Tajwan to teraz drugie po Ukrainie najważniejsze dla pokoju międzynarodowego miejsce na świecie. Oto dlaczego wizyta szefowej Izby Reprezentantów USA w Tajpej ma tak duże znaczenie, a jednocześnie budzi tak wielkie kontrowersje
Szefowa Izby Reprezentantów USA Nancy Pelosi przybyła z niezapowiedzianą wizytą do Tajwanu i spotkała się z prezydentką kraju Caj Ing-wen, przedstawicielami parlamentu oraz organizacjami broniącymi praw człowieka. To pierwszy raz od 25 lat, gdy tak wysoki rangą przedstawiciel Stanów Zjednoczonych odwiedza Tajwan, który Chiny uważają za swoje terytorium.
„Świat stoi dziś przed wyborem między demokracją a autokracją. Determinacja USA do utrzymania demokracji na Tajwanie oraz w innych częściach świata pozostaje niezachwiana” – powiedziała Pelosi podczas spotkania z prezydent Tajwanu w środę 3 sierpnia.
"Stany Zjednoczone nie zrezygnują ze swoich zobowiązań wobec Tajwanu i będą chronić demokrację przed autorytaryzmem" – dodała po spotkaniu.
Prezydentka Tajwanu nazwała Pelosi „największą przyjaciółką Tajwanu” i podziękowała Stanom za „wspieranie suwerenności Tajwanu”. "Tajwan jest niezawodnym partnerem Stanów Zjednoczonych i będzie nadal współpracować z USA, aby wzmocnić współpracę w zakresie bezpieczeństwa, rozwoju gospodarczego i łańcuchów dostaw" – zapewniła Caj Ing-wen.
Pomimo regularnego zastraszania ze strony Chin, które traktują Tajwan jak swoją separatystyczną republikę i domagają się pełnego politycznego podporządkowania Chinom, wizyta Pelosi wzbudziła wielki entuzjazm na Tajwanie. Lądowanie jej samolotu było transmitowane na żywo w telewizji, a na trasie przejazdu z lotniska do hotelu ustawiły się tłumy. Na najwyższym z wieżowców w Tajpej wyświetlono napis „Tajwan <3 USA”, a zgromadzeni na trasie ludzie trzymali transparenty „Tajwan to nie Chiny”.
Dla Tajwańczyków, którzy chcą uwolnienia od Chin, to bardzo ważny moment: świadomość wsparcia ze strony najważniejszego sojusznika w sytuacji nasilenia presji ze strony Chin, ma znaczenie nie tylko symboliczne. W maju 2022 roku prezydent Joe Biden powiedział, że Ameryka przyjdzie Tajwanowi z pomocą, jeśli ten zostanie zaatakowany przez Chiny. "To jest nasze zobowiązanie" – podkreślił, czym zaskoczył wszystkich, bo do tej pory Stany Zjednoczone nie deklarowały tak wyraźnie gotowości wsparcia Tajwanu.
Tajwan, który od końca II wojny światowej pogrążony jest w konflikcie z Chinami, które nie uznają niepodległości wyspy oraz od 50 lat blokują oficjalne uznanie państwowości Tajwanu na forum ONZ, od wielu miesięcy poddany jest rosnącej presji ze strony Chin.
Władze wyspy informowały o zwiększeniu częstotliwości przelotów chińskich myśliwców i samolotów obserwacyjnych w pobliżu strefy obrony powietrznej Tajwanu, nasileniu presji ekonomicznej – nie tylko na Tajwan, ale i kraje, które z nim współpracują, intensyfikacji cyberataków na agencje rządowe oraz inwigilacji cyberprzestrzeni.
To wszystko stwarza poważne obawy o to, że Chiny mogą przygotowywać się do ewentualnego zjednoczenia Tajwanu z ChRL przy użyciu siły.
Zaostrzenie polityki wobec separatystycznych zdaniem Chin prowincji to element doktryny jedności Chin przywódcy ChRL Xi Jinpinga, który już w 2019 roku mówił, że „każdy akt podziału Chin skazany jest na porażkę, a historia go surowo osądzi”. W ostatnim czasie jest to też efekt prób reorganizacji porządku międzynarodowego oraz ograniczenia wpływu Stanów Zjednoczonych na świecie przez Rosję i Chiny oraz zaznaczenia przez te państwa swoich „stref wpływu”, czego najtragiczniejszym wyrazem jest agresja Rosji na Ukrainę.
Prezydentka Tajwanu, która na czele kraju stoi już od 2016 roku i konsekwentnie forsuje politykę niezależności od Chin podkreśliła podczas spotkania z Pelosi, że "Tajwan nie da się zastraszyć" i nie będzie rezygnować ze swojej samodzielności nawet "w obliczu zwiększonych zagrożeń wojskowych" – poinformowała agencja Reutera.
To dlatego osobista wizyta tak wysokiej rangą przedstawicielki Stanów Zjednoczonych wzbudziła wściekłość władz Chin. Tłumacząc powody swojej wizyty Nancy Pelosi otwarcie napisała w opublikowanym 2 sierpnia 2022 roku komentarzu dla Washington Post: „W obliczu narastającej agresji Komunistycznej Partii Chin wizyta delegacji Kongresu powinna być postrzegana jako jednoznaczne oświadczenie, że Ameryka stoi po stronie Tajwanu (...), który broni siebie i swojej wolności”.
W odpowiedzi na to chińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych kilkukrotnie podkreśliło, że wizyta Pelosi na Tajwanie to poważne naruszenie suwerenności oraz integralności terytorialnej Chin, oraz że Chiny podejmą „zdecydowane środki zaradcze”, jeśli do takiego naruszenia dojdzie. Szef chińskiego MSZ oświadczył, że wizyta Pelosi jest „kompletną farsą”, a USA naruszają suwerenność Chin pod pretekstem walki o demokrację – napisano w komunikacie na stronie resortu.
„Te przewrotne działania nie zmienią międzynarodowego konsensusu co do zasady »jednych Chin«, ani nie odwrócą historycznego trendu, zgodnie z którym Tajwan powróci do ojczyzny. Kto igra z ogniem, nie wyjdzie z tego bez szwanku, a kto popełnia wykroczenia przeciwko Chinom, zostanie niechybnie ukarany” – czytamy w oświadczeniu.
Na kilka dni przed przylotem Pelosi Chiny zakazały importu ponad 100 tajwańskich produktów spożywczych oraz zapowiedziały manewry wojskowe z użyciem ostrej amunicji na wodach Cieśniny Tajwańskiej. Lądowaniu Pelosi towarzyszyły przeloty chińskich myśliwców na granicy przestrzeni powietrznej Tajwanu, a tuż po tym, jak samolot spikerki Izby Reprezentantów wylądował, Biuro Spraw Tajwanu Komunistycznej Partii Chin wydało oświadczenie, w którym stwierdziło, że każda próba dążenia do niepodległości przez Tajwan zostanie "zmiażdżona przez potężną siłę narodu chińskiego".
Wizyta Pelosi wzbudziła ogromne kontrowersje także w samych Stanach Zjednoczonych. W Waszyngtonie rozgorzała dyskusja, czy takie antagonizowanie Chin w sytuacji już gigantycznego napięcia w stosunkach międzynarodowych w związku z wojną na Ukrainie, to teraz dobry pomysł.
Kontrowersje wzbudziło także to, że — jak donosił magazyn Foreign Policy powołując się na źródła wewnątrz amerykańskiej administracji prezydenckiej — wizytę mieli Pelosi odradzać najważniejsi przedstawiciele Departamentu Obrony.
Ich zdaniem przy tak napiętej sytuacji międzynarodowej, wizyta spikerki Izby Reprezentantów na Tajwanie mogła doprowadzić do zupełnie niewskazanego w tej chwili, bardzo poważnego kryzysu w relacjach amerykańsko-chińskich.
Wizycie miał być też przeciwny sam Joe Biden, który jednak w uznaniu pełnej niezależności urzędu Pelosi nie odradzał jej tego bezpośrednio, a tylko w lipcu w rozmowie z dziennikarzami stwierdził, powołując się na amerykańskie służby bezpieczeństwa, że w obecnych okolicznościach „to nie jest dobry pomysł”. Biały Dom podkreślał jednak, że spikerka Izby Reprezentantów sama decyduje o swoich wyjazdach zagranicznych, a jej podróż „nie sygnalizuje zmiany stanowiska USA wobec wyspy”.
W komentarzu dla New York Times znany amerykański publicysta Thomas L. Friedman zwrócił też uwagę na ewentualny wpływ kryzysu amerykańsko-chińskiego wywołanego wyjazdem Pelosi na przebieg wojny na Ukrainie. Friedman podkreślił, że prezydent Biden i jego doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan przez kilka miesięcy prowadzili z Chińczykami bardzo trudne rozmowy, domagając się, aby Pekin nie angażował się w konflikt ukraiński poprzez udzielanie pomocy militarnej Rosji. Friedman obawia się, że wizyta Pelosi zaprzepaści te wysiłki.
"Są takie momenty w stosunkach międzynarodowych, kiedy trzeba skupić się na jednym celu, a dzisiaj priorytetem dla Zachodu powinna być Ukraina" – napisał Friedman. "Musimy zagwarantować, że Ukraina jest w stanie – w planie minimum osłabić, a w planie maksimum całkowicie odwrócić skutki agresji Władimira Putina, która stanowi zagrożenie dla stabilności całej Unii Europejskiej". W kontekście tego celu, wizyta Nancy Pelosi na Tajwanie jest „lekkomyślna, niebezpieczna i nieodpowiedzialna”.
Nancy Pelosi nie jest członkinią administracji prezydenta, więc jej wizyta teoretycznie ma charakter samodzielny. W praktyce jednak Pelosi to trzecia najważniejsza polityczka Demokratów i druga po wiceprezydentce Kamali Harris pretendentka do fotelu prezydenckiego. Jej wizyta jest zatem odbierana jako bardzo ważny sygnał wysyłany przez USA w stronę Chin.
Zdaniem części komentatorów, m.in. jednej z frakcji Partii Republikańskiej, która domaga się odważnego przeciwstawiania się polityce zastraszania ze strony Chin, wizyta Pelosi na Tajwanie to bardzo ważny i potrzebny sygnał, że amerykańscy przywódcy nie poddają się chińskim groźbom i konsekwentnie pracują nad wzmocnieniem więzi z Tajwanem.
To nie pierwsza tak kontrowersyjna i odważna wizyta Nancy Pelosi w tym regionie. W 1991 roku Pelosi pojechała do Pekinu wziąć udział w demonstracji mającej na celu wezwanie Komunistycznej Partii Chin do odpowiedzialności za brutalne stłumienie studenckich demonstracji w Pekinie w 1989 roku. Trzydzieści lat później brała udział w antyrządowych protestach w Hong Kongu. Pelosi konsekwentnie wspiera ruchy społeczne, które krytykują rządzącą w Chinach Partię Komunistyczną. Wielokrotnie na forum międzynarodowym wzywała również chińskich przywódców do złagodzenia autorytarnej polityki oraz zaprzestania łamania przez Chiny praw człowieka.
Status Tajwanu jest problematyczny praktycznie od końca II wojny światowej i wybuchu wojny domowej w Chinach. To wówczas o władzę w Chinach walczyły dwa obozy – komuniści pod wodzą Mao Zedonga oraz nacjonaliści pod wodzą generalissimusa i dyktatora Czang Kaj-szeka – przedwojennego przywódcy państwa chińskiego obejmującego teren kontynentalnych Chin oraz wyspy Tajwan (wówczas zwanej Formoza).
Na skutek przegranej z komunistami wojny, Czang Kaj-szek wraz z około dwoma milionami swoich zwolenników został zmuszony do ucieczki na Tajwan, a wciąż uznając się za prawowitego reprezentanta przedwojennej Republiki Chińskiej ogłosił prowincję oficjalną siedzibą państwa chińskiego. Ponieważ nacjonaliści Czang Kaj-szeka byli sojusznikami zwycięskich w drugiej II światowej aliantów, państwo Czang Kaj-szeka zostało uznane za faktycznego reprezentanta Chin na forum tworzącej się Organizacji Narodów Zjednoczonych. Co więcej, Republika Chińska była jednym z założycieli ONZ i członkiem Rady Bezpieczeństwa.
Okres rządów Czang Kaj-szeka to też okres rywalizacji rządzonej przez dyktatora wyspy z komunistycznymi Chinami kontynentalnymi o prawo reprezentowania Chin na arenie międzynarodowej.
Czang Kaj-szek zaprowadził na Tajwanie dyktaturę, która w pamięci Tajwańczyków zapisała się jako okres tzw. Białego Terroru. W tym czasie niezliczone rzesze ludzi zaginęły, były więzione lub straciły życie w dążeniu do wolności i demokracji. Przez 38 lat na Tajwanie obowiązywał stan wojenny.
Gdy w 1972 roku Chińska Republika Ludowa podniosła na forum ONZ, że to w jej dyspozycji znajduje się ponad 95 proc. ludności oraz terytorium historycznego państwa chińskiego, została uznana za oficjalnego reprezentanta Chin. Orędownikiem takiego rozwiązania był m.in. prezydent Stanów Zjednoczonych Richard Nixon. Siedem lat później, na skutek wojny radziecko-chińskiej władze Stanów Zjednoczonych zobaczyły szansę wzmocnienia sojuszu antyradzieckiego i pogłębiły współpracę z Chinami. Ofiarą tej sytuacji padł Tajwan, któremu USA cofnęły uznanie na arenie międzynarodowej.
To wówczas USA zobowiązały się do zerwania formalnych relacji dyplomatycznych z Tajwanem i pełnego przestrzegania zasady "jednego państwa". Chińska Republika Ludowa domaga się utrzymania status quo, w którym to ona uznawana jest za jedynego reprezentanta historycznego państwa chińskiego, a Tajwan to tylko zbuntowana prowincja.
Kiedy po śmierci Czang Kaj-szeka, za czasów prezydentury jego syna, Tajwan wszedł w okres demokratyzacji oraz uniezależniania swojej tożsamości narodowej od Chin i domagał się uznania swojej państwowości już nie jako reprezentant historycznych Chin, a osobnego państwa, ChRL była członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ i konsekwentnie blokowała przywrócenie dla uznania państwowości Tajwanu przez Narody Zjednoczone. Tak jest do dziś.
Ze względu na ogromną presję międzynarodową wywieraną przez Chiny dziś Tajwan uznawany jest przez zaledwie 13 malutkich państw świata, z czego najważniejszym jest Watykan. Państwowości Tajwanu nie uznają nawet Stany Zjednoczone, które nie mają formalnych relacji dyplomatycznych z Tajpej, ale tak naprawdę pozostają głównym dostawcą nowoczesnego uzbrojenia dla tajwańskiej armii i wspierają Tajwan na arenie międzynarodowej.
Wzajemne stosunki reguluje podpisana 43 lata temu przez prezydenta Jimmiego Cartera ustawa o stosunkach z Tajwanem, która definiuje te relacje jako partnerstwo i zapewnia ramy dla stosunków gospodarczych. Współpraca USA i Tajwanu opiera się na wspólnych interesach i wartościach: samostanowieniu i samorządności, demokracji i wolności, godności ludzkiej i prawach człowieka. Jest także bardzo ważna dla Stanów ze względów strategicznych: USA utrzymują obecność w regionie jako gwarant bezpieczeństwa Korei Południowej oraz Japonii.
Ustawa gwarantuje, że USA zobowiązują się "uznać wszelkie wysiłki zmierzające do określenia przyszłości Tajwanu za pomocą środków innych niż pokojowe (...) za zagrożenie dla pokoju i bezpieczeństwa obszaru zachodniego Pacyfiku i za przedmiot poważnej troski Stanów Zjednoczonych". Na terenie Tajwanu działa tzw. Instytut Amerykański, który pełni rolę nieformalnej ambasady USA.
Zaangażowanie USA we wspieranie Tajwanu od lat jest kością niezgody pomiędzy USA a ChRL. Chiny od lat wzywają USA do zaprzestania wspierania "tajwańskich separatystów", a wobec Tajwanu żądają uznania zasady „jedno państwo, dwa systemy”. To na tej zasadzie w 1997 roku odzyskały Hong-Kong, byłą kolonię brytyjską.
ChRL obiecuje Tajwanowi jakąś dozę samodzielności, jeśli ten zdecyduje się uznać zwierzchność władzy komunistycznej oraz formalną przynależność do ChRL. Jednak ostatnie lata funkcjonowania Hong-Kongu pokazują, że autonomia w układzie "jedno państwo, dwa systemy" jest konsekwentnie nadwyrężana.
Tymczasem Tajwan od lat jest zupełnie niezależnym państwem: o odrębnej tożsamości narodowej, z rozwiniętą gospodarką, demokracją i społeczeństwem obywatelskim. Jest 21. największą gospodarką świata oraz największym producentem półprzewodników i układów scalonych na świecie. To właśnie przeciwko gotowości części tajwańskich elit politycznych do zbytniego układania się i podporządkowywania Chinom w 2014 roku wybuchła studencka rewolucja słoneczników, a w 2016 roku do władzy doszła obecna prezydent Caj Ing-wen, przewodnicząca Demokratycznej Partii Postępowej, która broni niezależności Tajwanu od Chin.
Gdy 11 stycznia 2020 roku okazało się, że znowu wygrała kluczowe dla przyszłości kraju wybory prezydenckie (zaufało jej 8,2 mln wyborców w 24-milionowym kraju) powiedziała: „Pragnę przekazać Pekinowi, że pokój, równość, demokracja i dialog są podstawami zrozumienia pomiędzy naszymi narodami. Aby utrzymać pokój, Chiny muszą zaprzestać wywierania presji na Tajwan".
Wizyta Pelosi budzi obawy o odchodzenie przez obecną administrację od tej fundamentalnej dla obecnych relacji Chin i USA zasady status quo w relacji z Tajwanem. Dziś jakiekolwiek sygnały o chęci forsowania przez Stany Zjednoczone na forum ONZ akcji uznawania przez kolejne państwa niepodległości Tajwanu mogłoby doprowadzić do wybuchu bardzo poważnego politycznego z Pekinem, z wojną włącznie.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Komentarze