Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
„Polska granica jest jak sito” – mówi poseł KO Jan Grabiec. Trzech posłów ogłosiło kontrolę w Straży Granicznej
„Płot, który miał być miarą sukcesu PiS-u, nie spełnia swojej roli. Nie zabezpiecza Polaków przed nielegalną migracją” – mówił poseł KO Marcin Kierwiński. Razem z Cezarym Tomczykiem i Janem Grabcem ogłosili interwencję poselską po publikacji „Wyborczej”, która ujawniła tajny raport Straży Granicznej. Według raportu bariera nie spełnia swojego zadania, łatwo ją uszkodzić i przekroczyć.
„Politycy PiS robili sobie zdjęcia na tle płotu. Czy teraz pojadą robić zdjęcia przy dziurach w tym płocie?” – pytał Kierwiński.
Cezary Tomczyk dodał: „Pręty są zrobione z aluminium, a nie ze stali. Można je przeciąć każdym brzeszczotem. Ten płot to PiS-owska prowizorka”.
Posłowie KO wyliczali, że mur na granicy kosztował więcej, niż planowano. „1,6 mld zł – mamy najdroższy mur w całej Europie” – powiedział Jan Grabiec.
Posłowie podkreślali, że takie raporty nie powinny być tajne. W ramach interwencji poselskiej chcą uzyskać od Straży Granicznej opisany przez „GW” raport.
„Wyborcza” podaje, że pręty rzeczywiście są wykonane z aluminium, a w środku są puste. Do ich odgięcia wystarczy zwykły lewarek samochodowy, w związku z czym bariera była już uszkadzana ponad tysiąc razy.
Płot jest również bardzo płytko wkopany – na zaledwie 90 cm. Można się więc pod nią podkopać.
Według raportu SG, prawie 17,5 tys. osób przedostało się przez granicę – to dane z elektronicznych wskazań urządzeń na zaporze. „Wyborcza” podaje, że alertów jest zbyt dużo, a funkcjonariusze nie są w stanie wysłać patroli wszędzie tam, gdzie doszło do przekroczenia bariery.
„Według naszych źródeł każdego dnia dochodzi nawet do kilku tysięcy powiadomień. Większość z nich jest fałszywych, bo system kamer i czujników odnotowuje ruchy drzew i krzaków, zwierząt, a nawet momenty, gdy zza drzew wychodzi słońce” – pisze „Wyborcza”. Co więcej, Białorusini i przemytnicy uderzają w pręty w różnych miejscach, co wywołuje kilka alarmów jednocześnie i myli system.
Trudno powiedzieć, w jakim stopniu bariera spełnia swoją rolę. „GW” podaje, że według liczb z raportu jest skuteczna w 60 proc. przypadków. Jednak to nie jest idealny szacunek: wiele osób przechodzi przez granicę kilkukrotnie. Liczbę 17,5 tys. zarejestrowanych przekroczeń trzeba by więc podzielić, ale SG nie podaje, przez ile. Jedynie 1207 osób dostało od SG oficjalną decyzję o cofnięciu z terytorium Polski, a zaledwie 388 skierowano do ośrodków dla uchodźców.
Te niejasności to wynik pushbacków, nielegalnej w świetle unijnego prawa metody, którą stosuje SG. Strażnicy nie rejestrują, ile osób wypchnęli na teren Białorusi
W OKO.press wielokrotnie zwracaliśmy uwagę na to, że bariera nie spełni założonych celów. W ubiegłym roku Małgorzata Tomczak pisała:
"Choć mury faktycznie mogą tamować lub spowalniać przepływ towarów i ludzi na danych odcinkach (choć ich skuteczność jest daleka od zakładanej) to najczęściej prowadzą po prostu do przesuwania się migracji i przemytu na inne, mniej kontrolowane szlaki.
Badania prowadzone na granicach USA i Meksyku oraz Izraelu i Zachodniego Wybrzeża pokazały, że wraz z budową i wzmacnianiem murów granicznych rośnie zorganizowana przestępczość i zależność migrantów od przemytników, a co za tym idzie – zyski tych ostatnich. (...) Istnieją badania wskazujące, że budowa płotu na granicy z Meksykiem pomiędzy rokiem 2007 a 2010 zmniejszyła migrację o ok. 38 proc. Z innego badania, opublikowanego w 2018 roku przez National Bureau of Economic Research, wynika jednak, że zapory graniczne stawiane od 2007 roku zmniejszyły migrację z Meksyku, ale tylko o ok. 5 proc."
„We wrześniu 2023 r. ceny towarów i usług konsumpcyjnych wg szybkiego szacunku wzrosły w porównaniu do września 2022 r. o 8,2 proc. (wskaźnik cen 108,2), a w stosunku do sierpnia 2023 r. obniżyły się o 0,4 proc. (wskaźnik cen 99,6)”- czytamy w oficjalnym komunikacie Głównego Urzędu Statystycznego, który opublikował właśnie tzw. szybki szacunek cen towarów i usług.
Inflacja wreszcie osiągnęła jednocyfrowy wynik i jest niższa niż prognozy największych banków. Jak podaje money.pl, Credit Agricole przewidywał odczyt na poziomie 8,3 proc., PKO Research ok. 8,5 proc., Pekao Analizy ok. 8,5 proc., ING Economics ok. 8,6 proc., a Santander Bank Polska 8,7 proc.
"Mamy potężny spadek z 10,1 proc. (rok do roku) miesiąc wcześniej – piszą na portalu X analitycy mBanku. Wyliczają również powody takiego spadku: niższe ceny żywności (-0,4 proc miesiąc do miesiąca), energii (-0,8 proc. miesiąc do miesiąca), a przede wszystkim paliw.
GUS podaje: „we wrześniu 2023 r. ceny paliwa do prywatnych środków transportu wg szybkiego szacunku spadły w porównaniu do września 2022 r. o 7,0 proc. (wskaźnik cen 93,0), a w stosunku do sierpnia 2023 r. obniżyły się o 3,1 proc. (wskaźnik cen 96,9)”.
To efekt polityki cenowej Orlenu. Ceny paliwa w Polsce na miesiąc przed wyborami spadły, wbrew europejskim trendom.
Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Zdaniem Ryszarda Petru, ekonomisty i kandydata Trzeciej Drogi do Sejmu, ceny paliw na Orlenie będą po wyborach „znacznie wyższe, być może o złotówkę, być może o półtora złotego”. Orlen odpowiada
„Ewidentnym sposobem obniżenia wrześniowej inflacji i dawania Polakom poczucia, że jest okej, jest działanie Orlenu, które powoduje, że mamy sztucznie zaniżone ceny na stacjach paliwowych” – powiedział w porannej rozmowie z TVN24 Ryszard Petru, warszawski kandydat Trzeciej Drogi. „Prawdopodobnie za dwa tygodnie znikną”- dodał, wyliczając, że paliwa mogą zdrożeć o złotówkę, a nawet 1,5 zł.
„Jeżeli [obecna cena paliwa] to rynkowa cena, to nie powinno go zabraknąć. Jeżeli to nie jest rynkowa cena, tylko wyprzedawane są zapasy Orlenu, to pytanie jest, co takiego się wielkiego stało dzisiaj, że Orlen posunął się aż do takich działań, które sztucznie zaniżają ceny?” – kontynuował Petru.
Podkreślał, że działanie prezesa Orlenu Daniela Obajtka jest jego zdaniem „działaniem na szkodę spółki”. „Łamie kodeks handlowy i tak naprawdę jego działaniem powinny zająć się i KNF (Komisja Nadzoru Finansowego – red.), i UOKiK (Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów), i prokuratura” – mówił.
Do wypowiedzi Petru w TVN24 krótko odniosło się biuro prasowe Orlenu. Na portalu X (dawniej Twitter) przedstawiciele spółki napisali: „Grupa ORLEN nie przewiduje zmiany polityki cenowej”.
W tym tygodniu (dane portalu e-petrol z 27.09.2023) na polskich stacjach za olej napędowy zapłacimy średnio 5,99 zł. Tyle samo kosztuje średnio „95”, za „98” trzeba zapłacić 6,64. Dawid Czopek, zarządzający funduszem inwestycyjnym Polaris FIZ, szacował w rozmowie z money.pl, że cena diesla powinna sięgać ok. 7,50 zł. „Jak długo to potrwa? Dlaczego Orlen obniża ceny, chociaż brakuje ropy z importu i można by uznać, że są warunki, by ceny odnosić? Warto te pytania zadawać” – mówił.
Orlen, gigant na polskim rynku paliwowym, ma na średnie ceny ogromny wpływ. A, jak pisaliśmy już w OKO.press, ceny paliw w Polsce praktycznie stoją do początku września – podczas gdy w innych krajach stopniowo się podnoszą.
„To, co dzieje się w Polsce nie współgra ze światowym rynkiem ropy. W ostatnim tygodniu sierpnia baryłka ropy brent kosztowała poniżej 83 dolarów. Od 24 sierpnia mamy jednoznaczny, szybki trend wzrostowy, dziś cena przekroczyła 94 dolary. Analitycy rynku przewidują już, że idziemy na przynajmniej 100 dolarów” – pisał w OKO.press Jakub Szymczak.
„Polityka Insight” w swojej analizie sytuacji opisała swoje ustalenia – które zgadzają się z tym, co mówił w TVN24 Ryszard Petru. „Według naszych informacji prezes Orlenu Daniel Obajtek miał przekazać partnerom biznesowym, że nadzwyczajna sytuacja na polskim rynku utrzyma się do dnia wyborów (15 października). Nasze źródła wskazują, że w listopadzie i grudniu Orlen będzie szybko podnosił ceny paliw, aby nie tylko przywrócić równowagę na rynku, lecz także odbudować zapasy. Koncern liczy na spadek cen ropy, ale też na mniejszy popyt jesienią” – pisali eksperci.
Obniżka cen paliw przyczyniła się do nasilenia tzw. turystyki paliwowej. Niemcy czy Czesi przyjeżdżają do Polski, żeby napełnić baki. Jedna z dużych sieci zaczęła ograniczać transporty paliwa do swoich stacji przy granicy z Niemcami, bo całe paliwo sprzedawało się na pniu. Średnia cena (dane z 27 września) diesla w Niemczech jest obecnie niższa o 2,57 zł niż w Polsce.
Zaskakująco niskim cenom na Orlenie przygląda się już Komisja Europejska.
„W przypadku naruszeń zasad konkurencji, takich jak sztuczne zaniżanie cen, Komisja może wszcząć postępowanie prawne i nałożyć kary na przedsiębiorstwa lub państwa członkowskie, które łamią przepisy” – mówił portalowi money.pl anonimowy urzędnik europejski.
Na piątkowej konferencji prasowej, którą zorganizowała Trzecia Droga, Petru pytał Orlen, czy wykorzystują rezerwy strategiczne? Jego zdaniem jest zagrożenie, że jeszcze przed wyborami zabraknie paliwa. „Dostałem informację, że na Grzybowskiej w Warszawie już zabrakło” – dodał, podkreślając ponownie, że niska cena to działanie czysto polityczne, przedwyborze.
Przypomniał również o piśmie, jakie otrzymały stacje benzynowe od Orlenu. Opublikował je dziś Tygodnik „NIE”. W mailu czytamy, że jeśli w dystrybutorze zabranie paliwa, pracownicy mają nakleić na nim napis „awaria”. „Nie należy używać czerwonych etykiet z informacją »chwilowy brak paliwa«” – pisze Orlen.
„Business Insider” potwierdził, że takie maile faktycznie trafiły do stacji benzynowych. „Załączony mail pochodzi z początku września i wynikał wyłącznie z rekordowego popytu, który obserwowaliśmy w związku z końcem letniej promocji. W tym czasie na niektórych stacjach wystąpił przejściowy (do 2-3 godzin) brak wybranych rodzajów paliw. W odpowiedzi na to firma wzmocniła logistykę” – odpowiedziało biuro prasowe.
W najnowszym sondażu Ipsos dla OKO.press i Radia TOK FM zapytaliśmy, co Polki i Polacy myślą o pomocy dla Ukrainek i Ukraińców w Polsce. Pytanie brzmiało: „Czy Pana(i) zdaniem należy kontynuować czy też zakończyć od 1 stycznia 2024 wspieranie ukraińskich uchodźców?”.
Większość ankietowanych uważa, że pomoc należy kontynuować również w 2024 roku Przewaga jest jednak mała – 48 proc. deklaracji pozytywnych do 42 proc. wskazań, że pomoc ekonomiczną dla osób z Ukrainy należy zakończyć.
Cały tekst Magdaleny Chrzczonowicz o wynikach sondażu można znaleźć tutaj:
„Dziś już wiemy, że Tusk oszukuje Polaków w sprawie nielegalnej imigracji” – mówił premier Mateusz Morawiecki podczas porannego wystąpienia w KPRM. „Jedno mówi w Polsce, tymczasem w Europie zgadza się na pakt migracyjny, który zawiera dystrybucję, rozlokowanie nielegalnych imigrantów po poszczególnych krajach członkowskich. Mamy to czarno na białym. Teraz mamy już dowód – partia Tuska i Webera w przyszłym tygodniu chce przepchnąć w PE pakt, który w ostateczności zmusi Polskę do przyjmowania nielegalnych imigrantów. Unijni biurokraci za nic mają bezpieczeństwo Polski, po prostu chcą zrealizować swój obłędny plan”- powiedział
Powtórzył po raz kolejny już w tej kampanii, że „Tusk wykona wszystko, co każą mu brukselscy biurokraci i jego rzeczywiści mocodawcy również z Berlina”.
„To polecenie jest jasne: Warszawa i inne miasta Polski mają być zalane nielegalnymi imigrantami” – podkreślił. Zapowiedział jednocześnie, że w przyszłym tygodniu na posiedzeniu Rady Europejskiej podtrzyma swoje weto w sprawie „nielegalnej imigracji”.
„Już 15 października możemy powiedzieć nie dla nielegalnej imigracji, dla przymusowego relokowania nielegalnych imigrantów. Zróbmy to pierwsi jako Polacy, nasz głos zostanie usłyszany w całej Europie. Nasze bezpieczeństwo nie jest nam dane raz na zawsze. I to właśnie o polskie bezpieczeństwo toczy się właśnie walka” – ciągnął premier.
Swoje wystąpienie zakończył klasycznym straszeniem Donaldem Tuskiem: „Musimy mieć świadomość, że tylko Prawo i Sprawiedliwość jest w stanie powstrzymać nielegalną imigrację do Polski. Donald Tusk to niebezpieczny człowiek i musimy przed nim obronić Polskę”.