"Raport z Wilczej Tryby" pokazuje skalę przyrodniczych zniszczeń, do jakich doszło w Puszczy Białowieskiej w wyniku prowadzonej przez Lasy Państwowe intensywnej wycinki. Raport przygotowali ekolodzy z Obozu dla Puszczy, Greenpeace Polska i Fundacji Dzika Polska
Szczególną uwagę autorzy poświęcili oddziałom leśnym - 338, 312 i 311 - które przylegają do drogi zwanej Wilczą Trybą. Lasy wokół niej to, jak piszą autorzy, "w większości cenne starodrzewia dębowo-świerkowe, nierzadko z drzewostanem panującym osiągającym wiek 180 lat".
Tu również żyją gatunki zwierząt objęte ścisłą ochroną. Ptaki - dzięcioł trójpalczasty i białogrzbiety, sóweczka i muchołówka mała. A także owady: ponurek Schneidera i zgniotek cynobrowy. To obszar ochronny UNESCO, w którym nie wolno prowadzić gospodarki leśnej, położony w bezpośredniej bliskości Białowieskiego Parku Narodowego.
Ale właśnie tu Lasy Państwowe wycięły od czerwca do końca sierpnia 2017 roku drzewa o łącznej kubaturze ponad 1356 m3.
Z tego ponad 1344 m3 w drzewostanach stuletnich, w których - zgodnie z Planem Zadań Ochronnych Natura 2000 - nie powinno się prowadzić gospodarki leśnej. Najstarsze wycięte w tej części Puszczy Białowieskiej drzewa miały 165 lat.
Wycinka była prowadzona przy pomocy kombajnów zrębowych zwanych harvesterami. Te wielkie, dwudziestotonowe maszyny usuwały nie tylko suche świerki. Aby się do nich dostać, rozjeżdżały mniejsze drzewka i krzewy. Zdarzały się przypadki nieodwracalnych uszkodzeń drzew, które nie były przeznaczone do wycinki.
"Co więcej, udokumentowane zostały liczne przypadki, w których pozostawione na terenie wycinki dęby oraz inne drzewa liściaste, pozbawione osłony, jaką dawały im przed wycinką rosnące wokół świerki, zostały wywrócone przez wiatr. Takich przypadków nie odnotowano w sąsiednim lesie o zwartym charakterze" - piszą autorzy raportu.
Harvestery i forwardery (wywożą drewno z miejsca wycinki) są bardzo ciężkie i na podmokłej ziemi pozostawiają po sobie koleiny. Niekiedy nawet o metrowej głębokości. Dlatego w miejscach, gdzie pracowały, zniszczeniu uległo również runo leśne oraz zostały zryte ściółka i gleba.
Skalę tych zniszczeń unaoczniają dwa poniższe zdjęcia z raportu. To ten sam fragment lasu. Przed i po wycince.
Jednak potężne maszyny do wycinki są zagrożeniem nie tylko dla roślin, ale i zwierząt. Właśnie "są" nadal, ponieważ choć z Puszczy Białowieskiej wycofano harvestery, to - według informacji aktywistów - na miejscu wciąż jest przynajmniej jeden forwarder (towarzyszy grupom pilarzy).
Raport podaje, że w badanych wydzieleniach leśnych w pobliżu Wilczej Tryby zniszczono po jednym siedlisku dzięcioła trójpalczastego i sóweczki oraz osiem stanowisk zgniotka cynobrowego i pięć ponurka Schneidera. To wszystko gatunki z Czerwonej Księgi Gatunków Zagrożonych.
Od marca 2016 roku oficjalnym motywem wycinki było zwalczanie gradacji (masowego pojawienia się) kornika drukarza. Zmieniło się to 27 lipca 2017 roku, gdy Trybunał Sprawiedliwości UE zakazał tzw. cięć sanitarnych do momentu rozstrzygnięcia sporu między Polką a Komisją Europejską. Czyli nakazał tzw. środki tymczasowe. Ale zostawił furtkę - możliwość usuwania uschniętych drzew ze względu na bezpieczeństwo publiczne.
Tego chwyciły się Lasy Państwowe. Szybko okazało się, że niemal cała Puszcza Białowieska to obszar zagrożenia bezpieczeństwa publicznego. Bo - w tłumaczeniach Lasów Państwowych - nawet dalej od leśnej drogi na jakiegoś zabłąkanego grzybiarza mogło zwalić się uschnięte drzewo. Kategoria bezpieczeństwa publicznego została rozciągnięta do granic absurdu.
"Zasięg wycinki dla celów bezpieczeństwa publicznego nie powinien, zgodnie z metodyką typowania drzew mogących stanowić zagrożenie dla użytkowników dróg, przekroczyć 55 metrów od drogi" - piszą w raporcie.
"Tymczasem z przeprowadzonych wizji terenowych wynika, że była ona wielokrotnie przekraczana.
Najdalej położony punkt wycinki (wycięte drzewo) oddalony był o 120 metrów od drogi, inne oddalone były o 85 oraz 87 metrów od Wilczej Tryby".
Skalę i rozmiar cięć w rejonie Wilczej Tryby pokazuje poniższa mapa:
"To oburzające, że w takim lesie jak Puszcza Białowieska nie ma jasnych zasad wyznaczania szerokości pasa wycinek przydrożnych" - mówił 28 listopada na konferencji prasowej Michał Książek, pisarz, leśnik i działacz Obozu dla Puszczy.
Książek: "Jeden z leśników powiedział, że robi się to »na Bolka oko«. To znaczy, że w jednym miejscu tnie się na głębokość pojedynczej wysokości przydrożnego drzewostanu, a w innym już podwójnej. Ale kim jest Bolek, jaki ma wzrok i jak danego dnia patrzy, to tego nie wie nikt".
Raport zwraca również uwagę na to, że problemem jest nie tylko głębokość przydrożnych wycinek, ale również to, jakie szlaki komunikacyjne do nich kwalifikowano. "Wycinka miała również miejsce wzdłuż rzadko uczęszczanych dróg innych niż Wilcza Tryba.
Zaobserwowano, że wycinka prowadzona w jednym pododdziale wzdłuż dróg granicznych może prowadzić do wycięcia znacznego obszaru lasu" - czytamy w raporcie.
Przez ostatnie cztery miesiące Lasy Państwowe i Ministerstwo Środowiska przekonywały, że prowadzone cięcia są zgodne z postanowieniem TSUE z końca lipca tego roku. Czyli, że Polska stosuje się do tzw. środków tymczasowych. Przypomnijmy, że Trybunał wezwał Polskę do:
Zdaniem aktywistów ich wizje terenowe wykazały, że nałożone przez TSUE środki tymczasowe zostały naruszone, ponieważ cięto:
Poza tym, we wszystkich puszczańskich nadleśnictwach (Białowieża, Browsk i Hajnówka) usuwano - tj. ścinano i wywożono - ponadstuletnie, uschnięte świerki. A w Nadleśnictwie Białowieża cały czas pozyskiwano drewno w ramach zwiększonego w 2016 roku przez ministra Szyszkę etatu cięć.
"Patrole udokumentowały również wywóz drewna z Wilczej Tryby. Rozpoczął się on 26.10.2017 i był realizowany przez prywatnych odbiorców kupujących surowiec drzewny.
Oznacza to, że wycinka na tym terenie miała charakter komercyjny" - czytamy w raporcie.
Cały raport jest dostępny na stronie Greenpeace Polska.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze