Zwracamy się do Was w sprawie, od której należy sens całej pracy wychowawczej i nauczycielskiej; w sprawie, która ma doniosłe znaczenie dla przyszłości naszego narodu i kraju. Niepokoją nas głębokie deformacje naszego systemu oświatowego i wychowawczego, które sięgają daleko i powodują nieodwracalne skutki; od lat deformacje te kładą się cieniem na wysiłki nauczycieli i wychowawców, stanowiąc zagrożenie przyszłości młodego pokolenia i całej polskiej kultury. Sądzimy, że bez względu na różnice zapatrywań, światopoglądów czy doświadczeń, niezbędny jest dziś w tej sprawie powszechny namysł, rzetelna diagnoza i uczciwy rozrachunek sumienia.
Chcemy tu mówić o tej sprawie, nie sugerując gotowych rozwiązań, prosząc jedynie, aby każdy, do kogo nasze słowa dotrą, każdy nauczyciel i wychowawca młodzieży – pracujący w szkole podstawowej, średniej czy wyższej – sam odjął wysiłek odpowiedzi na pytanie, jakie nakazy stawia dziś przed nim naprawdę – a nie w sferze urzędowych pozorów – jego poczucie odpowiedzialności za wychowanie młodego pokolenia Polaków.
Wszyscy: nauczyciele, rodzice i młodzież, wszyscy, których ożywia troska o przyszłość Polski powinniśmy rozumieć, że jest to nasza wspólna sprawa.
Polska jest krajem, w którym w okresie powojennym zrealizowana została powszechność oświaty. Cenimy i szanujmy ten fakt. Ale w sytuacji, gdy na każdym kroku stawia się znak równania między pracą i dokonaniami społeczeństwa a zasługami władzy, przypomnieć trzeba, iż rozwój i upowszechnianie oświaty stanowią dorobek całego narodu. Na ten dorobek złożyły się: ogromna, prowadzona w ciężkich warunkach praca kilku już pokoleń polskich nauczycieli oraz pełen wyrzeczeń wysiłek całego społeczeństwa, który umożliwił budowę szkół, internatów, bibliotek, laboratoriów, uczelni i instytutów naukowych.
Szkolnictwo jest własnością całego narodu. Szkoła jest tą dziedziną jego życia, która obok rodziny, stanowi najbardziej o naszej zbiorowej przyszłości, o duchowym obliczu naszych dzieci i młodzieży, dziedzinę, której los każdego dotyczy i każdego obchodzi.
Wszyscy więc mamy prawo i obowiązek, a w sposób szczególny prawo to i obowiązek spoczywa na samych wychowawcach – myśleć o sprawach szkoły i wychowania i działać w tej dziedzinie nie jak ludzie zniewoleni, lecz z poczuciem wewnętrznej wolności. To poczucie wewnętrznej wolności stanowi pierwszy, niezbędny krok ku wychowaniu opartemu na prawdzie.
Stanowi ono [także] warunek najbardziej pierwotny stworzenia takiego systemu szkolnego i wychowawczego, który mógłby sprostać rosnącym komplikacjom i wymaganiom czasów współczesnych; jest podstawą nauczania i wychowania, którego uniwersalną, ogólnoludzką normę wyraża art. 23 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka: „Edukacja ma na celu wszechstronny rozwój osobowości oraz ugruntowanie szacunku dla praw człowieka i podstawowych swobód”.
Zdajemy sobie dobrze sprawę z niezwykle trudnej, pod każdym względem, sytuacji nauczycieli i wychowawców, z warunków w jakich przychodzi dziś pracować w szkole w naszym kraju.
Nauczyciel i szkoła stawiani są ciągle przed coraz to nowymi wymaganiami, a równocześnie cały system szkolny i wychowawczy wykazuje rosnącą niewydolność. Stan szkolnictwa oraz kierunki polityki oświatowej od długiego już czasu budzą wzrastający niepokój w szerokich kręgach opinii społecznej. Reforma oświaty reklamowana była jako rezultat przedstawionych przed kilkoma laty ekspertyz oraz dyskusji społecznej – w istocie jej charakter i kształt zdecydowany został przez władze w sposób arbitralny. Reforma ta uznawana jest powszechnie za program groźny dla przyszłości szkoły.
Dotychczasowe poczynania postawiły już szkolnictwo wiejskie w obliczu katastrofy. Likwidacja kilkunastu tysięcy szkół wiejskich roztrwoniła rezultaty ofiarności społecznej wykazanej przy budowie szkół i powiększyła różnicę między sytuacją dzieci i młodzieży na wsi i w mieście. Wąsko pojęty praktycyzm w szkolnictwie zawodowym sprawia, że szkoła ta daleko odbiega od wymogów nowoczesnego nauczania, które tylko nie zaniedbując wykształcenia ogólnego mogłoby sprostać szybkiemu postępowi nauki i techniki we współczesnym świecie. Groźne objawy reformy wyrażają się nade wszystko okrojeniem historii oraz literatury ojczystej i powszechnej w stopniu, który stawia pod znakiem zapytania zachowywanie przed szkołą naszej tożsamości kulturalnej. Poważne zastrzeżenia budzić musi przewidywany przez reformę system rekrutacji do szkół wyższych.
Częściowe wycofywanie się władz z realizacji reformy pogłębia poczucie niepewności i kryzysu w całym systemie oświatowym. Brak jest warunków rzeczowych do przeprowadzenia reformy, ujawniła się już błędność i iluzoryczność wielu jej założeń, a równocześnie system administracji oświatowej działa tak, jakby wymagania stawiane nauczycielowi i szkolne mogły obowiązywać mimo braku tych warunków.
Oświata notorycznie nie znajduje należnego jej miejsca w budżecie państwowym. Wpływa to na budownictwo szkolne, na wyposażenie pracowni szkolnych oraz na niski poziom uposażeń nauczycieli. Oszczędności dokonywane kosztem oświaty wpływają na sprawę dla szkoły – zwłaszcza w wielkich ośrodkach miejskich – newralgiczną: liczebności uczniów w klasach. Istniejący stan rzeczy uniemożliwia poprawę elementarnych warunków pracy pedagogicznych.
Brak często podstawowych pomocy szkolnych. Zaopatrzenie w podręczniki szkolne, atlasy, słowniki, encyklopedie, a zwłaszcza w literaturę należącą do kanonu polskiej i światowej kultury – jest skandalem polityki wydawniczej, utrzymującym się i pogłębiającym w ostatnich latach.
Najgroźniejsze jednak i najbardziej bolesne zjawiska dotyczą samego systemu wychowawczego, jego deklarowanych lub milcząco przyjmowanych celów i hierarchii wartości.
Szkoła, ku której dąży cała wielka tradycja i myśl pedagogiczna – polska i światowa – to szkoła, która byłaby środowiskiem wychowawczym inicjującym zdolności poznawcze, kształtującym dyspozycje człowieka – formującym postawy moralne i społeczne dziecka i młodego człowieka. Szkoła ma więc nie tylko dawać podstawy wiedzy o faktach, wprowadzać w pojęcia i metody poszczególnych dyscyplin, ale budzić potrzebę rozumienia otaczających zjawisk, ma z roku na rok coraz bardziej uczyć samodzielności myślenia.
Ma okazywać pomoc w realizacji zainteresowań i zdolności, wyrabiać wrażliwość emocjonalną dzieci i młodzieży, pozwalającą widzieć i rozumieć innych, kształtować przekonania moralne w oparciu o wartości autentycznie akceptowane przez uczniów i nauczycieli. Szkoła ma przygotowywać do współżycia z innymi ludźmi, uczyć samorządności, stwarzać warunki świadomego i wolnego wyboru światopoglądowego i kierunku zaangażowania. Ma przygotowywać do przyszłej roli zawodowej, ale i otwierać wielką przestrzeń ludzkiej kultury, a także przestrzeń nadziei, potrzebną młodzieży, która jutro będzie zmieniać zastane warunki.
System wychowawczy, obowiązujący w polskim szkolnictwie, posługuje się nieraz tymi samymi słowami, pojęciami i ideałami, ale podstawia pod te słowa idee i założenia wychowawcze – fałszywe i znieprawione treści.
Pierwszym obiektem tej manipulacji – dziś już często niezauważanej – jest nauczyciel.
Działa w tym kierunku system kształcenia nauczycielskiego, a później – kursów, konferencji, okólników, wskazań i kontroli. Nauczyciel jako wychowawca młodzieży ma zrezygnować z wewnętrznej wolności, przyjąć, że granice prawdy są mu wyznaczone, a cele wychowawcze zinterpretowane tak, jak czyni to polityka oświatowa.
Przyzwyczaja się go do tego, że jemu samemu zakreślono granice samodzielności myślenia, twórczej inicjatywy pedagogicznej, oraz wiarygodności w przekazywaniu uczniom swego stosunku do otaczających zjawisk życia.
Ten stan rzeczy ma on uznawać za normalny i w taki sposób kształtować tych, których wychowuje.
Wraz z nauczycielem i całym systemem szkolnym również rodzice mają przyjmować tę sytuację jako właściwą i odpowiadającą wyobrażeniom o funkcji szkoły. Ich troską są przede wszystkim stopnie, możliwości przechodzenia ich dzieci ze szkoły podstawowej do średniej, ze średniej do wyższej – znacznie zaś rzadziej treść wychowania i kształcenia.
W taki sposób podstawianie pod prawdziwe ideały wychowawcze zniekształconych treści utrwala się w społeczeństwie i stwarza zagrożenia, z których rozmiaru oraz aktualnych i przyszłych konsekwencji w zbyt małym stopniu zdajemy sobie wszyscy sprawę.
Polityka oświatowa czyni bowiem ze szkoły instrument indoktrynacji, a nade wszystko – wychowania w uległości. Wbrew deklaracjom programowym zmierza do wyrabiania w uczniach postawy bierności konformizmu. Od przedszkola po wyższą uczelnię zmierza się do osłabienia samodzielnego myślenia, autonomii przekonań, do uznawania istniejącego stanu rzeczy za jedynie słuszny i możliwy. Uczniów skłania się, a nawet zmusza, do manifestowania gorącej aprobaty dla władzy i jej poczynań. Nie dopuszcza się nawet myśli, że uczeń może inaczej czuć i dochodzić do własnych przekonań.
Uległość utożsamia się z patriotyzmem.
Młodzież pozbawiona została naturalnej sfery własnego życia społecznego: harcerstwo, chluba zapisana w dziejach polskiej szkoły i kraju, utraciło swe oblicze i wpływ moralny; samorządy szkolne, również ongiś ważna dziedzina aktywności młodzieży, dziś niemal z reguły wyznaczana odgórnie, bierne – dzielą los wszystkich pozorów samodzielności w społeczeństwie dorosłych.
Organizacja młodzieżowa o charakterze światopoglądowym i politycznym stała się istotnym narzędziem wpajania życiowego oportunizmu. Zdarza się, że uczniów ostatnich klas werbuje się naciskami do partii, czemu uczeń słabszy moralnie poddaje się w obawie, że odmowa zmniejszy jego szansę dostania się na studia wyższe. Bolesną lekcję konfrontacji słów z rzeczywistością bywa też uprzywilejowanie uczniów ze względu na stanowisko rodziców, przypadki wywierania presji na nauczycieli, by dostosowali oceny uczniów do politycznych zasług ich rodziców.
Indoktrynacja prowadzona przez szkołę dokonuje się w nauczaniu różnych przedmiotów. Także w przedmiotach ścisłych, przyrodniczych, programy i narzucane interpretacje przekraczają granicę orzekania przez naukę o ostatecznych sporach światopoglądowych, nie uczą szacunku dla pluralizmu ludzkiej myśli i złożoności twierdzeń i poszukiwań naukowych. Podręczniki i dyrektywy oświatowe operują spłyconym marksizmem, podnosząc go do rangi orzeczeń bezdyskusyjnych i ostatecznych dla nauki, prymitywizując równocześnie stanowiska odmienne i przeciwne, zwłaszcza związane z myślą religijną.
Najgłębszym wszakże piętnem kładzie się fałsz i zatajanie na nauce historii najnowszej. Wykład dziejów narodowych tej epoki, utraty niepodległości jej odzyskania, stanowisk różnych odłamów politycznych w tej sprawie, ukazywanie wybitnych przywódców politycznych, czynu zbrojnego i rozwoju myśli politycznej, rozwoju i stanu sił politycznych w Polsce niepodległej, dziejów polskiego państwa podziemnego w latach drugiej wojny światowej i losów historycznych kraju w latach powojennych, dramatów i złożoności tych okresów – wszystko to jest przedmiotem zakłamań, przemilczeń i manipulacji. Trudno przecenić szkodę jaką przynosi to młodemu pokoleniu.
Sferą przemilczeń i fałszu objęte są zwłaszcza stosunki polsko-radzieckie i w tej samej zapewne intencji – polsko-rosyjskie. Wbrew przyjmowanym celom – zatajając i zniekształcając rzeczywistość historyczną – godzi się w ten sposób te stosunki dziś, utrudniając rozwój opartych o prawdę przyjaznych nastawień między naszymi narodami, które muszą ze sobą współżyć i przezwyciężać przeszłość.
Zwrócić trzeba uwagę na niedostatki przekazywania wiedzy o wszystkich narodach, z którymi sąsiadowaliśmy lub sąsiadujemy: Litwinach, Białorusinach, Ukraińcach, Rosjanach, Czechach, Słowakach, Niemcach i Węgrach. Historia łączyła nas i dzieliła, niekiedy bratała, a czasem boleśnie przeciwstawiała. Nie wolno też zapominać o losach i wkładzie w kulturę polską Żydów – narodu, który żył wśród nas. Szkoła kształcić winna rozumną postawę wobec mniejszości narodowych współżyjących z nami oraz poczucie partnerstwa i przyjaźni w stosunku do sąsiadujących z nami narodów.
Przedmiotem zniekształceń zarówno w nauczaniu historii jak i innych dyscyplin humanistycznych jest rola i znaczenie religii w życiu człowieka i rozwoju cywilizacji. Pomniejsza się miejsce chrześcijaństwa w dziejach kultury europejskiej i polskiej oraz wielką rolę Kościoła katolickiego, a także rolę innych Kościołów i wyznań w historii narodowej. Prowadzi to do eliminowania ze świadomości młodzieży poczucia związku kultury, kształtowanej pod wpływem chrześcijaństwa, z naszą tożsamością narodową, jak również do osłabienia poczucia związku Polski z dziejami kultury europejskiej w ogóle.
Sen wielkich ludzkich wartości i dążeń uniwersalnych i narodowych, a także znaczenie samych pojęć, niejednokrotnie ulega w podręcznikach i programach szkolnych odwróceniu lub zniekształceniu. Taki los spotyka pojęcia demokracji, niepodległości, sprawiedliwości społecznej, socjalizmu, nie mówiąc już o tradycjach różnych polskich ruchów politycznych, społecznych czy samorządowych. Słowa nabierają innej treści, wartości ulegają zniekształceniu lub stają się martwe, a prawdziwa tradycja – nie znane.
Tendencyjność i przemilczanie charakteryzują również program nauczania języka polskiego, prowadząc do deformacji w obrazie dziejów literatury emigracyjnej.
Przedmiotem nauczanym w szkole, który z założenia ma cele polityczne i indoktrynacyjne, są „Podstawy nauki o społeczeństwie”, Zamiast stanowić wprowadzenie uczniów najstarszych klas w podstawowe pojęcia filozofii, socjologii, ekonomii, psychologii, prawa - przedmiot ten stanowi zbiór uproszczeń i prymitywnej propagandy, której zaprzecza codzienne doświadczenie młodzieży.
Przemilczenia i zakłamanie w szkole wspierane są walnie zakładaniem w życiu publicznym i w środkach masowej informacji. Ten sam jednak uczeń styka się z domem, z życiem, dowiaduje się od rodziców i od starszych kolegów prawdy o przeszłości i o teraźniejszości, prawdy zazwyczaj niepewnej i niedokładnej.
System wychowawczy w szkole odległy od atmosfery wolności przekonań i dialogu myślowego sprawia, że konfrontacja tych dwóch prawd zmusza go do dwulicowości, ugruntowuje w nim przeświadczenie, że jest rzeczą naturalną co innego myśleć a co innego publicznie głosić.
Niekiedy potrafi przezwyciężyć tę sytuację, zwłaszcza gdy spotka się z pomocą przyjaznego nauczyciela, rodziców czy starszych kolegów, wskazujących mu lektury, możliwość samokształcenia, wyrobienia sobie własnego poglądu i ukształtowania niezależnej postawy.
Częściej jednak fałsz i nieszczerość stają się naturalnym środowiskiem jego życia umysłowego i uczuciowego. Gdy zda sobie z tego sprawę skłonny jest całą otrzymają wiedzę nicować, wierzyć na odwrót, staje się bezkrytyczny w drugą stronę – lub też co gorsza, nabiera na stałe cynicznego i manipulatorskiego stosunku do wszystkich wartości powszechnych. Postawa obywatelska zostaje wtedy utożsamiona z dobrym urządzaniem się w życiu. Szkoła nie wyrabia w niej odwagi cywilnej, nie przygotowuje go do tego, aby sam się czuł podmiotem życia publicznego, a niby o taki kształt życia walczył, nie rozwija cnoty solidarności, nie uczy sztuki podejmowania działań zbiorowych dla społecznie pożytecznych celów, pielęgnowania wrażliwości na cierpienia innych, sprzeciwu wobec niesprawiedliwości i przywilejów.
Uczeń, który dostaje się na wyższą uczelnię, również tam spotyka się z fałszowaniem prawdy, wypaczonym stosunkiem do nauki i prymitywnym upolitycznieniem. Zbyt często nauczyciel akademicki przestaje widzieć przed sobą wielki ideał uczonego i wychowawcy, gotów jest wbrew własnemu sumieniu do podporządkowania się narzuconym dyrektywom.
W całym szkolnictwie – od szkoły podstawowej po wyższą uczelnię – panuje przerost obciążeń administracyjnych. Zbiurokratyzowanie stanowi udrękę szkolnictwa i nauczyciela, pomniejsza znaczenie prawdziwych norm pedagogicznych, na rzecz norm sztucznych, sprawozdawczych, zabiera czas i wysiłek, którego potrzeba przede wszystkim na pracę z uczniem i na pracę własną. Tworzy system uzależnień i kontroli, inspekcji szkolnej – dalekiej od rozumienia prawdziwego życia szkoły i warunków pracy nauczyciela – wykonującej funkcje zastraszenia i stającej się wobec niego instancją represyjną. Polityka szkolna władz stosuje na wszystkich szczeblach systemu edukacji niesprawiedliwy rozdział funkcji i awansu, przy którym istotną rolę gra przynależność partyjna i uległość polityczna; rozbija solidarność środowisk nauczycielskich i naukowych w obronie swoich kolegów czy wychowanków, którzy wykazują niezależność myślenia i postępowania; wprowadza atmosferę „układów”, protekcjonizmu i zależności.
W tych warunkach sytuacja nauczyciela jest bardzo ciężka. Głęboki kryzys dosięga środowisko szkolne.
Wyrazem tego kryzysu jest stosunek młodzieży do szkoły. Zawsze młodzież wyłamywała się z rygorów i przejawiała przekorny stosunek do życia szkolnego. Jest to prawem młodości. Ale na dnie tego tkwiło głębokie przywiązanie do szkoły, życzliwość i radość, duma i swoisty patriotyzm wobec swej własnej szkoły. Dziś do są zjawiska rzadkie i zanikające, góruje obojętność, zmęczenie, a nawet głęboka niechęć.
System forsowania prymusów spełnia funkcję antywychowawczą, dzieli młodzież, wykształca egoizm i obniża poczucie koleżeństwa. Młodzież ma poczucie braku głębszego porozumienia z wychowawcami i braku oparcia. Szkoła wymaga od ucznia, ale mu nie pomaga, wiele obowiązków pomocy w nauce przerzuca się na rodziców, którzy nie są w stanie temu podołać.
I nauczyciele i rodzice są często bezradni wobec tego stanu rzeczy, a młodzież odczuwa jedynie przeciążenie i przymus, a nie wartości życia szkolnego.
Wyrazem tego kryzysu są jednak również zjawiska zachodzące w środowisku nauczycielskim i dotyczące bezpośrednio nauczyciela. Zanika poczucie powołania, jaki stanowi zawód nauczyciela. Pauperyzacja zawodu nauczycielskiego, którą dotkliwie odczuwają nauczyciele ma charakter zarówno materialny, jak psychologiczny i umysłowy. Przy wzrastających kosztach utrzymania coraz bardziej znaczący i wymowny jest fakt, że średnia wysokość uposażenia nauczycielskiego jest niższa od średniej krajowej w ogóle. Alarmujące są dane o stanie zdrowotnym środowiska nauczycielskiego, wyczerpaniu psychicznym i nerwowym. Przeprowadzone w tym zakresie badania nie zostały ujawnione opinii publicznej. Zdecydowanie pogorszyła się opieka zdrowotna, zmniejszyły się w praktyce możliwości korzystania z sanatorów nauczycielskich, wyjazdy na wczasy rodzinne i indywidualne.
Od dawna wzmaga się ucieczka od zawodu nauczycielskiego albo traktowanie go jako wybór przymusowy. Kierunki kształcenia nauczycielskiego na uniwersytetach traktowane są jako studia o niższym poziomie na które idą ci, którzy nie mogą się dostać gdzie indziej. Wbrew wyrażanym nieraz postulatom, szkoła średnia nie przyciąga ludzi o statusie naukowym, ani nie jest drogą do pracy naukowej, a przecież niegdyś wyrastali w niej wybitni uczeni.
Odeszły, lub odchodzą stare pokolenia pedagogów. Młodzi nauczyciele, przychodzący do szkoły z najlepszymi intencjami rzetelnego traktowania swego zawodu, natykają się od pierwszej chwili na zbiurokratyzowane stosunku i złą atmosferę. Po pewnym czasie często się jej poddają, ulegając zurzędniczeniu i zniewoleniu.
Przeciąża się nauczycieli pracą administracyjną, sprawozdawczością i obowiązkami pozaszkolnymi. W tych warunkach nauczyciele mają mało czasu i rozbudzonych zainteresowań [nieczytelne] rozwijania swego życia umysłowego. Odczuwają boleśnie rozdźwięk między oczekiwaniami i wymaganiami a obniżeniem prestiżu społecznego swego zawodu.
Sytuacja nauczycieli, niedomogi i bolączki całego stanu nauczycielskiego są sprawą, która sięga głęboko. Nie może to stanowić jedynie troski samych nauczycieli; jest to sprawa o pierwszorzędnym znaczeniu ogólnonarodowym.
Kryzys szkolnictwa obejmuje nie tylko nauczanie lecz i wychowanie; sięga tego, co tradycja polska określa mianem edukacji narodowej. Jeżeli w warunkach dzisiejszego kryzysu, mimo to wychowanie nie zatraca bez reszty swoich właściwych celów i funkcji – dzieje się to dzięki postawie wielu jeszcze nauczycieli, dzięki wrażliwości moralnej samej młodzieży, dzięki środowisku rodzinnemu, dzięki pracy wychowawczej Kościoła, dzięki wielkiej sile oddziaływania kultury polskiej. Nie wolno jednak zamykać oczu na dokonujące się spustoszenia oraz rozmiar i siłę zagrożenia.
Nauczycielstwo polskie ma bogatą tradycję myślenia i działania w trosce o najwyższe ludzkie wartości: prawdę i wolność. Ma wielkie zasługi w utrzymaniu i krzewieniu kultury ojczystej, wolnej zarówno od szowinizmu narodowego, jak i od służalstwa i poniżania naszej godności. Nawet w najbardziej niesprzyjających warunkach uczciwi wychowawcy znajdowali zazwyczaj dość odwagi, serca i rozumu, by kształcić w swych wychowankach prawdziwe cnoty obywatelskie, by nie tłumić i nie wypaczać w nich tego, co dobre uczciwe, by żyć z nimi wspólną nadzieją na lepszą przyszłość narodu i kraju.
Dziś wszakże samo nauczycielstwo w zbyt wielkim stopniu godzi się ze zdegradowaniem z tego zawodu i powołania w najbardziej w istotnym punkcie: z istnieniem strefy zakłamania między nauczającym a uczniem, czy studentem. Pokonanie owej strefy zakłamania staje się sprawą najważniejszą, aby przywrócić autorytet nauczyciela, prestiż jego zawodu i oprzeć na prawdzie więzi łączącej go z tymi, których wychowuje.
W całym naszym społeczeństwie istnieje wielki problem pokonywania bariery strachu. Odrzucenie zakłamania jest niezbędnym odruchem samoobrony społecznej, kulturalnej i narodowej, przeciw zjawiskom, które niszczą samą tkankę życia społecznego i zagrażają podstawowym wartościom na których opiera się kultura.
Wszyscy wiemy, że przeciwdziałanie tym zjawiskom nie jest łatwe, ale wszyscy odczuwamy też, że przekroczenie tej bariery stanowi o ludzkiej godności. W życiu szkoły – jest to warunek odzyskania poczucia sensu całej pracy wychowawczej i nauczycielskiej.
Nie jest prawdą, że nic nie można zrobić. Stoimy wszyscy, jako społeczeństwo, albo przed kapitulacją wobec zakłamania systemu wychowawczego, który kształtuje członka społeczeństwa pozbawione poczucia swoich praw, biernego i zniewolonego – albo przed wielkim wysiłkiem.
Wiedza, jaką wynosi nauczyciel ze studiów, często niepełna, programy, pomoce dydaktyczne, jakie otrzymuje dyrektywy i kontrola jakiej podlega – wszystko to sprawia, że często nie przekazuje on prawdy nie tylko ze strachu, lecz i dlatego, bo jej sam nie zna. Wysiłek samokształcenia, kontakt z biblioteką, poszukiwanie źródeł, poważnych i uczciwych prac naukowych staje się koniecznością. Bez takiego samodzielnego wysiłku nauczyciel nie może rzetelnie wypełnić dziś swego powołania.
Nade wszystko jednak konieczna jest przejrzystość zasad, którymi kieruje się w postępowaniu z tymi, których wiedzę i osobowość kształtuje.
Zakłamaniu można przeciwstawić prawdę, albo choćby milczenie. Poleceniom sprzecznym z własnym sumieniem – rozumną odmowę człowieka świadomego swych praw.
Nadgorliwości w realizowaniu sprzecznych z rozsądkiem nakazów administracyjnych, szerzących poczucie przymusu – życzliwość i uczciwe porozumienie z wychowankami. Jednostronnym i zniekształcającym programom – zachętę i pomoc dla uczniów, czy studentów w samokształceniu.
Nikt lepiej niż nauczyciele i wychowawcy nie wie, jak wielka jest siła osobistego przykładu w oddziaływaniu wychowawczym. Nauczyciel, który sam daje się obezwładnić zakłamaniu występującemu w obowiązującym systemie szkolnictwa i politycznej oświatowej – staje się, świadomie lub bezwiednie narzędziem destrukcji. Wprowadza do życia umysłowego i uczuciowego młodzieży fałsz, odwrócone znaczenia pojęć i wartości. Przeciwnie – nauczyciel, który szanując osobowość ucznia, budzi zaufanie do wiarygodności tego, co mówi i jak postępuje – czyni je podstawą oddziaływania pedagogicznego, staje się wychowawcą, który zdobywa autorytet, szacunek i przyjaźń młodzieży. Pokonując w sposób rozumny i konsekwentny strefę zakłamania, poszerza horyzont myślowy młodzieży, formuje jej postawy moralne i pełne poczucie człowieczeństwa, ocala wartości bezcenne dla życia narodu i przekazuje je przyszłości.
Nie przestaliśmy być narodem, który chce oddychać i żyć w wolności. Ale by wychowanie spełniło swoją rolę drogi do wolności i prawdy – trzeba by każdy nauczyciel i wychowawca postępował jak człowiek wewnętrznie wolny. By czuł i rozumiał, że w jego powołaniu i zawodzie – instancją najwyższą jest nie urzędnik administracji oświatowej, lecz własne sumienie; że za stan systemu edukacyjnego i wychowania ponosimy wszyscy odpowiedzialność nie przed rządzącymi, lecz przed narodem.
Grono pracowników naukowych, publicystów i pisarzy zrzeszonych w Towarzystwie Kursów Naukowych kieruje ten list do ludzi polskiej szkoły w przekonaniu, że chodzi o wspólną sprawę, najdonioślejszą dla przyszłości kultury narodowej, o los Rzeczypospolitej. We wszystkim, co tu napisaliśmy, odwołujemy się do doświadczenia samych nauczycieli i wychowawców prosząc – jeśli tylko zechcą – o przekazywanie nam swym uwag i refleksji. Piszemy te słowa w poczuciu powagi sytuacji. Piszemy je też z nadzieją, że siła wrażliwości moralnej ludzi odpowiedzialnych za wychowanie młodego pokolenia okaże się większa niż siła zabiegów, które wrażliwość tę stępiają. Czujemy się wraz z wami adresatem zawartych w tym liście uwag – pragniemy je wspólnie realizować.
Warszawa, 14 czerwca 1980 r.
ZEBRANIE OGÓLNE TOWARZYSTWA KURSÓW NAUKOWYCH
Z upoważnienia Zebrania Ogólnego:
Władysław Bartoszewski
Władysław Bieńkowski
Marian Brandys
Stanisław Hartman
Władysław Kunicki-Goldfinger
Marian Małowist
Tadeusz Mazowiecki
Jan Józef Szczepański
Jacek Woźniakowski
Komentarze