Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Mateusz Morawiecki twierdzi, że ma prawo, a nawet obowiązek utworzyć rząd, choć nie wie, czy znajdzie większość która go poprze. Liczy na PSL i Hołownię. Tymczasem PSL zapowiada powrót do tzw. kompromisu aborcyjnego. I tylko tyle
Minęło 12 dni od zwycięskich dla koalicji partii demokratycznych wyborów parlamentarnych. Oto, co wydarzyło się w piątek, 27 października:
Mateusz Morawiecki wystąpił na konferencji prasowej po szczycie Rady Europejskiej w Brukseli. Odpowiadał nie tylko na pytania dotyczące debat w trakcie szczytu i polskiej polityki zagranicznej, ale też sytuacji w kraju. Zapytany o liczbę posłów, na których po wyborach liczy w Sejmie, odpowiedział wymijająco:
– Proces tworzenia rządu przed nami. Przy tak wielkim zaufaniu społecznym jakim PiS zostało obdarzone. Przypomnę, że to ponad 7 milionów 640 tysięcy osób głosowało na nas. Głosowało na nasz program. Przy tak wielkim zaufaniu mamy nie tylko wolę, mamy nie tylko prawo jako zwycięski obóz. Ale mamy też obowiązek podjąć się próby sformowania rządu, jeżeli oczywiście pan prezydent zdecyduje się nam powierzyć w pierwszym kroku tę misję sformowania rządu – mówił Mateusz Morawiecki.
PiS w wyborach zdobyło 194 mandaty. Do większości brakuje mu więc co najmniej 37 posłów. Morawiecki sugerował, że Zjednoczonej Prawicy może udać się przekonać do siebie posłów PSL i przynajmniej niektórych posłów Polski 2050. PSL wprowadziło do Sejmu 27 posłów, a ugrupowanie Szymona Hołowni 35.
Jeśli są jacyś posłowie, którzy zastanawiają się nad propozycją PiS-u, nie ujawnili tego publicznie. Liderzy Trzeciej Drogi wspólnie z liderami Lewicy i KO wskazali Donalda Tuska jako swojego kandydata na premiera. Prowadzenie rozmów koalicyjnych przez PiS może być więc fikcją, a w staraniach Mateusza Morawieckiego o uzyskanie nominacji na szefa rządu chodzi tylko o choćby kilkutygodniowe przedłużenie władzy. A przedłużenie władzy może posłużyć np. przygotowaniu szalup ratunkowych dla działaczy PiS.
Dlaczego Prawu i Sprawiedliwości tak bardzo zależy na powołaniu Mateusza Morawieckiego na premiera, choć wiadomo, że nie stoi za nim większość parlamentarna? Według źródeł „Gazety Wyborczej” Morawiecki liczy, że dzięki temu manewrowi utrzyma wpływy w Komisji Nadzoru Finansowego.
Obecna, 5-letnia kadencja szefa KNF kończy się 23 listopada. Jeśli Do tego czasu Morawiecki pozostanie premierem, będzie mógł wskazać jego następcę. A KNF to istotna instytucja dla całego sektora bankowego z 500-milionowym budżetem i 1400 pracownikami. – Jasne, że nie wszyscy tam trafią, ale menedżerowie bliscy Morawieckiemu już mają szansę. To arka Noego dla ludzi premiera. Są w stanie przetrwać rządy opozycji, które będą niczym potop – mówi źródło „Wyborczej”.
W rozmowie z „Gościem Wydarzeń” Polsat News szef gabinetu Andrzeja Dudy został zapytany, czy prezydent zawetuje ustawy zmieniające przepisy o Krajowej Radzie Sądownictwa lub Radzie Mediów Narodowych.
- Musielibyśmy zobaczyć ustawy i będziemy się do nich odnosić. Myśle, że prezydent nie chciałby być łatwą wymówką w jakiejkolwiek sprawie. Ale nie jest tajemnicą, że na sądownictwo prezydent miał inne zdanie niż opozycja – mówił szef gabinetu prezydenta.
Aborcja jest jednym z punktów zapalnych w rozmowach wokół przyszłej koalicji rządzącej. Lewica i Koalicja Obywatelska obiecały legalizację prawa do decyzji kobiety o aborcji do 12. tygodnia ciąży. Część Lewicy naciska, by do umowy koalicyjnej nowego rządu wpisać przynajmniej dekryminalizację aborcji. Powiedziała o tym Magdalena Biejat z Razem.
„Pani senator Biejat może takie postulaty formułować, nawet koledzy z Lewicy mogę je wkładać do naszej umowy koalicyjnej” – mówił w piątek w Radiu Zet Piotr Zgorzelski z PSL. „Ale oni wiedzą, że u nas w PSL nie ma dyscypliny światopoglądowej”.
Zgorzelski powiedział, że pierwszy krok to unieważnienie tak zwanego orzeczenia TK.
"Sejm wskaże, że sędziowie, którzy brali udział w tym orzeczeniu, nie byli prawidłowo wybrani. To nie jest wielki problem. Przywrócenie tak zwanego kompromisu aborcyjnego, tego punktu który był punktem zapalnym do protestów kobiet, jesteśmy w stanie to zrobić” – mówił Zgorzelski.
Piotr Zgorzelski należy do najważniejszych polityków PSL. Jest sekretarzem Naczelnego Komitetu Wykonawczego PSL i negocjatorem w rozmowach zarówno z Polską 2050, jak i resztą partii paktu senackiego.
W piątek 27 października odbyło się posiedzenie Rady Mediów Narodowych, na którym przewodniczący Krzysztof Czabański wprowadził pod obrady punkt dotyczący przyszłości TVP.
Politycy przyszłej koalicji rozważają między innymi odwołanie uchwałą sejmową członków Rady Mediów Narodowych (ponieważ to ten organ, powołany w 2016 roku przez PiS, odpowiada za wybór prezesów i zarządów mediów publicznych) czy postawienie spółki TVP SA w stan likwidacji i powołanie nowej spółki.
RMN zareagowała na te doniesienia. Podczas piątkowego posiedzenia przegłosowano oświadczenie, w którym zaznaczono, że „polskie media publiczne są zorganizowane na podstawie prawa, a zwłaszcza ustawy o radiofonii i telewizji, ustawy o Polskiej Agencji Prasowej, ustawy o RMN".
„Zmiany mogą nastąpić jedynie na drodze ustaw przyjętych łącznie przez Sejm, Senat oraz podpisanych przez Prezydenta RP, czyli w procedurze zapisanej w Konstytucji RP" – czytamy w dokumencie.
Oświadczenie przyjęto większością 3 do 2 głosów. Stanowisko poparli reprezentanci PiS — Krzysztof Czabański, Joanna Lichocka, Piotr Babinetz. Przeciwko zagłosowali Robert Kwiatkowski i Marek Rutka (którzy obejmowali stanowiska z rekomendacji Lewicy).
Jako gość „Gościa Wydarzeń” Polsat News Marcin Mastalerek, szef gabinetu Prezydenta RP, odpowiadał na pytania o plany Andrzeja Dudy wobec przyszłego rządu. Nie zdradził, kiedy prezydent ogłosi decyzję o wskazaniu premiera. Na pytanie, czy wierzy, że Mateusz Morawiecki jest zdolny zgromadzić większość sejmową, zarzekał się, że w polityce „wszystko jest możliwe”.
A może prezydent chce zablokować kandydaturę Donalda Tuska? – dopytywał prowadzący. Nawiązał do wypowiedzi posła PiS Daniela Milewskiego, który zadeklarował: „Zadaniem PiS jest niedopuszczenie, żeby Donald Tusk nie był premierem Rzeczpospolitej”. Mastalerek nie powstrzymał się od złośliwości:
- Nie chciałbym pouczać nikogo w PiS, bo to nie moja rola. Odpowiadając na słowa posła PiS, muszę powiedzieć że w czasach, kiedy ja byłem rzecznikiem PiS, taki poseł dostałby zakaz medialny. Prezydent Duda świetnie zna swoje zadania. Zadaniem prezydenta nie jest blokowanie kogokolwiek – oświadczył Mastalerek.
A czy prezydent będzie blokował ustawy zmieniające przepisy o Krajowej Radzie Sądownictwa lub Radzie Mediów Narodowych?
- Musielibyśmy zobaczyć ustawy i będziemy się do nich odnosić. Myśle, że prezydent nie chciałby być łatwą wymówką w jakiejkolwiek sprawie. Ale nie jest tajemnicą, że na sądownictwo prezydent miał inne zdanie niż opozycja – mówił szef gabinetu prezydenta.
Czy po zakończeniu swojej drugiej kadencji Andrzej Duda będzie kandydatem na lidera Prawa i Sprawiedliwości? – zapytał prowadzący.
- Prezydent Duda do polityki przyszedł jako mecenas, który wszedł do rządu, potem był ministrem w kancelarii Kaczyńskiego, potem został posłem do PE. (...) Zawsze zajmował się sprawami merytorycznymi. Nigdy nie był typem działacza. Nigdy nie miał takich ambicji – zapewniał Mastalerek.
Mateusz Morawiecki wystąpił na konferencji prasowej po szczycie Rady Europejskiej w Brukseli. Odpowiadał nie tylko na pytania dotyczące debat w trakcie szczytu i polskiej polityki zagranicznej, ale też sytuacji w kraju. Zapytany o liczbę posłów, na których po wyborach liczy w Sejmie, odpowiedział:
– Proces tworzenia rządu przed nami. Przy tak wielkim zaufaniu społecznym jakim PiS zostało obdarzone. Przypomnę, że to ponad 7 milionów 640 tysięcy osób głosowało na nas. Głosowało na nasz program. Przy tak wielkim zaufaniu mamy nie tylko wolę, mamy nie tylko prawo jako zwycięski obóz. Ale mamy też obowiązek podjąć się próby sformowania rządu, jeżeli oczywiście pan prezydent zdecyduje się nam powierzyć w pierwszym kroku tę misję sformowania rządu – mówił Mateusz Morawiecki.
PiS w wyborach zdobyło 194 mandaty. Do większości brakuje mu więc co najmniej 37 posłów. Morawiecki sugerował, że Zjednoczonej Prawicy może udać się przekonać do siebie posłów PSL i przynajmniej niektórych posłów Polski 2050. PSL wprowadziło do Sejmu 27 posłów, a ugrupowanie Szymona Hołowni 35.
– Na przykład program 100 konkretów [program Koalicji Obywatelskiej – red.] przez większość ekspertów jest uważany za zupełnie nierealistyczny. Czyli jedno wielkie oszustwo. Jeśli koalicjanci również dojdą do takiego wniosku, może zastanowią się, czy chcą podpisywać się pod takim wielkim oszustwem – mówił Morawiecki.
Jeśli są jacyś posłowie, którzy zastanawiają się nad propozycją PiS-u, nie ujawnili tego publicznie. Liderzy Trzeciej Drogi wspólnie z liderami Lewicy i KO wskazali Donalda Tuska jako swojego kandydata na premiera. Prowadzenie rozmów koalicyjnych przez PiS może być więc fikcją, a w staraniach Mateusza Morawieckiego o uzyskanie nominacji na szefa rządu chodzi tylko o choćby kilkutygodniowe przedłużenie władzy.
Dlaczego Prawu i Sprawiedliwości tak bardzo zależy na powołaniu Mateusza Morawieckiego na premiera, choć wiadomo, że nie stoi za nim większość parlamentarna? Według źródeł „Gazety Wyborczej” Morawiecki liczy, że dzięki temu manewrowi utrzyma wpływy w Komisji Nadzoru Finansowego.
Obecna, 5-letnia kadencja szefa KNF kończy się 23 listopada. Jeśli Do tego czasu Morawiecki pozostanie premierem, będzie mógł wskazać jego następcę. A KNF to istotna instytucja dla całego sektora bankowego z 500-milionowym budżetem i 1400 pracownikami. – Jasne, że nie wszyscy tam trafią, ale menedżerowie bliscy Morawieckiemu już mają szansę. To arka Noego dla ludzi premiera. Są w stanie przetrwać rządy opozycji, które będą niczym potop – mówi źródło „Wyborczej”.
W piątek Rada Mediów Narodowych wydała oświadczenie, w którym obiecuje bronić media publiczne w obecnym kształcie. Przepadła konkurencyjna uchwała wzywająca do pociągnięcia do odpowiedzialności obecne władze TVP. OKOpress dotarło do jej treści
W piątek 27 października odbyło się posiedzenie Rady Mediów Narodowych, na którym przewodniczący Krzysztof Czabański wprowadził pod obrady punkt dotyczący przyszłości TVP.
Politycy Lewicy, KO oraz Trzeciej Drogi zapowiadają odpolitycznienie mediów publicznych. Nie zdradzają szczegółów swoich planów, ale w przestrzeni publicznej pojawia się dużo spekulacji, że mogłoby się to odbyć szybko i z pominięciem ścieżki ustawowej (ze względu na możliwe weto prezydenta).
W grę wchodzą między innymi odwołanie uchwałą sejmową członków Rady Mediów Narodowych (ponieważ to ten organ, powołany w 2016 roku przez PiS, odpowiada za wybór prezesów i zarządów mediów publicznych), czy postawienie spółki TVP SA w stan likwidacji i powołanie nowej spółki.
RMN postanowiła zareagować na te doniesienia. Podczas piątkowego posiedzenia przegłosowano oświadczenie, w którym zaznaczono, że „polskie media publiczne są zorganizowane na podstawie prawa, a zwłaszcza ustawy o radiofonii i telewizji, ustawy o Polskiej Agencji Prasowej, ustawy o RMN".
„Zmiany mogą nastąpić jedynie na drodze ustaw przyjętych łącznie przez Sejm, Senat oraz podpisanych przez Prezydenta RP, czyli w procedurze zapisanej w Konstytucji RP" – czytamy w dokumencie.
Politycy zasiadający w RMN ostrzegają, że obejście trybu ustawowego będzie złamaniem prawa. I dodają, że „już sama zapowiedź postawienia w stan likwidacji mediów publicznych jest działaniem na szkodę polskiej kultury i racji stanu”.
"Rada Mediów Narodowych przestrzega liderów opozycji przed wprowadzeniem bezprawia w Polsce. Będziemy bronić mediów publicznych i ich pracowników przed zapowiadanymi przez opozycję działaniami, łamiącymi prawo. Winni łamania prawa prędzej czy później poniosą surowe konsekwencje swoich czynów”.
Oświadczenie przyjęto większością 3 do 2 głosów. Stanowisko poparli reprezentanci PiS — Krzysztof Czabański, Joanna Lichocka, Piotr Babinetz. Przeciwko zagłosowali Robert Kwiatkowski i Marek Rutka (którzy obejmowali stanowiska z rekomendacji Lewicy).
„Nie zgadzam się z całością treści tego dokumentu, ale absurdalne jest zwłaszcza ostatnie zdanie. Jeśli ktoś łamie prawo, to spotkają go za to konsekwencje. To oczywiste. Tutaj to zdanie występuje jako rodzaj groźby” – mówi OKO.press Marek Rutka. „Dla mnie to dowód bezradności Rady Mediów Narodowych. Prędzej, czy później dojdzie do odpolitycznienia mediów publicznych. I oczywiście odbędzie się to zgodnie z prawem”.
Robert Kwiatkowski złożył podczas posiedzenia konkurencyjny projekt uchwały, w którym wezwano do wyciągnięcia konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za niewywiązywanie się przez media publiczne z ich ustawowych obowiązków.
"W związku z wypowiedziami liderów opozycji parlamentarnej dotyczącymi mediów publicznych, Rada Mediów Narodowych z ubolewaniem stwierdza, że media narodowe nie dochowały ustawowego obowiązku bezstronności i nie zapewniły równego dostępu wszystkim komitetom wyborczymi i kandydatom w wyborach parlamentarnych, które odbyły się 15. 10.2023 r.
W związku z tym Rada wzywa zarządy spółek mediów i PAP, by w terminie 2 tygodni przedstawiły informację na temat przebiegu kampanii wyborczej na ich antenach, wraz z wnioskami, jakie wyciągnięto wobec osób odpowiedzialnych za nieprawidłowości.
RMN zwraca się z prośbą do Prezydenta RP oraz liderów zwycięskiej koalicji, by niezwłocznie dokonały zmian prawnych uniemożlwiających recydywę podobnych praktyk w przyszłości oraz by dostosowały skład personalny Rady Mediów Narodowych do zapisów ustawy – to znaczy, by partie opozycji parlamentarnej miały w Radzie dwóch przedstawicieli a partie koalicji rządowej trzech, to jest większość".
Za stanowiskiem zagłosowali tylko przedstawiciele partii opozycyjnych Sejmu IX kadencji.