0:000:00

0:00

Młodzi radni z PiS przypuścili dziś atak na Rafała Trzaskowskiego, zarzucając mu „skrajnie lewicową” wizję kultury i polityki historycznej. Swoją tezę podparli manipulacjami i przemilczeniami, strasząc wyborców bolszewickim radykalizmem kandydata KO.

Radny gubi ulicę

Samorządowcy z PiS oburzyli się, że w Warszawie nie powstał pomnik walczącego w wojnie polsko-bolszewickiej gen. Tadeusza Rozwadowskiego, jednego ze zwycięzców bitwy warszawskiej 1920.

Jest natomiast ulica Józefa Lewartowskiego - bohatera oporu w getcie warszawskim i obrońcy Warszawy w 1939. A zarazem członka Komunistycznej Partii Polski, więzionego przez sanację, który w 1920 współpracował z bolszewikami.

Jednak fakt, że Lewartowski walczył potem w obronie Warszawy z hitlerowcami i organizował ruchu oporu w getcie, został przez polityka PiS całkowicie pominięty. Radny Mazurek oburzał się, że ktoś Lewartowskiego - twórcę Bloku Antyfaszystowskiego w getcie, towarzysza broni Mordechaja Anielewicza i Icchaka Cukiermana - nazywa „bohaterem ruchu antyfaszystowskiego”.

Jest to dla niego kolejny dowód, że Rafał Trzaskowski i jego zaplecze rzekomo „wchodzą w retorykę skrajnej lewicy”, i że wykluczają z upamiętnień prawicowych bohaterów. A to groźne! Jak mówił bowiem Mazurek, ”jeżeliby, nie daj Boże, Rafał Trzaskowski został prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej, to będzie miał szczególnie dużo do powiedzenia właśnie w kwestiach związanych z polityką pamięci, z polityką historyczną, zarówno przez rozmaite działania symboliczne, czy związane z polityką orderową, polityką zagraniczną, będzie oddziaływał na sferę pamięci i kultury”.

Radni PiS recenzują politykę historyczną Trzaskowskiego

Ciskając gromy na Trzaskowskiego, radny Mazurek zapomniał wspomnieć o fakcie, że... gen. Tadeusz Rozwadowski również ma ulicę w Warszawie. I to nazwaną jego imieniem w 2011, za rządów PO.

Ul. Generała Rozwadowskiego znajduje się na Targówku, rozciąga się na długości mniej więcej kilometra od Radzymińskiej. Mazurek, radny z Bielan i Żoliborza, mógłby się o tym przekonać - przejeżdżając na drugą stronę Wisły. Natomiast Lewartowski też nie ma w Warszawie pomnika. Obaj bohaterowie polskiej historii są zatem upamiętnieni tak samo. I szlag trafił slajd z prezentacji!

Ludzie Dudy potrafią przemilczeć Zagładę i getto, przemilczeć fakt upamiętnienia polskich bohaterów - byleby ustawić rzeczywistość pod propagandową tezę.

Teatr znów na sztandarach

Druga część konferencji została oparta o tezę: „Trzaskowski zabrał pieniądze Centrum Myśli Jana Pawła II, a dał Teatrowi Powszechnemu, który wystawił bluźnierczą »Klątwę« ”.

Dla sztabu Dudy to bardzo wygodne zestawienie, poręczna ilustracja tezy o „wojnie kulturowej”. Sztuka wymierzona w katolicyzm polityczny staje się dowodem na „lewactwo” kandydata Koalicji Obywatelskiej. Premiera „Klątwy” odbyła się… 18 lutego 2017, półtora roku roku przed wybraniem Trzaskowskiego na prezydenta Warszawy - za rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz. O spektaklu pisaliśmy już wiele. Poruszał temat odebranego kobietom w Polsce prawa do aborcji czy systemowo krytej pedofilii w Kościele katolickim.

Trzy i pół roku po premierze PiS znów próbuje zrobić z przedstawienia polityczną amunicję. Rząd PiS starał się używać politycznie spektaklu z Teatru Powszechnego już wielokrotnie. Gdy w 2017 podczas protestów skrajnej prawicy przeciwko spektaklowi dochodziło do fizycznych napaści na teatr i widzów, minister Gliński obciążał odpowiedzialnością za nie ówczesną prezydentkę Warszawy, która nie podjęła kroków przeciwko teatrowi. I choć polityce kulturalnej trzech kadencji Hanny Gronkiewicz-Waltz można zarzucić wiele (i autor tego tekstu robił to w różnych mediach niejednokrotnie) - to w kwestii obrony autonomii instytucji kultury i wolności twórczej po premierze „Klątwy” zachowała się wzorowo.

Tymczasem zdaniem radnego PiS Tomasza Herbicha, polityka kulturalna pod rządami Trzaskowskiego „została oddana osobom i środowiskom, dla których identyfikacji kluczowe znaczenie ma właśnie ten spektakl”.

Czy PiS czyta Wyspiańskiego?

Radny Herbich - na co dzień zastępca redaktora naczelnego „Teologii Politycznej Co Tydzień” i doktorant filozofii - pozwolił sobie na wygłoszenie w ramach konferencji swoistej recenzji „Klątwy”. Warto ją tu przytoczyć w całości.

Herbich perorował: „Zapytajmy - czym »Klątwa« w Teatrze Powszechnym jest. »Klątwa« w Teatrze Powszechnym to obsceniczny, wulgarny, obrażający uczucia religijne i uczucia patriotyczne bardzo dużej części mieszkańców Warszawy spektakl, który - jak głosi afisz tego spektaklu - ma być oparty na motywach dramatu Stanisława Wyspiańskiego. Problem polega na tym, że z »Klątwą« Stanisława Wyspiańskiego ten dramat nie ma nic wspólnego, nie ma nic wspólnego. Jeżeli sobie porównamy te dwa teksty, tekst, w którym Stanisław Wyspiański stawia pytania o fundamentalne dla polskiej tożsamości kwestie, takie jak problem ofiary, z tym, co z tego wychodzi po przerobieniu - zrozumiemy, jakie jest zadanie, jakie jest zadanie, które chcą realizować ci ludzie, którzy stoją za spektaklem »Klątwa«.

Zadaniem jest dokonanie operacji na polskich tradycjach. Ja nieprzypadkowo używam słowa operacja. Bo dla tych ludzi - polskość jest czymś, z czym trzeba nas wyleczyć.

Także z tych pytań, które stawia Wyspiański, które są niejednoznaczne”.

„Klątwa” faktycznie nie jest bynajmniej wiernym wystawieniem sztuki sprzed 121 lat, która - dodajmy - też wywołała obyczajowy skandal. Ale mgr Herbich chyba dawno nie czytał samego Wyspiańskiego. Ani o Wyspiańskim. Przypomnijmy: w oryginalnym tekście sztuki Młoda, współżyjąca z wiejskim księdzem gosposia, pali na stosie swoje dzieci, które ma z tymże księdzem - by przebłagać Boga za grzechy. Grzechy całej wsi, swoje lub księdza - bo w odczuciu społeczności wsi panująca klęska suszy musi być karą za jakieś grzechy. Małopolska wiejska społeczność kamieniuje Młodą. Ksiądz nie broni kochanki. Księdzu wszystko uchodzi płazem.

Jeśli w zabijaniu dzieci (poczętych i jak najbardziej narodzonych) Herbich widzi „fundamentalną dla polskiej tożsamości kwestię ofiary”, jeśli kamieniowanie kobiety to „niejednoznaczne pytanie” - to dużo to mówi o tym, kto stoi za polityką kulturalną PiS.

Papieskie centrum miejskie

TVP Info podała, że radna Olga Semeniuk stwierdziła na konferencji, iż „władze stolicy zmniejszyły o ponad połowę budżet Centrum Myśli Jana Pawła II”. Ma to być dowód na to, że Trzaskowski i jego ekipa zwalczają katolicyzm i tradycyjne wartości. To manipulacja.

Gdyby Trzaskowski był faktycznie takim straszliwym „bolszewikiem” czy radykalnym laicyzatorem, mógłby forsować w radzie likwidację bezprecedensowej „miejskiej instytucji katolickiej”. Z wpisaną w statut współpracą z Kościołem katolickim, założonej w czasach stołecznej prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Tymczasem samorząd warszawski - od 14 lat pod kontrolą PO - ją utrzymuje. Wszystkie inne „papieskie” placówki kulturalne w Polsce - w Krakowie, Wadowicach czy Świątyni Opatrzności Bożej - mają charakter kościelno-publiczny.

Tutaj miasto samodzielnie prowadzi i finansuje - na z grubsza niezmiennym poziomie, jak zobaczymy poniżej - instytucję poświęconą przywódcy wyznaniowemu.

Papieskie stypendium dla ateistki?

Co więcej, Centrum Myśli Jana Pawła II zarządza programem miejskich stypendiów dla uczniów. Noszą imię - tu bez niespodzianki - Jana Pawła II. Sytuacja tych miejskich stypendiów pod względem neutralności światopoglądowej czy wyznaniowej była aż do tego roku mocno niejasna. Jeszcze rok temu w regulaminie istniał punkt dotyczący upowszechniania przez kandydatów myśli i działania Jana Pawła II.

W 2014 wicedyrektor Centrum Michał Łuczewski, tłumaczył „Gazecie Wyborczej”, że mimo takiego zapisu „wniosek o przyznanie stypendium im. Jana Pawła II nie wymaga i nigdy nie wymagał podawania wyznania lub światopoglądu, a Centrum w żaden sposób takich danych nie zbiera”. Czyli? O stypendium wniosek mogła złożyć protestantka, ateistka czy licealistka zaangażowana w organizację Czarnych Protestów. Czyli zdaniem Łuczewskiego, każda mogła tak samo być rozliczana pod kątem upowszechniania myśli i działania Jana Pawła II.

O usunięcie punktu wnioskowała komisja kultury rady Warszawy. Kierują nią radna Agata Diduszko-Zyglewska z KO. Argumentowała, że miasto nie może stwarzać religijnych warunków otrzymania pomocy. Choćby dlatego że to łamie zapisy art. 53 Konstytucji o wolności sumienia.

Gdzie stypendia? Spytajcie w MEN

Wbrew telewizyjnemu cytatowi z Semeniuk, nie ograniczono budżetu instytucji Centrum Myśli Jana Pawła II, ale miejski budżet stypendialny. Semeniuk to nie tylko radna Warszawy, ale i wiceminister rozwoju, wcześniej przez lata zatrudniona w Ministerstwie Obrony Narodowej. „Chcemy wiedzieć, gdzie są pieniądze na stypendia dla najzdolniejszych dzieci?” - dramatycznie pytała podczas konferencji. Na to pytanie odpowiedziała już wcześniej radna Diduszko-Zyglewska - podczas obrad w ratuszu. Na sesji rady miasta Diduszko-Zyglewska mówiła:

„Państwo z PiS próbują przedstawić to jako uderzenie w warszawskich uczniów i studentów, podczas gdy te pieniądze, które trzeba było zaoszczędzić w niektórych obszarach służyły dokładnie temu, żeby nadrobić dziurę budżetową związaną ze zwiększeniem wydatków na edukację w związku z reformą edukacji. Rząd nie zapewnił pieniędzy, żeby te dziurę wypełnić, w związku z czym miasto musiało przeformułować budżet tak, żeby podstawowe potrzeby były zapewnione”.

Co do sposobu podziału miejskich pieniędzy zawsze można się spierać. Ale radni pominęli fakt, że to właśnie pod rządami PiS samorządy ubożeją. Ze względu na „deformę” i spadek wpływów z PIT. To manipulacja. Podobnie zresztą, jak zestawianie budżetów dwóch instytucji w taki sposób, jakby Trzaskowski jednej instytucji zabierał, a drugiej dawał.

Powszechny - jeden z biedniejszych teatrów

Co ważne, Teatr Powszechny wcale nie jest finansowo faworyzowany przez władze Warszawy. Ani obecne, ani poprzednie. Sprawdziliśmy w uchwałach budżetowych.

  • W budżecie Warszawy na 2020 rok Teatr Powszechny miał 8 000 000 zł dotacji + 25 tys. na realizację projektu „Atlas of Transitions”.
  • Na 2019 - 7 875 140 zł dotacji + 1 320 000 na realizację projektu Atlas of Transitions i na przedsięwzięcia realizowane w ramach Zintegrowanego Programu Rewitalizacji m.st. Warszawy.
  • Na 2018 - 7 880 000 dotacji (+ 200 tys. na wymianę oświetlenia oraz 370 tys. na organizację projektu „Atlas of Transitions”).
  • W budżecie na 2017 Teatr Powszechny - 7 750 000 zł budżetu + 900 tys. dotacji celowej.

Skąd sztabowcy Dudy wzięli informację o nagłym „300 tys. zł bonusu” dla Powszechnego? Tego nie wiadomo.

Warto natomiast zauważyć, że spośród dużych miejskich teatrów Warszawy Powszechny ma najmniejszą dotację. Dla porównania - Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy ma w miejskim budżecie na 2020 rok 16,5 mln zł, Teatr Rozmaitości - 12 mln zł, Nowy Teatr - 9 mln zł, Teatr Studio - 9,7 mln zł. Podległy ministrowi Glińskiemu Teatr Narodowy w Warszawie otrzymuje w tym roku 28,6 mln zł dotacji.

Zamrożone dotacje i wsparcie Glińskiego

Jak wygląda w ostatnich latach finansowanie Centrum Myśli Jana Pawła II? Placówka dostała na 2020 rok 4 mln dotacji oraz 200 tys. na Elektroniczny System do Obsługi Stypendiów.

Jak było wcześniej z miejskim finansowaniem CM JP2?

2019 również 4 mln zł dotacji, oraz 280 tys. zł na w.w. system.

2018 - 4,5 mln zł dotacji

2017 - 4 mln zł

2016 - 5,2 mln zł

Ale inaczej niż Powszechny, Centrum Myśli Jana Pawła II może liczyć przy obecnej władzy na wsparcie rządowe. Ostatnio w ramach ministerialnego programu „Kultura Cyfrowa” Gliński przyznał Centrum 232,6 tys. zł na portal JP2online. Portal uruchomiony został 18 maja 2020 roku. Zawiera m.in. strony poświęcone Karolowi Wojtyle z Archiwum Akt Nowych i innych publicznych zasobów. W 2019 na ten sam cel - 125 tys. zł, w 2017 - 151 tys. zł, w 2016 - 76,2 tys zł. Łącznie na sam portal instytucja dostała zatem ponad 584 tys. zł.

Dla porównania można tu odnotować, że w 2007 - w pierwszym pełnym roku działalności Centrum Myśli Jana Pawła II - zaplanowana dotacja dla tej instytucji również wynosiła 4,5 mln, a dla Teatru Powszechnego - 7,1 mln zł. Widzimy więc, że ogólnie budżety instytucji kulturalnych pozostają od lat na bardzo podobnym poziomie, choć np. pensje w gospodarce wzrosły.

;

Udostępnij:

Witold Mrozek

dziennikarz, krytyk teatralny i publicysta. Od 2012 stały współpracownik "Gazety Wyborczej", od 2009 - "Dwutygodnika". Pisze m.in. o kulturze, cenzurze, samorządach i stosunkach państwo-Kościół.

Komentarze