Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Z cząstkowych wyników w Warszawie wynika, ze wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Paweł Wdówik nie zostanie posłem w dziesiątej kadencji Sejmu, pomimo trzeciego miejsca na liście.
Po zliczeniu 25,47 proc. głosów w Warszawie Wdówik ma dopiero 11. wynik wśród kandydatów PiS na liście.
Na mandat może natomiast liczyć ósmy na liście wyborczej Marek Jakubiak. Ma obecnie drugi wynik na swojej liście. Dla Jakubiaka będzie to powrót do Sejmiu po czterech latach przerwy, gdy znalazł się tam z listy Kukiz'15.
PiS w Warszawie może liczyć na około pięć mandatów.
Mamy wyniki badania late poll IPSOS. Ta pracownia przeprowadzała badanie exit poll, którego wyniki poznaliśmy wczoraj o 21. Late poll to po prostu dokładniejszy exit poll, z większą liczbą danych i mniejszym błędem. Wyniki nie różnią się znacząco od exit poll i prezentują się następująco:
Według naszego modelu taki wynik dałby opozycji 245 mandatów w Sejmie
IPSOS liczbę mandatów podaje bez zmian: 248 dla koalicji.
W wielu miejscach głosowanie przedłużyło się do późnych godzin nocnych. Kolejki do lokali wyborczych po północy to symbol tych wyborów
Bezprecedensowo wysoka frekwencja w wyborach parlamentarnych spowodowała bezprecedensowe kolejki do lokali wyborczych. Już po 21, gdy skończyła się cisza wyborcza, a my poznaliśmy wyniki badania exit poll, tysiące osób wciąż stało w kolejkach i czekało na możliwość oddania głosu. Każdy, kto w takiej kolejce stanął przed 21, musiał otrzymać możliwość oddania głosu.
Już w ciągu dnia widać było, że zainteresowanie jest ogromne, a PKW otrzymywała wiele pytań o to, co stanie się w momencie, gdy o 21 przed lokalem wciąż stać będą kolejki. PKW uspokajało: wówczas osoba z komisji pójdzie na koniec kolejki, aby zaświadczyć, ze te osoby przyszły przed godziną końca głosowania. I tak się w wielu miejscach stało – przede wszystkim w dużych miastach
Na wrocławskim Jagodnie głosowanie trwało rekordowo długo – skończyło się przed trzecią w nocy. Czyli prawie sześć godzin po zamknięciu głosowania. To z jednej strony wyraz wielkiej mobilizacji Polaków, z drugiej – porażki organizacyjnej. Niektóre obwody, jak właśnie wrocławskie Jagodno, nie były przygotowane na przyjęcie tak dużej liczby chętnych do głosowania.
Jeden z tamtejszych wyborców, Michał Wittenbeck napisał na Facebooku:
"Ja wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale wraz z kilkuset osobami wciąż stoimy w kolejce do głosowania przed lokalem wyborczym na Jagodnie. Jak do tego doszło? Nie wiem… Ktoś solidnie dał organizacyjnej dupy. Prawdopodobnie jesteśmy pierwszymi, którzy głosują w poniedziałek… O 21.00 stało nas tutaj ponad 1000 osób! Marzniemy… ale nie zostaliśmy tu sami!!! Mieszkańcy Jagodna dbają o nas niesamowicie!!! Przywożą nam herbatę, popcorn, kawę, batony, owoce!!!"
Wrocławski urząd miasta przekazał, że średnio komisje były przygotowane na frekwencję na poziomie 70 proc. Tamtejsza delegatura PKW musiała podjąć decyzję o dodrukowywaniu kolejnych kart.
Na warszawskiej Woli również głosowano jeszcze po północy.
„Nie spodziewałem się, stojąc w tej kolejce, że to aż tak długo zejdzie. Myślałem, że może trzy i pół godziny, ale to górna granica. A było pięć i pół” mówiła jedna z wyborczyń dziennikarce TVN24.
W Krakowie w VII LO przy ul. Skarbińskiego głosowanie zakończyło się o 23:20. „Myślę, że mogę być dumny ze swojego zespołu, który dał z siebie wszystko, pracując tak wytrwale i żmudnie przez cały dzień i przedłużając swoją pracę przez te kolejne godziny” – powiedział dziennikarzom przewodniczący tamtejszej komisji.
Również w Krakowie, w komisji numer 292, zabrakło miejsca w urnie i trzeba było zorganizować nową. W wielu miejscach brakowało kart do głosowania i głosujący musieli czekać również z tego powodu, aż komisja zorganizuje zapasowe.
PKW opublikowała na razie wyniki z 4,8 proc. obwodów do głosowania. Takie wyniki cząstkowe nie dają nam informacji o wyniku końcowym, bo pochodzą one z losowych obwodów, które pierwsze zdążyły policzyć swoje głosy – czyli najpewniej w większości z małych obwodów.
Te dotychczasowe, cząstkowe wyniki wyborów do Sejmu prezentują się tak:
PKW sukcesywnie uzupełnia wyniki o kolejne komisje. Śledzić je można tutaj.
Zdezorientowani liderzy Konfederacji próbują odnaleźć przyczyny słabego wyniku swojej formacji w niedzielnych wyborach.
„Nikt nie spodziewał się takiego wyniku. Ale, niestety, jak się ukrywa przede wszystkim Grzegorza Brauna, mnie, to takie są skutki” – mówił Interii Janusz Korwin-Mikke, członek rady liderów Konfederacji.
Odniósł się w ten sposób do niższego niż oczekiwany wyniku Konfederacji, na który wskazuje exit poll z 21:00. Wskazuje on, że formacja uzyskała 6,2 proc. głosów. Niezadowolenia z takich wieści nie krył Sławomir Mentzen, obok Krzysztofa Bosaka firmujący kampanię Konfederacji. „Mieliśmy stolik wywrócić, on dalej stoi, w pewnym momencie zaczął się troszeczkę chwiać, ale stoi. I dalej siedzą przy nim PiS, Platforma, Lewica oraz PSL” – mówił gorzko Mentzen, którego partia według używanego przez nas przelicznika może liczyć na zaledwie 9 mandatów w przyszłym Sejmie.
Janusz Korwin-Mikke według wypowiedzi Przemysława Wiplera został „schowany” na okres końca kampanii wyborczej.
„Został poproszony, żeby spokojnie już nic nie robić do końca kampanii. Nie twittować, nie pisać, nie wypowiadać się, odpocząć” – mówił aktywny w Konfederacji były poseł. Dziś sugeruje wpływ Korwina na odbierający od oczekiwań wynik wyborczy. „Zobaczymy, kto zostanie u nas posłem. Być może wyborcy zdecydowali, kto powinien odejść na emeryturę” – stwierdził Wipler w rozmowie z Onetem.
W tych głosach słychać rozczarowanie. W lepszy wynik swojej partii wciąż wierzy Krzysztof Bosak. „Musimy poczekać na oficjalne wyniki, żeby stawiać jakiekolwiek twarde tezy, co dalej. Jeśli potwierdzą się informacje o bardzo wysokiej frekwencji to oznacza, że w liczbach bezwzględnych mogliśmy pozyskać dziesiątki, a może i setki tysięcy nowych wyborców” – mówił w TVN24.