0:000:00

0:00

Chodzi o sędziego Wojciecha Łączewskiego z Sądu Rejonowego dla Warszawy – Śródmieścia.

To bodaj jeden z najbardziej znienawidzonych przez prawicę sędziów w Polsce. Znany jest z nieszablonowych wyroków, ale największy rozgłos przyniosła mu sprawa byłego szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusza Kamińskiego i trzech funkcjonariuszy tej służby.

W 2015 r. Łączewski przewodniczył trzyosobowemu składowi sędziowskiemu, który skazał ich na bezwarunkowe więzienie za nielegalną akcję CBA. W 2007 r., podstawiając agenta pod przykryciem, Biuro chciało udowodnić, że w resorcie rolnictwa, którym kierował Andrzej Lepper, można za łapówkę odrolnić grunty. Afera została nazwana przez media „gruntową”.

W trakcie prowokacji dopuszczono się działań bezprawnych, fałszowano dokumenty, na ogromną skalę stosowano podsłuchy wobec osób związanych z Samoobroną (sąd uznał, że nie wobec wszystkich osób były one zasadne). Dlatego wyrok był tak surowy.

Sprawa ściągnęła jednak na sędziego Łączewskiego nienawiść prawicy, dla której Kamiński jest symbolem walki z korupcją. Od czasu wydania wyroku sędzia jest nieustannie atakowany w prawicowych mediach i w internecie.

W ubiegłym roku wybuchła sprawa wiadomości na Twitterze, które Łączewski miał rzekomo wysyłać do Tomasza Lisa, i w których miał podpowiadać dziennikarzowi strategię walki z PiS. Sędzia bronił się, że to prowokacja, a wiadomości są spreparowane. Zawiadomił prokuraturę. Śledztwo toczy się prokuraturze krakowskiej (wcześniej w legnickiej, a jeszcze wcześniej – w warszawskiej).

Przeczytaj także:

Tajemnica narady

Gdy w prawicowych mediach pojawiły się przecieki z krakowskiego śledztwa, Łączewski, by się bronić, zdecydował się udzielić wywiadu „Gazecie Wyborczej”. W październiku na łamach dziennika opowiadał dość ogólnie o procesie Mariusza Kamińskiego i o sprawie z rzekomymi wiadomościami do Lisa. Mówił też, że dzieją się wokół niego dziwne rzeczy – dostaje pogróżki, a na kole swojego samochodu znalazł klucz do odkręcania śrub (później miał także uszkodzoną szybę w aucie, z dziurą jak po strzale).

To w związku z tym wywiadem minister Ziobro złożył wniosek do rzecznika dyscyplinarnego Sądu Okręgowego w Warszawie, by ten wszczął postępowanie przeciwko sędziemu Łączewskiemu.

Ziobrze nie spodobało się jedno zdanie. Sędzia tłumaczył „Wyborczej”, że nie on sam skazał Kamińskiego, ale także dwóch pozostałych sędziów zawodowych. „Więc nie tylko ja skazałem, wyrok zapadł jednogłośnie” - mówił.

Zdaniem ministra w ten sposób Łączewski ujawnił tajemnicę narady sędziowskiej i głosowania nad wyrokiem, czym naruszył kodeks postępowania karnego, który mówi, że są one tajne. Według ministra jest to przewinienie służbowe.

Zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego w Sądzie Okręgowym, Piotr Schab, odmówił jednak wszczęcia postępowania dyscyplinarnego. Minister złożył więc zażalenie do sądu dyscyplinarnego przy sądzie apelacyjnym.

Sprawiedliwość zwycięża?

W piątek, 3 marca, podczas rozprawy, swoje stanowisko w sprawie podtrzymał Piotr Schab.

„Skarżący nie potrafił sformułować zarzutów dyscyplinarnych. Zażalenie jest najzupełniej niezasadne” – mówił.

Pełnomocnik ministra, sędzia Dariusz Kupczak, zarzucał Łączewskiemu, że mówiąc w wywiadzie, iż „wyrok zapadł jednogłośnie” wskazał, że wszyscy sędziowie głosowali za winą i karą. Zdradził więc tajemnicę głosowania.

W posiedzeniu brał również udział Łączewski. Tłumaczył, że zdanie z wywiadu, oznacza, że żaden sędzia nie zgłosił zdania odrębnego do wyroku (co podawane jest do publicznej wiadomości). Nie oznacza zaś, że wszyscy sędziowie tak samo głosowali w sprawie kwalifikacji zarzutów, winy i kary (co faktycznie byłoby ujawnieniem tajemnicy głosowania). - „Jednogłośnie nie oznacza jednomyślnie. Jestem gotów ponieść odpowiedzialność za swoje słowa, ale nie za ich interpretację” – podkreślał.

Wcześniej, w odpowiedzi na wniosek Ziobry, Łączewski pisał, że „dyscyplinarka” za wywiad ma go zmusić do milczenia. Według sędziego minister jest do niego negatywnie nastawiony - czego dowód dawał wielokrotnie wypowiadając się o nim po wyroku w sprawie akcji CBA. Sędzia przypominał, że Ziobro był wzywany jako świadek w tej sprawie i został ukarany karą porządkową za nieusprawiedliwioną nieobecność.

Sąd dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym oddalił zażalenie Ziobry. - To precedensowa sprawa. Argumentacja ministra sprawiedliwości uznana została za nieprzekonywującą – uzasadniał przewodniczący sądu dyscyplinarnego Grzegorz Salamon. Z uwagi na „zawiłość” sprawy, sąd wyjaśni wszystko w uzasadnieniu pisemnym.

Orzeczenie jest ostateczne - Łączewski nie będzie miał więc za wywiad dyscyplinarki. - „Zawsze sprawiedliwość zwycięża” – skomentował po wyjściu z sali.

Od połowy ubiegłego roku, ze względu na hejt ze strony prawicy, Łączewski nie orzeka już w sprawach karnych. Rozstrzyga tylko spory cywilne.

;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze