Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Dziennikarze niezależnych mediów donoszą, że TVP odmawia im akredytacji na dzisiejszą debatę przedstawicieli komitetów wyborczych.
Tomasz Setta z TOK FM napisał w mediach społecznościowych:
Podobną informacją podzieliła się Katarzyna Kolenda-Zaleska z TVN:
Debata odbędzie się o 18:30, choć pierwotnie planowano ją na 21, w czasie największej oglądalności. TVP zmieniła jednak pierwotną godzinę, prawdopodobnie między innymi dlatego, by zmanipulowane fragmenty debaty pokazywać w dzisiejszym wydaniu „Wiadomości”. Przedstawiciele opozycji spodziewają się nieczystych zagrywek ze strony telewizji państwowej, a posłowie KO twierdzą, że TVP w ostatniej chwili zamierza zmienić miejsce, w którym debata ma się odbyć.
Według najnowszego sondażu IBRiS dla „Wydarzeń” Polsatu PiS może obecnie liczyć na 34,6 proc. głosów. To o dwa punkty procentowe więcej niż w poprzednim badaniu dla tego samego zleceniodawcy.
Pełne wyniki sondażu wyglądają następująco:
Taki wynik Trzeciej Drogi dla potencjalnej koalicji KO+Lewica+Trzecia Droga byłby katastrofalny, bo sojusz PSL i Polski 2050 spada pod próg dla koalicji i nie bierze udziału w podziale mandatów. Pamiętajmy jednak, że jest to pojedynczy sondaż, a zmiany poparcia, choć duże, w większości mieszczą się w granicach błędu statystycznego.
Po drugie w badaniu aż 8 proc. ankietowanych nie wie jeszcze, na kogo zagłosuje. Gdyby te głosy rozłożyć proporcjonalnie, wówczas Trzecia Droga jest ponad progiem, z wynikiem 8,5 proc.
Według portalu ewybory.eu Trzecia Droga w ostatnich dwóch tygodniach średnio osiąga 9,6 proc. i jest na fali wznoszącej.
Gdyby wyniki wyborów rzeczywiście wyglądałyby tak, jak w najnowszym badaniu IBRiS (sondaż był przeprowadzony 8 października), wówczas trzy partie opozycyjne nie miałyby szans na stworzenie wspólnego rządu. Nawet gdyby głosy niezdecydowanych rozłożyć proporcjonalnie, wówczas według przygotowanego przez analityka Leszka Kraszynę algorytmu, z którego korzystamy w OKO.press, KO, Lewica i Trzecia Droga miałyby 224 mandaty w Sejmie.
Najpierw zmieniono godzinę. Pierwotnie ustalano, że debata odbędzie się o 21. Później okazało się, że godzina do 18:30. Teraz przedstawiciele KO twierdzą, że PiS w ostatniej chwili zamierza też zmienić miejsce debaty, po ustaleniu go z komitetami wyborczymi. Z przedstawicielami partii ustalono, że dzisiejsza debata odbędzie się w studiach ATM w Warszawie przy ul. Wał Miedzeszyński, a nie w siedzibie TVP przy ul. Woronicza.
Teraz posłowie KO twierdzą, że na Woronicza również przygotowywane jest studio.
Poseł KO Jan Grabiec na konferencji prasowej w Sejmie przekazał też, że według informacji, jakie posiada, PiS przygotowuje także obecność publiczności.
„Wiemy, że zbierani są wyborcy PiS-u, działacze PiS-u z całego kraju i autokarami mają przyjechać do Warszawy. I wiemy, że budowane jest studio dla publiczności z trybunkami, na których ma zasiąść publiczność pisowska. Oczywiście w ustaleniach pisemnych dotyczących debaty jest mowa o tym, że udział publiczności jest wykluczony. TVP zamierza złamać te reguły” – mówił poseł.
I apelował:
„Wzywam premiera Morawieckiego, żeby natychmiast przywrócił taką relację, na którą się umówiliśmy, jaka jest prezentowana oficjalnie przez TVP, żeby natychmiast wykluczył możliwość tego rodzaju manipulacji. Spodziewamy się, że w studiu wydarzy się wszystko, co najgorsze, ale ta skala manipulacji po prostu wygląda na taką putinowską ustawkę. Nie ma nic wspólnego z debatą polityczną, dlatego oczekujemy od premiera Morawieckiego, że natychmiast tę sytuację wyjaśni i zakażę swoim funkcjonariuszom w TVP wykonywania takich ruchów. Bo to byłaby już całkowita kompromitacja tego obozu władzy, do tego stopnia boją się Donalda Tuska, że łamią wszystkie ustalenia, które jeszcze wczoraj z nami zawarli”.
Do debaty pozostało już tylko nieco ponad pięć godzin.
„Dzisiaj, pomimo podpisania odpowiednich dokumentów, otrzymałam informację, że materiały, które chciałam zamieścić w mediach należących do grupy Polska Press, zostały wycofane. Nie są one bowiem zgodne z linią programową prezentowaną przez media z tej grupy” – mówiła dziś na konferencji w Krakowie posłanka Lewicy, Daria Gosek-Popiołek. Gosek-Popiołek jest dwójką na liście Nowej Lewicy do Sejmu w Krakowie.
Na konferencji prasowej wystąpiła wspólnie z Bogdanem Klichem z Koalicji Obywatelskiej, kandydatowi Paktu Senackiego w okręgu numer 33, jednym z dwóch okręgów w Krakowie.
To nie pierwszy taki przypadek. Wcześniej odmowy z tego samego powodu otrzymali też:
„To pokazuje, że te wybory są tylko częściowo demokratyczne” – mówił na tej samej konferencji Bogdan Klich.
Polska Press została przejęta przez Orlen w 2021 roku. Grupa posiada liczne dzienniki lokalne, w tym „Gazetę Krakowską”, w której reklamować chcieli się posłanka i senator. Od tego czasu lokalne dzienniki Polska Press stały się kolejną tubą propagandową władzy. Dotychczasowe działania pokazują, że odmowy dotyczą całej Polski i nie da się na nie spojrzeć inaczej, jak tylko na akcję pomocy PiS w wyborach. Bo wszyscy, którym dotychczas odmówiono, reprezentują bardzo różne poglądy. Polska Press de facto przyznaje w ten sposób: nasza linia programowa to linia programowa PiS.
Wspólną konferencję senatora Klicha i posłanki Gosek-Popiołek można zobaczyć tutaj:
W dzisiejszym numerze tygodnika „Sieci” braci Karnowskich jest też wywiad z prezesem NBP, Adamem Glapińskim.
Prezes NBP wielokrotnie udowadniał, że nie jest w debacie publicznej neutralny i wspiera partię rządzącą. To oczywiście żadne odkrycie, Glapiński był w latach 90. współzałożycielem Porozumienia Centrum, ówczesnej partii braci Kaczyńskich, a jego cała droga polityczna jest związana z Jarosławem Kaczyńskim.
Prezes lubi podkreślać własną niezależność. Nie ma oczywiście żadnych dowodów na to, że to PiS dyktuje działania Glapińskiemu. Można właściwie uznać, że w przewrotny sposób Glapiński jest niezależny – sam wie, co chce mówić i kogo wesprzeć. A w tym momencie w stu procentach wspiera kampanię PiS.
W wywiadzie mówi jednym głosem z partią rządzącą. Czekać na pomoc sojuszników? [w przypadku konfliktu zbrojnego z Rosją] – pyta Michał Karnowski. Glapiński odpowiada: „Na linii Wisły, jak przewidywały plany obronne za Donalda Tuska? W takiej sytuacji Polska byłaby zniszczona, duża jej część okupowana”.
Mówi też o wrogich rządowi mediach na usługach Niemców, o zagrożeniu ze strony waluty euro, zagrożeniu migracyjnym. Pytania w większości nie mają nic wspólnego z misją NBP i RPP. Michał Karnowski rozmawia z Adamem Glapińskim jak z politykiem.
To niestety odbiera powagi bardzo ważnej instytucji, jaką jest bank centralny. Z przykrością trzeba stwierdzić, że nawet na spacyfikowanych przez Viktora Orbana Węgrzech bank centralny nie jest tak zaangażowany w bieżącą politykę, jak w Polsce.