0:000:00

0:00

Kobiety, które doświadczyły przemocy seksualnej, zorganizowały 8 marca w Warszawie pierwsze wydarzenie – wystąpiły w ubraniach, które miały na sobie podczas gwałtu: piżamach, swetrach, bieliźnie, dżinsach, sukienkach.

Chciały pokazać, że to nie ubranie jest winne, winny jest ten, który gwałci. Podobne wydarzenia miały miejsce na świecie, ale w Polsce to pionierski pokaz. Jest to zarazem pierwsze wydarzenie stowarzyszenia Forget-Me-Not (Niezapominajki), które powstało w styczniu 2020. Jego celem jest wzajemne wsparcie i zorganizowanie sieci pomagającej osobom, które doświadczyły przemocy seksualnej.

Jednoznacznych danych na temat skali przemocy seksualnej brakuje – ze względu na tabu bardzo trudno ją badać. Rozbieżności w badaniach są więc gigantyczne. Przykładowo:

Badanie na poziomie Unii Europejskiej (Agencja FRA), publikacja 2014 roku:

  • 5 proc. wszystkich kobiet, które wzięły udział w badaniu, zostało zgwałconych po osiągnięciu przez nie wieku 15 lat.

Polskie badanie Fundacji STER „Przełamać tabu”, publikacja 2016 roku:

  • próba odbycia stosunku seksualnego wbrew woli, poprzez groźby lub użycie przemocy fizycznej – 51 proc.;
  • liczba kobiet, które doświadczyły gwałtu, odkąd skończyły 15 lat – 22,4 proc. 53,1 proc. z nich nie powiedziało o tym bliskim, a 91,8 proc. nie zawiadomiło organów ścigania.

Osoby, które zdecydowały się zawiadomić służby o zgwałceniu, w większości spotykają się z niemocą systemu. W 2017 roku policja wszczęła 2486 postępowań, z czego tylko w niecałych 51 proc. stwierdziła przestępstwo. "Dziennik Gazeta Prawna" podaje, że między 2010 a 2016 rokiem od 31 proc. do nawet 41 proc. skazanych za gwałty dostało kary pozbawienia wolności w zawieszeniu.

Kobiety, które doświadczyły przemocy, opowiadają, że jeśli już zdecydują się mówić, spotyka je niedowierzanie i wrogość, są też obwiniane o to, co je spotkało. Wyrazem sprzeciwu wobec tych powszechnych reakcji był zorganizowany przez Niezapominajki pokaz mody.

O celach powołania stowarzyszenia, o planach na przyszłość i o tym, jak ważne jest to, żeby kobiety przełamały milczenie, rozmawiamy z członkiniami stowarzyszenia. Po pokazie rozmawialiśmy też z osobami obecnymi na widowni.

Oddajemy im głos.

fot.: Agata Kubis/OKO.press

Maja Staśko, współzałożycielka stowarzyszenie Forget-Me-Not (Niezapominajki) rozpoczęła pokaz od odczytania pełnych hejtu wiadomości, które otrzymały członkinie:

„Was pogięło do reszty? Gwałt, trauma dla kobiety do końca życia, a wy show robicie?”, „W kaftany niech się poubierają. W takie z za długimi rękawami do wiązania na plecach”, „Ciekawe, co niektóre z Nich zrobiły z dziećmi z gwałtu?!”

Maja kontynuowała:

„Żyjemy. Istniejemy. Słyszymy Was. Wasze słowa nas niszczą. A nasze słowa są zagłuszane i ignorowane. W sądach nie znaczą nic. 67 proc. spraw o zgwałcenie jest umarzanych. 40 proc. wyroków to wyroki w zawieszeniu. Sprawcy przemocy chodzą wolno po świecie. Mijacie ich na ulicach. Siedzicie obok nich w tramwaju. Siedzicie obok nich może tutaj. A my mamy się bać wyjść z domu. Mamy być cicho, milczeć, ukryć się. I zniknąć.

A my żyjemy. Istniejemy. Mijacie nas na ulicach. Siedzicie obok nas w tramwaju. Siedzicie obok nas może tutaj.

87 proc. kobiet w Polsce doświadczyło przemocy seksualnej, co piąta z nas - gwałtu. Są nas miliony. Uwierzcie mi, są nas miliony i jesteśmy wkurzone. Pochodzimy z Poznania, Dąbrowy Górniczej, Wrześni, Katowic i Krakowa. Pracujemy fizycznie, w sklepach, w szkołach, studiujemy. Mamy różne doświadczenia. Jedno nas łączy: wszystkie doświadczyłyśmy przemocy. I nikt nie będzie nam mówił, jak o niej opowiadać.

Przerywamy milczenie. To nie my mamy się wstydzić, że doświadczyłyśmy przemocy. To nie my mamy się bać, tylko nasi oprawcy. Patrzcie na nas. Wysłuchajcie nas. Wiemy, jak zmienić świat. Nikt nie wie tego lepiej od nas. (...)

Tak byłyśmy ubrane, gdy doświadczyłyśmy przemocy. I tak wyglądamy dziś - w blasku reflektorów, z uniesioną głową. Nie mamy czego się wstydzić. Mamy z czego być dumne - jesteśmy tu, zrobiłyśmy to. Laski, zmieniamy świat!”

Niezapominajki styczniowe

Paulina i Maja: 31 grudnia 2019 rozmawiałyśmy o tym, że nie znosimy życzeń noworocznych. Stwierdziłyśmy jednak, że jeżeli już mamy mieć jakieś postanowienie, to jest nim to, żeby zrobić rewolucję. W ten sposób powstało stowarzyszenie. Mniej niż miesiąc później zorganizowałyśmy spotkanie założycielskie.

Paulina (prezeska stowarzyszenia): Zmagałam się z PTSD (zespołem stresu pourazowego), czułam się beznadziejna i chciałam zrobić coś, żeby to zmienić.

Długo szukałam pomocy i okazało się, że nie ma dedykowanej pomocy dla ofiar przemocy seksualnej w Polsce.

Maja: Są terapie dla osób uzależnionych, dla osób DDA, dla ofiar gwałtu nie ma.

Paulina: Wielokrotnie słyszałam od terapeutek, a byłam u kilku, że jestem pierwszym przypadkiem i nie wiedzą, jak ze mną pracować.

Emilia: Zdobyłam numer Mai, gdy szukałam wsparcia dla mojej studentki. Maja była jedyną osobą, która zareagowała na moje wiadomości, pomimo tego, że dzwoniłam do centrów kryzysowych i psychologów. Nie byli w stanie pomóc, bo chodziło o anglojęzyczną osobę. Maja podała mi namiary. Utrzymałyśmy kontakt.

Sama doświadczyłam przemocy seksualnej i całe swoje życie, od momentu doświadczenia gwałtu, byłam przekonana, że trzeba zacząć o tym mówić, że ktoś musi przełamać ciszę. Nie znalazłam miejsca, gdzie byłoby to możliwe.

W styczniu podpisałyśmy uchwałę założycielską Niezapominajek, powstały pomysły działań.

Mariola: Obserwowałam Maję na Instagramie, napisałam do niej. Nie jestem ofiarą gwałtu, ale w moim życiu byłam skrzywdzona wielokrotnie i wiem, że jeśli nie zrobimy kroku, to nic się nie zmieni. Chciałam być częścią tej rewolucji i jest super.

Paulina: Jest nas ponad 70 osób, z całej Polski: z Dąbrowy Górniczej, Katowic, Poznania, Wrześni, spod Gniezna.

Maja: Są też kobiety z medialnymi historiami, np. Katarzyna, która zgłosiła gwałt i została skazana na więzienie, albo Agnieszka, która była gwałcona przez swojego kuzyna, potem męża. Opisywałyśmy to z Patrycją Wieczorkiewicz.

Kiedy kobiety do mnie piszą, wspieram je, wskazuję psychologa, prawnika, ale też dołączam je do grupy wsparcia. Większość osób tego chce, bo wypełnia lukę. Nie ma miejsc, gdzie można porozmawiać z osobami o podobnych doświadczeniach, nie z pozycji bycia klientką ekspertek i ekspertów, nie z pozycji ofiary.

Paulina: Czasem rozmawiamy pół nocy… Niektóre osoby wstydzą się porozmawiać z psychologiem, bo psycholog nie zrozumie, albo nie przeszedł tego samego, co one. W gronie osób o podobnych przeżyciach jest łatwiej.

Maja: Poza tym to daje poczucie należenia do wspólnoty, tego, że nie jestem wyalienowana. Gdy rozmawiam z psychologiem, to czuję, że to tylko mój problem, dotyczy tylko mnie.

A gdy stworzyłyśmy grupę, a potem stowarzyszenie, okazało się, że ona i ona, i ona też to przeszły, że zareagowały podobnie, że nie jestem jakaś dziwna czy patologiczna.

Jacek: Dowiedziałem się od przyjaciółki i postanowiłem się włączyć. Dwa lata temu miałem pomysł zorganizowania sejf spejsów [bezpiecznych lokali, mieszkań – przyp. red.] dla osób uciekających przed przemocą seksualną i domową. To kierunek, w którym chciałem działać. Chcemy zbudować sieć wsparcia. Jeśli ktoś to przeczyta i będzie chciał się zaangażować w nasze działania, jak najbardziej zachęcamy.

Robimy pokaz!

Emilia: Żyjemy w kulturze, w której gwałty są powszechnie, a ofiary traktowane jak osoby gorszej kategorii. To nie powinien być mój problem, że mężczyźni łamią prawo. W naszym społeczeństwie problem zrzuca się jednak na nas, zostajemy z nim same, nie mamy wsparcia.

W Polsce gwałciciele nie są karani. Wręcz mówi się nam, że to my prowokujemy gwałty, jesteśmy obwiniane. A to nie my mamy się wstydzić. To oni powinni się wstydzić!

Stąd ten pokaz, w tych ubraniach. Nasze ubrania są różne. To nie ubrania gwałcą, tylko gwałciciel.

Sabina: To jest mit bycia w bieliźnie czy w wyzywających ubraniach. Są dziewczyny w makijażu i bez, w piżamie, w sukienkach i dżinsach, w różnym wieku. Jest dziewczyna przebrana za siebie w wieku 7 lat, kiedy doświadczyła gwałtu. Ubiór nie ma znaczenia - to nie ubiór prowokuje.

Emilia: Policja i służby reagują źle,

jesteśmy pytane o to, jak się ubrałyśmy i czy na pewno tego nie chciałyśmy, a mają przecież wytyczne, żeby nie oceniać osób, które zgłaszają przemoc seksualną.

Powinni natomiast zapewnić bezpieczeństwo i pomoc lekarską. To się nie dzieje. Jesteśmy wyśmiewane, mówi się nam, że to bardzo trudne doprowadzić do procesu i że to nie ma sensu.

Mariola: Bliscy też różnie reagują. Nawet w środowiskach tolerancyjnych, równościowych pojawiają się bolesne komentarze, bo ludzie nie wiedzą, że takich pytań nie powinno się zadawać. Trzeba o tym mówić.

Zdarzyło mi się idąc do pracy zostać obmacaną w środku miasta przez starszego mężczyznę. Przyszłam do pracy płacząc i zapytano mnie dlaczego nic nie powiedziałam, dlaczego go nie uderzyłam, nie broniłam się.

Kaja: Ja się broniłam i co z tego?

Sabina: Mnie naćpano, jak miałam się bronić? Osoba do rany przyłóż rzekomo.

Mariola: Negatywne komentarze? Tak, oczywiście: że chcemy z gwałtu zrobić imprezę, że chcemy zdobyć popularność, najczęściej mężczyźni opowiadają nam, jak mamy się zachowywać, czuć i wspierać.

Jak tylko ktoś mówi o czymś niewygodnym, o czymś, co zmusza do myślenia, zastanowienia się nad sobą, pierwszym nawykiem jest krytyka. Dziewczyny bardzo się stresują, głównie przez te komentarze.

Pokaz

Pokaz mody Forget-me-not/Niezapominajki

Po pokazie

Po zakończonym pokazie kobiety z Niezapominajek stanęły w kole i mocno się przytuliły. Widownia klaskała bez przerwy kilka minut.

Paulina: Bardzo się cieszę, bo się denerwowałam, że czegoś nie dopilnuję, że coś się stanie. Jedna z nas zemdlała, ale pomimo tego poszła w pokazie.

Maja: Drżę jeszcze.

Sabina: Czuję się oczyszczona.

Emilia: Czuję dużo różnych emocji teraz.

Najwięcej siły, determinacji i przeogromną wdzięczność za to siostrzeństwo, które nam się pojawiło w stowarzyszeniu.

Jestem bardzo samodzielną i indywidualną osobą, w życiu mi nie przyszło do głowy, że wejdę w jakąś strukturę, w której będę współgrała z kobietami, gdzie będziemy razem szły i pokazywały światu, że jesteśmy.

Alicja: Należę do stowarzyszenia, ale nie zdecydowałam się iść w pokazie. Jest jeszcze dla mnie za wcześnie.

A pokaz – po prostu moc. Dziewczyny są niesamowicie silne. To wydarzenie jest bardzo potrzebne, ponieważ system zawodzi na każdym możliwym polu osoby, które doświadczyły przemocy seksualnej.

My jako społeczeństwo nie jesteśmy też nijak przygotowani do tego, żeby rozmawiać z ofiarami tej przemocy, choć jest nas, osób z takimi doświadczeniami, tak dużo. Chociaż każdy z nas zna lub dowie się, że jakaś osoba, którą zna, doświadczyła przemocy seksualnej, to przez to, że ten temat jest tak tabuizowany, nie mamy kompletnie pojęcia jak sobie z nim radzić.

Mówię też z własnego doświadczenia – nie miałam pojęcia jak reagować. Zawsze deklarowałam się jako feministka, a kiedy ja zostałam zgwałcona, dopiero tydzień po wydarzeniu poszłam zgłosić je na policję. Tak długo się wahałam. Dlatego jest niezwykle ważne, żeby zwrócić uwagę na ten temat, bo przemoc seksualna jest powszechna, a my jako społeczeństwo, nie mamy pojęcia jak sobie radzić.

Pokaz – to było katharsis. Chociaż nie uczestniczyłam w tym pokazie, totalnie się poryczałam, bo wiem, co czuły dziewczyny w nim idące. Te emocje również we mnie wybrzmiewały.

To było oczyszczające wydarzenie, bo w końcu to nasza inicjatywa, to my nadajemy narrację temu, co się stało. Wreszcie to nie wszyscy wokół nas mówią za nas, co nam się stało lub nie stało. To jest nasza historia, ale to nie jest nasza wina.

To nie moja wina, to nie jest wina żadnej z nas, że przydarzył nam się gwałt.

Grająca na pokazie didżejka Virtual Geisha: Płakałam, gdy każda dziewczyna przechodziła, bo grałam dla nich. Uśmiechałam się i wyłam. Dużo myślałam przed pokazem o tym, co zagrać, żeby to było odpowiednie. To było tyle emocji.

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, posłanka Lewicy: Przyszłam, ponieważ

jestem pełna podziwu dla odwagi i determinacji kobiet, które biorą udział w pokazie i go organizują. Trudno mi sobie wyobrazić ile trzeba mieć siły i odwagi, żeby zdecydować się na taki ruch.

Jestem przekonana, że ten przekaz doda takiej siły kobietom, które borykają się z traumą przemocy, gwałtu czy molestowania.

Cały czas jest ogromny problem z tak prostą, wydawałoby się, sprawą, jak separowanie osoby doświadczającej przemocy od sprawcy. Znamy kobiety, które miesiące, a nawet lata czekają na mieszkanie od miasta po to, żeby móc zacząć zbierać się po traumie przemocy, zacząć żyć od nowa. Rzeczywiście brakuje systemu wsparcia dla kobiet, które doświadczyły gwałtu.

Mogę mówić we własnym imieniu, ale jestem przekonana, że koleżanki i koledzy z klubu Lewicy się ze mną zgodzą, że tak jak Lewica we wszystkich innych aspektach stoi po stronie kobiet, tak tutaj te oddolne wysiłki organizatorek dzisiejszego wydarzenia mogą liczyć na wsparcie parlamentarne z naszej strony. Z mojej mogą liczyć na pewno.

Małgorzata Halber: Czuję z pewnością ogromne poruszenie. I to nie tylko ze względu na modelki, ale także na kobiety, które siedziały na widowni. Widziałam jak płakały.

To wydarzenie jest nieprawdopodobnie ważne, bo niezwykle ważna jest zmiana narracji – Amerykanie już nie używają słowa „ofiary”, określając osoby, które doświadczyły przemocy seksualnej, mówią „survivors” (te, które przetrwały). My nie mamy na to polskiego słowa.

Myślę, że ten pokaz jest wyrazem dużej zmiany. Rozmawiałam też z kolegą, który jest bardzo poruszony, powiedział mi „nie wiedziałem, że kobiety co chwila doświadczają jakiegoś naruszenia swojego ciała”.

Co dalej?

Mariola: Skupiamy się na promocji naszego stowarzyszenia. Chcemy stworzyć zaprzyjaźnioną grupę psychologów i prawników, już teraz wiele osób pomaga nam pro bono: psycholożki, prawnicy, na tym wydarzeniu są makijażystki i fotografowie.

Jako stowarzyszenie chcemy zorganizować mieszkanie osobom, które potrzebują się schować. Pragniemy być takim miejscem, do którego kobiety będą mogły się odezwać, gdy spotka je przemoc. Planujemy starać się o granty, prowadzić zajęcia terapeutyczne, warsztaty.

Czytającym nas kobietom chciałabym powiedzieć, że można do nas napisać na Instagramie, postaramy się pomóc. Wszystko jest anonimowe, to od tej osoby będzie zależało, jakie chce podjąć kolejne kroki.

;

Udostępnij:

Agata Kubis

Fotografka streetowa, fotoreporterka. Od 10 lat dokumentuje wydarzenia związane ze środowiskiem feministycznym, LGBT, wolnościowym. Kiedyś członkini redakcji magazynu LGBT+ „Replika“, obecnie stale współpracuje z redakcją OKO.press. Członkini kolektywu Archiwum Protestów Publicznych

Hanna Szukalska

Psycholożka, dziennikarka i architektka. Współpracuje z OKO.press i Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę. W OKO.press pisze głównie o psychiatrii i psychologii, planowaniu przestrzennym, zajmowała się też tworzeniem infografik i ilustracji. Jako psycholożka pracuje z dziećmi i młodzieżą.

Komentarze