0:000:00

0:00

Nastia Podorożnia mieszka w Polsce od 8 lat. Przyjechała z Ukrainy na studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jest dziennikarką, interesuje się edukacją seksualną, pisze dla ukraińskich mediów o prawach kobiet w Polsce. Od niedawna z wolontariuszkami tworzy Martynkę - bota w Telegramie, który wspiera Ukrainki, które uciekają lub już uciekły przed wojną.

24 lutego zastał Nastię we Lwowie - przyjechała do siostry, która sama chwilę wcześniej przeniosła się tam z trójką dzieci z Kijowa. Bo w kraju było już niespokojnie. 24 lutego zdecydowały, że uciekają dalej, do Polski. 18 godzin spędziły w kolejce na granicy. Pierwsza myśl, która pojawiła się po jej przekroczeniu, że trzeba iść pomagać. “Lera - moja siostra - nie pytała, gdzie będą nocować, tylko mówiła, że musimy zostać wolontariuszkami” ー wspomina Nastia.

Zostawia swoje projekty, pracę i zatrudnia się jako redaktorka-wolontariuszka w ukraińskiej redakcji w Krakowie. Dostaje zadanie porozmawiać z przedstawicielami WADI [Stowarzyszenie pomocy kryzysowej i współpracy na rzecz rozwoju - niemiecka organizacja wspierająca kobiety oraz promująca równość kobiet i mężczyzn] o handlu ludźmi. Eksperci, wśród których jest dyrektor organizacji Thomas von der Osten-Sacken, opowiadają jej, jak to wygląda w Europie Centralnej.

“Był 10 dzień wojny i jeszcze nie myślano o tym, że pomoc to także złe historie”

ー mówi Nastia. Podczas wojny nikt nie myśli w pierwszej kolejności o tym, że osoba, która proponuje nocleg, może zgwałcić czy zmusić do przymusowej pracy.

“Ekspertka z WADI powiedziała mi wtedy, że kiedy przyklejała plakat z informacją o takim zagrożeniu w punkcie pomocy w Krakowie, inni wolontariusze powiedzieli jej: »po co ludzi straszycie?«. Wtedy zrozumiałam, że w tej sprawie trzeba coś zrobić” ー mówi Nastia.

O przemocy seksualnej podczas wojen rozmawialiśmy z Wiolą Rębecką-Davie:

Przeczytaj także:

Nie jedź sama. Weź ze sobą koleżankę

Nastia tworzy bezpłatną gorącą linię ー bota w Telegramie ー który będzie towarzyszył dziewczynom i kobietom podczas drogi z Ukrainy w bezpieczne miejsce. Bot odpisuje w języku, który ma w telefonie osoba pytająca (są cztery opcje: ukraiński, rosyjski, angielski i polski).

Martynka ー tak ma na imię jej siostrzenica. Martynka, bo bogiem wojny jest Mars, a Martynka będzie obrończynią Ukraińskich kobiet. “Wybrałam kobiece imię, żeby dziewczyny pisały do koleżanki” ーmówi Nastia.

“Koleżanki Martynki pomogą znaleźć prawnika, psychologa, lekarza, pójdą nawet na polską policję, jeśli będzie potrzeba” ー pisze w pierwszym poście na Instagramie "Martynki".

View post on Twitter

Na początku, tworząc "Martynkę", Nastia myślała o bezpieczeństwie kobiet w ogóle - działalność "przyjaciółki" nie skupiała się na przemocy seksualnej. Ale kiedy dowiedziała się o gwałcie we Wrocławiu, gdzie 49-letni Krzysztof J. wykorzystał seksualnie 19-letnią Ukrainkę, którą przyjął pod swój dach ー nie była bardzo zaskoczona. Sama przeżyła próbę gwałtu na krakowskich Błoniach cztery lata temu. Postanowiła więc, że będzie pomagać Ukrainkom, które doświadczyły przemocy seksualnej w Polsce (na przykład od osób, które proponowały nocleg) czy w Ukrainie (od żołnierzy rosyjskich).

Co można zrobić, żeby pomóc osobie, która coś takiego przeżyła? Pójść razem na policję, tłumaczyć z ukraińskiego na polski na posterunku, wspierać, by służby nie zniechęcały do składania zeznań i zgłoszenia przestępstwa. I w tym właśnie pomaga "Martynka" i zespół, który za nią stoi.

Wiele osób, które uciekają przed wojną, chce pomagać

Dla "Martynki" pracują psycholożki, designerki oraz tłumaczki, w większości z Ukrainy - uchodźczynie oraz te, które mieszkają w Polsce dłużej. Nastia szuka przez media społecznościowe - można się zgłaszać.

Najpotrzebniejsze są psycholożki. O to najczęściej proszą osoby piszące do "Martynki". "Piszą osoby, które były maltretowane, i te, które na przykład boją się wyjść na ulice po zamachu. Niektórzy mówią o problemach swoich dzieci, które płaczą, jęczą, zgrzytają zębami przez sen. Ktoś inny chce opowiedzieć o przystosowaniu się do nowego miejsca. >>Uciekając, tłumiłem wszystkie swoje emocje<< - napisała osoba, która znalazła się w kraju Europy Zachodniej", pisze Nastia w tekście na stronie serwisu Zaborona.

W tej chwili "Martynce" pomaga pięć psycholożek, jednak to nie wystarczy. Nastia sama mało śpi, bo w nocy rozmawia z osobami, które zgłaszają się do "Martynki" i potrzebują pomocy.

“Niedawno, w nocy pisała kobieta, która miała krwawienie z pochwy. Szukałam ginekologa we Wrocławiu, myślałam, że zwariuję. Ale sytuacja nie była prosta - kobieta nie chciała opowiedzieć, co się stało. Może jest w związku przemocowym?” ー opowiada OKO.press Nastia. Wiadomo tylko, że to kobieta z dzieckiem, która uciekła po 24 przed wojną i teraz mieszka z mężczyzną, którego wcześniej znała.

Udało się znaleźć dobrego psychologa, ale nie zawsze się udaje. Najłatwiej o to w dużych miastach - w Krakowie, Warszawie, Wrocławiu i Gdańsku jest wielu specjalistów, którzy chcą pomóc. Zdarza się, że pomagają psycholożki z Ukrainy poprzez Skype`a.

Nie zawsze mówią: zostałam zgwałcona

Do "Martynki" pisały także kobiety z Buczy, prosiły najczęściej o rozmowę z psychologiem.

“Proszę, aby określiły problem. Odpisują: »Co jeszcze mogę tu powiedzieć? Muszę z kimś porozmawiać«. Nie zawsze piszą wprost: »zostałam zgwałcona«” - mówi Nastia. Nie we wszystkich przypadkach zresztą chodzi o gwałt, często też o traumatyczne przeżycia wojenne.

Dzień swoich 25. urodzin Nastia kończy odpisując zgwałconym nastolatkom z Buczy. Wiemy to z jej Instagrama. Nastia podaje, że takich dziewczyn i kobiet jest więcej, ale prosi dziennikarzy, by do niej nie dopytywali o te historie. Dzięki temu kobiety mają do "Martynki" zaufanie. Pisze: "Dzień moich urodzin skończył się tak, że pośredniczyłam w załatwianiu pomocy niepełnoletnim ofiarom gwałtów w Buczy. Jest ich ponad sto (nie znam szczegółów i nie będę pomagać dziennikarzom w kontaktach z ofiarami). Bardzo mi zależy na tym, byśmy nie karmili się nadzieją, że «może nie było aż tak źle». Było bardzo źle".

Ombudsmanka Ukrainy Liudmiła Denisowa w wywiadzie dla Suspilne informuje, że od kiedy Siły Zbrojne Ukrainy wyzwoliły obwód kijowski, zaczęły zgłaszać się ofiary przemocy seksualnej. Na uruchomioną wspólnie z UNICEF bezpłatną całodobową infolinię pomocy psychologicznej od 1 kwietnia do 14 kwietnia zadzwoniło 400 osób. I nadal dzwonią. Psycholodzy zaznaczają, że ofiarami przemocy seksualnej są nie tylko kobiety i dziewczęta, a też dzieci, osoby starsze i mężczyżni.

Co się dzieje z tymi osobami? Najczęściej przebywają w szpitalach w Ukrainie.

Solidarne z ukraińskimi kobietami białoruskie aktywistki w Krakowie związane z fundacją Bysol (które założyły w Białorusi zbiórkę dla Ukrainek, które doznały przemocy seksualnej od rosyjskich żołnierzy) zaproponowały przewiezienie kobiet z ukraińskich szpitali do Polski, Niemiec czy innych bezpiecznych krajów na rehabilitację.

Dostały odpowiedź: “Te kobiety, póki co, nie nadają się do relokacji”.

Jak mówi Anastazja, aktywistki z jej otoczenia, związane z pomocą zgwałconym, opowiadają, że w kijowskich czy czernichowskich szpitalach (oraz w innych ukraińskich miastach) przebywają dziesiątki kobiet w ciężkim stanie. Wolontariuszki mówią nawet o zgonach od gwałtów. Ofiary i ich rodziny nie są na razie w stanie o tym mówić, wiele spraw pozostaje niezgłoszonych - dlatego liczby ofiar nie da się oszacować, także na poziomie instytucjonalnym.

Pomoc z aborcją w Polsce

Do "Martynki" zwraca się średnio pięć kobiet dziennie z pytaniem o psychologów, o to, jak bezpiecznie znaleźć pracę w Polsce i nie stać się ofiarą przemocy, o aborcję, o tabletki antykoncepcyjne itd. Co do ostatniej kwestii: uchodźczynie nie wiedzą, co mają robić, nie znają języka i często nie mają pieniędzy, żeby pójść do lekarza po receptę (a ten i tak może odmówić). A na państwową ochronę zdrowia można czekać nawet dwa tygodnie (to niedługo jak na polskie standardy w ochronie zdrowia, ale o dwa tygodnie za długo w kontekście pigułki dzień po).

“Nie powinno w ogóle być tak, żeby ktoś komuś musiał pomagać w zdobyciu tabletki antykoncepcyjnej. To jest łamanie podstawowego prawa człowieka”

ー zaznacza Nastia.

Infolinia (czat, nie mają numeru telefonu) "Martynki" współpracuje z międzynarodową organizacją Women on web, która pomaga w takich sprawach. Pomoc Women on web jest dostępna w języku ukraińskim.

“Od początku wojny w Ukrainie, co najmniej 158 osób, które uciekły do Polski przed wojną a były w niechcianych ciążach, odezwały się do Aborcji bez granic. Wszystkie otrzymały pomoc” ー pisze na Instagramie Aborcyjny Dream Team.

Kolejne organizacje, które pomagają w znalezieniu bezpiecznej aborcji, to Women help women oraz sieć Cioć. I nie jest ważne, dlaczego kobieta chce przerwać ciążę. W tych organizacjach nikt o to nie pyta. Nastia podkreśla, że liczy się decyzja kobiety.

Od pewnego czasu "Martynka" współpracuje też z zespołem Kolektyw Dzień Po, którzy pomagają z antykoncepcją awaryjną.

Organizacje pro-life straszą nie tylko Polki

W ciągu dwóch miesięcy wojny aktywnie działają też ruchy antyaborcyjne, świadczą o tym chociażby plakaty czy ulotki ze skrwawionym płodem rozdawane na dworcach tuż po przyjeździe uchodźczyń.

"Martynka" uprzedza o tym Ukrainki przed drogą do Polski. “Dla mnie ważnym przesłaniem jest, że to jest Twoje ciało. Jeśli nie chcesz aborcji – to super, jeśli chcesz przerwać ciążę – masz do tego prawo” ーmówi założycielka "Martynki".

QR w toalecie

Anastazja jedzie do Przemyśla a stąd do Lwowa - żeby informacja o istnieniu "Martynki" rozeszła się jak najszerzej. Przez te miasta często przejeżdżają kobiety, które uciekły przed wojną. Na dworcach rozkleja wraz z koleżanką-ratowniczką ulotki. Zostawia je też wolontariuszom. Pocztą wysyła kartki z informacjami dla wolontariuszy w Kijowie i Mukaczewie.

“Nigdy nie myślałam, że skontaktuję się z kimś przez kod QR w toalecie” ー taką wiadomość otrzymała "Martynka" od kobiety, która zobaczyła różowo-żółtą ulotkę w ubikacji w Przemyślu.

View post on Twitter

Ulotki "Martynki" nie krzyczą wprost o przemocy: bot proponuje Ukrainkom towarzystwo na wszelki przypadek, nawet po to, by nie czuły się same, by miały z kim porozmawiać. Nie tylko wtedy, gdy wydarzyło się coś złego. We Lwowie wolontariusze alarmowali, że ostrzegające o handlu ludźmi i przemocy seksualnej plakaty, ciemne, z dłońmi, z przestraszonymi kobietami i krwią ー odstraszają od korzystania z pomocy. Aktywistka tłumaczy:

“Te plakaty są niskiej jakości graficznej, zbyt agresywne i przerażające. Czytasz i nie wierzysz, że może ci się to przydarzyć. Dla ciebie to abstrakcyjna historia”.

Na zdjęciach poniżej: ulotki "Martynki" na dworcach, w toaletach, w punktach pomocy:

DOXA

Gdy Nastia rozkleja ulotki na lwowskim dworcu, jej chłopak Armen ma sprawę sądową w Rosji. Jest założycielem magazynu DOXA, który występuje przeciwko wojnie, dyktaturze i nierówności w Rosji. W kwietniu 2021 roku. Armen Aramjan został oskarżony o nakłanianie nieletnich do protestów. Tak samo jak pozostali dziennikarze magazynu: Natasza Tyszkiewicz, Ałła Gutnikowa i Wołodia Mietielkin. Rok później w kwietniu 2022 roku zapadł wyrok - dwa lata "prac korekcyjnych". Sprawę opisywała "Gazeta Wyborcza".

12 kwietnia w poście na Instagramie Nastia napisała: "Rozdawałam ulotki Martynki, kiedy dowiedziałam się, że sędzia skazał wszystkich z @doxa_journal na 2 lata prac korekcyjnych. Diabli wiedzą, co to znaczy i kiedy zobaczę mojego partnera. Po prostu nie mam pojęcia. Ale świetnie, że oni mogą już swobodnie wychodzić z domu".

Ostatnio Nastia wysłała ulotki także do rosyjskich wolontariuszy, którzy pomagają Ukraińcom siłą ewakuowanych z Mariupola do Rosji. Ci najczęściej próbują potem uciec do Estonii, przez Petersburg. "Martynka" także im oferuje wsparcie.

Udostępnij:

Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.

Komentarze