"Brexit jeszcze się nie dokonał" - informuje "The Guardian" i zdradza szczegóły zbliżających się negocjacji; "New York Times" wyśmiewa mrzonki Borisa Johnsona o wielkim dealu z Donaldem Trumpem; "Der Spiegel" krytykuje politykę UE wobec Wielkiej Brytanii. OKO.press robi brexitowy przegląd prasy
W piątek 31 stycznia 2020 o godzinie 23.00 Wielka Brytania oficjalnie opuściła Unię Europejską. Z siedzib w Brukseli zniknęły flagi Union Jack, a w Londynie na Parliament Square jeden z ojców brexitu, Nigel Farage, ogłosił wielkie zwycięstwo.
OKO.press sprawdza reakcje brytyjskiej i światowej prasy.
"Wbrew temu, co twierdzi brytyjski rząd brexit zdecydowanie jeszcze się nie dokonał" - pisze "The Guardian". Wielka Brytania opuściła Unię Europejską - nie ma już własnych europarlamentarzystów, nie będzie uczestniczyć w tworzeniu europejskiego prawa, brytyjscy politycy nie pojawią się na unijnych szczytach. Oprócz tego w najbliższym czasie różnica będzie nieodczuwalna. Wielka Brytania wkroczyła bowiem w 11 miesięczny okres przejściowy, w którym trwać będą negocjacje rządu z UE.
Dziennikarze w pytaniach i odpowiedziach wyjaśniają, jak wyglądać będą kolejne kroki. Zdradzają, kto pokieruje negocjacjami z UE, jakie są podstawowe punkty sporne (Johnson zapowiedział, że Wielka Brytania nie będzie się stosować do całej palety zasad UE).
"Bezcelowa, najbardziej masochistyczna ambicja w historii tych wysp" - pisze Ian McEwan. I wymienia rzeczy, których Brytyjczycy nauczyli się poprzez brexit:
Timothy Garton Ash przypomina, że wraz z innymi "remainersami" (osoby opowiadające się za pozostanie Wielkiej Brytanii w UE) ostrzegał, że brexit uczyni Wielką Brytanię biedniejszą, słabszą i mniej wpływową. Część z tych przewidywań już się sprawdza. Ale krytyka czegoś, co już się dokonało, nie może prowadzić do sytuacji, w której akceptować będzie się dalsze straty własnego kraju.
"Trudno to zaakceptować, ale jako patrioci musimy życzyć brexitowi przynajmniej częściowego sukcesu" - nawołuje znany historyk.
"The Guardian" publikuje również przemowę, którą słynny pisarz John Le Carré wygłosił, odbierając w tym tygodniu nagrodę im. Olofa Palmego. Zdaniem pisarza do brexitu doprowadził kryzys przywództwa w Wielkiej Brytanii, wyjście z UE nazywa "lunatykowaniem" (sleepwalking - ang.), co ma oznaczać, że dokonało się właściwie bezwiednie, nieświadomie. Le Carré nie szczędził też gorzkich słów:
"My, Brytyjczycy, jesteśmy teraz nacjonalistami. Tak przynajmniej chciałby to widzieć Johnson. By być nacjonalistą, potrzebujesz wrogów. Uczynienie Europy wrogiem było najbardziej brudną zagrywką brexitowców.
»Odzyskajmy kontrolę!« krzyczeli, a pod tym krył się podtekst: i oddajmy ją Donaldowi Trumpowi razem z naszą polityką zagraniczną, finansową, systemem ochrony zdrowia i, jeśli tylko by im się to udało, naszym BBC.
Z naszym błogosławieństwem Boris Johnson zasiadł w jednej ławie z innymi dwoma utalentowanymi kłamcami naszych czasów: Donaldem Trumpem i Vladimirem Putinem".
Guardian opublikował również interaktywną mapę czasu, która pokazuje istotne punkty w historii relacji Wielkiej Brytanii z resztą kontynentu od momentu wstąpienia królestwa do UE. Jest pierwszy brytyjski szef Komisji Europejskiej, jest zwycięstwo w Eurowizji, otwarcie Eurotunelu.
"Boris Johnson powinien zacząć szczerze mówić o tym, co jest możliwe do zrealizowania, a co na pewno nie" - pisze Matthew Parris w "The Times". Brytyjczycy muszą się dowiedzieć, czy rząd planuje zacieśniać więzy raczej z USA, czy z UE; skąd zamierza sprowadzić ludzi potrzebnych do pracy; czy mocniej regulować rynek, czy dawać korporacjom wolną rękę. Wielka Brytania zostaje w dużej mierze z tymi samymi problemami, z którymi borykała się od zawsze.
Kolejny materiał opowiada o przewidywaniach lorda Kerra, bezpartyjnego członka Izby Lordów. Kerr jest autorem artykułu 50 Traktatu o Unii Europejskiej, który reguluje procedurę odłączenia się państwa członkowskiego. "Głupia Wielka Brytania powróci do UE w ciągu 20 lat" - cytuje polityka "The Times". Kerr przewiduje, że negocjacje, które wkrótce się rozpoczną, szybko staną się wyjątkowo nieprzyjemne. Sam proces brexitu skutecznie odstraszy wszystkich potencjalnych kandydatów do opuszczania UE od pójścia w ślady Wielkiej Brytanii.
"Nareszcie wolno nam mieć zagięte ogórki" - w ironicznym tekście Matt Chorley pisze, że brexit nie otwiera przed Wielką Brytanią żadnych szans i możliwości, których nie miałaby wcześniej.
"The Times" opublikowało również list Emannuela Macrona do Brytyjczyków, w którym prezydent Francji wyraża żal z powodu odejścia królestwa i zapewnia, że zadba o dalsze losy Francuzów w Wielkiej Brytanii i Brytyjczyków we Francji.
Zdaniem Macrona Europa potrzebuje nowego napędu, a jej pomyślne losy są jak najbardziej w interesie Wielkiej Brytanii. Wie, że Francja była odbierana jako twarda w negocjacjach brexitowych, ale wynikało to z potrzeby ochrony podstawowych zasad europejskiej wspólnoty. "Francja ani Francuzi - mogę też powiedzieć, że żaden Europejczyk - nie byli kierowani żądzą zemsty czy kary".
Francja chce współpracy z Brytanią, zaznaczając, że ułatwiony dostęp do unijnego rynku będzie warunkowany przestrzeganiem zasad UE.
List kończy się odezwą:
"Drodzy brytyjscy przyjaciele, opuszczacie Unię Europejską, ale nie opuszczacie Europy. Ani nie odłączajcie się od Francji, czy przyjaźni jej ludu. Kanałowi nigdy nie udało się rozdzielić naszego przeznaczenie, nie dokona tego również brexit.
O 23.00 zeszłej nocy nie powiedzieliśmy »żegnajcie«, to było wczesne »dzień dobry«".
"UE stoi teraz w obliczu życia bez Wielkiej Brytanii i będzie musiała zmierzyć się ze stawaniem się mniejszą, biedniejszą i słabszą unią" - pisze Peters Foster w "The Telegraph". I podkreśla, że Wielka Brytania to piąta największa gospodarka na świecie i serce europejskiej finansjery. Głównym problemem dla UE po brexicie ma być rosnąca w siłę Francja i fakt, że państwa Europy Środkowo-Wschodniej straciły sojusznika, jakim była Wielka Brytania. UE zdaniem Fostera będzie chciała przyspieszyć przyłączanie nowych państw, przy jednoczesnej silnej centralizacji.
"Cała elita opowiadająca się za pozostaniem w UE jest winna tej hańbie, z całą swoją sławą i fortuną, od Tony'ego Blaira, Johna Majora, Dominica Grieve'a, George'a Sorosa i jego milionów, Chuki Umunny i Davida Gauke, po prawie każdego posła Liberalnych Demokratów i niezliczone gwiazdy, zwłaszcza Gary Lineker i Hugh Grant. Wszyscy oni dołączyli do chóru pozbawionego honoru" - pisze Robert Taylor, oskarżając popierających "remain" o odrzucenie demokracji i obwiniając ich o trzyletni kryzys parlamentarny. "Ich winy nigdy nie zostaną odpuszczone".
"Pierwszego dnia poza Unią Europejska Londyńczyków o poranku zbudziło piękne słońce i orzeźwiające powietrze. Niektórzy odczytali to jako znak" - pisze "Le Figaro". W tekście relacjonują głównie obchody na Parliament Square, cytując słowa Nigela Farage'a "Zwyciężyliśmy. Wreszcie jesteśmy wolni. To zwycięstwo demokracji". Cytowany jest również tekst Macrona z "The Times".
Osobny tekst poświęcono także "frexitowcom", którzy świętowali w Londynie razem z Brytyjczykami.
W "Le Monde" przewiduje ciężką rozgrywkę: "Prowadzone negocjacje handlowe i dyplomatyczne będą prawdopodobnie mniej hałaśliwe i nagłośnione niż ostatnie konkursy w parlamencie Westminster. Wydaje się, że mają one decydujące znaczenie dla przyszłości stosunków z Londynem, od których zależą miliony miejsc pracy i bezpieczeństwo Europy. Nawet jeśli równowaga sił jest wyraźnie na korzyść UE, która stanowi 47 proc. brytyjskiego eksportu (w porównaniu z 7 proc. europejskiego eksportu do Wielkiej Brytanii), ostateczna walka będzie trudna".
W innym tekście politolożka Elvire Fabry ocenia, że niewykonalne jest zakończenie negocjacji do końca roku. Podstawowym wyzwaniem będzie potrzeba zachowania integralności „ekosystemu regulacyjnego”, na którym opiera się jednolity rynek. UE nie będzie mogła się zgodzić na wyłączanie Wielkiej Brytanii z obowiązujących w UE zasad społecznych, środowiskowych, czy choćby zasad ograniczenia pomocy państwa. W przeciwnym razie doszłoby do zakłóceń na rynku i "dumpingu regulacyjnego".
Europa jest częściowo winna odejściu Wielkiej Brytanii z UE. I z pewnością nie może sobie pozwolić na odcięcie się od niej. Romain Leick pisze na łamach "Der Spiegel", że Bruksela nie zrobiła nic, by wspomóc Davida Camerona i jego referendum. Następująca twarda polityka negocjacyjna wobec Theresy May miała odstraszyć od odłączenia się i Brytyjczyków, i inne kraje. Ale jej efekt był dokładnie odwrotny - rozwścieczyła Brytyjczyków i utwierdziła w przekonaniu, że trzeba opuścić blok.
W samej Brukseli zaś widać wielką pokusę ukarania Wielkiej Brytanii. Bezkarne odejście z UE stawia bowiem wspólnotę w złym świetle. To w końcu policzek dla przekonania, że tylko jednoczenie się i dobrowolna rezygnacja z części swojej niezależności jest drogą do sukcesu i pokoju. Dla Niemców integracja europejska była drogą do ostatecznego rozbratu z duchem nazizmu i jego doktryną "osobnej ścieżki".
Leick twierdzi, że Johnsonowi tak naprawdę bliżej jest do Europy niż do USA. I przypomina, że upadek Tony'ego Blaira rozpoczął się od podążenia przez niego za George'm Bushem i przystąpienia do wojny w Iraku przy sprzeciwie Paryża i Berlina.
"Nadszedł czas, aby trzeźwo przyznać, że Brytyjczycy w swoim rzekomo ograniczonym pragmatyzmie kosztów i korzyści są w rzeczywistości najbardziej dalekowzrocznymi realistami. UE jako projekt polityczny, opracowany pod koniec XX wieku na miarę XXI wieku, częściowo również jako środek łagodzący hegemonii post-zjednoczeniowych Niemiec, zawiodła (...) Nie »coraz ściślejszy związek«, ale elastyczny związek byłby bardziej skuteczną strategią dla UE złożonej z 28 państw członkowskich" - brzmi finałowa teza eseju.
W amerykańskiej prasie brexit ustąpił miejsca na czołówkach impeachmentowi Trumpa. "New York Times" rozpoczyna swój tekst od odzierającej ze złudzeń diagnozy:
"W piątek o godzinie 23.00 Wielka Brytania pożegnała Unię Europejską, zrywając więzi z największym blokiem handlowym na świecie, do którego należała przez niemal pół wieku, i rozpoczynając swoją niepewną przyszłość jako średniej wielkości gospodarka u wybrzeży Europy".
Johnson liczy na pogłębienie więzi ze Stanami Zjednoczonymi, głównie poprzez negocjowanie umowy handlowej, które ma się odbywać równolegle do negocjacji z UE. Sam Trump gorliwie do brexitu zachęcał, ambasador USA gratulował Wielkiej Brytanii wyjścia z UE. Ale dziennikarze NYT podkreślają, że nie wiadomo, czego właściwie Wielka Brytania może od Stanów oczekiwać. Dla Trumpa najważniejsze jest obecnie dopieszczanie swoich wyborców, a są nimi amerykańscy farmerzy i amerykańskie korporacje.
Rząd snuje wizje uczynienia z Wielkiej Brytanii lidera w dziedzinie nowych technologii, co ułatwić ma wyswobodzenie się spod unijnych regulacji. "Jednak opuszczając jednolity rynek europejski i unię celną, Wielka Brytania poświęca płynny i bezproblemowy przepływ towarów przez swoje granice - co obecnie firmy uważają za coś oczywistego" - zaznaczają dziennikarze NYT.
"Boris Johnson obiecał Brytyjczykom coś niemożliwego - wolność w zakresie ustanawiania własnych regulacji, a jednocześnie maksymalnie wolny handel. UE się na to nie zgodzi. Mimo wszystko doprowadzenie do brexitu to polityczny sukces Borisa Johnsona, który, z poparciem nacjonalistycznych wyborców, prawdopodobnie ukształtuje Wielką Brytanię na kolejnych kilkadziesiąt lat" - ocenia Richard Seymour.
"Zjednoczone Królestwo przejdzie przez to samodzielnie - albo zrealizuje wizję premiera Borisa Johnosa o »globalnej Wielkiej Brytanii« w zasięgu ręki, albo zostanie osłabionym ekonomicznie samotnym graczem na światowej scenie, przez lata szukającym umów handlowych i uznania, z melonikiem w dłoni" - taką przyszłość wróży Brytyjczykom "Washington Post".
Korespondenci opisują piątkowe wydarzenia z Parliament Square, gdzie świętowali brexitowcy. Duża część z nich wznosiła toast piwem w puszkach. Jak zauważono, były to głównie piwa produkowane w Europie. W samym zaś tłumie dominowały "łyse oraz siwe głowy". Wspomniana jest również kolacja na Downing Street złożona z potraw z samych angielskich produktów i angielskich win. "Z pewnością było to nacjonalistyczne, ale w dyskretny sposób" - komentuje waszyngtoński dziennik.
Odejście Wielkiej Brytanii to "ostra nagana wobec fundamentu europejskiego projektu, czyli przekonaniu, że pokój i dobrobyt najlepiej osiągnąć poprzez otwarcie granic i pogłębienie integracji oraz że koalicje raczej wzmacniają poszczególne kraje, niż pozbawiają suwerenności".
"Washington Post" podkreśla, że brexit to strata również dla samej UE, której ekspansjonistyczna wizja wolnego handlu była w dużej mierze kierowana przez wiedzę i pomysły brytyjskich liderów.
Przywołano także piątkowe słowa prezydenta Francji Emmanuela Macrona: "Brexit był możliwy, jest możliwy, dlatego że zbyt często obwinialiśmy Europę o coś, co było naszymi własnymi trudnościami".
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze