0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Maciek Jazwiecki / Agencja Wyborcza.plFot. Maciek Jazwieck...

Daniel Flis, OKO.press: 84 proc. maturzystów zdało maturę. W poprzednich latach wyniki matur było nawet o 10 punktów procentowych gorsze. Jest pani zaskoczona?

Anna Schmidt-Fic*: Nie jestem zdziwiona, bo obserwowałam procesy, które wskazywały na to, że matura dobrze wypadnie.

Jakie to procesy? Ministerstwo edukacji długo zapowiadało, że w tym roku matury będą trudniejsze.

Tak, to była nowa formuła matury i co do zasady jest ona trudniejsza. We wszystkich przedmiotach skala trudności była podniesiona. Rzeczywiście wszystkie informatory, które pojawiały się wcześniej, wskazywały na to, że będzie to egzamin bardzo trudny.

Dlaczego ministerstwo edukacji początkowo zdecydowało o podniesieniu trudności matur?

To była naturalna konsekwencja wdrożenia reformy Anny Zalewskiej i zmiany podstawy programowej. A samą reformę przeprowadziła bez żadnych konsultacji, bez badań. Wywrócony został cały system edukacji, a jedynym uzasadnieniem była obietnica wyborcza. Rządzący odwoływali się wtedy do sentymentów swojego elektoratu, że kiedyś było lepiej.

Zmiany w ostatniej chwili

Nauczyciele protestowali przeciwko podwyższaniu wymagań. Dlaczego?

Ponieważ młodzież nie była w stanie zmierzyć się z trudniejszym egzaminem. Pierwszy rocznik maturalny to też rocznik, który przeskoczył z jednej ścieżki programowej na inną w związku z wprowadzeniem reformy Zalewskiej. Ta rozpoczynała pierwszą klasę szkoły podstawowej z inną podstawą programową. To pierwsza trudność. Po drugie, doświadczenie pandemii – dla wszystkich jest jasne, że efektywność nauki zdalnej była wówczas dużo mniejsza, co dodatkowo pogłębiała sytuacja lękowa. Zatem obawa, że uczniowie nie poradzą sobie z podniesioną poprzeczką, była w pełni uzasadniona.

Protesty pomogły?

Tak. Szczególnie dużo szumu zrobiła ostatnia petycja polonistów. Egzamin z języka polskiego miał bardzo rygorystyczne kryteria oceniania. Poloniści jednoznacznie je krytykowali. Oczywiście ministerstwo oficjalnie pozostawało głuche na tę petycję. Ale jednak po cichu w ostatnim momencie te kryteria zostały złagodzone.

Poza tym chodziły słuchy, że zestawy maturalne zostały w ostatnim momencie zmienione. Nie mam na to dowodów. Ale wcale bym się nie zdziwiła, bo bardzo różniły się od zestawów egzaminów próbnych. Zadania np. z matematyki zdecydowanie różniły się od zadań pokazanych w informatorze maturalnym. Te na maturze były dużo łatwiejsze.

Test deformy?

Jak pani tłumaczy tę zmianę? Dlaczego ministerstwu zależało na łatwiejszych egzaminach?

Te wszystkie manipulacje miały doprowadzić do przekazu, którego wszyscy dzisiaj jesteśmy świadkami: matura wypadła “przytłaczająco dobrze”. Lepiej niż w ubiegłych latach. Ale nie mam złudzeń, śledząc działania ministerstwa, że to były działania podyktowane interesem politycznym. Mamy rok wyborczy i partia rządząca, a w szczególności ministerstwo edukacji potrzebują sukcesu.

Te wyniki mają też dowodzić, że obóz rządzący miał rację, wprowadzając reformę Anny Zalewskiej.

A dowodzą?

Tak chce to pokazywać ministerstwo i władza. Natomiast absolutnie nie jest to test reformy. Jest mnóstwo czynników, które sprawiły, że obraz wyników matur jest wykrzywiony. Pierwszy to manipulowanie poziomem trudności tej matury. Drugim jest pandemia i wszystkie jej skutki. Kolejnym jest osłabianie systemu edukacji, obniżanie jakości edukacji w szkołach, kryzys wywołany przez ministerstwo. Kryzys również kadrowy. To wszystko spowodowało, że rodzice wzięli sprawy w swoje ręce, ale też nauczyciele, którzy czasem dawali z siebie 200 procent. Skala korepetycji, które rodzice fundowali swoim dzieciom, jest ogromna. To nie są normalne warunki, w których można przetestować reformę. To nie jej młodzież zawdzięcza sukces na maturze.

Wyniki matur jeszcze się zmienią

Jak takie wyniki wpłyną na rekrutację na studia?

Uczelnie będą miały problem. Autonomicznie mogą decydować o zasadach rekrutacji. W ich gestii jest to, czy będą przyjmowały wyniki punktowe, czy centylowe, które pokazują wynik na tle populacji. Będą musiały też jakoś porównać wyniki kandydatów, którzy startują z tegoroczną maturą z tymi z ubiegłorocznych naborów. To będzie wyzwanie.

To przykre, że tyle manipulacji pojawiło się przy egzaminach, które mogłyby dobrze służyć rekrutacji na studia wyższe. Tegoroczny egzamin niewiele mówi o kandydacie. Mówi tylko, że matura była łatwa, a rodzice zrobili wszystko, żeby dzieci tę maturę zdały. Jest probierzem determinacji politycznej partii rządzącej.

A zwracam uwagę, że te wyniki jeszcze się mogą nieco zmienić.

W jaki sposób?

Spodziewam się dużej liczby wglądów do prac, odwołań i korekty liczby punktów. Standard oceniania pozostawia wiele do życzenia. Dodatkowo w tym roku część nauczycieli odmówiła sprawdzania matur. Sprawdzający to ci sami, którzy pracują w szkołach na półtora, dwóch etatach. Przemęczeni sprawdzali matury weekendami.

Dlaczego nauczyciele nie zgadzali się na sprawdzanie egzaminów?

To była forma protestu przeciwko warunkom, w którym sprawdza się te prace i wobec niskich wynagrodzeń za tę pracę. Szczególnie egzaminatorzy z języka polskiego narzekają, że ocenianie prac z poziomu rozszerzonego jest wyjątkowo trudne i czasochłonne. Jak wszędzie w edukacji, na egzaminatorach też się oszczędza.

*Anna Schmidt-Fic – nauczycielka, mama tegorocznej maturzystki, liderka Protestu z Wykrzyknikiem, aktywistka Wolnej Szkoły.

;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze