczekujemy od premiera Morawieckiego, że natychmiast tę sytuację wyjaśni i zakażę swoim funkcjonariuszom w TVP wykonywania takich ruchów. Bo to byłaby już całkowita kompromitacja tego obozu władzy, do tego stopnia boją się Donalda Tuska, że łamią wszystkie ustalenia, które jeszcze wczoraj z nami zawarli”.
Do debaty pozostało już tylko nieco ponad pięć godzin.