Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Wicemarszałek Sejmu poprzedniej kadencji Włodzimierz Czarzasty obiecał dziennikarzom milczenie i nic ponadto – przynajmniej do końca negocjacji koalicyjnych Lewicy, KO i Trzeciej Drogi.
W rozmowie z dziennikarzami jeden z liderów Lewicy Włodzimierz Czarzasty próbował nie powiedzieć nic na temat przebiegu rozmów o przyszłej koalicji rządzącej.
„Dogadaliśmy się z Tuskiem, Kosiniakiem-Kamyszem i Hołownią, że do kiedy nie zakończymy rozmawiać, żaden z nas nie będzie udzielał wywiadów i nie będzie o niczym informował. Jak się dogadamy ze wszystkimi, a idzie dobrze, to ustalimy formę poinformowania państwa z otwartym sercem i uśmiechem na twarzy” – mówił Czarzasty złapany przez reporterów na sejmowym korytarzu.
Panowie mogli umówić się na milczenie w swoim gronie, ale nie musiało to dotrzeć do Borysa Budki. Przypomnijmy, że wcześniej wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej mówił WP.pl o wzorowanym na działaniu Parlamentu Europejskiego modelu „marszałka rotacyjnego”. Dzięki niemu jeden z najbardziej pożądanych foteli w polskiej polityce trafiałby do polityków kolejnych partii opozycyjnych.
Platforma Obywatelska chce przyszłym rządzie było trzech wicepremierów – liderów mniejszych ugrupowań koalicyjnych. A także rotacyjnego marszałka Sejmu i Senatu. Po to, by sprawnie zarządzać administracją państwową.
„Wariant z trzema wicepremierami – liderami ugrupowań koalicyjnych oraz wariant z rotacyjnym marszałkiem Sejmu i Senatu. To wszystko jest w grze” – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Borys Budka, szef klubu KO.
„Pomysł rotacyjnego marszałka jest wzorowany na Parlamencie Europejskim. Nasi liderzy dobrze go przyjęli” – mówi Budka.
Wyjaśnia też, że trzech wicepremierów to pomysł Donalda Tuska, któryma służyć temu, by każde z ugrupowań koalicyjnych miało poczucie współodpowiedzialności i współuczestnictwa".
„To zależy od partnerów, czy przyjmą tę koncepcję” – mówi Budka. To odebrałoby jednak Szymonowi Hołowni szansę na fotel marszałka Sejmu. I budzi kontrowersje w Koalicji Obywatelskiej i Nowej Lewicy.
Dlatego – jak podaje WP – politycy omawiają też inny wariant:
Liderzy KO, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy w czwartek wrócą do rozmów o układzie sił w rządzie i parlamencie.
Liderzy ugrupowań mają wrócić do rozmów w czwartek 2 listopada 2023 roku.
Dariusz Joński i Michał Szczerba rozpoczęli serię kontroli poselskich w ministerstwach. W Ministerstwie Aktywów Państwowych znaleźni kolegę prezesa PiS, który pracuje zdalnie. Posłowie KO ujawnili też listę konkursów, które w pośpiechu ogłaszają ministerstwa
„Rozpoczynamy kontrolę nagród, premii i ludzi PiS-u, którzy są zatrudniani lub siedzą w spółkach i ministerstwach. Będziemy kontrolować wszystkie ministerstwa. To publiczne pieniądze, nie można ich wydawać jak się chce” – mówił podczas konferencji prasowej Dariusz Joński, poseł KO.
Z Michałem Szczerbą kontrolę zaczęli od Ministerstwa Aktywów Państwowych.
Według posłów, wielu polityków PiS-u ukrywanych jest w równych ministerstwach na funkcjach „ekspertów”, czyli poza konkursem. „Otrzymują wynagrodzenie od 1,8 tys. do prawie 6 tys. zł. Każda z tych osób może otrzymać do 50 proc. premii co miesiąc. Również w tej instytucji odkryliśmy, że ekspertem jest Kazimierz Kujda, agent SB, kolega Jarosława Kaczyńskiego. Co więcej, jest w radzie nadzorczej BGK, co było skrzętnie ukrywane” — mówił Joński.
Według polityków w Ministerstwie Aktywów Państwowych łącznie jest 19 takich doradców w formie „ekspertów”. „Nie muszą nawet przyjść do pracy, bo mogą pracować zdalnie. Pytaliśmy, kto jest dziś w pracy, nikt nie był w stanie nic potwierdzić” – mówił poseł KO.
W Ministerstwie Sprawiedliwości takich „ekspertów” ma być 15.„Tam kwoty dochodzą nawet do 16 tys. zł, na co zwracała uwagę NIK” – mówił Joński. Równocześnie posłowie KO kontrolują instytucje, które od razu po zakończonych wyborach rozpoczęły szereg konkursów, by zrobić „skok na kasę”.
„Wszystkie ministerstwa, agencje, te fundusze zamieniły się w tej chwili w jedną wielką przepompownię. Chcą wyprowadzić jak najwięcej środków publicznych, do organizacji, do mediów PiS-owskich. Po to, by zablokować ręce przyszłym ministrom, którzy mają demokratyczny mandat. I mogą zmieniać zasady finansowania organizacji pozarządowych i instytucji” – mówił Michał Szczerba, poseł KO.
Według posłów KO teraz „trwa operacja przerzucania środków ze spółek poprzez domy medialne do Telewizji Republika”. ”Prawdopodobnie Jarosław Kaczyński wybrał to miejsce, by usłużnych pseudodziennikarzy z mediów narodowych przechować i karmić przez lata opozycji. Obejmujemy monitoringiem poselskim przekazywanie środków do tej stacji".
„Mamy zasadnicze wątpliwości co do dotacji, które otrzymały ustalone przez nas firmy z Polskiej Agencji Przedsiębiorczości” – mówił Szczerba. I zaczął wymieniać konkursy ogłoszone przez poszczególne instytucje.
„Kończą się czasy jednowładztwa w polskiej polityce. Ostatnie 8 lat wszystkich chyba w Polsce nauczyło tego, jakie są złe strony skupienia całości władzy w jednej ręce. I myślę, że dobrze, żebyśmy wszyscy jakąś naukę wynieśli z tego, co przez lata w Polsce się działo, bo nie działo się dobrze” – mówił Adrian Zandberg w Trójce.
I dodał: „Zamiast naturalnych mechanizmów demokracji parlamentarnej, w których pomysły, koncepcje, propozycje ucierają się w sporach i negocjacjach, mieliśmy po prostu jedno centrum decyzyjne”.
Zandberg podkreślał też, że Donald Tusk „nie jest wymarzonym premierem Partii Razem”.
„To jasne, natomiast my umiemy liczyć i słyszymy deklaracje ze strony PO, Trzeciej Drogi, PSL-u, które wcześniej były sceptyczne wobec kandydatury Donalda Tuska. Teraz uznały, że chcą, żeby był premierem”.
„Donald Tusk doskonale wie, że wygraną wyborczą zawdzięczamy dużej mobilizacji kobiet. Proszę zwrócić uwagę, że to Koalicja Obywatelska doprowadziła do tego, że 49 proc. kobiet była na listach” – mówiła Barbara Nowacka w programie „Gość Radia Zet”.
Przypomnijmy, że to Polki pogoniły Kaczyńskiego. W Sejmie wybranym przez Polaków PiS rządziłby z Konfederacją. Gdyby głosowali tylko Polacy, to w Sejmie PiS rządziłby z Konfederacją, mając bezpieczną większość 240 mandatów. Gdyby głosowały tylko Polki, opozycja prodemokratyczna miałaby gigantyczną większość 260 mandatów. Nie tylko w Polsce kobiety są za demokracją. Pisaliśmy o tym tutaj:
„Donald Tusk doskonale wie, jakie ma zobowiązania i dzięki komu wygrał wybory. Robi wszystko, by parytet był zachowany i również w rozmowach koalicyjnych ten temat się pojawia. To jest nasze wspólne uzgodnienie, że będziemy dążyli do tego, by kobiet było jak najwięcej w rządzie, żeby to była absolutna zmiana” – mówiła Nowacka.