Stanisław Piotrowicz w wywiadzie udzielonym portalowi wPolityce opowiedział, jak Prawo i Sprawiedliwość planowało sparaliżować ustrój Rzeczypospolitej Polskiej przy pomocy trzech zwolnień lekarskich. Dziewięcioro sędziów Trybunału Konstytucyjnego przejrzało tę intrygę
30 listopada odbyło się posiedzenie Zgromadzenia Ogólnego sędziów Trybunału Konstytucyjnego, na które przyszło tylko dziewięcioro sędziów - nieobecnych było troje wybranych przez PiS, którzy nagle się rozchorowali, oraz trzech sędziów, którzy od roku nie zostało zaproszonych do złożenia ślubowania przed prezydentem.
Napisana przez PiS ustawa o Trybunale Konstytucyjnym zawiera wymóg, według którego do podejmowania wiążących decyzji potrzebne jest dziesięciu sędziów uczestniczących w posiedzeniu Zgromadzenia Ogólnego. Mimo braku spełnienia tego wymogu dziewięcioro sędziów zdecydowało, że kandydatami na prezesa Trybunału Konstytucyjnego będą sędziowie Stanisław Rymar, Piotr Tuleja i Marek Zubik.
To bardzo rozzłościło posła Stanisława Piotrowicza, który swoim niezadowoleniem podzielił się z portalem wPolityce - przy okazji zdradzając architekturę intrygi wymyślonej przez PiS.
[pyt. Jak pan odbiera decyzję?] Tak samo, jakby marszałkowi Sejmu przyszło do głowy, by poprosić kilku kolegów posłów i oznajmić, że oto w takim gronie teraz przyjęliśmy ustawę.
O ile posłowie nie mają obowiązku uchwalać ustaw, to zobowiązanie do wyboru kandydatów na prezesa i wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego opisane jest w Konstytucji. Art. 194 ust. 2 polskiej ustawy zasadniczej stanowi, że "Prezesa i Wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego".
Porównanie Piotrowicza jest więc kompletnie chybione i wynika - co najmniej! - z braku wiedzy prawniczej. Gdyby poseł wrócił do książek, dowiedziałby się, że uprawnienie do danej czynności i obowiązek wykonania czynności są zupełnie czym innym.
Poseł Piotrowicz nie jest jedynym prawnikiem z PiS, który powinien odświeżyć sobie to rozróżnienie. Innym jest Andrzej Duda, który od roku nie przyjmuje do wiadomości, że odebranie ślubowania od wybranych przez Sejm sędziów Trybunału Konstytucyjnego jest jego obowiązkiem, a nie przywilejem.
Wymóg, by zgromadzenie ogólne składało się przynajmniej z dziesięciu sędziów, zawarty jest w ustawie - czyli prawie niższej rangi. W sytuacji konfliktu norm sędziowie Trybunału Konstytucyjnego mają obowiązek kierować się zapisami konstytucji.
Każda czynność, by była legalna, musi pozostawać w zgodzie z obowiązującym prawem. Takie działanie jak dzisiejsze w oczywisty sposób nie jest. Ustawa (...) mówi, że musi być przynajmniej dziesięciu sędziów, by posiedzenie Zgromadzenia Ogólnego było ważne.
PiS najpierw więc uchwaliło ustawę, w której zapisano, że Zgromadzenie Ogólne musi składać się co najmniej z dziesiątki sędziów, a potem troje sędziów wybranych już przez PiS nie przyszło na posiedzenie, tłumacząc się chorobą. To w tym miejscu wywiadu Stanisław Piotrowicz ujawnił, że jego zdaniem ustrój Rzeczypospolitej Polskiej można sparaliżować przy pomocy zwolnień lekarskich.
To kompletny nonsens. Art. 195 ust. 1 dodaje, że "Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji" - podczas gdy w przypadku sędziów sądów powszechnych (art. 178 ust. 1) oraz sędziów Trybunału Stanu (art. 199 ust. 3) zapis brzmi nieco inaczej: sędziowie oraz członkowie Trybunału Stanu "są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji oraz ustawom".
Brak tych dwóch słów - "oraz ustawom" - powoduje, że sędziowie Trybunału Konstytucyjnego mają nie prawo, ale obowiązek ignorować zapisy ustaw, gdy mogą one prowadzić do naruszenia zapisów konstytucji.
Dlatego sędziowie zgodnie z prawem uznali, że ustawowy wymóg, by uchwały Zgromadzenia Ogólnego przyjmowało co najmniej dziesięciu sędziów TK, nie może spowodować blokady wykonania przez nich konstytucyjnego obowiązku, jakim jest przedstawienie prezydentowi kandydatów na stanowisko prezesa Trybunału.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze