Jak będzie wyglądało prowadzenie lekcji etyki w szkole przez księży? Jeżeli będzie miała na celu formowanie sumienia także u osób, które są niewierzące, przegramy wszyscy - pisze dr Joanna Miksa, etyczka z Uniwersytetu Łódzkiego
Minister Przemysław Czarnek zapowiada zmiany w nauczaniu etyki. Od przyszłego roku będą mogli jej nauczać księża katoliccy oraz katecheci i będzie jednocześnie obowiązkowa dla wszystkich, którzy nie będą chcieli chodzić na zajęcia z katechezy. Rzut oka na historię tego przedmiotu jest najlepszym argumentem przeciwko tym zmianom.
Siłą lekcji etyki w szkole był do tej pory ich dobrowolny charakter. Zajęcia z etyki stały się przestrzenią, w której naprawdę miało szanse rozwijać się społeczeństwo obywatelskie.
Prawdopodobnie w dużej mierze dzięki temu, że politycy na długo zapomnieli o tym przedmiocie, co przez długi czas wychodziło mu na dobre. Etyka pojawiała się w szkołach na wniosek uczniów jako odpowiedź na zgłaszaną przez nich potrzebę i mogła istnieć tylko dzięki ciężkiej pracy nauczycieli, którzy sami szukali dróg, jak tego przedmiotu uczyć.
Wypada tu szczerze przyznać, że ich praca nie od razu została dostrzeżona, doceniona i należycie wsparta przez świat uniwersytecki.
Przez wiele lat w Polsce nie było pomysłu na zajęcia z etyki w szkole. Gdy w roku 1993 wprowadzano do szkoły religię, wpisano także możliwość organizowania zajęć z etyki, o ile o takie zajęcia upomną się uczniowie i ich rodzice.
Dziś trudno w to uwierzyć, ale przez wiele lat MEN jedynie rekomendowało książki pomocne w nauczaniu etyki, natomiast tytuł pierwszego oficjalnie zatwierdzonego przez ministerstwo podręcznika do etyki został ogłoszony w roku 2008.
Były to „Pogadanki z etyki” ks. prof. Andrzeja Szostka. Książka sama w sobie jest oczywiście ciekawa, ale dziwić mogą dwie rzeczy.
Po pierwsze, jedynym reprezentowanym rodzajem etyki jest nauczanie Kościoła katolickiego przedstawione w bardzo zwięzłej i niezachęcającej do dyskusji formie.
Po drugie, w przypadku etyki siatka godzin przewidywała aż dwie godziny zajęć w tygodniu na wszystkich etapach kształcenia. Jak łatwo się domyślić, jeden tak krótki i pozbawiony opracowania metodycznego podręcznik nie mógł zaspokoić potrzeb nauczycieli etyki.
Oznaczało to, że po ponad piętnastu latach obecności etyki w szkole pomysłu na ten przedmiot nie było. Świadczy o tym dodatkowo fakt, że przez wszystkie lata od 1993 roku podstawy programowe z etyki były zdecydowanie krótsze niż podobne dokumenty opracowywane dla innych przedmiotów.
Pierwszy podręcznik z prawdziwego zdarzenia, autorstwa nauczycieli Jakuba Kwapiszewskiego i Pawła Kołodzińskiego, został opublikowany w 2008 roku, a w 2011 pojawił się na liście podręczników zatwierdzonych do użytku przez MEN.
Ze środowiska akademickiego wyszły dwa podręczniki – pierwszy autorstwa prof. Jana Hartmana i prof. Jana Woleńskiego (2008) i drugi autorstwa prof. Magdaleny Środy (2011). Wspomnieć wypada też o niesłychanie cennej działalności czasopisma „Filozofuj!” prowadzonego przez prof. Nataszę i Artura Szuttów w Uniwersytetu Gdańskiego, założonego w dużej mierze z myślą o nauczycielach etyki i filozofii właśnie.
Nie zmienia to jednak faktu, że etyka do tej pory jest przedmiotem, dla którego nie ma przemyślanego programu nauczania z oddzielnymi podręcznikami dla poszczególnych klas.
Jest to moment, żeby wyraźnie powiedzieć: lekcji etyki w polskiej szkole nie byłoby w ogóle gdyby nie wysiłek nauczycieli. Przedmiotu tego uczą najczęściej nie absolwenci filozofii, ale osoby uczące wszelkich innych przedmiotów, które skończyły odpowiedni kurs dający uprawnienia do nauczania etyki.
Kurs był przez długie lata najczęściej odpłatny, nie zawsze refundowany przez dyrektorów, realizowany najczęściej przez trzy semestry w trybie weekendowym. Po jego ukończeniu można uzupełnić etat jeśli brakuje godzin z podstawowego przedmiotu, z reguły nie było dotąd jednak możliwości uzbierania etatu w jednej szkole. Najczęściej bowiem etyka dawała nauczycielowi 1/3 etatu – wszyscy uczniowie danego rocznika zebrani z różnych klas mieli zajęcia prowadzone wspólnie, na pierwszych lub ostatnich lekcjach.
W czasach, kiedy istniały gimnazja, nauczyciel, który chciałby zebrać etat, ucząc etyki, musiałby pracować w trzech szkołach, i to w sytuacji kiedy lekcje miałby tylko z samego rana i na ostatnich godzinach lekcyjnych.
Swojego czasu, jako studentka IV i V roku filozofii sama prowadziłam takie zajęcia w jednym z łódzkich liceów w takich właśnie porach: o siódmej trzydzieści i w okolicach trzynastej trzydzieści.
Kilka lat później natomiast prowadziłam zajęcia z dydaktyki etyki dla nauczycieli robiących uprawnienia do nauczania tego przedmiotu. Mogłam wtedy obserwować niezwykłą wytrwałość nauczycielek i nauczycieli wszystkich właściwie przedmiotów, od polskiego po wychowanie fizyczne, którzy korzystając ze swojego doświadczenia proponowali scenariusze lekcji z etyki na podstawie bardzo zdawkowej podstawy programowej przygotowanej przez MEN.
Dziś istnieje ogromna „giełda” scenariuszy lekcji w internecie. Jest to wynik ogromu pracy pedagogów, którzy sami wypracowali ogromną bazę tematów, materiałów i metod pracy, najczęściej w dialogu z uczniami i w odpowiedzi na ich potrzeby, metodą prób i błędów. Wszystko robione w dużej mierze własnym sumptem. To znaczy kosztem czasu prywatnego, a często z wykorzystaniem materiałów kupionych za prywatne pieniądze.
Praca nauczycieli etyki stała się przedmiotem badań zespołu kierowanego przez prof. Joannę Madalińską-Michalak, w którego skład weszli dr Antoni J. Jeżowski i Szymon Więsław. W ramach badań przeprowadzono 1094 wywiady otwarte, z których kilka sama miałam przyjemność realizować.
W wypowiedziach nauczycieli powtarza się kilka wątków. Po pierwsze, nauczycielom nie przeszkadzał zdawkowy charakter podstawy programowej. Etyka to szczególny przedmiot – ocena nie idzie do średniej, więc uczniów można było przekonać do współpracy tylko po dobroci. Jeśli uczniowie o przedmiot nie poproszą, szkoła nie ma obowiązku wychodzić z inicjatywą jego zorganizowania. A chodzi w końcu o zajęcia, na które trzeba przyjść bladym świtem, przed „prawdziwymi lekcjami” albo zostać dłużej w szkole.
Nauczyciele byli zgodni co do jednego: otwarty charakter przedmiotu pozwalał na chociaż odrobinę dialogu w instytucji edukacyjnej poddanej presji nieustających testów i ewaluacji.
Panowała też zgoda, że przedmiot ten nie może się sprowadzać do prezentacji historii doktryn etycznych, co często zniechęca, ale powinien raczej stwarzać okazję do dyskusji na różne tematy z etyki stosowanej.
Opracowanie świeckiego modelu edukacji etycznej wcale nie jest proste i polskie problemy z etyką w szkole wcale nie są wyjątkowe. W Europie istnieje kilka modeli tego rodzaju edukacji i o każdym można powiedzieć, że cały czas jest w procesie wykuwania swojego ostatecznego kształtu.
W Skandynawii i świecie niemieckojęzycznym różne formy edukacji moralnej oparte są na wzorcu nauczania religii. Szeroko korzysta się z tradycji filozoficznej, poszukuje się wartości uniwersalnych.
Drugi model wzorowany jest na tradycji francuskiej: punktem odniesienia jest prawo krajowe i europejskie, pojęciem centralnym jest pojęcie obywatelstwa. W samej Francji edukacja etyczna stała się popularna po domknięciu się dekady lat 90., w podobnym czasie analogiczne przedmioty wprowadzono w Hiszpanii, Portugalii.
Ciekawym przypadkiem jest Hiszpania, gdzie nie uniknięto upolitycznienia przedmiotu Edukacja Obywatelska (Educación para la Ciudadanía) wprowadzonego pierwotnie za pomocą ustawy z 2006 roku przez socjalistyczny rząd José Zapatero, a którego nazwa i zawartość zmienia się w zależności od orientacji politycznej rządzącej ekipy. Przypadek ten powinien być dla nas przestrogą.
Warto natomiast zwrócić na skromny, ale udany przykład Portugalii. Treści programowe wpisane w tamtejszą edukację moralną (Educação para a Cidadania, Cidadania e Desenvolvimento) opartą o pojęcie obywatelstwa są dość skromne, ale nie zostały narzucone przez polityków, tylko wypracowane w dyskusji, do której zaproszono nauczycieli.
W odróżnieniu od przypadku hiszpańskiego, gdzie dopuszczono do tyleż niefortunnego co ostrego spolaryzowania społeczeństwa z powodu z zajęć z etyki, w przypadku Portugalii analogiczny przedmiot nie budzi kontrowersji, a cieszy się poparciem społecznym.
Jako trzeci model można potraktować Wielką Brytanię, gdzie liberalne państwo jest niesłychanie powściągliwe we wprowadzaniu przedmiotu zawierającego elementy edukacji moralnej do szkół publicznych. Powodem tej niechęci jest przekonanie, że system wartości jest prywatną sprawą obywatela.
Władze edukacyjne i nauczyciele żywią ogromne obawy przed oskarżeniem o ideologizację szkoły jako instytucji publicznej.
W efekcie w szkołach państwowych proponuję się religię, której celem jest zapoznanie uczniów z przesłaniem moralnym wpisanym w najważniejsze religie świata. Ponadto mamy zajęcia z edukacji zdrowotnej (Personal Social, Health and Economic Education, PSHE) oraz obywatelstwo (Citizenship), gdzie punktem odniesienia dla edukacji etycznej jest system prawny. Programy nauczania dla tych przedmiotów są nie mniej skromne niż była przez wiele lat nasza rodzima podstawa programowa do nauczania etyki.
W latach 90. nie tylko polscy politycy, ale także naukowcy i nauczyciele chcieli szkoły wolnej od ideologii. Po półwieczu nieznośnej presji ideologicznej w szkołach nikogo to nie dziwiło, można zatem powiedzieć, że w naszej przygodzie z etyką poszliśmy najpierw angielskim szlakiem.
Zmiana przyszła dzięki samym uczniom, którzy okazali szkole i swoim nauczycielom ogromne zaufanie uznając, że to właśnie szkoła jest możliwą i ważną dla nich przestrzenią do rozmowy o sprawach dla nich ważnych.
Uczniowie zaczęli domagać się etyki i znaleźli się nauczyciele, którzy na to zapotrzebowanie odpowiedzieli. Siłą lekcji etyki był do tej pory ich otwarty charakter, umożliwianie rozmowy, w trakcie której można się było podzielić swoimi wątpliwościami, dostać narzędzia pojęciowe za pomocą których można lepiej zrozumieć i precyzyjniej wyartykułować swój punkt widzenia oraz, co najważniejsze, wejść w dialog z innymi osobami.
Tutaj dochodzimy do sedna sprawy.
Najpiękniejszym prezentem, jaki etyka dała polskiej szkole rękoma nauczycieli, uczniów i ich dzielnych, zdeterminowanych do walki o zajęcia z etyki rodziców, jest możliwość doświadczenia różnorodności.
Zaryzykować można twierdzenie, że właśnie przeżywanie różnorodności jest dla nas jako społeczeństwa pewnym problemem. Z przyczyn historycznych tak się złożyło, że w momencie, kiedy w Europie można było obserwować narodziny i rozwijanie się instytucji budujących sferę publiczną, czyli prasy, szkół i uniwersytetów, utraciliśmy państwowość.
W XIX wieku nie udało się nam doświadczyć sytuacji, w której w obliczu decyzji do podjęcia prowadzi się dyskusję, na przykład w prasie, a po wyrażeniu stanowiska podejmuje decyzje, które zmieniają jakiś fragment rzeczywistości.
W trakcie samej dyskusji, w sposób często bardzo wyrazisty, ujawniają się różne, czasami nieuzgadnialne stanowiska. W momencie podejmowania decyzji okazuje się jednak, że wyrazistość wyrażonych wcześniej opinii nie da się utrzymać, jeśli nie odbierze się głosu innym uczestnikom debaty, którzy jakimś cudem myślą inaczej i nie definiują prawdy w ten sam sposób co my.
Podejmowanie decyzji w społeczeństwie demokratycznym jest zawsze wynikiem dialogu, który zakłada, że różni uczestnicy życia społecznego myślą inaczej oraz wymaga zgody na to, że nasze intuicje moralne zostaną uwzględnione tylko częściowo.
W dialogu wszystkie prawdy mogę zostać poddane krytyce, to znaczy można domagać się podania ich uzasadnienia i zaproponować inne rozwiązania.
Niestety, wiek XX naprawdę nas nie rozpieszczał, jeśli chodzi o funkcjonowanie przestrzeni publicznej. Mało było okazji na przeżywanie sytuacji, w której najpierw się różnimy, a potem dochodzimy do kompromisu.
Kompromis oznacza, że różnimy się nadal, decyzja, która podjęliśmy może ulec w przyszłości zmianie, niewiele bowiem rozwiązań jest w społeczeństwie demokratycznym ostatecznych. Po roku 1989 okazało się, że funkcjonowanie pośród instytucji demokratycznych umożliwiających wolną dyskusję, nawet jeśli te instytucje zawsze można poddać krytyce i ulepszać, stwarza okazję do rozwoju. Nienarzucona, a wypracowana przez różnych uczestników życia społecznego, obecność etyki w szkole jest trudnym do przecenienia osiągnięciem społeczeństwa obywatelskiego.
Pora na zadanie pytania – co się stanie, kiedy etyka stanie się obowiązkowa, a w wielu przypadkach prowadzić ją będą księża katoliccy lub podlegli biskupom katecheci? Oczywiście, ile ludzi, tyle przypadków. Na pewno będą więc przypadki, kiedy uczniowie przeżyją intelektualną przygodę.
Są jednak także powody do obaw. Po pierwsze, sam fakt, że etyka lub religia będą obowiązkowe, jest igraniem z ogniem. Nie da się zmusić do myślenia. Nietrudno zgadnąć, że w ten sposób można do etyki zniechęcić.
Po drugie, bycie księdzem nie jest zawodem, a misją. Katecheza była do tej pory przedmiotem, którego treści programowe nie były określane przez państwo, a przez Kościół katolicki. Nie były to zajęcia z religioznawstwa, a zajęcia zakładające przynależność wyznaniową uczestników.
Jak będzie wyglądało prowadzenie zajęć z etyki przez księży? Nauka moralna Kościoła katolickiego będzie jednym spośród wielu równie wartościowych paradygmatów etycznych, który będzie można poddać racjonalnej dyskusji czy będzie co do zasady traktowana jako podstawa formowania sumienia także u osób, które albo są niewierzące albo w danym momencie swojego życia mają do wiary stosunek obojętny?
Ta druga możliwość byłaby przegraną nas wszystkich.
Nie jest wielką tajemnicą, że Kościół katolicki w Polsce jest dość szczególny także na własnym portrecie rodzinnym, to jest w kontekście instytucji Kościoła katolickiego w ogóle. Jest to Kościół, który okresowo nakłada zakaz wypowiadania się ks. Adamowi Bonieckiemu, z którego odeszli tacy ludzie dialogu jak prof. Stanisław Obirek i prof. Tadeusz Bartoś.
Kościół, który zaskakuje wspólnoty katolickie z innych krajów, nie tylko europejskich, konsekwentnym lekceważeniem rozliczenia problemu pedofilii lub choćby wyrażenia skruchy wobec ofiar. A udało się to osiągnąć nawet w Ameryce Łacińskiej, czego jeszcze niedawno chyba wielu się nie spodziewało.
W Niemczech księża błogosławią parom homoseksualnym, w Polsce abp Marek Jędraszewski, skądinąd wybitny znawca filozofii Emmanuela Lévinasa, używa wobec wspólnoty LGBT+ języka bezprzykładnej pogardy, czym gorszy także wielu katolików.
Wskazane tu problemy nie są przy tym koniecznie bolączkami Kościoła katolickiego w ogóle, ale są to z pewnością, od przynajmniej dekady, problemy Kościoła katolickiego w Polsce. W tej sytuacji nietrudno jest przewidzieć, przed jakim niebezpieczeństwem stoimy wszyscy. Parafrazując słynne słowa Miguela de Unamuno, wybitnego katolickiego filozofa i pisarza, przestraszonego spodziewaną wygraną wojsk generała Franco,
grozi nam, że lekcje etyki przejmą w dużej mierze osoby, które wygrają, ale nie przekonają.
Trudno o bardziej gorzkie doświadczenie w życiu niż pyrrusowe zwycięstwo, bo trudno się z niego wycofać. Można mieć nadzieję, że ten kryzys nauczania etyki, który pojawia się na horyzoncie, na dłuższą metę uświadomi nam wszystkim jak ważna jest ochrona instytucji tworzących społeczeństwo obywatelskie oparte na dialogu.
W wersji pesymistycznej, której nie ma jednak powodu zakładać patrząc na kondycję pokolenia wychowanego po 1989 roku, wrócilibyśmy do punktu wyjścia, czyli do lat 90. – uznalibyśmy, że szkoła jest od robienia wyników w rankingach i uczenia rzeczy użytecznych, a wpuszczanie tam filozofii czy etyki jest nam do niczego niepotrzebne.
Korzystałam z książki J. Madalińskiej-Michalak, A. J. Jeżowskiego i Sz. Więsława, Etyka w systemie edukacji w Polsce, Wolters Kluwer, Warszawa 2017, s. 376.
Absolwentka historii i filozofii na Wydziale Historyczno-Filozoficznym UŁ. Doktorat, zatytułowany „Prawo i moralność w filozofii Immanuela Kanta”, napisała pod kierunkiem prof. A.M. Kaniowskiego w Katedrze Etyki UŁ. W latach 2012-2018 brała udział w projekcie „Etyka w systemie edukacji w Polsce i w wybranych krajach świata zachodniego (Niemcy, Wielka Brytania, Hiszpania, Portugalia, Francja, USA, Norwegia, Finlandia)”, zajmując się edukacją etyczną we Francji, Hiszpanii, Portugalii, Finlandii i Wielkiej Brytanii. Jej zainteresowania naukowe to filozofia praktyczna Immanuela Kanta, etyka zawodu nauczyciela, etyka zawodu dziennikarza oraz bioetyka
Absolwentka historii i filozofii na Wydziale Historyczno-Filozoficznym UŁ. Doktorat, zatytułowany „Prawo i moralność w filozofii Immanuela Kanta”, napisała pod kierunkiem prof. A.M. Kaniowskiego w Katedrze Etyki UŁ. W latach 2012-2018 brała udział w projekcie „Etyka w systemie edukacji w Polsce i w wybranych krajach świata zachodniego (Niemcy, Wielka Brytania, Hiszpania, Portugalia, Francja, USA, Norwegia, Finlandia)”, zajmując się edukacją etyczną we Francji, Hiszpanii, Portugalii, Finlandii i Wielkiej Brytanii. Jej zainteresowania naukowe to filozofia praktyczna Immanuela Kanta, etyka zawodu nauczyciela, etyka zawodu dziennikarza oraz bioetyka
Komentarze