Kariera zawodowa sędziego Macieja Nawackiego jest dobrym przykładem do prześledzenia patologii sędziowskich awansów dokonywanych przez neo-KRS, patologii wyborów do neo-KRS i patologii postępowań dyscyplinarnych za „dobrej zmiany”. A także postawy etycznej sędziego „dobrej zmiany”, który zawdzięcza partii wszystko
Prezydent, premier, minister sprawiedliwości i szeregowi politycy PiS powtarzają, że trzeba „oczyścić” wymiar sprawiedliwości z sędziów „komunistycznych”, czyli niepopierających „dobrej zmiany”. W tym szlachetnym celu można łamać konstytucję i prawo Unii, można płacić miliony euro kar – żadne poświęcenie nie jest za wielkie. Cel uświęci wszystkie środki.
Maciej Nawacki, członek neo-Krajowej Rady Sądownictwa, który na podstawie faksu z Sądu Dyscyplinarnego zawiesił sędziego Juszczyszyna w orzekaniu i podarł demonstracyjnie projekt uchwał przygotowanych przez sędziów Sądu Rejonowego w Olsztynie, stał się – obok rzeczników dyscyplinarnych Ziobry – twarzą sędziów stojących ramię w ramię z partią rządzącą w szeregach armii walczącej o „reformę” sądownictwa, nazwaną przez wiceprzewodniczącą Komisji Europejskiej Věrę Jourovą „bombardowaniem na dużą skalę”.
Jak każdy sędzia popierający „dobrą zmianę”, Nawacki zawodowo zawdzięcza partii wszystko:
startując z pozycji szeregowego sędziego sądu rejonowego, jest dziś członkiem neo-KRS, prezesem Sądu Rejonowego w Olsztynie i wygrał konkurs przed neo-KRS na sędziego Sądu Okręgowego w Olsztynie.
Jego wybór do neo-KRS to nagromadzenie patologii, które podejrzewa się także w przypadku innych sędziów wybranych do tego ciała. Zebrał 28 podpisów, wśród których są cztery wycofane przed złożeniem listy w Kancelarii Sejmu. Czworo sędziów publicznie ujawniło fakt wycofania sygnatur, kancelaria uznała jednak, że podpisy są jak głosy wrzucone do urny – nie można ich wycofać. Tyle że zostały wycofane przed wrzuceniem do „urny” – czyli złożeniem w Kancelarii Sejmu. A fakt wycofania znany był publicznie przed wyborem członków neo-KRS.
Kolejna patologia: brakujący do wymaganych 25 podpis sędzia Nawacki złożył osobiście. Czyli poparł sam siebie na zasadzie: co niezakazane, to dozwolone. Już tylko z tego powodu należało tę listę zdyskwalifikować, ponieważ sędzia, który w taki sposób kugluje prawem dla własnej korzyści, nie powinien być wybrany do organu stojącego na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów. A także organu, który uchwala zasady etyczne i pilnuje ich przestrzegania.
Został jednak wybrany do neo-KRS i wypowiada się w sprawach etycznych. Głosował np. za tzw. "uchwałą gaciową", wydaną w związku z fotografowaniem się sędziów w koszulkach z napisem „KonsTYtucJA”. W tej uchwale neo-KRS za delikt konstytucyjny uznała używanie przez sędziów symboli, które można uznać za polityczne.
Sam Nawacki zaś, gdy starał się o wybór do neo-KRS, był członkiem Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Lecha Kaczyńskiego w Olsztynie. Klub ma swoje miejsce na stronie internetowej olsztyńskiego PiS i jest partyjną przybudówką.
Ciekawe, jak by zareagowała neo-KRS i rzecznicy dyscyplinarni Ziobry, gdyby okazało się, że któryś z sędziów zaangażowanych w przeciwstawianie się „dobrej zmianie” w sądach, należał do któregoś klubu obywatelskiego powołanego przez Instytut Obywatelski (think tank PO) lub działał w Instytucie Lecha Wałęsy?
Sędziemu Nawackiemu jednak wyraźnie więcej wolno. Kiedy publicznie stwierdził, że sędziowie Sądu Najwyższego, którzy zadali pytanie prejudycjalne do TSUE, złamali prawo, rzecznik dyscyplinarny – pod naciskiem opinii publicznej – wszczął wprawdzie postępowanie wyjaśniające, ale zaraz je umorzył, nie stwierdzając deliktu.
Postępowanie prowadził rzecznik Michał Lasota, który formalnie zgłosił kandydaturę Nawackiego do neo-KRS. Ani Nawacki, ani Lasota nie dopatrzyli się konfliktu interesów.
Teraz nie słychać, aby rzecznik dyscyplinarny zainteresował się demonstracyjnym podarciem projektu uchwał olsztyńskich sędziów przez Nawackiego.
Mimo że był to publicznie wyrażony gest pogardy wobec sędziów, którym prezesuje. I chociaż karniści zwracają uwagę, że mógł wypełnić znamiona przestępstwa z art 276 kk: „Kto niszczy, uszkadza, czyni bezużytecznym, ukrywa lub usuwa dokument, którym nie ma prawa wyłącznie rozporządzać, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.
Sędzia Nawacki nie krępuje się w obronie osobistego interesu. Z demonstracyjną przyjemnością zawiesił w czynnościach Pawła Juszczyszyna, gdy ten wystąpił do Kancelarii Sejmu o przesłanie list poparcia do neo-KRS.
Następnie, również bez krępacji, odwołał mu w trakcie delegację do Warszawy, gdzie Juszczyszyn pojechał, by na wniosek szefowej Kancelarii Sejmu obejrzeć osobiście te listy. Przyszedł tym w sukurs (przypadek? nie sadzę) szefowej kancelarii, dając jej pretekst (prawnie nieważny) do niepokazania sędziemu tych list. A na koniec z nieskrywaną przyjemnością i w świetle kamer podpisał – na podstawie faksu z Izby Dyscyplinarnej – bezterminowe zawieszenie sędziego Juszczyszyna w obowiązkach i obcięcie mu o 40 proc. wynagrodzenia.
Jednym ciągiem patologii prawnych i etycznych jest proces awansu sędziego Nawackiego do Sądu Okręgowego w Olsztynie.
Po pierwsze kandydował, mimo że o awansach decyduje Krajowa Rada Sądownictwa, której jest członkiem. I mimo że nawet neo-KRS apelowała do swoich członków, by w trakcie kadencji nie zgłaszali się do awansów.
Po drugie, opinia wizytatora o jego orzecznictwie wydana była niezgodnie z prawem, bo wziął pod uwagę orzecznictwo sędziego sprzed ostatnich trzech lat. Od pięciu lat Nawacki orzekał w wydziale gospodarczym sądu rejonowego i nie miał czym się tam pochwalić, więc przedstawił do oceny wcześniejsze wyroki – z wydziału karnego. Mimo że kandydował do wydziału gospodarczego SO.
Drugi wizytator zbadał jednak jego wyroki z wydziału gospodarczego i napisał w opinii dyplomatycznie: „Pan sędzia Maciej Nawacki spełnia oczywiście warunki formalne do objęcia stanowiska, o które się ubiega – sędziego Sądu Okręgowego w Olsztynie. Można przyjąć, że jest już doświadczonym sędzią i posiada wystarczający do tego poziom wiedzy prawniczej.
Jednak, zdaniem opiniującego, wyeliminowanie w Jego pracy stwierdzonych mankamentów wymagałoby jeszcze kilku lat orzekania w sprawach gospodarczych, w warunkach dających więcej czasu na sprawne podejmowanie przemyślanych i rozważnych decyzji”.
Z opinii wynika, że jego orzeczenia są znacząco częściej uchylane, niż wynosi średnia w jego wydziale. Wyroki uchylono mu w 54,55 proc. spraw, podczas gdy średnia wynosiła 13,86 proc.
Nie najlepiej było też z terminowością: w 34 sprawach uzasadnienie sporządził po terminie ustawowym, w tym w 21 sprawach opóźnienie było nieusprawiedliwione (jedno o 52 dni).
Sędzia Nawacki nie przyszedł, wbrew obyczajowi, na głosowanie Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Apelacji Białostockiej nad kandydaturami do awansu. Wynik głosowania jego kandydatury: trzy osoby „za”, 63 „przeciw”, dwie się wstrzymały.
Mimo to sędzia Nawacki wygrał konkurs przed neo-KRS. Na posiedzeniu neo-KRS przed głosowaniem pominięto informację, że jego awans przez wizytatora został zaopiniowany negatywnie. Fałszywie poinformowano, że w aktach sprawy nie ma uzasadnienia dla złej oceny środowiska, a jego orzecznictwo jest „stabilne” (nie ma wielu uchyleń wyroków).
Sędzia Nawacki wygrał ten konkurs z kandydatami, którzy osiągnęli poparcie Zgromadzenia ponad 50 głosów, m.in. z sędzią i doktorem habilitowanym Maciejem Rzewuskim, który orzekał na kilkuletniej delegacji w Sądzie Okręgowym w Szczytnie w Wydziale Gospodarczym, ma liczne publikacje naukowe w prestiżowych wydawnictwach i zerową uchylalność wyroków (przypomnijmy: Nawacki miał 54,55 proc. uchyleń).
A więc Nawacki złamał zasady przyzwoitości, stając do awansu, o którym decyduje ciało, w którym sam zasiada. Dostał pozytywną rekomendację neo-KRS mimo negatywnej opinii środowiska i wizytatora. I mimo niskiej jakości poziomu zawodowego mierzonej obiektywnymi wskaźnikami. Neo-KRS zaś procedowała z naruszeniem prawa, ponieważ ukryto ważne informacje o poziomie zawodowym kandydata. Wcześniej zaś, wbrew prawu, kandydat przedstawił wizytatorowi do oceny wyroki, których nie miał prawa przedstawić, a wizytator nie miał prawa wziąć pod uwagę.
Kariera zawodowa sędziego Macieja Nawackiego jest dobrym przykładem do prześledzenia patologii sędziowskich awansów dokonywanych przez neo-KRS, patologii wyborów do neo-KRS i patologii postępowań dyscyplinarnych za „dobrej zmiany”. A także postawy etycznej sędziego „dobrej zmiany”. W związku z wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości UE i połączonych izb Sądu Najwyższego może się przydać jako szkoleniowy przykład, co należy badać, jeśli ktoś zakwestionuje prawomocność orzekania neosędziego. Ale przede wszystkim daje pogląd, czego możemy się spodziewać w sądach, jeśli PiS przeprowadzi swoją wizję reformy sądownictwa.
Ewa Siedlecka jest publicystką „Polityki". Ten tekst ukazał się na jej Blogu Konserwatywnym.
Sądownictwo
Zbigniew Ziobro
Krajowa Rada Sądownictwa
Ministerstwo Sprawiedliwości
Prawo i Sprawiedliwość
Maciej Nawacki
Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.
Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.
Komentarze