Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Od kiedy stało się jasne, że PiS, nawet z Konfederacją, najpewniej nie będzie miał większości w Sejmie, ludzie Kaczyńskiego zerkają z nadzieją na PSL.
– Szykujemy emisariuszy do rozmów w Szymonem Hołownią i Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Liczymy, że Trzecia Droga w walce o swoją pozycję na opozycji będzie przynajmniej skłonna z nami rozmawiać – mówi anonimowo polityk PiS Wirtualnej Polsce. Według informacji WP, PiS-owi szczególnie zależy na politykach PSL-u. – Najlepiej byłoby, gdyby PSL zdobyło taką liczbą mandatów, żebyśmy mogli rozmawiać tylko z ludowcami, bez ludzi Hołowni – mówi WP nieoficjalnie polityk PiS.
Podobne sygnały wysyłają też oficjalnie politycy partii Kaczyńskiego. – Jeśli misję stworzenia rządu otrzyma polityk Prawa i Sprawiedliwości, to wiadomo, że będziemy rozmawiać z PSL-em – mówił rano w RMF FM Joachim Brudziński, który był w sztabie wyborczym PiS.
Jednak politycy PSL-u pytani o zaloty PiS-owców mówią jednym głosem: żadnej koalicji z PiS nie będzie.
— Nie ma takiej możliwości — mówi w rozmowie z Onetem Krzysztof Hetman, wiceprezes PSL. — Wielokrotnie już o tym mówiliśmy i będziemy to ciągle powtarzać. Nie zawrzemy żadnej koalicji z PiS. Nie zmieniliśmy zdania. Chcemy stworzyć wspólny rząd z innymi partiami opozycyjnymi.
– Ci, którzy na nas głosowali, chcą zmiany rządu, odsunięcia PiS-u od władzy – mówił w specjalnej powyborczej Rozmowie w RMF FM prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. – Wykluczam koalicję z PiS-em.
„Guardian”: „Zmiana rządu najprawdopodobniej doprowadzi to do przemiany krajowej sceny politycznej w Polsce i wznowienia stosunków z Brukselą”. Czytamy zagraniczne media po wynikach late poll
Brytyjski „Guardian” pisze, że jeśli wyniki będą zgodne z exit i late pollami, „to prawdopodobnie doprowadzi to do przemiany krajowej sceny politycznej w Polsce i wznowienia stosunków z Brukselą, które nadwątliły ataki PiS na niezależność sądownictwa i inne kwestie związane z praworządnością. Następuje to po miesiącach zaciekłej kampanii, w której lider KO podkreślał szkody wyrządzone Polsce przez ostatnie osiem lat, a PiS twierdził, że Tusk jest zagraniczną marionetką, który zniszczy kraj” – relacjonuje dziennik.
Cały przegląd prasy można przeczytać tutaj:
Przeczytaj także:
O wyborach piszą również nasi sąsiedzi. W „Die Zeit” dziennikarze zwracają uwagę na „germanofobię” Prawa i Sprawiedliwości.
„Polska jest już prawie tak samo ważna jak Francja jako partner gospodarczy. Jeśli chodzi o wsparcie Ukrainy, nic nie działa bez współpracy z Warszawą. A rządzący narodowi konserwatyści z PiS za pomocą germanofobicznej propagandy zamienili wybory w swego rodzaju referendum w sprawie Niemiec” – czytamy.
„Ukraińska Prawda” o wyborach pisze tak: „Zdaniem polskich politologów ostry konflikt z Kijowem może stać się jednym z czynników spadku notowań PiS. Ale czy to oznacza, że stosunki ukraińsko-polskie mają się na jakiś czas poprawić? Przez pewien czas – tak. Ale to zależy od obu stron”
To już drugi przegląd zagranicznej prasy, który publikujemy w OKO.press. Reakcje światowych mediów na gorąco, tuż po exit pollu, można przeczytać tutaj:
Przeczytaj także:
Ipsos przekazał wyniki late poll z 90 proc. komisji. Wynika z nich, że
Według obliczeń Ipsos opartych na wynikach w komisjach obwodowych oznacza to, że koalicja prodemokratyczna mogłaby liczyć aż na 249 mandatów:
PiS (196 mandatów) nie ma żadnych szans na dalsze rządy, nawet z Konfederacją (15 mandatów) miałby ich ledwie 211 (Ipsos gdzieś zgubił jeden mandat mniejszości niemieckiej, która popiera siły prodemokratyczne).
Według modelu, z którego korzystamy w OKO.press, szacując liczbę mandatów, jeśli wyniki late poll by się potwierdziły, PiS miałby nieco więcej (204 posłów i posłanek), a KO nieco mniej (151 mandatów). Razem z Trzecią Drogą (62 mandaty) i Lewicą (28) koalicja prodemokratyczna miałaby zatem 241 mandatów, co także oznacza bezpieczną większość.
Obliczenia Ipsos mogą być bliższe prawdy, bo opierają się na realnych danych w okręgach.
O porannym late poll (z 50 proc. komisji) pisaliśmy w OKO.press:
Przeczytaj także:
Drugi late poll pracowni Ipsos, niemal w całości oparty na prawdziwych wynikach powinien być prawie idealnie zgodny z wynikami wyborów, które zapewne poznamy we wtorek. Oznaczałoby to, że podane w niedzielę wyborczą wyniki exit poll (opartego na ankietowaniu osób wychodzących z lokali wyborczych) były dobrze utrafione. Przypomnijmy, że Ipsos podał wtedy prognozowane wyniki wyborcze:
Średni błąd w stosunku do late poll wyniósł zatem 0,6 pkt proc., co należy uznać za wysoką trafność. Ostateczną trafność sondaży Ipsos będziemy jednak mogli ocenić, gdy PKW poda komplet wyników.
W wyborach do Senatu znamy już wyniki z 58,64 proc. komisji. Coraz mniej jest okręgów bez żadnych wyników (trzy) i takich, w których wyścig jest zbyt bliski, żeby coś powiedzieć (pięć).
Obecnie oceniamy, że w pozostałych okręgach obecna opozycja w ramach Paktu Senackiego powinna zdobyć 54 mandaty, PiS – 38. Ale za wcześnie na ogłaszanie zwycięstwa. Jako pewne oceniamy teraz 35 mandatów dla opozycji, 19 wciąż klasyfikujemy jako prawdopodobne.
Opozycja przejmuje niektóre okręgi, które w ostatnich wyborach zdobył PiS. W okręgu numer 85 (Ostróda) obecna senatorka z PiS Bogusława Orzechowska najpewniej nie obroni swojego miejsca w Senacie. Po przeliczeniu dwóch trzecich głosów prowadzi tam Gustaw Brzezin z Trzeciej Drogi z przewagą 7 tys. głosów i 9 punktów procentowych.
Do bloku PiS zaliczamy Ewę Gawędę z okręgu numer 72 (Jastrzębie-Zdrój), która reprezentuje Bezpartyjnych Samorządowców. W ostatnich wyborach Gawęda była jak najbardziej partyjna i została senatorką z ramienia PiS. W tych wyborach PiS nie wystawił jej kontrkandydatki. Gawęda prowadzi obecnie z kandydatem KO Henrykiem Siedlaczkiem różnicą 2,5 tys. głosów i niecałych trzech punktów procentowych.
Trzeba było grzać, że Braun chce powieszenia Niedzielskiego – grzmi Korwin-Mikke. W Konfederacji trwają poszukiwania winnych porażki
Według late poll, którego wyniki poznaliśmy o godz. 8, Konfederacja uzyskała 6,4 proc. głosów. To niewiele więcej, niż przewidywał exit poll (6,2 proc.).
Komitet miał nadzieję na dwucyfrowy wynik – tymczasem przekroczył próg wyborczy o zaledwie 1,4 proc. Czekamy jeszcze na oficjalne wyniki, które poda PKW – te jednak poznamy prawdopodobnie dopiero jutro.
Przeczytaj także:
„Czuję się osobiście odpowiedzialny za tę porażkę. Przez ostatni rok dałem z siebie wszystko, ale okazało się, że było to zdecydowanie za mało. Wiele razy, gdy ktoś mnie pytał, co było największą porażką w moim życiu, odpowiadałem, że ta dopiero przede mną. Być może wreszcie nadszedł ten dzień, który mogę nazwać największą porażką w moim życiu. Gdy emocje opadną, na spokojnie zastanowię się co z tym zrobić i jakie wnioski wyciągnąć” – powiedział podczas wieczoru wyborczego Sławomir Mentzen, lider Konfederacji. Tę samą treść opublikował na portalu X (dawniej Twitter).
Janusz Korwin-Mikke ma swoje diagnozy dotyczące porażki. Już w niedzielę wieczorem powiedział Interii: „Nikt nie spodziewał się takiego wyniku. Ale, niestety, jak się ukrywa przede wszystkim Grzegorza Brauna, mnie, to takie są skutki”. Odniósł się do przedwyborczej wypowiedzi Przemysława Wiplera, który mówił, że Korwin „został poproszony, żeby spokojnie już nic nie robić do końca kampanii. Nie twittować, nie pisać, nie wypowiadać się, odpocząć”.
Przeczytaj także:
Już jest po wyborach, więc Korwin-Mikke swobodnie publikuje kolejne wpisy na portalu X. W najnowszym diagnozuje: „Konfederacja nie wykorzystała podstawowych atutów. Pozwoliliśmy ludziom zapomnieć o CoViDzie zamiast grzać: »Braun domaga się powieszenia Niedzielskiego«”.
Dalej pisze o tym, że wszyscy zapomnieli, jak demaskował, że „Ukraińcy nas oszukują” oraz „są oni naszymi naturalnymi wrogami”.
„Ludzie pamiętali nasze ostre postulaty: likwidacja podatków dochodowych, likwidacja ZUSu – ze wszystkiego się wycofaliśmy. To po co głosować na niewiarygodną partię, która powie, że obietnica nie wchodzenia w koalicję z PO i PiSem to też był tylko żart? I na koniec: jak partia mająca ok. 11% może zrezygnować z popierania kary śmierci, za którą opowiada się 54% wyborców – a jest sztandarowym postulatem Nowej Nadziei??” – denerwuje się Korwin-Mikke.
Co ciekawe, Janusz Korwin-Mikke, który kandydował w okręgu nr 20 (obwarzanek warszawski) może nie otrzymać mandatu. Po zliczeniu wyników z ponad 31 proc. komisji, na liście Konfederacji prowadzi Karina Bosak (o godz. 14:00 ma 5651 głosów. Korwin-Mikke: 2737).
Jeśli ta tendencja się utrzyma, a Konfederacja dostanie tylko jeden mandat, Korwin-Mikke pożegna się z funkcją posła. Posłem będzie za to drugi z weteranów: Grzegorz Braun. Obecnie w okręgu rzeszowskim na liście Konfederacji zdecydowanie prowadzi.
Dobromir Sośnierz wystąpił w nocy z soboty na niedzielę w Polsat News. Przedstawił inną diagnozę: jego zdaniem za porażkę Konfederacji odpowiada krótka pamięć wyborców.
„Czy ludzie zapomnieli, jak oni wszyscy razem głosowali za podwyższaniem mandatów, wszyscy razem te głupie historie covidowe przyklepywali PiS-owi. Nie pamiętacie ludzie, jak oni wam kazali w maskach popierniczać? To wszyscy zrobili razem. Co się z wami stało? Taką krótką pamięć macie?” – irytował się.
Od niedzielnego wieczoru morale próbuje poprawić Krzysztof Bosak. „Jeśli ten wynik się utrzyma albo nieco wzrośnie, będziemy mogli mówić o skromnym, ale sukcesie. To jest duża grupa wyborców” – mówił w wieczorze wyborczym w Polsat News.
Po wynikach cząstkowych, publikowanych przez PKW, które pokazują ok. 7 proc. dla Konfederacji, napisał na portalu X:
„Wynik ogólnopolski powyżej 7 proc. przy rekordowej frekwencji wyborczej oznacza kilkadziesiąt lub nawet kilkaset tysięcy wyborców, którzy w tych wyborach zagłosowali na nas po raz pierwszy. To skuteczna obrona zajętych pozycji. Od czasu wejścia do UE nikomu nowemu się to nie udało”.
To są na razie – podkreślmy – wyniki cząstkowe, zebrane z połowy komisji wyborczych.